Читать книгу Wyzwolony - Э. Л. Джеймс - Страница 8

PONIEDZIAŁEK, 20 CZERWCA 2011

Оглавление

Poranek jest koszmarny i mam ochotę kogoś rozszarpać na strzępy. Przed Escalą i budynkiem Seattle Independent Publishing koczowały hordy reporterów, włącznie z dwoma ekipami telewizyjnymi.

Naprawdę nie mają nic lepszego do roboty?

W domu uniknęliśmy ich bez trudu, bo wjechaliśmy i wyjechaliśmy przez podziemny garaż. Ale przed wydawnictwem sprawa wygląda zgoła inaczej. Zaskoczyło mnie i przeraziło, że te sępy tak szybko namierzyły Anę.

Jakim cudem?

Wykiwaliśmy ich, podjeżdżając pod tylną rampę załadunkową, teraz jednak Ana jest uwięziona w budynku, a ja mam co do tego mieszane uczucia. Z jednej strony jest tam bezpieczna, z drugiej nie mam pewności, jak długo zniesie to przymusowe zamknięcie.

Ogarnia mnie przygnębienie. To oczywiste, że lokalne media interesują się moją narzeczoną. Coś takiego dostaje się w pakiecie z Christianem Greyem. W Bogu tylko nadzieja, że całe to zamieszanie jej nie odstraszy.

Sawyer podjeżdża pod siedzibę Grey House, gdzie czai się kolejna para sępów, jednak z Taylorem u boku mijam ich pędem, ignorując wywrzaskiwane przez nich pytania.

Co za paskudny początek dnia!

Wciąż zirytowany, czekam na windę. Lista spraw do załatwienia jest dłuższa od mojego kutasa, poza tym muszę się zająć tym, co zaniedbałem podczas weekendu: nieodebrane telefony od taty, mamy i Eleny Lincoln.

Nie mam zielonego pojęcia, po co do mnie wydzwania. Z nami koniec. Chyba jasno to wyraziłem w sobotni wieczór.

Wolałbym być teraz w domu ze swoją dziewczyną.

W windzie sprawdzam telefon. Przyszedł mail od Any.

Nadawca: Anastasia Steele

Temat: Zabawianie narzeczonej

Data: 20 czerwca 2011, 09:25

Adresat: Christian Grey

Najdroższy przyszły mężu.

Byłoby z mojej strony zaniedbaniem, gdybym nie podziękowała Ci za:

a) wyjście cało z katastrofy helikoptera

b) cudowne oświadczyny z kwiatami i serduszkami

c) fantastyczny weekend

d) powrót do czerwonego pokoju

e) przepiękny brylant, który wszyscy zauważyli!

f) dzisiejszą pobudkę (zwłaszcza za nią!:))

Ax

Anastasia Steele

redaktor naczelna, Dział Literatury Pięknej, SIP

PS Jak sobie radzić z prasą?

Nadawca: Christian Grey

Temat: Zabawianie mężczyzny

Data: 20 czerwca 2011, 09:36

Adresat: Anastasia Steele

Moja ukochana Ano!

Cała przyjemność po mojej stronie.

Dziękuję Ci za cudowny weekend.

Kocham Cię.

Jeszcze wrócę do radzenia sobie z p****** prasą.

Christian Grey

prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.

PS Uważam, że pobudki są niedoceniane.

PPS P****** BLACKBERRY!!!!!!!

Kobieto, ile razy mam ci powtarzać!

Rozbawiony i ukojony naszą wymianą maili wychodzę z windy. Andrea siedzi przy swoim biurku.

– Dzień dobry, proszę pana – mówi. – Ja… mm… bardzo się cieszę, że wciąż jest pan z nami.

– Dziękuję, Andreo. Bardzo to doceniam. I dziękuję ci za piątkową pomoc. Była bezcenna.

Rumieni się, skrępowana, jak sądzę, że okazałem jej wdzięczność.

– Gdzie jest Sarah? – pytam.

– Coś załatwia. Kawy?

– Poproszę. Czarną. I mocną. Mam mnóstwo roboty.

Andrea podnosi się zza biurka.

– Jeśli zadzwoni moja matka, ojciec albo pani Lincoln, tylko przyjmij wiadomość. Wszystkie zapytania od prasy kieruj do Sama. Ale łącz z FAA, Eurocopterem i Welchem.

– Tak jest, proszę pana.

– I oczywiście z Anastasią Steele.

Na twarzy Andrei pojawia się jeden z jej rzadkich uśmiechów.

– Gratuluję, proszę pana.

– Już wiesz?

– Wszyscy wiedzą, proszę pana.

Śmieję się.

– Dziękuję, Andreo.

– Przyniosę kawę.

– Świetnie, dziękuję.

Siadam przy biurku i odpalam mojego iMaca. Przyszedł kolejny mail od Any.

Nadawca: Anastasia Steele

Temat: Językowe ograniczenia

Data: 20 czerwca 2011, 09:38

Adresat: Christian Grey

**. ****, **** *********!

*** ***** ** *********.

* **** ***, ***.

Ax

Wybucham śmiechem, chociaż nie mam pojęcia, o czym pisze. Wchodzi Andrea z moją kawą i siada, żeby omówić plan dnia, zanim wykonam pierwszy telefon.

WISZĘ NA TELEFONIE chyba przez trzy bite godziny. Kiedy wreszcie kończę i wstaję, jest kwadrans po trzynastej. Odzyskali „Charlie Tango” i wieczorem powinien już być na Boeing Field. Federalna Administracja Lotów skierowała zapytanie w sprawie awaryjnego lądowania do Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu. Inżynier z Eurocoptera jako jeden z pierwszych stwierdził, że miałem ogromne szczęście, że zdusiłem ogień przy pomocy gaśnic. Dzięki temu śledztwo przebiegnie szybciej i mam nadzieję, że otrzymam ich wstępny raport jutro.

Welch poinformował mnie, że na wszelki wypadek zabezpieczył nagrania z monitoringu lądowiska helikopterów w Portlandzie z całego ubiegłego tygodnia, a także z prywatnego hangaru na Boeing Field. Po plecach przebiega mi dreszcz. Welch uważa, że to mógł być sabotaż, a ja przyznaję, że i mnie przeszło to przez myśl, skoro oba silniki stanęły w ogniu.

Sabotaż.

Tylko z jakiego powodu?

Poprosiłem, żeby razem ze swoim zespołem przejrzał wszystkie nagrania, bo może zauważą coś podejrzanego.

Po długich namowach Sama, mojego wiceprezesa do spraw reklamy, zgodziłem się na krótką konferencję prasową po południu. Uporczywy głos Sama wciąż brzęczy mi w uszach: „Musisz się z tym zmierzyć, Christianie. W mediach wciąż krąży wiadomość o twojej cudownej ucieczce. Mają lotnicze zdjęcia z akcji ratunkowej”.

Jeśli mam być szczery, to uważam, że Sam zwyczajnie lubuje się w dramatach. Mam tylko nadzieję, że konferencja powstrzyma ich przed prześladowaniem Any i mnie.

Dzwoni Andrea.

– O co chodzi?

– Pani Grey ponownie na linii.

– Kurwa – mamroczę pod nosem. Chyba nie mogę unikać jej w nieskończoność. – Okej, połącz. – Oparty o biurko, czekam na melodyjny głos matki.

– Christianie, wiem, że jesteś zajęty, ale mam dwie sprawy.

– Tak, mamo.

– Znalazłam wedding plannerkę, którą chciałabym zatrudnić. Nazywa się Alondra Gutierrez. Organizowała tegoroczny bal Coping Together. Uważam, że Ana i ty powinniście się z nią spotkać.

Przewracam oczami.

– Jasne.

– Dobrze. Umówię spotkanie w tym tygodniu. Po drugie, ojciec naprawdę chce z tobą porozmawiać.

– Wystarczająco długo z nim rozmawiałem w tamten wieczór, kiedy ogłosiłem moje zaręczyny. Świętowaliśmy też dwudziestą ósmą rocznicę mojego pobytu na świecie, a jak wiesz, nigdy nie lubiłem takich okazji. – Nakręcam się. – Dopiero co wyszedłem cało z koszmarnego lądowania. – Podnoszę głos. – Tato dołożył tylko do pieca. Wystarczająco dużo wtedy powiedział. Nie chcę z nim teraz rozmawiać.

Jest nadętym kutasem.

– Christianie, przestań się dąsać. Porozmawiaj z tatą.

Dąsać! Jestem zwyczajnie wkurwiony, Grace!

Cisza, która zapadła, zaczyna się przedłużać. W milczeniu matki wyczuwam niewypowiedzianą krytykę.

Wzdycham.

– Okej, zastanowię się. – Zaczyna migotać lampka, zwiastując drugie połączenie. – Muszę kończyć.

– Dobrze, kochanie. Dam ci znać w sprawie spotkania z Alondrą.

– Do widzenia, mamo.

Telefon dzwoni znowu.

– Proszę pana, mam na linii Anastasię Steele.

Mój gniew znika jak ręką odjął.

– Świetnie. Dziękuję, Andreo.

– Christian? – Głos ma cichy i niespokojny. Chyba się boi.

Czuję, że brakuje mi tchu.

– Ano, wszystko w porządku?

– Mmm… Wyszłam zaczerpnąć świeżego powietrza. Myślałam, że sobie poszli. Ale…

– Reporterzy i paparazzi?

– Tak.

Dranie.

– Niczego nie skomentowałam. Obróciłam się i wbiegłam z powrotem do budynku.

Psiakrew. Powinienem był posłać Sawyera, żeby miał na nią oko. Po raz kolejny czuję wdzięczność, że Taylor przekonał mnie, bym go zatrzymał po incydencie z Leilą Williams.

– Ano, wszystko będzie w porządku. Miałem do ciebie dzwonić. Właśnie zgodziłem się na konferencję prasową w związku z „Charlie Tango”. Będą pytać o nasze zaręczyny. Podam im tylko kilka szczegółów. Mam nadzieję, że to wystarczy.

– Dobrze.

Postanawiam zaryzykować.

– Mam posłać Sawyera, żeby cię pilnował?

– Tak – odpowiada bez chwili namysłu.

Hura. Łatwo poszło. Chyba jest bardziej przestraszona, niż sądziłem.

– Na pewno dobrze się czujesz? Zwykle nie jesteś taka spolegliwa.

– Zdarza mi się, panie Grey. Na ogół wtedy, kiedy media ścigają mnie po ulicach Seattle. To był prawdziwy wyczyn. Ledwie mogłam oddychać, kiedy wróciłam do biura. – Próbuje żartować z sytuacji.

– Doprawdy, panno Steele? Normalnie pani siły są niespożyte.

– Ależ, panie Grey, do czego, na litość boską, pan pije? – W jej głosie słychać, że się uśmiecha.

– Dobrze wiesz – mówię szeptem.

Słyszę, jak jej oddech przyśpiesza, na co moje krocze natychmiast reaguje.

– Flirtuje pan ze mną? – pyta.

– Mam nadzieję.

– Czy później wystawi pan na próbę moją wytrzymałość? – Zniża głos, w którym zaczynają pobrzmiewać nuty namiętności.

Och, Ano. Moje ciało przeszywa błyskawica pożądania.

– Nic nie sprawi mi większej przyjemności.

– Bardzo miło mi to słyszeć, Christianie Grey.

Za dobra jest w te klocki.

– Cieszę się, że zadzwoniłaś – mówię. – Poprawiłaś mi humor.

– Zawsze do usług – chichocze. – Muszę zadzwonić do swojego osobistego trenera, żebym potrafiła dotrzymać ci kroku.

Śmieję się.

– Bastille będzie zachwycony.

Milczy przez chwilę.

– Dziękuję, sprawiłeś, że poczułam się lepiej.

– Czy nie na tym polega moje zadanie?

– Owszem. I świetnie ci to idzie.

Pławię się w jej pełnych miłości słowach. Ano, dzięki tobie czuję się kompletny.

Ktoś puka do drzwi i domyślam się, że to Andrea albo Sarah z moim lunchem.

– Muszę kończyć.

– Dziękuję, Christianie – mówi Ana.

– Za co?

– Że jesteś sobą. Ach, jeszcze jedno. Wiadomość, że kupiłeś SIP, nadal jest tajemnicą, prawda?

– Owszem, jeszcze przez trzy tygodnie.

– Okej. Postaram się pamiętać.

– Zrób tak. Na razie, maleńka.

– Okej. Na razie, Christianie.

ANDREA I SARAH PRZESZŁY dzisiaj same siebie. Dostałem swoją ulubioną kanapkę – z indykiem i piklami, odrobiną sałatki i frytkami – wszystko podane na tacy z serwetką z logo GEH, wodą w kryształowej szklance i wesołą różową różyczką w kryształowym wazoniku.

– Dzięki – mruczę pod nosem, kiedy obie krzątają się, ustawiając tacę.

– Cała przyjemność po naszej stronie, proszę pana – powiada Andrea z uśmiechem, który ostatnio pojawia się częściej. Obie dziewczyny zdają się dziwnie rozkojarzone i roztrzepane. Co one kombinują?

Zaczynam jeść i jednocześnie sprawdzam wiadomości. Pojawiła się kolejna od Eleny.

Cholera.

ELENA

Zadzwoń do mnie. Proszę.

ELENA

Zadzwoń. Odchodzę od zmysłów.

ELENA

Nie wiem, co powiedzieć. Cały dzień

myślę o tym, co się stało w weekend.

I nie wiem, dlaczego wszystko tak się

wymknęło spod kontroli.

Przepraszam. Zadzwoń.

ELENA

Proszę, odbieraj moje telefony.

Muszę to z nią załatwić. Moi rodzice żądają, żebym zerwał wszelkie stosunki z panią Lincoln. Szczerze mówiąc, ja sobie nie wyobrażam, jak możemy przejść do normalności po wszystkim, co wykrzyczeliśmy sobie w tamten sobotni wieczór.

Powiedziałem wiele naprawdę paskudnych rzeczy.

Podobnie jak ona.

Pora to zakończyć.

Obiecałem Anie, że dam Elenie firmę w prezencie.

W książce kontaktów wyszukuję numer swojej osobistej prawniczki. Jak na ironię, poznaliśmy się właśnie dzięki Elenie. Debra Kingston specjalizuje się w prawie handlowym i tak się składa, że lubi styl życia podobny do mojego. Przygotowywała moje wszystkie umowy o zachowaniu poufności oraz prowadziła moje sprawy z panią Lincoln, a także naszego wspólnego przedsięwzięcia.

Wybieram jej numer.

– Christianie, dzień dobry. Dawno nie rozmawialiśmy. Jak rozumiem, należą ci się gratulacje.

– Dzięki, Debra.

Jezu! Ona też wie.

– Co mogę dla ciebie zrobić?

– Chcę przekazać pani Lincoln salon w formie darowizny.

– Słucham? – W jej głosie słychać niedowierzanie.

– Dobrze słyszałaś. Chcę sporządzić umowę. Wszystko. Pożyczki. Nieruchomości i ruchomości. Absolutnie wszystko. Ma być jej.

– Jesteś pewny?

– Tak.

– Odcinasz się od niej?

– Owszem. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Żadnych zobowiązań.

– Christianie, jako twoja prawniczka muszę zapytać, czy jesteś tego absolutnie pewny. To niezwykle hojny dar. Stracisz tysiące dolarów.

– Debro, doskonale zdaję sobie z tego sprawę.

Prycha do słuchawki.

– Okej, skoro nalegasz. W ciągu paru dni prześlę ci szkic umowy.

– Dziękuję. I chcę, żebyś zajęła się wszelką korespondencją.

– Naprawdę się pokłóciliście.

Nie zamierzam dyskutować z Debrą o swoim prywatnym życiu. Cóż, przynajmniej o tym jego aspekcie.

– Rozumiem – dodaje. – W związku wszystko gra?

Co. Do. Diabła?

– Debra, po prostu przygotuj pieprzoną umowę.

Odpowiada przez zaciśnięte zęby.

– Jak sobie życzysz, Christianie. Powiadomię też panią Lincoln.

– Doskonale. Dziękuję.

W ten sposób powinienem pozbyć się Eleny.

Rozłączam się.

Rany. Zrobiłem to.

Dobrze się z tym czuję. Ulżyło mi. Właśnie pożegnałem się z niewielką fortunką według standardów GEH, ale Elena na to zasłużyła. Bez niej nie byłoby GEH.

– Myślałam o naszej ostatniej rozmowie, Christianie.

– Tak, pani?

– Porzucasz Harvard. Pożyczę ci sto tysięcy dolarów, żebyś założył własny biznes.

– Naprawdę zrobiłabyś to dla mnie?

– Christianie, wierzę w ciebie. Pisane ci jest zostać panem wszechświata. To będzie pożyczka i kiedyś mnie spłacisz.

– Eleno… ja…

– Możesz mi podziękować, demonstrując, czego się dzisiaj nauczyłeś. Ty na górze. Ja na dole. Tylko nie zostaw śladów.

Potrząsam głową. W ten sposób zaczęło się moje szkolenie na dominującego. Sukces, jaki odniosłem w biznesie, jest związany z wyborem stylu życia. Uśmiecham się na tę grę słów, szybko jednak się reflektuję. Jak to możliwe, że nigdy wcześniej tego nie dostrzegłem?

Cholera. Nie mogę chować się za biurkiem. Zasługuje, żebym z nią porozmawiał.

Czas na przedstawienie, Grey.

Niechętnie wybieram jej numer.

Odbiera po pierwszym sygnale.

– Christianie, dlaczego nie dzwoniłeś?

– Teraz dzwonię.

– O co, do diabła, chodzi twojej matce i twojej… narzeczonej? – Ostatnie słowo wymawia z przekąsem.

– Eleno, dzwonię przez grzeczność. Oddaję ci twój biznes w formie darowizny. Skontaktowałem się już z Debrą Kingston. Ma przygotować dokumenty. To koniec. Nie możemy więcej tego robić.

– Co? O czym ty mówisz?

– To nie jest żart. Nie mam już siły na te bzdury. Prosiłem, żebyś zostawiła Anę w spokoju, a ty zignorowałaś moją prośbę. Kto sieje wiatr, zbiera burzę, szanowna pani. To koniec. Nie dzwoń do mnie.

– Chris… – słyszę w jej głosie panikę, ale się rozłączam.

Telefon niemal natychmiast dzwoni, a na wyświetlaczu pojawia się jej numer. Odrzucam połączenie i skupiam się na liście rzeczy do zrobienia.

Do konferencji prasowej została jakaś godzina, żeby więc nie myśleć o Elenie, podnoszę słuchawkę biurowego telefonu i dzwonię do brata.

– Cześć, ważniaku. Zaczynasz mieć wątpliwości?

– Odwal się, Elliot.

– Ona je ma? – kpi.

– Możesz uciszyć swojego wewnętrznego dupka na dwie minuty?

– Aż na tyle? Wątpię.

– Kupuję dom.

– Rany. Dla siebie i przyszłej pani Grey? To dość szybko. Zrobiłeś jej dziecko?

– Nie! – Do kurwy nędzy!

Rechocze po drugiej stronie.

– Niech zgadnę. W Denny-Blaine albo Laurelhurst?

Ach, ulubione przedmieścia milionerów z branży technologicznej.

– Nie.

– W Medinie?

Parskam śmiechem.

– To zdecydowanie za blisko rodziców. Nad wodą, na północ od Broadview.

– Żartujesz sobie.

– Wcale nie. Chcę oglądać zachód słońca nad cieśniną, a nie wschód nad jeziorem.

Elliot się śmieje.

– Stary. Kto by pomyślał, że taki z ciebie romantyk.

To nieprawda.

– Trzeba go całkowicie przerobić.

– Serio? – Teraz Elliot się zainteresował. – Chcesz, żeby ci kogoś polecić?

– Nie, stary. Chcę, żebyś ty się tym zajął. Chcę coś porządnego i przyjaznego dla środowiska. No wiesz, wszystkie te bzdury, których tyle opowiadasz przy rodzinnych obiadach.

– Rany. – Jest zaskoczony. – Mogę go zobaczyć?

– Jasne. Co prawda nie podpisałem jeszcze umowy, ale mniej więcej w przyszłym tygodniu będziemy robić pomiary.

– Rozumiem. Naprawdę bardzo się cieszę. Ale będzie ci potrzebny architekt.

– Jak się nazywała ta architektka, która nadzorowała remont w Aspen?

– Eee… Gia Matteo. Teraz ma wypasioną firmę w centrum.

– W Aspen zrobiła kawał dobrej roboty. I z tego, co pamiętam, miała imponujące portfolio.

– To prawda. Hm… Jasne.

– Brzmisz, jakbyś nie był pewny.

– No wiesz. To jedna z tych, co nie przyjmują odmowy.

– To znaczy?

– Jest… ambitna. Pazerna. Nie odpuszcza, jeśli czegoś chce.

– To dla mnie nie problem.

– Dla mnie też nie – stwierdza Elliot. – W sumie lubię drapieżne kobiety.

– Serio? – Cóż, Kavanagh pasuje idealnie.

– Ona i ja… – Elliot nie kończy zdania.

Pozostaje mi tylko przewrócić oczami. Mój brat nie wie, co to umiar w stosunkach damsko-męskich.

– Czy to coś zmienia?

– Nie. Jasne, że nie. Zna się na rzeczy.

– Zadzwonię do niej. I przejrzę jej najnowsze portfolio. – Notuję sobie jej numer.

– Super. Daj znać, kiedy będzie można obejrzeć dom.

– Jasna sprawa. Na razie.

– Brachu.

Rozłączam się. Ciekawe, ile babek w życiu przeleciał. Kręcę głową. Czy on ma pojęcie, że Katherine Kavanagh zagięła na niego parol? Niczego nie zauważył w ten weekend? Mam nadzieję, że nie zostaną parą. To chyba najbardziej wkurzająca kobieta, jaką znam.

Sam przysłał maila z oświadczeniem na konferencję prasową, do której zostało pół godziny. Przeglądam je i nanoszę poprawki. Jak zwykle jego styl jest pretensjonalny i nadęty. Czasem naprawdę nie wiem, czemu go zatrudniłem.

Dwadzieścia minut później puka do moich drzwi.

– Christianie? Jesteś gotowy?

– PANIE GREY, SUGERUJE pan, że to mógł być sabotaż? – pyta dziennikarz z „The Seattle Times”.

– Nic takiego nie powiedziałem. Dopuszczamy każdą możliwość i czekamy na raport z wypadku.

– Gratulacje z okazji pańskich zaręczyn. Jak poznaliście się z Anastasią Steele? – Ta dziennikarka jest chyba z „Seattle Metropolitan”.

– Nie odpowiadam na pytania dotyczące mojego życia prywatnego. Powtórzę jedynie, że jestem bardzo szczęśliwy, że zgodziła się zostać moją żoną.

– To było ostatnie pytanie. Bardzo państwu dziękujemy. – Sam przychodzi mi z pomocą i wyprowadza mnie z sali konferencyjnej.

Dzięki Bogu, mam to za sobą.

– Dobrze ci poszło – mówi Sam, jakby potrzebna mi była jego aprobata. – Prasa na pewno poprosi o wasze wspólne zdjęcie z Anastasią. Nie przestaną cię tropić, póki go nie zdobędą.

– Pomyślę o tym. Na razie chcę wrócić do gabinetu.

Sam uśmiecha się wymownie.

– Jasne, Christianie. Podeślę ci materiały z konferencji, jak się ukażą.

– Dzięki.

Co ma znaczyć ten uśmieszek?

Wchodzę do windy zadowolony, że mam ją tylko dla siebie. Sprawdzam telefon. Trzy nieodebrane połączenia od Eleny.

Na miłość boską, pani Lincoln. Z nami koniec.

Jest też mail od Any.

Nadawca: Anastasia Steele

Temat: Nowiny!

Data: 20 czerwca 2011, 16:55

Adresat: Christian Grey

Szanowny Panie,

udana konferencja prasowa.

Czemu mnie to nie dziwi?

Wyglądałeś bardzo sexy.

Piękny krawat.

Ax

PS Sabotaż?

Mimowolnie dotykam ręką krawata. Ten krawat od Brioni. Mój ulubiony.

Wyglądałem sexy. Te słowa sprawiają mi większą przyjemność, niż powinny. Lubię wyglądać sexy dla Any. Jej mail podsuwa mi pomysł.

Nadawca: Christian Grey

Temat: Pokażę Ci, co znaczy sexy

Data: 20 czerwca 2011, 17:08

Adresat: Anastasia Steele

Ukochana przyszła żono!

Może wieczorem zrobię użytek z tego krawata, kiedy będę testować Twoją wytrzymałość.

Christian Grey

niecierpliwy prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.

PS Sabotaż to tylko przypuszczenie. Nie zawracaj sobie tym głowy. To nie jest prośba.

DRZWI WINDY SIĘ otwierają.

– Sto lat, proszę pana! – rozlega się kakofonia głosów. Przed drzwiami stoi Andrea, trzymając wielki lukrowany tort z napisem: „Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin”. Na torcie pali się samotna złota świeczka.

Co, do kurwy!

Wcześniej to się nie zdarzało.

Nigdy.

Wszyscy – Ros, Barney, Fred, Marco, Vanessa, a także ich zastępcy – śpiewają chórem „Sto lat”. Uśmiechem staram się zatuszować zaskoczenie, a kiedy kończą, zdmuchuję świeczkę. Rozlegają się wiwaty i oklaski, jakbym zrobił coś wyjątkowego.

Sarah podaje mi kieliszek z szampanem.

Co poniektórzy wołają:

– Mowa! Mowa!

– Cóż, to prawdziwa niespodzianka. – Zwracam się do Andrei, która nieznacznie wzrusza ramionami. – Ale bardzo wszystkim dziękuję.

Odzywa się Ros.

– Cieszymy się, że wciąż jesteś z nami, Christianie, a ja szczególnie, bo to oznacza, że ja też wciąż tu jestem. – Ktoś kwituje to uprzejmym śmiechem, ktoś inny klaszcze. – I chcieliśmy jakoś wyrazić naszą wdzięczność. Wszyscy. – Gestem wskazuje na zebranych. – Życzymy ci wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i gratulujemy zaręczyn. Wznieśmy kieliszki. – Sama daje przykład. – Za Christiana Greya.

Moje nazwisko rozchodzi się echem po pomieszczeniu.

Sam też unoszę kieliszek i pociągam spory łyk.

Kolejne oklaski.

Naprawdę nie mam pojęcia, co wstąpiło w moich ludzi. Czemu akurat teraz? Co się stało?

– Czy to był twój pomysł? – pytam Andreę, kiedy podaje mi talerzyk z kawałkiem tortu.

– Nie, proszę pana. Ros.

– Ale ty to wszystko zorganizowałaś?

– Razem z Sarah.

– Cóż, dziękuję. Bardzo to miłe z waszej strony.

– Oczywiście, proszę pana. Nie ma za co.

Ros uśmiecha się do mnie ciepło i unosi kieliszek. Przypominam sobie, że jestem jej winien parę granatowych szpilek od Manolo Blahnika.

PÓŁ GODZINY MIJA, zanim udaje mi się wymknąć z imprezki, która rozkręciła się w moim gabinecie. Jest mi bardzo miło, że tak się postarali, i zaskakuje mnie to. Chyba na stare lata zaczynam mięknąć. Ale jak zwykle marzę, żeby być w domu… z Aną.

Kiedy wybiega tylnym wyjściem z wydawnictwa, na jej widok moje serce podskakuje ze szczęścia. Towarzyszy jej Sawyer. Otwiera przed nią drzwi audi i Ana wślizguje się na kanapę obok mnie, Sawyer tymczasem siada z przodu na miejscu pasażera.

– Cześć. – Uśmiecha się promiennie.

– Cześć. – Biorę ją za rękę i całuję w dłoń. – Jak ci minął dzień?

Wyzwolony

Подняться наверх