Читать книгу Koniec śmierci - Cixin Liu - Страница 20

CZĘŚĆ II
61 rok ery odstraszania
Dzierżyciel Miecza

Оглавление

Cheng Xin szybko wracała do zdrowia. Lekarze powiedzieli jej, że nawet gdyby wszystkie siedmiomilimetrowe pociski trafiły w nią albo rozerwały jej serce, współczesna medycyna przywróciłaby ją do życia, ale gdyby został uszkodzony mózg, sprawy przedstawiałyby się inaczej.

Na policji poinformowano ją, że ostatni przypadek morderstwa na świecie zdarzył się przed dwudziestoma ośmioma laty, a w mieście nie odnotowano czegoś takiego od lat prawie czterdziestu. Policja wyszła z wprawy w sferze zapobiegania morderstwom i ścigania sprawców takich przestępstw, więc Wade’owi prawie udało się zrealizować plan. Wprawdzie inny jego rywal ostrzegł policję, że ma on zamiar dokonać zbrodni, ale ponieważ nie przedstawił żadnych dowodów, samo podejrzenie oparte na wrażliwości tej nowej ery nie wystarczało, żeby służby stojące na straży porządku publicznego podjęły stosowne kroki. Stracono mnóstwo czasu. Przystąpiono do działania dopiero wtedy, gdy Wade zadzwonił do Cheng Xin i podszył się pod AA.

W szpitalu odwiedziło Cheng Xin wiele osób: oficjalni przedstawiciele rządu, ONZ i Floty Słonecznej, zwykli obywatele oraz oczywiście AA i jej znajomi. Cheng Xin umiała już odróżniać płci, powoli przyzwyczajała się do zupełnie zniewieściałego wyglądu współczesnych mężczyzn i zaczynała dostrzegać u nich elegancję, której brakowało mężczyznom z jej epoki, ale mimo to nie uznawała ich za atrakcyjnych.

Tak więc świat nie wydawał się jej już tak dziwny i pragnęła poznać go lepiej, a tymczasem musiała tkwić w pokoju szpitalnym.

Pewnego dnia AA przyniosła jej holograficzny film. Miał tytuł Baśń o Jangcy i został uznany w tamtym roku za najlepszy film podczas ceremonii wręczania Oscarów. Opierał się na piosence napisanej wierszem busuanzi autorstwa Li Zhiyi, poety z dynastii Song:

Mieszkasz przy jednym końcu Jangcy, a ja przy drugim.

Ukochana, codziennie o tobie myślę, choć nie możemy się spotkać.

Pijemy z tej samej rzeki…


Fabuła filmu osadzona była w nieokreślonym złotym wieku i opowiadała o parze zakochanych, z których jedno mieszkało u źródła Jangcy, a drugie u jej ujścia. Przez cały film byli od siebie oddzieleni, nie spotkali się ani razu, nawet w scenie fantazji. Ale ich miłość była przedstawiona patetycznie, w sposób wyciskający łzy z oczu. Również zdjęcia były cudowne – urok i wdzięk delty Jangcy oraz energia i siła Wyżyny Tybetańskiej kontrastowały ze sobą i wzajemnie się uzupełniały, tworząc mieszaninę upajającą Cheng Xin. Film pozbawiony był toporności charakterystycznej dla komercyjnych produkcji jej epoki. Opowieść płynęła tak naturalnie jak sama Jangcy i od razu wciągnęła Cheng Xin.

„Jestem na końcu Rzeki Czasu – pomyślała Cheng Xin – ale na jej drugim końcu nie ma nikogo…”

Film obudził w Cheng Xin zainteresowanie kulturą nowej epoki, w której przyszło jej żyć. Gdy odzyskała już siły na tyle, że mogła chodzić, AA zaczęła ją zabierać na wystawy sztuki i koncerty. Cheng Xin dobrze pamiętała, jak chodziła do Fabryki 7984 i na Biennale w Szanghaju, by zobaczyć dziwne dzieła „sztuki” współczesnej, więc nie mogła sobie wyobrazić, jak daleko posunęła się ona przez trzysta lat, które przespała. Jednak wszystkie obrazy, które zobaczyła na wystawie, były realistyczne, utrzymane w pięknych kolorach, pełnych witalności i uczucia. Miała wrażenie, jakby każdy obraz był sercem bijącym w łagodnym rytmie pomiędzy pięknem natury i naturą człowieka. Co do muzyki, wszystkie utwory, które usłyszała, brzmiały jak klasyczne symfonie i przypominały jej Jangcy z tego filmu, potężną i olśniewającą urodą, lecz przy tym spokojną i kojącą. Patrzyła na rzekę tak długo, aż w końcu zaczynało się jej wydawać, że woda przestała się poruszać i że to ona rusza w daleką, daleką drogę do jej źródła…

Sztuka i kultura tej epoki w niczym nie przystawała do tego, co Cheng Xin sobie wyobrażała, ale nie był to też prosty powrót do klasycyzmu. Była to raczej sublimacja post-postmodernizmu, oparta na nowej postawie estetycznej. Na przykład w Baśni o Jangcy znajdowały się głębokie metafory Wszechświata, przestrzeni i czasu. Jednak największe wrażenie na Cheng Xin zrobiło to, że zniknęła przytłaczająca atmosfera rozpaczy i wszechogarniającego hałasu, która przeważała w postmodernistycznej kulturze i sztuce dwudziestego pierwszego wieku. W ich miejsce pojawiły się spokój i optymizm.

– Kocham waszą epokę – powiedziała Cheng Xin. – Jestem zaskoczona.

– Byłabyś jeszcze bardziej zaskoczona, gdybyś wiedziała, kim są twórcy tych filmów, obrazów i muzyki. To Trisolarianie z planety odległej od nas o cztery lata świetlne.

Na widok osłupiałej miny Cheng Xin AA wybuchnęła gromkim śmiechem.

4

Słynna wspólnota artystyczna w Pekinie mieszcząca się w byłych koszarach. Artyści zaczęli się tam zbierać w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku.

Koniec śmierci

Подняться наверх