Читать книгу Najstarszy - Christopher Paolini - Страница 16

Hołd

Оглавление

Ludzie powoli wypełniali podziemny amfiteatr. Nad wielką areną unosił się szmer głosów, omawiających przebieg pogrzebu.

Eragon ziewnął, zasłaniając usta dłonią. Siedział w najniższym rzędzie, na poziomie podium. Miejsca obok niego zajęli Orik, Arya, Hrothgar, Nasuada i członkowie Rady Starszych. Saphira stała na schodach wiodących ku wyższym poziomom. Orik nachylił się ku Eragonowi.

– Od czasów Korgana wybierano tu wszystkich naszych królów. Słusznie zatem, by i Vardeni postąpili podobnie.

Przekonamy się jeszcze, pomyślał Eragon, czy przekazanie władzy przebiegnie spokojnie. Potarł ręką oko, przeganiając łzy. Ceremonia pogrzebowa wstrząsnęła nim do głębi.

W końcu zdenerwowanie zwyciężyło w walce ze smutkiem i ścisnęło mu trzewia. Martwił się o swą rolę w zbliżającej się uroczystości. Nawet jeśli wszystko pójdzie dobrze, mieli wraz z Saphirą wkrótce zyskać sobie potężnych wrogów. Na oślep sięgnął po Zar’roca i mocno ścisnął rękojeść miecza.

Po kilkunastu minutach amfiteatr był już wypełniony publicznością. Wtedy Jörmundur wystąpił na podium.

– Ludu Vardenów, staliśmy tu po raz ostatni piętnaście lat temu, po śmierci Deynora. Jego następca, Ajihad, uczynił przeciw imperium i Galbatorixowi więcej niż ktokolwiek wcześniej. Zwyciężył w niezliczonych bitwach z przeważającymi siłami. O mało nie zabił Durzy i zadrapał klingę Cienia. A co najważniejsze, powitał w Tronjheimie Jeźdźca Eragona i Saphirę. Teraz jednak musimy wybrać nowego przywódcę.

Ktoś w górze krzyknął:

– Cieniobójca!

Eragon powstrzymał się od reakcji. Ucieszyło go, że Jörmundur nawet nie mrugnął.

– Może w przyszłości – rzekł. – Teraz jednak ma inne obowiązki. Nie, Rada Starszych długo rozmyślała. Potrzebujemy kogoś, kto rozumie nasze potrzeby i pragnienia. Kogoś, kto żył i cierpiał obok nas. Kogoś, kto odmówił ucieczki w obliczu bitwy.

W tym momencie Eragon wyczuł, że zebrani zaczynają rozumieć. Z tysięcy gardeł wyrwało się jedno imię. Jörmundur także je wymówił.

– Nasuada.

To rzekłszy, skłonił się i odszedł na bok.

Następna była Arya. Powiodła wzrokiem po zebranych.

– Elfy oddają dziś cześć Ajihadowi. W imieniu królowej Islanzadí uznaję powołanie Nasuady i proponuję jej to samo wsparcie i przyjaźń, jakim darzyliśmy jej ojca. Oby gwiazdy czuwały nad nią.

Miejsce na podium zajął Hrothgar.

– Ja też popieram Nasuadę – rzekł szorstko. – Podobnie klany.

Nadeszła kolej Eragona. Stając przed tłumem, czując na sobie i Saphirze wzrok wszystkich, oświadczył:

– My również popieramy Nasuadę. – Saphira warknęła z aprobatą.

Po tych słowach poparcia członkowie Rady Starszych, z Jörmundurem na czele, ustawili się po obu stronach podium. Nasuada podeszła z dumnie uniesioną głową i uklękła przed nimi wśród kruczych fałd sukni. Jörmundur podniósł głos:

– Kierując się prawem dziedziczenia, wybraliśmy Nasuadę. Kierując się czynami jej ojca i błogosławieństwem współbraci, wybraliśmy Nasuadę. Teraz pytam was, czy wybraliśmy mądrze?

Odpowiedział mu ogłuszający chór:

– Tak!

Jörmundur skinął głową.

– Zatem mocą przypisaną tej radzie, przekazujemy przypadające Ajihadowi przywileje i obowiązki jego jedynej dziedziczce, Nasuadzie. – Ostrożnie złożył na jej głowie srebrny diadem. Następnie ujął rękę dziewczyny, uniósł wysoko i wykrzyknął: – Daję wam nową przywódczynię!

Przez dziesięć minut Vardeni i krasnoludy wiwatowali, dając wyraz swej akceptacji. W sali zapanował zgiełk. W końcu, gdy krzyki ucichły, Sabrae skinęła dłonią na Eragona.

– Czas wypełnić obietnicę – szepnęła.

W tym momencie odniósł wrażenie, że wszystkie odgłosy umilkły. Jego zdenerwowanie także zniknęło. Dobrze wiedział, jak wielkie znaczenie ma ta chwila. Odetchnął głęboko, po czym wraz z Saphirą ruszyli w stronę Jörmundura i Nasuady. Wydawało mu się, że każdy krok trwa wieczność. Po drodze przyglądał się kolejno Sabrae, Elessari, Umérthowi i Falberdowi – dostrzegając ich półuśmieszki, pyszałkowatą pewność siebie i, u Sabrae, otwartą wzgardę. Za plecami członków rady stała Arya. Skinęła głową na znak poparcia.

Zaraz zmienimy historię – oznajmiła Saphira.

Rzucamy się z urwiska, nie widząc, w jak głęboką wpadniemy wodę.

Ach, ale cóż za wspaniały czeka nas najpierw lot!

Zerknąwszy przelotnie na spokojną twarz Nasuady, Eragon pokłonił się i ukląkł. Wysunął Zar’roca z pochwy i ułożył płasko na dłoniach, po czym uniósł, jakby chciał ofiarować miecz Jörmundurowi. Przez moment klinga zawisła między Jörmundurem i Nasuadą, na granicy dwóch różnych przeznaczeń. Eragon wstrzymał oddech. Jakiż prosty wybór miał zadecydować o życiu, i o czymś więcej – losach smoka, króla i imperium.

A potem odetchnął głęboko i obrócił się ku Nasuadzie.

– Wiedziony najwyższym szacunkiem... i zrozumieniem czekających cię trudności, ja, Eragon, pierwszy Jeździec Vardenów, Cieniobójca i Argetlam, daję ci me ostrze i składam hołd, Nasuado.

Vardeni i krasnoludy patrzyli wstrząśnięci. W jednej chwili triumf Rady Starszych przerodził się w pełną wściekłości niemoc. W ich spojrzeniach płonęła siła i nienawiść ludzi zdradzonych. Nawet Elessari poddała się tym uczuciom. Tylko Jörmundur – po krótkim oszołomieniu – wyglądał, jakby przyjął jego słowa ze spokojem.

Nasuada uśmiechnęła się i chwyciła Zar’roca, przykładając czubek miecza do czoła Eragona, dokładnie tak jak dzień wcześniej.

– To zaszczyt, że wybrałeś mnie, by mi służyć, Jeźdźcze Eragonie. Przyjmuję go, tak jak ty przyjmujesz wszystkie obowiązki z tym związane. Powstań jako mój wasal i weź swój miecz.

Eragon posłuchał i cofnął się z Saphirą. Tłum, krzycząc entuzjastycznie, zerwał się z miejsc. Krasnoludy tupały rytmicznie swymi podkutymi buciorami, ludzie tłukli mieczami o tarcze.

Nasuada odwróciła się w stronę podium i chwyciła je obiema rękami, patrząc w górę na zgromadzonych ludzi. Jej twarz rozjaśnił czysty radosny uśmiech.

– Ludu Vardenów!

Cisza.

– Jak mój ojciec przede mną, oddaję swoje życie wam i waszej sprawie. Nigdy nie ustanę w walce, dopóki nie pokonamy urgali, nie zabijemy Galbatorixa i nie uwolnimy całej Alagaësii.

Odpowiedziała jej kolejna fala wiwatów.

– Mówię wam tedy, że nastał czas, byście się przygotowali. Tu, w Farthen Dûrze, po niezliczonych potyczkach, zwyciężyliśmy w największej z bitew. Nadeszła nasza kolej. Musimy uderzyć. Galbatorix jest słaby po utracie sporej liczby oddziałów. Podobna okazja może się nie przydarzyć nigdy więcej. Powtarzam zatem, czas się przygotować, abyśmy ponownie mogli cieszyć się zwycięstwem!

***

Po wielu przemówieniach najróżniejszych osób, w tym wciąż kipiącego wściekłością Falberda, amfiteatr zaczął pustoszeć. Gdy Eragon wstał, by odejść, Orik chwycił go za rękę. Krasnolud wciąż sprawiał wrażenie oszołomionego.

– Eragonie, czy zaplanowałeś to wszystko?

Eragon przez chwilę zastanowił się, czy rozsądnie będzie wyznać prawdę. W końcu skinął głową.

– Tak.

Orik głośno wypuścił ustami powietrze.

– To bardzo śmiałe posunięcie. Zapewniłeś Nasuadzie silną pozycję. Ale też, sądząc po reakcjach członków Rady Starszych, nie był to najbezpieczniejszy pomysł. Czy Arya go zaaprobowała?

– Zgodziła się, że to konieczne.

Krasnolud przyjrzał mu się z namysłem.

– Z pewnością. Właśnie odmieniłeś równowagę sił, Eragonie. Odtąd nikt już cię nie zlekceważy. Lękaj się jednak przegniłego kamienia. Zyskałeś sobie dziś potężnych wrogów.

Klepnął Eragona w ramię i odszedł. Saphira odprowadziła go wzrokiem.

Powinniśmy przygotować się do odejścia z Farthen Dûru. Rada będzie szukać zemsty. Im szybciej znajdziemy się poza jej zasięgiem, tym lepiej.

Najstarszy

Подняться наверх