Читать книгу Nóż. Harry Hole. Tom 12 - Ю Несбё - Страница 17

CZĘŚĆ I
16

Оглавление

Alexandra Sturdza wydała z siebie głęboki pomruk, wyciągając ręce nad głowę tak, że palcami i nagimi stopami dotknęła mosiężnych słupków po dwóch stronach łóżka. Potem obróciła się na bok, wcisnęła kołdrę między uda, a jedną z dużych białych poduszek wsunęła sobie pod głowę. Uśmiechnęła się tak szeroko, że jej ciemne oczy prawie zniknęły w ostrej twarzy.

– Tak miło, że przyszedłeś – powiedziała, kładąc rękę na piersi Harry’ego.

– Mhm. – Harry leżał na plecach, wpatrzony w ostre światło lampy na suficie. Alexandra otworzyła mu ubrana w długi jedwabny szlafrok, wzięła go za rękę i zaprowadziła prosto do sypialni.

– Masz wyrzuty sumienia? – spytała.

– Zawsze – odparł Harry.

– Z powodu tego, że tu jesteś.

– Niespecjalnie. To wpasowuje się jedynie w szereg przesłanek.

– Przesłanek czego?

– Tego, że jestem złym człowiekiem.

– Skoro już i tak masz wyrzuty sumienia, to chyba możesz się rozebrać?

– Więc nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że Valentin Gjertsen jest synem Finnego?

Harry założył ręce za głowę.

– Nie ma.

– To, do jasnej cholery, jakaś absurdalna sztafeta. Pomyśl o tym. Valentin Gjertsen prawdopodobnie jest owocem gwałtu.

– A kto nim nie jest?

Otarła się podbrzuszem o jego udo.

– Słyszałaś, że Valentin Gjertsen zgwałcił więzienną dentystkę w jej gabinecie? Potem naciągnął jej na głowę nylonową pończochę i podpalił.

– Zamknij się, Harry. Mam na ciebie ochotę. W szufladzie komody są prezerwatywy.

– Nie, dziękuję.

– Nie? Chyba nie masz ochoty znów zostać ojcem?

– Nie miałem na myśli prezerwatywy. – Harry nakrył ręką jej dłonie, które już zaczęły rozpinać mu pasek.

– Do cholery, po co tu jesteś, jeżeli nie chcesz się pieprzyć?

– Dobre pytanie.

– A dlaczego nie chcesz?

– Przypuszczam, że z uwagi na niską produkcję testosteronu.

Alexandra z gniewnym prychnięciem obróciła się na plecy.

– Nie tylko się rozstaliście, Harry, ona nie żyje. Kiedy się z tym pogodzisz?

– Uważasz, że pięć dni celibatu to przesada?

Spojrzała na niego.

– Zabawne. Ale ty wcale nie przyjmujesz tego tak spokojnie, jak udajesz, prawda?

– Udawanie to połowa sukcesu. – Harry uniósł biodra i wyjął z kieszeni papierosy. – Badania naukowe wykazują, że od napinania mięśni uruchamianych przy uśmiechu człowiekowi poprawia się humor. Jeśli jesteś bliska płaczu, śmiej się. Ja postanowiłem spać. Jaka polityka dotycząca palenia obowiązuje u ciebie w sypialni?

– Tu wszystko wolno. Ale kiedy ktoś pali w mojej obecności, to moją polityką jest cytowanie tego, co napisano na opakowaniu. Palenie zabija, przyjacielu.

– Mhm. To z przyjacielem jest dosyć wyrafinowane.

– Dlatego, żebyś zrozumiał, że robisz to nie tylko sobie, ale też wszystkim innym, którzy cię kochają.

– Zrozumiałem. Więc ryzykując i raka, i jeszcze większe wyrzuty sumienia, niniejszym zapalam.

Zaciągnął się i wydmuchnął dym w stronę lampy na suficie.

– Lubisz światło – stwierdził.

– Wychowałam się w Timişoarze.

– Tak?

– Pierwszym mieście w Europie, w którym pojawiły się elektryczne latarnie na ulicach. Wyprzedził nas tylko Nowy Jork.

– I dlatego lubisz światło?

– Nie. Ale ty lubisz fun facts.

– Naprawdę?

– Tak. Takie jak to, że Finne miał syna gwałciciela.

– To trochę więcej niż fun fact.

– Dlaczego?

Harry zaciągnął się dymem, ale papieros nie miał żadnego smaku.

– Dlatego że syn może stanowić dla Finnego dostatecznie silny motyw do zemsty. Ścigałem tego syna w związku z wieloma zabójstwami. I w końcu go zastrzeliłem.

– Ty…?

– Valentin Gjertsen był nieuzbrojony, ale sprowokował mnie do strzału, bo udał, że sięga po broń. Niestety, byłem tego jedynym świadkiem, a specjalna jednostka do spraw wewnętrznych uznała za problematyczne to, że oddałem trzy strzały. Ale zostałem uniewinniony. Stwierdzono, że nie można udowodnić, że nie działałem w samoobronie.

– I Finne się o tym dowiedział? A teraz uważasz, że to dlatego zabił twoją żonę?

Harry kiwnął głową.

– Oko za oko, ząb za ząb.

– Logiczniejsze byłoby chyba, gdyby zabił Olega.

Harry uniósł brew.

– Wiesz, jak mu na imię?

– Dużo mówisz po pijaku, Harry. I zdecydowanie za dużo o żonie i o synu.

– Oleg nie jest moim synem. To syn Rakel z pierwszego małżeństwa.

– O tym też mówiłeś. Ale czy to nie jest wyłącznie kwestia biologii?

Harry pokręcił głową.

– Nie dla Sveina Finne. On nie kochał Valentina Gjertsena jako osoby. Prawie go nie znał. Kochał go wyłącznie dlatego, że Valentin niósł dalej jego geny. Siłą napędową Finnego jest rozsiewanie własnego nasienia. Płodzenie jak największej liczby dzieci. Dla niego biologia jest wszystkim, to ona ma mu zapewnić życie wieczne.

– To chore.

– Tak sądzisz? – Harry spojrzał na papierosa. Zastanawiał się, które miejsce w kolejce rzeczy czekających, żeby go zabić, zajmuje rak płuc. – Może biologia determinuje nas bardziej, niż chcemy w to wierzyć. Może jeśli chodzi o więzy krwi, wszyscy jesteśmy urodzonymi szowinistami, rasistami i nacjonalistami, żywiącymi instynktowne pragnienie, by nasz ród objął władzę nad światem. Dopiero z czasem się tego oduczamy, w większym i mniejszym stopniu. Przynajmniej spora część z nas.

– W każdym razie bardzo chcemy wiedzieć, skąd pochodzimy, pod względem czysto biologicznym. Wiesz, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat mamy w Instytucie Medycyny Sądowej zwiększenie o trzysta procent liczby wniosków o zbadanie DNA od ludzi, którzy chcą wiedzieć, kim jest ich ojciec albo czy ich dziecko rzeczywiście jest ich dzieckiem?

– Fun fact?

– To trochę mówi o powiązaniu naszej tożsamości z materiałem genetycznym.

– Tak sądzisz?

– Tak. – Sięgnęła po kieliszek z winem stojący na nocnym stoliku. – Inaczej by mnie tu nie było.

– W łóżku ze mną?

– W Norwegii. Przyjechałam tu odnaleźć ojca. Moja matka nigdy nie chciała o nim mówić. Wiedziałam jedynie, że pochodził stąd. Po jej śmierci kupiłam bilet i wyprawiłam się go szukać. W pierwszym roku pracowałam w trzech miejscach. O ojcu wiedziałam jedynie to, że prawdopodobnie musiał być inteligentny, bo matka była średnio bystra, a ja w Rumunii miałam świetne stopnie i tutaj też potrzebowałam zaledwie pół roku, żeby nauczyć się płynnie mówić po norwesku. Ale ojca nie znalazłam. Potem dostałam stypendium, zaczęłam studiować chemię na politechnice i znalazłam pracę w Instytucie Medycyny Sądowej w wydziale badań DNA.

– Gdzie mogłaś dalej szukać.

– Tak.

– I?

– Znalazłam.

– Naprawdę? No to musiałaś mieć szczęście, bo z tego, co wiem, w sprawach o ojcostwo niszczycie profile DNA już po roku.

– Rzeczywiście w sprawach o ojcostwo tak jest.

Harry’emu rozjaśniło się w głowie.

– Znalazłaś ojca w policyjnej bazie danych. Był przestępcą?

– Tak.

– Za co został ska…

Komórka w kieszeni spodni zawibrowała. Spojrzał na numer. Odebrał.

– Cześć, Kaju. Dostałaś moją wiadomość?

– Tak. – Jej głos zabrzmiał miękko przy jego uchu.

– I?

– Zgadzam się, że chyba znalazłeś motyw Finnego.

– Mhm. Czy to znaczy, że mi pomożesz?

– Nie wiem.

Zapadła cisza. Słyszał w niej oddech Kai w jednym uchu, a Alexandry w drugim.

– Mówisz tak, jakbyś leżał, Harry. Jesteś w domu?

– Nie, jest u Alexandry. – Głos Alexandry zastąpił jej oddech.

– Kto to był? – spytała Kaja.

– To… to była Alexandra – powiedział Harry.

– Wobec tego nie będę przeszkadzać. Dobranoc.

– Nie przeszkadz…

Ale Kaja już się rozłączyła.

Harry spojrzał na telefon. Schował go z powrotem do kieszeni. Zgasił papierosa w świecy na nocnym stoliku i spuścił nogi z łóżka.

– Hej, a ty dokąd?

– Do domu. – Harry nachylił się i pocałował ją w czoło.


Szybkim krokiem maszerował na zachód, a mózg nieustająco międlił myśli.

W końcu Harry wyjął telefon i wybrał numer Bjørna.

– Harry?

– To był Finne.

– Obudzimy małego, Harry – szepnął Bjørn Holm. – Możemy porozmawiać o tym jutro?

– Svein Finne to ojciec Valentina Gjertsena.

– O cholera.

– Motywem jest rodowa zemsta krwi. Jestem tego pewien. Musicie wszcząć poszukiwania Finnego, a jak już będziecie mieli adres, to załatwcie nakaz przeszukania. Znajdziecie nóż i mamy case closed

– Słyszę, co mówisz, Harry, ale Gert nareszcie zasnął, więc i ja muszę spać. I nie jestem wcale pewien, czy dostaniemy nakaz przeszukania na takiej podstawie. Raczej będziemy potrzebować czegoś konkretniejszego.

– Ale tu chodzi o zemstę krwi, Bjørn. To leży w naszej naturze. Czy nie zemściłbyś się z radością, gdyby ktoś zabił Gerta?

– Cholerne pytanie.

– Zastanów się.

– No nie wiem, Harry.

– Nie wiesz?

– Jutro. Okej?

– Dobra. – Harry zacisnął powieki i zaklął w duchu. – Przepraszam, że zachowuję się jak dureń, Bjørn, ale nie mam siły, tylko…

– W porządku, Harry. Zajmiemy się tym jutro. A dopóki jesteś zawieszony, dobrze by było, żebyś nikomu nie mówił o tym, że rozmawiamy o sprawie.

– Jasne. Śpij, kolego.

Harry otworzył oczy i wrzucił telefon do kieszeni. Sobotni wieczór. Przed nim na chodniku pijana zapłakana dziewczyna opierała się czołem o ścianę domu. Stojący za nią z pochyloną głową chłopak położył jej pocieszającym gestem rękę na plecach.

– On posuwa inne! – krzyknęła dziewczyna. – Mną się nie przejmuje. Mną nikt się nie przejmuje!

– Ja się przejmuję – powiedział cicho chłopak.

– Ty, no tak! – prychnęła z pogardą i znów zaszlochała.

Harry, mijając ich, zawadził spojrzeniem o oczy chłopaka.

Sobotni wieczór. Sto metrów dalej po tej stronie ulicy był bar. Może powinien przejść na drugą stronę, żeby go uniknąć? Ruch uliczny był niewielki, jeździły tylko taksówki. Ale dużo taksówek. Czarne karoserie tworzyły mur uniemożliwiający przedostanie się na drugą stronę. Niech to szlag.

***

Truls Berntsen obejrzał siódmy, ostatni sezon Świata gliniarzy. Zastanawiał się, czy nie zajrzeć na Pornhub. Zrezygnował jednak z tego pomysłu, bo ktoś w dziale IT na pewno rejestruje, po jakich stronach surfują pracownicy. Czy ciągle mówiło się „surfować”? Truls znów zerknął na zegarek. Noc w domu dłużyła się jeszcze bardziej, ale i tak pora wracać. Włożył kurtkę, zaciągnął suwak. Coś jednak nie dawało mu spokoju. Nie bardzo wiedział, o co może chodzić, bo przecież miał za sobą odfajkowany na liście płac dzień, podczas którego nic w ogóle nie musiał robić. Dzień, po którym mógł się spokojnie położyć z przekonaniem, że rachunek kolejny raz wyszedł na jego korzyść.

Truls Berntsen spojrzał na telefon.

To idiotyczne, ale jeśli dzięki temu coś przestanie go gryźć, to niech tak będzie.

– Słucham, dyżur policyjny.

– Tu Truls Berntsen. Ta kobieta, którą do mnie przysłaliście… Złożyła po zejściu do was zawiadomienie na Sveina Finne?

– Nigdy do nas nie wróciła.

– Poszła sobie?

– Na to wygląda.

Truls odłożył słuchawkę. Zastanowił się przez chwilę. Znów wybrał numer.

– Słucham, Harry.

Truls ledwie usłyszał głos kolegi, przebijający przez muzykę i wycie w tle.

– Jesteś na imprezie?

– W barze.

– Puszczają Motörhead – stwierdził Truls.

– To jedyna pozytywna rzecz, jaką da się powiedzieć o tym miejscu. Czego chcesz?

– Svein Finne. Próbowałeś mieć go na oku.

– I?

Truls opowiedział o rozmowie z kobietą.

– Mhm. Masz jej nazwisko i numer telefonu?

– Nazywa się Dagny coś tam. Chyba Jensen. Możesz spytać na dyżurze policyjnym, czy spisali jej dane, ale szczerze w to wątpię.

– Dlaczego?

– Ona się chyba boi, że Finne się dowie, że u nas była.

– Okej. Nie mogę zadzwonić na dyżur policyjny, bo jestem zawieszony. Zrobisz to dla mnie?

– Zamierzałem iść do domu.

Truls wsłuchał się w milczenie Harry’ego. Lemmy śpiewał Killed by Death.

– W porządku – warknął Truls.

– I jeszcze jedno. Mój identyfikator jest zdezaktywowany, więc nie dostanę się do pokoju. Możesz zabrać mój służbowy pistolet z dolnej szuflady i spotkać się ze mną koło Olympen za dwadzieścia minut?

– Pistolet? Po co ci pistolet?

– Muszę się bronić przed złem tego świata.

– Twoja szuflada jest zamknięta na klucz.

– Ale ty sobie załatwiłeś zapasowy.

– Co? Dlaczego tak uważasz?

– Bo widziałem, że poprzesuwałeś tam rzeczy. A raz przechowywałeś grudkę haszyszu zatrzymaną przez tych z antynarkotykowego, sądząc po torebce. Żeby nie znaleźli jej w twojej szufladzie, gdyby zaczęli szukać.

Truls nie odpowiedział.

– I co?

– Za piętnaście – burknął. – Punkt. Nie mam zamiaru sterczeć i marznąć.


Kaja Solness stała z rękami założonymi na piersi i wyglądała przez okno w salonie. Zmarzła. Zawsze było jej zimno. W Kabulu, gdzie temperatura skakała od minus pięciu do ponad trzydziestu, nocne dreszcze pojawiały się u niej zarówno w grudniu, jak i w lipcu – niewiele mogła wtedy zrobić oprócz czekania na poranek i pustynne słońce, które ją rozmrozi. Jej brat też tak odczuwał. Raz spytała, czy jego zdaniem urodzili się zmiennocieplni, niebędący w stanie regulować własnej temperatury ciała, jak gady uzależnieni od zewnętrznego ciepła, żeby całkiem nie zdrętwieć i nie zamarznąć na śmierć. Długo uważała, że tak właśnie jest. Że sama nie ma nad tym kontroli. Że jest bezradnie zdana na otoczenie. Zdana na innych. Zapatrzyła się w ciemność. Powiodła wzrokiem wzdłuż płotu otaczającego ogród.

Czy on gdzieś tam stał?

Niemożliwe do odgadnięcia. Czerń była nieprzenikniona, a ktoś taki jak on i tak zna wszystkie sposoby na ukrywanie się.

Zadrżała, ale się nie bała. Bo wiedziała już, że nie jest zależna od otoczenia. Że nie potrzebuje innych. Że może sama kształtować swój los.

Pomyślała o głosie tamtej drugiej kobiety.

Nie, jest u Alexandry.

Swój los. I innych.

Nóż. Harry Hole. Tom 12

Подняться наверх