Читать книгу Wyzwolony - Э. Л. Джеймс - Страница 16
PONIEDZIAŁEK, 11 LIPCA 2011
ОглавлениеPrzeglądam oświadczenie dla prasy, które poprawiłem po Samie.
Opublikować natychmiast
GREY ENTERPRISES HOLDINGS INC.
KUPIŁY SEATTLE INDEPENDENT PUBLISHING
Seattle, WA, 11 lipca 2011. Grey Enterprises Holdings, Inc. (GEH) ogłaszają nabycie Seattle Independent Publishing (SIP) z siedzibą w Seattle, WA, za kwotę 15 milionów dolarów.
Oświadczenie rzecznika GEH: „GEH mają przyjemność dołączyć SIP do swojego portfolio lokalnych firm”, powiedział prezes Christian Grey. „Ogromnie mnie cieszy, że rozszerzamy działalność o branżę wydawniczą. Liczymy, że technologiczna wiedza GEH przysłuży się SIP, jak również pozwoli na rozwój solidnej platformy, dzięki której będą mogli się wypowiadać autorzy z Zachodniego Wybrzeża”.
Seattle Independent Publishing zostało założone trzydzieści dwa lata temu przez Jeremy’ego Roacha, który w dalszym ciągu pełni funkcję prezesa. SIP ma na koncie wiele sukcesów w promowaniu lokalnych twórców, takich jak Bee Edmonston, trzykrotna zdobywczyni tytułu „USA Today Bestseller”, czy poeta i aktor Keon Kinger, którego najnowszy zbiór By the Sound został wytypowany do Nagrody Arthura Rense’a w 2010.
SIP będzie nadal działać niezależnie i zachowa stanowiska pracy wszystkich trzydziestu dwóch dotychczasowych pracowników. Jeremy Roach, prezes, powiedział: „To wspaniała okazja dla pracowników i autorów SIP. Wszyscy niezmiernie się cieszymy i jesteśmy bardzo ciekawi, gdzie dzięki partnerstwu z GEH znajdziemy się za dziesięć i więcej lat”.
Wszystkie pytania kierować do:
Sama Sastera,
wiceprezesa, dyrektora ds. PR Grey Enterprises Holdings, Inc.
Wracają do mnie słowa Any. Oczywiście, że jestem na ciebie wściekła. Jaki odpowiedzialny biznesmen podejmuje decyzje na podstawie tego, z kim akurat sypia?
Ja, Ano.
Przypomina mi się, jak leży przywiązana do swojego białego łóżeczka, śliska i lepka od lodów, albo jak próbuję kroić paprykę, a ona nazywa mnie dupkiem. Zerkam na model szybowca. Może dlatego nie chce być mi posłuszna, bo ma mnie za dupka.
Grey. Wystarczy.
Zwątpienie to paskudne, daremne uczucie.
Tak brzmi moja nowa mantra. Flynn powiedział, że nasz spór to chwilowa komplikacja, a te zdarzają się w każdym związku. Ana wprowadziła się do mnie, za niecałe trzy tygodnie bierzemy ślub. Czego więcej mogę chcieć?
Cholera. Chciałbym, żebyśmy już byli po ślubie. To czekanie szarga mi nerwy. Nie chcę, żeby zmieniła zdanie. Cały weekend była bardzo cicha. Przewoziliśmy jej rzeczy do mojego mieszkania, poza tym zajmowała się przygotowaniami do ślubu.
Po prostu jest zmęczona.
Starczy tych negatywnych myśli, Grey.
Skup się na tym, co tu i teraz.
Podnoszę słuchawkę i dzwonię do Sama.
– Christianie.
Czasem mi działa na nerwy, kiedy zwraca się do mnie po imieniu. Oznajmiam mu lodowatym tonem:
– Wysłałem ci poprawione, nieco mniej kwieciste oświadczenie dla prasy. Zwięzłość to podstawa. Spróbuj o tym pamiętać.
– Jak pan sobie życzy.
Dobrze. Zrozumiał.
– Aha, jeszcze jedno. Usuń kwotę i napisz „nieujawnioną sumę”.
– Załatwione.
Odkładam słuchawkę i wracam do komputera. Mam nadzieję, że mailowe prześmiechy z moją narzeczoną poprawią nam obojgu nastrój.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Skończony konsument. Konsumujący
Data: 11 lipca 2011, 08:43
Adresat: Anastasia Steele
Moja kochana Anastasio,
wspominam dzień, w którym się dowiedziałaś, że kupiłem SIP. O ile mnie pamięć nie myli, nazwałaś mnie dupkiem, kiedy ja tylko korzystałem ze swojego prawa jako obywatela naszego wspaniałego kraju, by kupić sobie to, na co akurat miałem ochotę. Jako skończony konsument (znowu epitet użyty przez Ciebie) informuję Cię, że wiadomość o moim najnowszym zakupie nie jest już tajemnicą i dzisiaj pojawi się oświadczenie dla prasy.
Bardzo się cieszę, że się do mnie wprowadziłaś.
Wiedząc, że jesteś obok, bardzo dobrze spałem ostatniej nocy.
Kocham Cię.
Christian Grey
prezes, przedsiębiorca, nie dupek, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Władca czy władczy
Data: 11 lipca 2011, 08:56
Adresat: Christian Grey
Najdroższy prawie-że-mężu,
jesteś dupkiem (będę się tego trzymać) i szefem szefa mojego szefa. Pamiętam, że tamtego wieczoru zabawa była przednia i nieco lepka. Może porcyjka lodów po pracy? Taki upał na dworze…
Ja też Cię kocham. Bardzo.
Robię listę na dzisiejsze spotkanie z Alondrą w sprawie końcowych przygotowań!
Jakieś życzenia na ostatnią chwilę?
W dalszym ciągu jesteś zadowolony, że próbny obiad odbędzie się w Escali?
Anastasia Steele
redaktor naczelna, Dział Literatury Pięknej, SIP
Nadawca: Christian Grey
Temat: Ile razy!
Data: 11 lipca 2011, 08:59
Adresat: Anastasia Steele
Ukochana Anastasio,
jak najkrótsza ceremonia.
Nie mogę się doczekać, aż wreszcie będziesz moja.
Tak, w Escali. Mniej wścibskich oczu.
Och, i BLACKBERRY!
I BEN & JERRY’S & ANA.
Mój ulubiony deser.
Christian Grey
władczy prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Superwładczy
Data: 11 lipca 2011, 09:02
Adresat: Christian Grey
Och, trele-morele, panie Grey.
Także mój ulubiony deser.
Ana x
Uśmiecham się. Teraz cytuje Przeminęło z wiatrem. Chyba jest szczęśliwa. Kręcę głową i dzwonię po Andreę. Nastrój zdecydowanie mi się poprawił.
Dziękuję, panno Steele.
PÓŹNYM PRZEDPOŁUDNIEM ANDREA ŁĄCZY mnie z Dariusem Jacksonem z lotniska w Ephracie.
– Dzień dobry, Christianie.
– Darius, miło cię słyszeć. Już jest? – Nagle znowu mam dziesięć lat i jest Boże Narodzenie. Roznosi mnie z podekscytowania.
– Tak, proszę pana. Coś pięknego.
– Złożyliście go?
– Właśnie nad tym pracujemy. Przyślę zdjęcia, jak będzie gotowy.
– Już się nie mogę doczekać, żeby go zobaczyć.
– Rejestracja gotowa. Chce pan, żebym go przetestował, czy woli pan sam wykonać próbny lot?
– Nie. Ty to zrób. Powiesz mi, jak się nim steruje.
– Z wielką przyjemnością. Kiedy możemy się pana spodziewać?
– Postaram się w ten weekend. Dam znać.
– Okej. Wracam do niego. Nie możemy pozwolić, żeby za długo czekał. – Rozłącza się z rechotem, a ja wybucham śmiechem.
Nikt nie powinien czekać. Chyba że jest niegrzeczny…
Wzdycham. Może polatamy z Aną w weekend.
W CZASIE KOLACJI ANA jest przygaszona, prawie nie tknęła swojego risotto.
Może się waha?
– Co się dzieje? – pytam.
– Nic. To był długi dzień.
Mój niepokój wzrasta. Czegoś mi nie mówi.
– Wiem od Sawyera, że przed wydawnictwem czekali paparazzi – sonduję.
– Wyszliśmy przez rampę załadunkową. Udało się ich uniknąć.
Nie chodzi więc o to, że prześladują ją przedstawiciele czwartej władzy. Więc o co? Próbuję z innej beczki.
– Co dzisiaj porabiałaś?
Prycha.
– Prawie cały dzień wisiałam na telefonie i próbowałam uspokoić zdenerwowanych nowiną autorów.
O mało nie wyplułem jedzenia. Co, do ciężkiej cholery!
Na widok mojej miny zaczyna się śmiać, a jej reakcja natychmiast poprawia mi humor.
– Otóż to, wielki biznes wykorzystujący artystyczne przedsięwzięcia – dodaje gwoli wyjaśnienia.
– Ach.
– Roach zwołał posiedzenie redaktorów, żeby poinformować o przejęciu. Rzecz jasna, ja już wiedziałam, chociaż reszta nie miała o niczym pojęcia. Dziwnie się czułam. Jakbym nie była częścią zespołu… No wiesz.
– Rozumiem. – To chyba dobrze, przecież wiedza to władza.
– Christianie. – W jej oczach widzę niepokój, a jej słowa spadają na mnie jak lawina. – Mój narzeczony jest właścicielem firmy, w której pracuję. Podczas spotkania Roach spojrzał na mnie kilka razy i nie wiem, co sobie myślał. Pamiętam, że trochę mu odbiło, kiedy dowiedział się o naszym ślubie. Całe to spotkanie było dziwne. Czułam się skrępowana i zakłopotana.
Cholera!
– Nie mówiłaś, że mu odbiło. – Dupek.
– To było jakiś czas temu, akurat dowiedział się o naszych zaręczynach.
– Przez niego czułaś się skrępowana?
Jeśli tak, z miejsca go wywalę.
Przygląda mi się z poważną miną, jakby się zastanawiała nad moim pytaniem.
– Może trochę. A może nie. Może mi się tylko wydawało. Sama nie wiem. W każdym razie potwierdził moje stanowisko redaktora.
– Dzisiaj?
– Dzisiaj po południu.
Hmm. Jeszcze nie wycofałem moratorium o zatrudnianiu nowych pracowników.
Stary, przebiegły drań.
Biorę ją za rękę.
– Gratuluję. Powinniśmy to uczcić. Martwiłaś się? Zastanawiałaś, czy mi o tym powiedzieć?
– Myślałam, że wiesz, tylko nic nie mówisz. – Głos ma coraz cichszy.
Śmieję się.
– Nie, nie wiedziałem. Ale to wspaniała nowina.
Chyba jej ulżyło. Dlatego była taka cichutka?
– Nie przejmuj się tym, Ano. To bez znaczenia, co myślą inni, a tym bardziej, co myśli Roach. Mam nadzieję, że oświadczenie dla prasy uspokoiło wszystkich w wydawnictwie. W najbliższej przyszłości nie planuję żadnych zmian. A pisarze na pewno byli zachwyceni.
– Niektórzy tak. Inni nie. Kilku wciąż tęskni za Jackiem.
– Serio? Dziwne.
– Kilku przeciągnął na swoją stronę. Są lojalni. Podejrzewam, że pójdą za nim, kiedy znajdzie nową pracę.
Nigdy nie znajdzie nowej pracy, jeśli postawię na swoim.
Zaciska palce wokół mojej dłoni.
– W każdym razie dziękuję ci.
– Za co?
– Że słuchałeś. – Marszczy brwi, a ja się zastanawiam, czy chce powiedzieć coś jeszcze.
O co chodzi, Ano? Powiedz mi.
– Gotowy na panią od wesel? – pyta.
– Jasne. Dokończ. – Spoglądam wymownie na jej talerz i ku mojej uldze nabiera sporą porcję risotto na widelec i wkłada do ust. Powoli się rozluźniam. Chciała mi powiedzieć o awansie i była pewna, że o wszystkim wiem.
Do kurwy nędzy, Grey.
Wyluzuj.
– TERAZ TYLKO MUSICIE zdecydować, co chcecie robić po weselu. – Alondra Gutierrez uśmiecha się miło.
– Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. – Ana obraca się ku mnie.
– Właśnie nad tym pracujemy – mówię do pani Gutierrez, a Ana robi zdziwioną minę.
Och, maleńka. Wszystkim się zająłem.
– Porozmawiamy o tym kiedy indziej, pani Guterriez.
– Doskonale, proszę pana. Już się nie mogę doczekać.
– To tak jak ja.
– Ty będziesz musiała zaczekać na wielki dzień. – Uśmiecham się do Any.
Mam nadzieję, że spodoba ci się, co zaplanowałem.
Ana wydyma dolną wargę, udając, że się dąsa, ale jej mina zdradza rozbawienie i coś jeszcze, coś mroczniejszego, bardziej zmysłowego, na co mój członek natychmiast reaguje.
Kurwa.
Alondra zbiera swoje rzeczy i dodaje, że wciąż możemy coś zmienić, a my dziękujemy jej za wszystko, co dla nas zrobiła.
W drzwiach do salonu zjawia się Taylor. Wszyscy wstajemy i Alondra wychodzi. Spoglądamy za nią, a kiedy nie może już nas słyszeć, zwracam się do Any.
– Ma wszystko pod kontrolą.
– Zna się na swojej robocie – zgadza się ze mną Ana.
– Owszem – mówię. – Na co masz teraz ochotę? – dodaję szeptem.
Rozchyla usta i posyła mi spojrzenie. Dzieli nas kilka centymetrów. Nie dotykamy się. Ale czuję ją. Całą. Cisza, która zapadła, potężnieje, wypełniając całą otaczającą nas przestrzeń, kiedy tak zachłannie się w siebie wpatrujemy.
Nagle w ogromnym pokoju nie ma tlenu. Jesteśmy tylko my, nasze pożądanie, które aż iskrzy. Widzę to w jej oczach. Coraz szerszych źrenicach. Ciemniejszych. Które odzwierciedlają moje pragnienie. Moją miłość. Naszą miłość.
– Byłeś taki zamknięty w sobie – mówi ledwo słyszalnie. – Przez cały weekend.
– Nie zamknięty. Przestraszony.
– Nie! – mówi z nagłą czułością.
Znika dzieląca nas odległość, chociaż Ana nawet się nie poruszyła. Muska palcami mój zarost, a jej dotyk dociera do każdej, nawet najgłębszej części mego ciała.
Zamykam oczy, pozwalając ciału działać.
Ano.
Sięga palcami do mojej koszuli, rozpina guziki.
– Nie bój się – szepcze i zaczyna całować jedną z blizn tuż nad walącym sercem.
Dłużej nie wytrzymam: ujmuję w dłonie jej twarz i unoszę ku sobie, po czym całuję ją namiętnie w usta. Jest ucztą dla zgłodniałego mężczyzny. Smakuje miłością, pożądaniem i Aną.
– Jedźmy. W tej chwili. Do Vegas. Pobierzmy się – błagam, nie odrywając od niej ust. – Powiemy wszystkim, że nie mogliśmy dłużej czekać.
Jęczy, a ja całuję ją znowu, biorąc wszystko, co ma do ofiarowania, zanurzając się w jej pożądaniu, pragnąc jej aż do bólu.
Kiedy wreszcie się od siebie odrywamy, oboje z trudem łapiemy powietrze. Ana patrzy na mnie zamglonym wzrokiem.
– Skoro tego chcesz – udaje jej się wykrztusić. Jej spojrzenie jest pełne współczucia.
Chwytam ją w objęcia.
Zrobiłaby to dla mnie.
Nie chce przysiąc posłuszeństwa, ale na to by przystała.
Cholera.
Rozumiem już, że muszę dać jej ślub, na jaki zasługuje. Nie byle jaką ceremonię w świątyni miłości w Vegas. Moja dziewczyna zasługuje na wszystko, co najlepsze.
– Chodźmy do łóżka – szepczę jej do ucha i biorę ją na ręce.
– Myślałam, że już nigdy nie poprosisz – mówi, kiedy niosę ją do sypialni.