Читать книгу Wyzwolony - Э. Л. Джеймс - Страница 21
WTOREK, 26 LIPCA 2011
ОглавлениеKończę rozmowę z Troyem Whelanem, swoim bankierem. Założyłem wspólny rachunek dla siebie i Any. Będzie mogła z niego korzystać od momentu, w którym oficjalnie zostanie panią Grey. Nie wiem, do czego miałby jej być potrzebny – ale gdyby coś mi się stało… Jezu. Gdyby coś jej się stało…
Dzwoni mój telefon, odrywając mnie od ponurych myśli.
– Proszę pana, mam na linii pańską matkę – mówi Andrea.
Zduszam jęk.
– Połącz.
– Oczywiście, proszę pana.
– Grace.
– Kochanie. Jak się miewasz?
– Dobrze. O co chodzi?
– Jak zwykle obcesowy. Sprawdzam, co u ciebie, nic ponadto. Ostatnio częściej rozmawiam z Aną niż z tobą.
– Cóż. Mam się dobrze. Wciąż żyję. Wciąż się żenię. Dziękuję ci za wszystko, co zrobiłaś. Czy dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie?
Wzdycha.
– Nie, kochanie. Nie mogę się już doczekać próbnego obiadu i bardzo się cieszę, że Ana spędzi u nas noc przed ślubem. I matka, i ojczym Any. Dobrze, że poznamy ich przed wielkim dniem. Czy są w dobrych relacjach z ojcem Any?
– Z Rayem? Chyba tak. Ale nie wiem, o to musisz zapytać Anę.
– Tak zrobię. Dobrze, że Ray zatrzyma się u ciebie.
To nie był mój pomysł.
– Ana ma nadzieję, że się zaprzyjaźnimy. – Szczerze mówiąc, Raymond Steele mnie onieśmiela.
Grace chwilę zwleka.
– Na pewno tak będzie. Macie pozwolenie na małżeństwo?
– Oczywiście – odpowiadam drwiąco. – Odebraliśmy w zeszłym tygodniu.
– Co z podróżą poślubną?
– Wszystko już załatwione.
– A twój garnitur?
Przewracam oczami do słuchawki.
– Dzisiaj go dostarczyli. Pasuje.
– Obrączki?
Obrączki?
Cholera. Obrączki!
Jak, do diabła ciężkiego, mogliśmy zapomnieć o obrączkach?
– W toku – bąkam i zaczynam się śmiać, bo oboje z Aną na śmierć zapomnieliśmy o obrączkach.
– Co cię tak bawi?
– Nic, mamo. Czy czegoś jeszcze potrzebujesz?
– Zapomnieliście o obrączkach?
Wzdycham. Trafiony, zatopiony.
– Skąd wiedziałaś?
– Jestem twoją matką. A poza tym powiedziałeś do mnie mamo. Rzadko to robisz. – Jej rozbawiony, serdeczny ton działa na mnie kojąco.
– Jest pani bardzo spostrzegawcza, pani doktor.
Śmieje się.
– Och, kochanie, tak bardzo cię kocham. Lepiej pomyślcie o jakichś obrączkach. Tutaj wszystko idzie zgodnie z planem. Jutro stawiają namiot, potem przychodzą dekoratorzy.
– Dzięki, mamo. Dziękuję ci za wszystko.
– Widzimy się w piątek.
Rozłącza się, a ja, zapatrzony w widoczne za oknem Seattle, w duchu dziękuję za wszystko, co święte. Dziękuję za doktor Grace Trevelyan-Grey.
Za mamę.
Dzwonię do Any.
– Anastasia Steele – odzywa się rozkojarzonym tonem.
– Zapomnieliśmy o obrączkach.
– Obrączkach? Och! Obrączkach!
Śmieję się, bo zareagowała identycznie jak ja, i już widzę, jak jej oczy robią się wielkie.
– No właśnie! Jak mogliśmy zapomnieć?
– Mama zawsze powtarza, że diabeł tkwi w szczegółach – zgadza się Ana.
– I się nie myli. Jaką chciałabyś obrączkę?
– Och… umm…
– Może z platyny, żeby pasowała do pierścionka zaręczynowego?
– Christianie, to byłoby… byłoby… um… bardziej niż piękne – szepcze.
Uśmiecham się.
– Kupię takie, żeby pasowały.
Zachłystuje się powietrzem.
– Też będziesz nosił obrączkę?
– A czemu nie? – Dziwi mnie jej pytanie.
– Sama nie wiem. Ale ogromnie się cieszę.
– Ano, jestem twój. Chcę, żeby cały świat o tym wiedział.
– Bardzo miło mi to słyszeć.
– Myślałem, że już o tym wiesz.
– Bo wiem – mówi cichutko. – Ale emocje aż rozrywają mnie od środka, ilekroć to mówisz.
– Rozrywają?
Śmieje się.
– Tak, rozrywają.
– To zapewne bolesne.
– Nie. Wręcz przeciwnie.
Serce mi rośnie. Ana potrafi sprawić, że zapiera mi dech. Przełykam, próbując zapanować nad euforią.
– Natychmiast się tym zajmę.
– Jak wszystkim.
– Na razie, kochanie.
– Na razie. Kocham cię.
Upajam się tymi słowami.
Kocha mnie.
– Rozłączysz się? – pyta.
– Nie.
Śmieje się.
– Muszę kończyć. Mam spotkanie, a szef szefa mojego szefa… Sam wiesz.
– Tak. Bywa niezłym dupkiem.
– Bywa… Ale bywa też najlepszym człowiekiem na świecie.
Patrzę na jej portret na ścianie – ten nieśmiały, lekko kpiący uśmieszek jest skierowany do mnie. Przepełnia mnie szczęście. To jedna z najmilszych rzeczy, jaką od niej usłyszałem.
– Widzimy się wieczorem – mówi i odkłada słuchawkę, zanim zdążę się odezwać.
Anastasio Steele, tylko pani potrafi mnie tak rozbroić. Wpatruję się w jej zdjęcie i delektuję słowami, które przed chwilą wypowiedziała. Mój uśmiech zapewne rozjaśniłby najczarniejszą z nocy.
Podniesiony na duchu znajduję numer sklepu jubilerskiego Astoria Fine Jewelry i dzwonię do nich. Muszę kupić nie tylko obrączki, ale też prezent ślubny dla swojej przyszłej żony.
SPOTKANIE Z WELCHEM NICZEGO nie przynosi: sprawca wciąż pozostaje nieznany. Zaczynam wierzyć, że sabotaż jest wytworem mojej wybujałej wyobraźni. Ludzie Welcha sprawdzają byłych pracowników firm przejętych przez GEH w nadziei, że coś znajdą, ale robią to już któryś raz z rzędu i obawiam się, że nic z tego nie wyniknie. Mieliśmy dwóch potencjalnych podejrzanych, Hyde’a i Woodsa, ale Hyde został skreślony, ponieważ od czasu zwolnienia przebywa na Florydzie, nic też nie łączy Woodsa z wypadkiem, przynajmniej na razie.
– Wiem, jakie to dla pana irytujące – mówi Welch jak zwykle ponurym tonem. – Odrzutowiec jest cały czas pod szczególną ochroną.
– Może zbytnio wzięliśmy sobie do serca raport FAA.
– Nie. Tu chodzi o pańskie bezpieczeństwo. Musimy tylko zaczekać na raport NRBT. Spodziewam się go lada dzień.
– Jak tylko przyjdzie… – Nie kończę, bo sprawa jest oczywista.
– Oczywiście, proszę pana.
– Tymczasem współpracujcie z Taylorem. Leci z nami do Europy.
– Tak jest. I jeszcze raz gratuluję.
Kiwam głową w podzięce.
– Dobrze. To wszystko. Dzięki za spotkanie.
Welch wstaje i wymieniamy uścisk dłoni.
WRACAM DO BIURKA i sprawdzam maile.
Nadawca: Doktor John Flynn
Temat: FW: Do Christiana Greya
Data: 26 lipca 2011, 14:53
Adresat: Christian Grey
Christianie,
dostałem mail od Leili Williams. W załączniku. Porozmawiamy o tym w czwartek.
JF
Nadawca: Leila Williams
Temat: Do Christiana Greya
Data: 26 lipca 2011, 06:32 czasu wschodniego
Adresat: Dr John Flynn
Najdroższy Johnie,
dziękuję, że dalej mnie wspierasz. Nie potrafię wyrazić, ile to dla mnie znaczy. Rodzice z powrotem mnie przygarnęli. Wprost nie mogę uwierzyć, jacy są troskliwi, zwłaszcza po kłopotach, których im narobiłam. W przyszłym miesiącu powinnam się już rozwieść z mężem. Przynajmniej będę mogła zacząć wszystko od początku.
Żałuję tylko, że nie mogłam osobiście podziękować panu Greyowi. Proszę, przekaż mu ten list. Naprawdę chciałabym osobiście wyrazić swoją wdzięczność. Sprawy potoczyłyby się naprawdę źle, gdyby nie Twoja i jego interwencja.
Bardzo dziękuję!
Sheila
Nic, kurwa, z tego. Leila to ostatnia osoba, z którą chciałbym się teraz spotkać. Ale cieszę się, że jest w lepszym miejscu, wraca do zdrowia i rozwodzi się z tą kanalią, swoim mężem. Kasuję mail i postanawiam więcej o tym nie myśleć.
Wzywam Andreę. Muszę się napić kawy. Dla ukojenia nerwów.
JEST PÓŹNO. SŁOŃCE schowało się już za horyzontem, a ja w gabinecie gapię się w pusty ekran monitora.
Przysięga.
To zadanie okazało się trudniejsze, niż myślałem. Wszystko, co napiszę, zostanie wypowiedziane na głos przed rodziną i przyjaciółmi. Staram się znaleźć słowa, które wyrażą moje uczucia do Any, radość, że spędzę z nią resztę życia, i zaszczyt, że wybrała właśnie mnie.
Psiakrew. Cholernie to trudne.
Wracam myślami do popołudnia, kiedy razem z Aną spotkaliśmy się z Gią Matteo. Gia chciała poznać naszą opinię o jej pomysłach na nowy dom. Jej wizja jest odważna: mnie się podoba, ale nie wiem, czy przekonała Anę. Kiedy zobaczymy projekt na papierze, wtedy wszystko ocenimy.
Na szczęście spotkanie było krótkie. I dotknęła mnie tylko raz.
Od tamtej chwili próbuję napisać swoją przysięgę, Ana natomiast rozmawia przez telefon z Alondrą Gutierrez. Obie niezmordowanie pracują nad ślubem i weselem.
Mam nadzieję, że wszystko odbędzie się tak, jak chce tego Ana. A dopóki ona jest szczęśliwa, to ja też.
Przede wszystkim jednak zależy mi na jej bezpieczeństwie. Życie bez Any byłoby nie do zniesienia.
Przed oczami pojawiają mi się straszliwe obrazy: Ana na muszce pistoletu w swoim starym mieszkaniu, Ana, nie Ros, siedząca obok mnie w spadającym helikopterze, blada Ana leżąca na brudnym, kiedyś zielonym dywanie…
Grey, przestań. Przestań.
Muszę zapanować nad tymi ponurymi myślami.
Skoncentruj się, Grey. Skup na tym, gdzie chcesz być.
Z Aną.
Pragnę podarować jej cały świat.
Wracam do komputera i zaczynam pisać.
ANA PODNOSI WZROK, kiedy wchodzę do biblioteki, i uśmiecha się do mnie słodko, chociaż widzę, że jest zmęczona. Czyta jakiś rękopis.
– Cześć.
– Cześć – odpowiada.
Siadam na fotelu obok i wyciągam do niej ramiona. Bez chwili wahania prostuje swoje smukłe nogi, wskakuje mi na kolana z rękopisem w ręku i wtula się we mnie. Obejmuję ją i całuję w czubek głowy, wdychając jej zapach. Moje wcześniejsze lęki i wątpliwości znikają jak ręką odjął. Jest bezpieczna, w moich ramionach.
A ja jestem bezpieczny z nią.