Читать книгу Najstarszy - Christopher Paolini - Страница 11

Prawda pośród przyjaciół

Оглавление

Członkowie Rady Starszych rozpromienili się w tryumfalnych uśmiechach. Nasuada zrobiła to, czego chcieli.

– Nalegamy – oznajmił Jörmundur – zarówno dla twojego dobra, jak i wszystkich Vardenów.

Pozostali dodali słowa wsparcia, a Nasuada przyjęła je ze smutnym uśmiechem. Gdy Eragon nie dołączył do chóru, Sabrae posłała mu gniewne spojrzenie.

On tymczasem nie spuszczał wzroku z Aryi, szukając jakiejkolwiek reakcji na przekazane jej przez Saphirę wieści bądź na słowa rady. Jednakże oblicze elfki pozostało niewzruszone. Saphira natomiast poinformowała go: Po wszystkim chcę z tobą pomówić.

Nim Eragon zdążył odpowiedzieć, Falberd odwrócił się do Aryi.

– Czy elfy zaakceptują ten wybór?

Elfka patrzyła na niego w milczeniu i po chwili mężczyzna poruszył się niespokojnie pod jej przeszywającym spojrzeniem. Wówczas uniosła jedną brew.

– Nie mogę mówić w imieniu mojej królowej, ale osobiście nie widzę powodów do sprzeciwu. Nasuada ma moje błogosławieństwo.

Jak inaczej mogła odpowiedzieć, skoro wie już o wszystkim – pomyślał z goryczą Eragon. Przyparli nas do muru.

Błogosławieństwo Aryi wyraźnie ucieszyło radę. Nasuada podziękowała jej, po czym zwróciła się do Jörmundura:

– Czy o czymś jeszcze musimy pomówić? Jestem bardzo zmęczona.

Jörmundur pokręcił głową.

– Poczynimy wszystkie przygotowania. Obiecuję, że nikt nie będzie cię niepokoił aż do pogrzebu.

– Raz jeszcze dziękuję. A teraz zechciejcie odejść. Potrzebuję czasu, by się zastanowić, jak najlepiej uczcić pamięć ojca i służyć Vardenom. Daliście mi wiele do myślenia. – Nasuada złożyła szczupłe dłonie na okrytych ciemną materią kolanach.

Umérth wyglądał, jakby chciał zaprotestować przeciwko takiej odprawie, lecz Falbert uciszył go machnięciem ręki.

– Oczywiście, zrobimy wszystko, byle zapewnić ci spokój. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, jesteśmy gotowi ci służyć. – Wzywając gestem pozostałych, wyminął Aryę i ruszył ku drzwiom.

– Eragonie, mógłbyś zostać?

Zaskoczony Eragon opadł z powrotem na krzesło, nie dbając o pytające, czujne spojrzenia członków rady. Falbert przez chwilę ociągał się przy drzwiach, jakby nagle zapragnął zostać w komnacie, ale w końcu i on wyszedł. Jako ostatnia opuściła ich Arya. Nim zamknęła drzwi, spojrzała na Eragona; w jej oczach wyraźnie dostrzegł skrywaną wcześniej troskę i obawę.

Nasuada siedziała częściowo odwrócona plecami do Eragona i Saphiry.

– A zatem znów się spotykamy, Jeźdźcze. Nie powitałeś mnie. Czyżbym cię uraziła?

– Nie, Nasuado, lękałem się przemówić w obawie, że mogłoby to zostać uznane za niegrzeczne. Obecna sytuacja nie sprzyja pochopnym słowom. – Nagle ogarnął go paniczny lęk przed podsłuchującymi szpiegami. Sięgając poprzez barierę w umyśle, zaczerpnął magii i zaintonował: – Atra nosu waíse vardo fra eld hórnya... Już. Teraz możemy rozmawiać swobodnie, bez obaw, że podsłucha nas człowiek, krasnolud bądź elf.

Z ciała Nasuady odpłynęło częściowo napięcie.

– Dziękuję, Eragonie. Nie wiesz nawet, jak wielki to dar. – W jej słowach zabrzmiała większa niż dotąd siła i pewność siebie.

Siedząca za krzesłem Eragona Saphira poruszyła się, po czym ostrożnie okrążyła stół i stanęła na wprost Nasuady. Opuściła wielką głowę, aż w końcu szafirowe oko spojrzało w czarne oczy dziewczyny. Smoczyca przyglądała się jej pełną minutę, w końcu parsknęła cicho i wyprostowała się. Powiedz jej – rzekła – że wraz z nią opłakuję jej stratę. Powiedz też, że musi użyczyć swej siły Vardenom, gdy zajmie miejsce Ajihada. Będą potrzebowali stanowczego przewodnika.

Eragon powtórzył jej słowa i dodał:

– Ajihad był wielkim człowiekiem, jego imię nigdy nie zostanie zapomniane... Jest coś, o czym muszę ci powiedzieć. Przed śmiercią Ajihad polecił mi przyrzec, że nie pozwolę, by wśród Vardenów zapanował chaos. To były jego ostatnie słowa, Arya też je słyszała. Z powodu ich implikacji zamierzałem je zachować w tajemnicy, ale masz prawo wiedzieć. Nie jestem pewien, co miał na myśli Ajihad i czego dokładnie pragnął, ale wiem jedno: zawsze będę bronił Vardenów całą swoją mocą. Chcę, byś to zrozumiała, a także to, że nie pragnę uzurpować sobie władzy nad Vardenami.

Nasuada roześmiała się z goryczą.

– Ale ta władza nie ma przypaść mnie, prawda? – Jej rezerwa zniknęła, pozostawiając jedynie opanowanie i determinację. – Wiem, czemu znalazłeś się tu przede mną i co próbuje zrobić rada. Sądzisz, że przez te lata, podczas których pomagałam ojcu, nigdy nie dyskutowaliśmy o takiej ewentualności? Spodziewałam się, że rada postąpi dokładnie tak, jak to uczyniła. Teraz wszystko jest gotowe do tego, bym objęła dowództwo.

– Nie zamierzasz pozwolić, by tobą sterowali – rzekł Eragon w nagłym olśnieniu.

– Nie. Zachowaj instrukcje Ajihada w tajemnicy. Niemądrze byłoby je rozgłaszać, bo ludzie mogliby uznać, że chciał, abyś to ty go zastąpił. To zaś podminowałoby mój autorytet i zdestabilizowało Vardenów. Ojciec powiedział to co musiał, by chronić Vardenów. Na jego miejscu zrobiłabym to samo. Mój ojciec... – Głos Nasuady załamał się lekko. – Dopełnię jego dzieła, nawet gdyby miało mnie to zaprowadzić do grobu. Chcę, żebyś zrozumiał to jako Jeździec. Wszystkie plany Ajihada, jego strategie i cele są teraz moimi. Nie zawiodę go, nie okażę słabości. Imperium runie w gruzy, Galbatorix straci tron, a władzę obejmie prawowity rząd.

Gdy skończyła, po jej policzku spłynęła łza. Eragon słuchał w milczeniu. Doskonale rozumiał, w jak trudnym znalazła się położeniu, i dostrzegł u niej głębię charakteru, jakiej wcześniej nie zauważał.

– A co ze mną, Nasuado? Co ja mam zrobić dla Vardenów?

Spojrzała mu prosto w oczy.

– Możesz robić co zechcesz. Członkowie rady to głupcy, jeśli sądzą, że zdołają nad tobą zapanować. Dla Vardenów i krasnoludów jesteś bohaterem. Nawet elfy będą opiewać twoje zwycięstwo nad Durzą, gdy tylko o nim usłyszą. Jeśli sprzeciwisz się radzie bądź mnie, będziemy musieli ustąpić, bo ludzie poprą cię całym sercem. W tej chwili jesteś najpotężniejszym człowiekiem wśród Vardenów. Jeśli jednak uznasz moje przywództwo, nie zboczę z wyznaczonej przez Ajihada ścieżki. Udasz się z Aryą do elfów, odbierzesz nauki i powrócisz do Vardenów.

Czemu jest z nami taka szczera? – zastanawiał się Eragon. Jeśli ma rację, to czy mogliśmy sprzeciwić się żądaniom rady?

Saphira zastanowiła się przez moment.

Tak czy inaczej, jest już za późno. Zgodziłeś się spełnić ich prośby. Myślę, że Nasuada jest szczera, bo pozwala jej na to twoje zaklęcie. A także dlatego że ma nadzieję, iż w ten sposób zaskarbi sobie naszą lojalność.

Nagle Eragonowi przyszedł do głowy pewien pomysł. Nim jednak podzielił się nim ze smoczycą, spytał: Czy możemy jej zaufać? Uwierzyć, że postąpi tak jak mówi? To bardzo ważne.

Tak – odparła Saphira. Jej słowa płynęły prosto z serca.

Wówczas Eragon powiedział smoczycy o swoim pomyśle. Gdy się zgodziła, dobył Zar’roca i podszedł do Nasuady. Zbliżając się, dostrzegł w jej oczach błysk strachu. Spojrzenie dziewczyny powędrowało ku drzwiom, a jej dłoń zniknęła w fałdach sukni. Eragon przystanął przed nią i ukląkł, oburącz unosząc Zar’roca.

– Nasuado, Saphira i ja przebywamy tu od niedawna. Przez ten czas jednak zdążyliśmy obdarzyć szacunkiem Ajihada i teraz ciebie. Walczyłaś pod Farthen Dûrem, gdy inni uciekli, w tym dwie członkinie rady, i traktowałaś nas uczciwie, nie imając się podstępów. Ofiaruję ci zatem moje ostrze... i mój hołd Jeźdźca.

Wymówił te słowa z głęboką powagą, świadom, że nie zdobyłby się na nie przed bitwą. Widok tak wielu ginących wokół ludzi odmienił jego spojrzenie. Sprzeciw wobec imperium nie był już tylko czymś osobistym – walczył teraz dla Vardenów i wszystkich ludzi wciąż tkwiących pod jarzmem Galbatorixa. Nieważne jak długo to potrwa, poświęcił się temu zadaniu. Na razie służba pozostawała dla niego najlepszym wyjściem.

Mimo wszystko podjęli z Saphirą ogromne ryzyko, składając hołd Nasuadzie. Rada nie mogła zaprotestować, bo Eragon obiecał im jedynie, że złoży przysięgę, ale nie określił komu. Nie mieli jednak z Saphirą żadnych gwarancji, że Nasuada będzie dobrym przywódcą. Cóż, lepiej złożyć przysięgę uczciwemu głupcowi niż kłamliwemu mędrcowi – zdecydował Eragon.

Na twarzy Nasuady odbiło się zdumienie. Chwyciła rękojeść Zar’roca i uniosła go, wbijając wzrok w szkarłatną klingę, po czym czubkiem miecza dotknęła głowy Eragona.

– Przyjmuję twój hołd, Jeźdźcze, jak i ty przyjmujesz towarzyszące mu obowiązki. Powstań jako mój wasal i weź swój miecz.

Eragon posłuchał.

– Teraz mogę ci jako mojej suwerence powiedzieć otwarcie, że rada zmusiła mnie, bym się zgodził złożyć przysięgę Vardenom po twoim mianowaniu. To był jedyny sposób, w jaki mogliśmy z Saphirą zniweczyć ich plany.

Nasuada roześmiała się, nie skrywając radości.

– Ach, widzę, że nauczyłeś się już grać w naszą grę. Doskonale. Jako mój najnowszy i jedyny wasal, czy zgodzisz się ponownie złożyć mi hołd, tym razem publicznie, kiedy rada będzie oczekiwać twej przysięgi?

– Oczywiście.

– Świetnie, w ten sposób załatwimy problem rady. Do tego czasu zostaw mnie, muszę wszystko zaplanować i przygotować się do pogrzebu. Pamiętaj, Eragonie, więź, którą właśnie stworzyliśmy, wiąże nas jednako. Odpowiadam za twe czyny, ty zaś zgadzasz się mi służyć. Nie przynieś mi hańby.

– Ani ty mnie.

Nasuada zawahała się, potem spojrzała mu w oczy i dodała łagodniejszym tonem:

– Przyjmij wyrazy współczucia, Eragonie. Wiem, że nie ja jedna opłakuję tych, którzy zginęli. Podczas gdy ja straciłam ojca, ty utraciłeś przyjaciela. Bardzo lubiłam Murtagha i żałuję, że zginął... Żegnaj, Eragonie.

Eragon skinął głową. W ustach czuł gorzki smak. Bez słowa wyszedł z Saphirą z komnaty. Szary korytarz na zewnątrz był pusty. Eragon podparł się pod boki, odchylił głowę i odetchnął głośno. Dzień ledwie się zaczął, a jego już wyczerpały wszystkie dzisiejsze emocje.

Saphira trąciła go nosem. Tędy – mruknęła. Bez dalszych wyjaśnień ruszyła naprzód prawą stroną tunelu; lśniące szpony stukały na twardej posadzce.

Eragon zmarszczył brwi, ale ruszył w ślad za nią. Dokąd idziemy? Nie odpowiedziała. Saphiro, proszę. Smoczyca tylko machnęła ogonem. Spójrz, jak wszystko się zmieniło – powiedział, zmieniając temat. Nie wiem już, co przyniesie każdy następny dzień, prócz smutku i rozlewu krwi.

Nie jest tak źle – upomniała go. Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo. Powinniśmy to uczcić, nie opłakiwać.

Cała ta bzdurna sprawa nie nastraja mnie radośnie.

Smoczyca parsknęła gniewnie. Z jej nozdrzy wystrzelił wąski jęzor ognia i przypalił ramię Eragona, który odskoczył z krzykiem, zagryzając wargę, by nie odpowiedzieć wiązką przekleństw.

Ups. – Saphira pokręciła głową, by rozgonić dym.

Ups? O mało mnie nie przypiekłaś!

Nie spodziewałam się tego. Wciąż zapominam, że jeśli nie będę ostrożna, może się pojawić ogień. Wyobraź sobie, że za każdym razem, gdy unosisz rękę, w ziemię uderza piorun. Łatwo byłoby wtedy wykonać nieostrożny gest i niechcący coś zniszczyć.

Masz rację... przepraszam, że na ciebie krzyknąłem.

Koścista powieka smoczycy szczęknęła, gdy Saphira mrugnęła do niego.

Nieważne. Próbowałam tylko powiedzieć, że nawet Nasuada nie może cię do niczego zmusić.

Ale przecież dałem jej moje słowo Jeźdźca!

Możliwe. Jeśli jednak będę musiała je złamać, by cię uchronić albo zrobić to co należy, nie zawaham się. To brzemię z łatwością udźwignę. Ponieważ jesteśmy złączeni, honor nakazuje mi cię wspierać, lecz twoja przysięga mnie nie obowiązuje. W razie potrzeby porwę cię. Wówczas nikt nie będzie mógł cię winić o nieposłuszeństwo – stwierdziła Saphira.

Nie powinno do tego dojść. Jeśli będziemy musieli uciec się do takich sztuczek, by zrobić to co należy, Nasuada i Vardeni stracą wszelką wiarygodność.

Saphira zatrzymała się. Stanęli przed łukowatymi drzwiami biblioteki Tronjheimu. Olbrzymia, pogrążona w ciszy sala wydawała się pusta, choć rzędy ustawionych gęsto regałów i nieregularnie rozmieszczone kolumny mogły ukrywać wiele osób. Lampy rzucały łagodny blask na pokryte zwojami ściany i oświetlały znajdujące się pod nimi wnęki.

Manewrując między regałami, Saphira poprowadziła go do jednej z nich, w której czekała Arya. Eragon przystanął, przyglądając się elfce. Sprawiała wrażenie bardziej poruszonej niż kiedykolwiek wcześniej, choć zdradzało to wyłącznie widoczne w jej ruchach napięcie. Zdążyła także przypasać miecz o zgrabnej rękojeści. Położyła na niej dłoń.

Eragon usiadł naprzeciwko przy marmurowym stole. Saphira ustawiła się między nimi tak, by móc obserwować oboje.

– Co ty zrobiłeś? – spytała Arya z nieoczekiwaną wrogością.

– Słucham?

Uniosła wyżej brodę.

– Co obiecałeś Vardenom? Co ty zrobiłeś?!

Ostatnie słowa zadźwięczały bezpośrednio w umyśle Eragona, który wstrząśnięty, pojął, że jego rozmówczyni jest bliska utraty panowania nad sobą. Poczuł ukłucie strachu.

– Zrobiliśmy tylko to co musieliśmy. Nie znam zwyczajów elfów. Jeśli więc nasze działania cię zmartwiły, wybacz, proszę. Nie ma powodów do gniewu.

– Głupcze! Nic o mnie nie wiesz. Przez siedem dziesięcioleci przemawiałam tu w imieniu mojej królowej, a przez piętnaście z tych lat przewoziłam jajo Saphiry pomiędzy Vardenami i elfami. Cały czas dokładałam wszelkich starań, by Vardeni mieli silnych przywódców, którzy mogli stawić czoło Galbatorixowi i uszanować nasze życzenia. Brom mi pomógł, zawierając układ dotyczący nowego Jeźdźca – ciebie. Ajihad szczerze chciał, byś pozostał niezależny, zachował równowagę sił. Teraz widzę, jak, chętnie czy nie, sprzymierzasz się z Radą Starszych, by kontrolować Nasuadę! Zniszczyłeś całą moją pracę! Co ty zrobiłeś?!

Wstrząśnięty Eragon odrzucił wszelkie pozory. Krótkimi, treściwymi zdaniami wyjaśnił, czemu zgodził się na żądania rady i w jaki sposób próbowali je z Saphirą podminować.

– Ach tak – rzekła Arya, gdy skończył.

– Tak.

Siedemdziesiąt lat! Choć wiedział, że elfy żyją bardzo długo, nigdy nie podejrzewał, że Arya jest aż tak stara, wyglądała bowiem, jakby dopiero co przekroczyła dwudziestkę. Jedyną oznakę wieku w jej gładkiej twarzy stanowiły szmaragdowe oczy – głębokie, mądre i spoglądające z nieludzką powagą.

Arya odchyliła się, przyglądając mu się uważnie.

– Twoja pozycja nie jest taka, jakbym sobie życzyła, ale lepsza, niż sądziłam. Byłam niegrzeczna. Saphira... i ty rozumiecie więcej, niż przypuszczałam. Elfy zaakceptują twój kompromis, choć nigdy nie możesz zapomnieć, że jesteś naszym dłużnikiem. Daliśmy ci Saphirę. Bez naszych wysiłków nie byłoby Jeźdźców.

– Dług ten odcisnął się piętnem na dłoni i w samej krwi – odparł Eragon. W ciszy, która zapadła, zaczął pośpiesznie szukać nowego tematu, łaknąc dłuższej rozmowy. Miał nadzieję, że może dowie się o niej czegoś więcej. – Tak długo nie było cię w domu. Czy tęsknisz za Ellesmérą? A może żyłaś gdzie indziej?

– Ellesméra była i zawsze pozostanie moim domem – odparła elfka, patrząc w dal, gdzieś poza niego. – Nie mieszkałam w domu rodzinnym, odkąd opuściłam go, wyruszając do Vardenów. Ściany i okna okrywał wtedy płaszcz pierwszych wiosennych kwiatów. Nawet gdy wracałam, to zawsze na krótko. Wedle naszej miary to tylko mgnienia oka, ulotne przebłyski pamięci.

Ponownie zauważył, że Arya pachnie świeżymi, sosnowymi igłami. Była to słaba, cierpka woń, pobudzająca zmysły i odświeżająca umysł.

– Musi być ci ciężko żyć pośród wszystkich tych krasnoludów i ludzi, bez nikogo z twych pobratymców.

Przekrzywiła głowę.

– Mówisz o ludziach, jakbyś nie był jednym z nich.

– Być może... – Zawahał się. – Być może jestem czymś innym, połączeniem dwóch ras. Saphira żyje we mnie, tak jak ja w niej. Mamy wspólne uczucia, zmysły, myśli, do tego stopnia, że czasem stajemy się jednym umysłem zamiast dwoma. – Saphira pochyliła z aprobatą głowę, omal nie trącając stołu długim pyskiem.

– Tak właśnie być powinno – odparła Arya. – Łączy was pakt starszy i potężniejszy, niż przypuszczacie. Nie zrozumiesz w pełni, co to znaczy być Jeźdźcem, dopóki nie zakończysz szkolenia. To jednak musi poczekać do pogrzebu. Tymczasem niechaj gwiazdy czuwają nad tobą.

To rzekłszy, odeszła, znikając wśród bibliotecznych cieni. Eragon zamrugał. Czy tylko ja mam takie wrażenie, czy też wszyscy są dziś podenerwowani? Choćby Arya. W jednej chwili się złości, w drugiej obdarza mnie błogosławieństwem – zapytał Saphirę.

Nikt nie poczuje się lepiej, dopóki wszystko nie wróci do normy.

Zdefiniuj normę.

Najstarszy

Подняться наверх