Читать книгу Paradoks wyboru - Barry Schwartz - Страница 12
CZĘŚĆ I
KIEDY DOKONUJEMY WYBORU
ROZDZIAŁ 2
Nowe wybory
Wybieramy ubezpieczenie zdrowotne
ОглавлениеUbezpieczenie zdrowotne jest poważną sprawą, a wybory, których w związku z nim dokonujemy, mogą mieć straszliwe konsekwencje. Nie tak dawno temu większości ludzi był dostępny tylko jeden rodzaj ubezpieczenia zdrowotnego, zazwyczaj jakaś miejscowa wersja ubezpieczenia Blue Cross albo ubezpieczalnia zdrowotna typu non profit, na przykład Kaiser-Permanente. Firmy te nie oferowały swoim klientom szerokiej oferty planów ubezpieczeniowych. Obecnie przedsiębiorstwa dają swoim pracownikom możliwość wyboru spośród oferty jednej lub więcej organizacji zarządzania zdrowiem (HMOs) albo organizacji preferowanego ubezpieczyciela (PPOs). W ramach tych planów jest więcej możliwości: poziom potrąceń, plany na recepty na leki, stomatologiczny, okulistyczny i tak dalej. Jeśli konsumenci kupują swoje własne ubezpieczenie, a nie wybierają wśród tych, które oferuje pracodawca, to mają jeszcze więcej ewentualności. I znowu, wcale nie sugeruję, że nie możemy skorzystać z tych możliwości bądź z nich nie korzystamy. Prawdopodobnie wielu z nas tak robi, ale jest to jeszcze jedna sprawa, o którą należy się martwić, którą trzeba kontrolować – nawet, jeśli do nie do końca ją rozumiemy.
W wyborach prezydenckich w 2000 roku jednym z punktów spornych między Georgem W. Bushem i Alem Gorem była sprawa wyboru ubezpieczenia zdrowotnego. Obaj kandydaci byli za pokryciem kosztu zakupu leków na receptę dla starszych obywateli, ale zasadniczo różnili się w swoich poglądach, jak należałoby to najlepiej zorganizować. Gore proponował, żeby państwowe ubezpieczenie zdrowotne pokrywało koszt zakupu leków na receptę. Grupa ekspertów miała ustalić, jaki byłby zakres tego ubezpieczenia, a każdy starszy obywatel otrzymałby ten sam plan ubezpieczeniowy. Starsi obywatele nie musieliby wtedy sami zbierać informacji ani podejmować decyzji. Natomiast zgodnie z tym, co zakładał Bush, to prywatne ubezpieczalnie oferowałyby różnorodne plany ubezpieczeniowe, a starsi obywatele wybieraliby sobie ten, który by im najbardziej odpowiadał. Bush bardzo wierzył w magię konkurencyjnego rynku oraz w to, że będzie on oferował usługi tanie, ale o wysokiej jakości. Pisząc to – trzy lata później – zauważam, że stanowiska Demokratów i Republikanów w dużym stopniu się nie zmieniły, ale i tak ta kwestia pozostała nierozwiązana.
Być może wiara w rynek jest uzasadniona. Ale nawet jeśli tak jest, to przenosi ciężar podejmowania decyzji z rządu na jednostkę. I co więcej, nie tylko sprawa ubezpieczenia zdrowotnego jest tak diabelsko skomplikowana (tak sobie myślę, że spotkałem w swoim życiu tylko jedną osobę, która w pełni rozumiała, co obejmuje jej ubezpieczenie, a czego nie, oraz co te wszystkie zestawienia z firmy ubezpieczeniowej naprawdę oznaczają), a stawki astronomiczne. Zła decyzja podjęta przez osobę starszą może doprowadzić do kompletnej ruiny finansowej, przyczyniając się nawet do konieczności wybierania między jedzeniem a lekami – czyli wyboru, któremu właśnie ma zapobiec ubezpieczenie na pokrycie kupna leków.