Читать книгу Wyzwolony - Э. Л. Джеймс - Страница 18
PONIEDZIAŁEK, 18 LIPCA 2011
ОглавлениеPora jest wczesna. W czasie rozgrzewki Bastille jak zwykle zachowuje się jak tyran.
– Dobry krzyżowy. Jeszcze raz.
Wyprowadzam cios i uderzam w trenerską łapę na jego dłoni.
– Jeszcze raz. Cios. Krzyżowy.
Wykonuję jego polecenie.
– Zmiana ręki. Noga w tył.
Cofam lewą nogę i ustawiam się w pozycji do walki.
– Dawaj.
Wyprowadzam cios i po chwili w podziemnej siłowni Grey House rozlega się odgłos uderzenia skóry o skórę.
– Dobrze. Jeszcze raz. Nie przestawaj. Musisz nabrać formy, Grey. Żebyś dobrze wyglądał, idąc do ołtarza. – Rechocze.
Nie bacząc na jego kpiarski ton, wyprowadzam cios za ciosem.
– Dobrze. Wystarczy.
Zatrzymuję się, dysząc. Jestem nakręcony. Gotowy balansuję na stopach. W żyłach pulsuje mi adrenalina. Mogę uderzać. Jestem na szczycie pieprzonego świata.
– Wystarczy tej rozgrzewki. Wytłuczmy z ciebie trochę tych korporacyjnych bzdur.
– Spoko, chłopie. Dam ci wycisk.
Uśmiecha się do mnie szeroko i wkłada rękawice.
– Mówisz jak wojownik, Grey. A wiesz, twoja dziewczyna robi wspaniałe postępy. Utrzyma twoją dupę w ryzach. Będzie z niej niezły przeciwnik.
Już jest.
I trzyma moją dupę w ryzach.
A ja jej…
Nie myśl o tym teraz!
Bastille unosi pięści.
– Gotowy, staruszku?
Co? Jestem dziesięć lat młodszy od niego.
– Ja ci dam staruszka, Bastille. – Ruszam na niego.
ODŚWIEŻONY I GOTOWY NA nowy dzień siadam przy biurku i odpalam komputer. W skrzynce czeka mail od Any.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Szybuję. Do i z Czerwonego Pokoju
Data: 18 lipca 2011, 09:32
Adresat: Christian Grey
Najdroższy Panie Grey,
sama nie wiem, co lubię najbardziej: szybować, żeglować czy Czerwony Pokój Bólu Przyjemności.
Dziękuję za kolejny niezapomniany weekend.
Uwielbiam wznosić się z Tobą wysoko, na wszystkie sposoby.
Jak zwykle jestem pełna podziwu dla Pańskich talentów… wszelakich. ;)
Już prawie Twoja żona xxxx
Nawet gdybym próbował się nie uśmiechnąć, nie udałoby mi się. Ale nic mnie to nie obchodzi. Patrzę na Andreę, która właśnie stawia przede mną filiżankę z kawą. Ma nieco zdezorientowaną minę.
– Dzięki, Andreo.
– Poprosić Ros, żeby przyszła? – pyta Andrea, odzyskując spokój.
– Tak, będę wdzięczny. – Chrząkam, bo nie wiem, czym martwi się moja asystentka. Szybko odpisuję Anie.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Fizyczne upodobania
Data: 18 lipca 2011, 09:58
Adresat: Anastasia Steele
Kochana Anastasio,
kocham z Tobą szybować.
Kocham się z Tobą bawić.
Kocham się z Tobą kochać.
Kocham Cię.
Zawsze.
Christian Grey
prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.
PS Którego talentu w szczególności? Ciekawe umysły muszą wiedzieć.
Rozlega się pukanie i do mojego gabinetu wchodzi Ros.
– Dzień dobry, Christianie – wita mnie melodyjnym głosem w chwili, kiedy naciskam „wyślij”.
Jest wyjątkowo radosna. Wstaję i gestem zapraszam ją do stołu.
– Dzień dobry.
– Co to za mina? – pyta, siadając.
– Chyba nigdy cię nie widziałem w takim dobrym nastroju.
Jej uśmiech mógłby rywalizować z uśmiechem wielkiego Sfinksa w Gizie.
– Bóg jest dobry.
Unoszę brwi. To zupełnie nie w jej stylu. Siadam naprzeciwko niej i cierpliwie czekam na wyjaśnienie. Przerzuca dokumenty i wręcza mi agendę naszego spotkania. Staje się jasne, że nie zamierza rozwijać tematu, a ja nie planuję naciskać. Zerkam na pierwszy punkt.
– Stocznia w Tajwanie?
– Proponują pełne ujawnienie zysków i strat, aktywów i pasywów. Chcą wejść w spółkę z amerykańską firmą. Chcieliby zrobić prezentację.
– Wygląda na to, że im zależy.
– Owszem – potwierdza Ros.
– Uważam, że powinniśmy przyjąć ich ofertę i przeprowadzić dogłębną analizę.
– Zgadzam się. Na tym etapie nic nie ryzykujemy.
– Okej. Bierzmy się do roboty.
– Zajmę się dokumentami. – Ros coś notuje i przechodzimy do następnego punktu spotkania.
PO SKOŃCZONEJ NARADZIE z Ros zauważam, że przyszedł kolejny mail od Any.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Twoje fizyczne upodobania
Data: 18 lipca 2011, 10:01
Adresat: Christian Grey
Proszę, proszę, panie Grey… Taki niegrzeczny i taki skromny! Chyba się domyślasz – Twoje umiejętności nie znają granic.
Bardzo się cieszę na dzisiejsze oglądanie domu.
Jestem na spotkaniu, które kończy się o 17:00. Widzimy się wtedy?
Ax
Podnoszę słuchawkę i wybieram jej bezpośredni numer.
– Ana Steele – przedstawia się oficjalnie.
– Ano Steele, mówi Christian Grey.
– Ach, mój uzdolniony narzeczony. Jak się masz?
– Doskonale, dziękuję. Będziemy u ciebie z Taylorem o piątej.
– Świetnie. A teraz wybacz, muszę wracać do marzeń… To znaczy do pracy. Nie chcę, żeby szef szefa mojego szefa przyłapał mnie na zaniedbywaniu obowiązków.
– Jak myślisz, co by zrobił, gdyby tak się stało?
Jej przyśpieszony oddech przeszywa dreszczem moje ciało.
– Coś niewyobrażalnego – odpowiada szeptem.
– Da się załatwić.
– Ręka cię świerzbi?
– Doskonale wiesz, że świerzbi mnie nieustannie. A ostatnio nie wykorzystałem w pełni jej potencjału.
– Przestań. Robię się wilgotna.
Słucham?
– Wilgotna. – Muszę odchrząknąć. – Panno Steele. Tak można mówić o jakimś cieście. Ja lubię, kiedy jesteś mokra.
– A ja lubię, że lubisz, kiedy jestem mokra. – Mówi to tak cicho, że prawie jej nie słyszę.
Wiercę się na krześle.
– Piąta – szepczę.
– Jak ty to robisz, że te dwie sylaby brzmią tak nęcąco?
– To moje przekleństwo.
– Raczej dar. – Głos ma lekko ochrypły.
Cholera, znajduje odpowiedź na wszystko.
– Widzimy się o piątej, Ano. Na razie, kochanie.
Jestem wniebowzięty. Ana śmieje się w ten swój uroczy sposób i dużo mnie kosztuje, żeby odłożyć słuchawkę.
Przepełnia mnie radość. Uwielbiam to nasze flirtowanie. Podobnie jak dyskusję z Barneyem i Fredem o najnowszym prototypie solarnego tabletu GEH. Wychodzę z gabinetu i przy okazji się zastanawiam, czy nie powinienem był studiować inżynierii.
KIEDY JEM LUNCH, dzwoni mój telefon i na wyświetlaczu pojawia się głupkowata gęba Elliota.
– Brachu?
– Siema, chłopie, widzimy się później?
– Tak. Ana i ja nie możemy się doczekać.
– Super.
Milczy chwilę.
– Co jest? – pytam. – Chodzi o Gię? Też tam będzie.
Prycha.
– Żaden problem. Chodzi o twój kawalerski, ważniaku. W sobotę.
– Elliot…
– Nie bądź takim nadętym dupkiem – wchodzi mi w słowo. – Nie wywiniesz się. Nawet gdybym miał cię porwać.
– Kurwa…
– Żadnych „ale” ani „jeżeli”. Trzymam w gotowości ekipę z taśmą klejącą i furgonetką. Jakoś to przebolejesz.
Wzdycham z największą przesadą, na jaką mnie stać.
Elliot się śmieje.
– Co złego może się stać?
– A bo ja wiem. Zależy, co planujesz.
– Zapomnisz na chwilę o swoich problemach.
Problemach?
– Jakich, kurwa, problemach?
– Skąd mam wiedzieć? Na przykład, że ktoś chce cię zabić?
Ach, o to chodzi.
– Jesteś beznadziejny. Trudno uwierzyć, że wychowali nas ci sami ludzie.
Śmieje się.
– Na razie, stary – mówi i się rozłącza.
Dupek.
Ale trafił w sedno. Welch w dalszym ciągu nie ma żadnych podejrzeń, kto stoi za próbą sabotażu. Wywaliłem wszystkich, którzy byli odpowiedzialni za helikopter. I wciąż czekam na raport z NRBT. Zaczynam się zastanawiać, czy wstępna ocena FAA nie była na wyrost i czy rzeczywiście doszło do celowego uszkodzenia. Może był to zwykły akt przypadkowego wandalizmu. Oba wyjaśnienia są możliwe, co daje cień nadziei, na razie jednak nie zamierzam opuszczać gardy. Chodzi mi o bezpieczeństwo Any. Kazałem wzmocnić ochronę firmowego odrzutowca, który od katastrofy helikoptera odbył już dwa loty testowe. Polecimy nim na nasz miesiąc miodowy do Europy.
Wciąż czekam na wieści od Burgessa w sprawie jachtu, ale trzymam kciuki, że dostanę ten, o który mi chodzi. Już sobie wyobrażam Anę w bikini wyciągniętą na pokładzie.
Czy ona w ogóle ma bikini?
Nie pamiętam, czy umieściłem stroje kąpielowe na liście zakupów dla Any u Neimana Marcusa. To było wieki temu. Jako moja żona Ana będzie potrzebowała więcej ubrań – na wakacje, oficjalne wystąpienia, do pracy… W liście kontaktów znajduję Caroline Acton i wybieram jej numer.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Zagorzały wielbiciel mody
Data: 18 lipca 2011, 15:22
Adresat: Anastasia Steele
Kochana Anastasio,
umówiłem nas z Caroline Acton na sobotę o 10 rano. Musimy skompletować Twoją garderobę na miesiąc miodowy.
Nie kłóć się.
Proszę.
Christian Grey
prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Ciuchy
Data: 18 lipca 2011, 15:27
Adresat: Christian Grey
Kłócić się? Ja?
Potrzebuję nowej garderoby?
Nie wydaje mi się. Mam mnóstwo ubrań.
Widzimy się o 17:00.
Ax
Marszczę brwi. Nie będzie łatwo.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Nowe ciuchy
Data: 18 lipca 2011, 15:29
Adresat: Anastasia Steele
Wręcz przeciwnie. Potrzebujesz.
Christian Grey
prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Faceci, którzy mają więcej pieniędzy niż rozumu…
Data: 18 lipca 2011, 15:32
Adresat: Christian Grey
Czy zwięzłość jest istotą dowcipu?
Ana
Nadawca: Christian Grey
Temat: Cały ja
Data: 18 lipca 2011, 15:33
Adresat: Anastasia Steele
Tak. ;)
Christian Grey
prezes Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Wrrr…
Data: 18 lipca 2011, 15:34
Adresat: Christian Grey
Spóźnię się na spotkanie.
Przestań być taki zabawny.
Na razie, Kochanie.
Axx
Dzwoni mój telefon.
– Tak, Samie?
– Christianie, magazyn „Star” wszedł w posiadanie kilku zdjęć Anastasii i chcą opublikować o niej artykuł. No wiesz, od-zera-do-milionera i takie tam.
– Co, do kurwy?
– Wiem.
– Jakie zdjęcia?
– Nic nieprzyzwoitego.
Chwała Bogu.
Chwila. Chyba nie ma żadnych nieprzyzwoitych zdjęć Any?
– Powiedz im, żeby się odpieprzyli. Zawiadom Ros. Zagroź pozwem.
Sam bierze głęboki oddech.
– Opublikują to, kiedy wyjedziecie w podróż poślubną. Zdjęcia są w porządku. Jeśli mogę coś radzić, niech je sobie publikują. Będzie więcej szumu, jak nie wyrazisz zgody.
Niemal słyszę w jego głosie „a nie mówiłem”. Namawiał nas na sesję zdjęciową. Może powinienem był go posłuchać.
Niech to diabli.
– Wyślij mi wszystko, co masz.
Pieprzeni paparazzi!
Po chwili przychodzi mail od niego i szybko przeglądam załącznik. Niechętnie muszę mu przyznać rację. Nie jest najgorzej, a zdjęcia Any rzeczywiście są w porządku, chociaż odrobinę niewyraźne. Ale wygrzebali też jej fotografię z uniwersyteckiego tablo. Ślicznie na nim wyszła. I jest taka młodziutka. Dzwonię do Sama.
– Muszę to przemyśleć.
W NOWYM DOMU WCHODZIMY za Gią Matteo po kolei do każdego pokoju.
– Przepiękne schody – zachwyca się. – Nie dziwię się, że chcecie je zostawić.
Uśmiecha się do mnie tak promiennie, jakby to była moja zasługa.
Złotko. Chciałem tu wszystko zrównać z ziemią i postawić coś nowego. To Ana zakochała się w tym starym domu.
– Bardzo mi się podobają elementy z epoki – odzywa się Ana na potwierdzenie moich myśli.
Gia uśmiecha się do niej zdawkowo.
– Naturalnie – mówi.
Idziemy za nią do głównego salonu. Elliot wlecze się z tyłu. Jest niespotykanie cichy. Być może dlatego, że kiedyś przespał się z panną Matteo – trudno powiedzieć. Gia w każdej kwestii ma coś do powiedzenia i sypie pomysłami jak z rękawa. Pamiętam, że spotkaliśmy się przelotnie, kiedy odnawiała mój dom w Aspen. Spisała się wtedy doskonale.
– Piękny pokój – oznajmia, kiedy wchodzimy do salonu. – Jest taki przestronny. Myślę, że dobrze byłoby to wykorzystać. – Klepie mnie w ramię.
Cholera.
Przez całe życie staram się subtelnie unikać sytuacji, w których ktoś mógłby mnie dotknąć. Latami wyrabiałem w sobie mechanizm obronny mający trzymać ludzi z daleka ode mnie albo przynajmniej zniechęcać ich do naruszania mojej strefy komfortu. Czasem robię krok w bok, kiedy indziej się odsuwam albo uchylam ramię, byle tylko uniknąć kontaktu fizycznego. Zrobiłem z tego swoistą sztukę. Nienawidzę czyjegoś dotyku. Nie. Ja się go boję. Wyjątkiem jest oczywiście Ana. Kickboxing bardzo mi w tym pomógł. Toleruję przepychanki w czasie walki, zniosę też zdecydowany uścisk dłoni… Lub smagnięcie laską czy biczem.
Przestań o tym myśleć.
Ale nic poza tym.
Nauczyłem się też posyłać ludziom spojrzenie w rodzaju ani-się-waż-mnie-dotknąć, które na ogół skutkuje.
Jednakże nie w przypadku Gii Matteo.
Jest strasznie wylewna.
Co mnie irytuje.
Ale nie tylko mnie to spotyka z jej strony. Kiedy do pokoju wchodzi Elliot, obdarza go przesadnie zmysłowym uśmiechem i ujmuje pod ramię. Elliot gapi się w jej dekolt, którego nie da się nie zauważyć. Widzę, jak Ana się krzywi. Ciekawe, czy prawdą jest to, co mój brat mówi o pannie Matteo. Nie przyjmuje odmowy – to jedna z tych nadmiernie zmysłowych kobiet, które nie uznają żadnych granic.
Jest w tym trochę podobna do Eleny.
Ta niezbyt miła myśl zmusza mnie do zastanowienia. Nie pamiętam, żeby Gia zachowywała się w ten sposób, kiedy widzieliśmy się parę lat temu.
Za dużo myślisz, Grey.
W czasie zwiedzania domu mimo wszystko staram się trzymać od niej możliwie jak najdalej.
– Przeszklona ściana wyglądałaby w tym pokoju wspaniale – mówi Gia. – Sprawi, że przestrzeń będzie otwarta.
Ana uśmiecha się, ale milczy. Bierze mnie za rękę.
W DRODZE DO ESCALI Taylor lawiruje w gęstym ruchu ulicznym.
– I co myślisz? – zwracam się do Any.
– O Gii?
Kiwam głową.
– Prawdziwa z niej artystka – odpowiada.
– No. Silna osobowość. Ale podsunęła kilka świetnych pomysłów, poza tym widzieliśmy jej portfolio. Robi wrażenie.
Ana wybucha śmiechem.
– To prawda. Nie dało się nie zauważyć jej imponującego portfolio.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – zauważam z uśmiechem.
Ana unosi brew. A ja, śmiejąc się, biorę ją za rękę.
– Dziękuję, że jesteś taka dowcipna – szepczę i całuję jej dłoń. – To co? Poszukamy kogoś innego?
– Faktycznie miała kilka niezłych pomysłów – zgadza się niemal niechętnie, ale zaraz się uśmiecha. – Zobaczmy, co nam zaproponuje.
– Zgoda. Wybierzemy się gdzieś na kolację? Dość już się nasiedzieliśmy w Escali.
– Czy to bezpieczne?
– Chyba tak. – Patrzę na Taylora we wstecznym lusterku. – Poprosimy do Columbia Tower.
– Tak jest, proszę pana.
– Mile High Club? – zwracam się do Any.
– Może być.
Ściskam jej rękę.
– Podoba mi się jej pomysł, żeby z tyłu zrobić przeszkloną ścianę – odzywa się Ana.
– Mnie też, ale nie ma pośpiechu.
Znowu się uśmiecha.
– Uwielbiam twoją wieżę z kości słoniowej.
– A ja uwielbiam, kiedy w niej jesteś.
Nagle z poważną miną patrzy mi w oczy.
– Cieszę się, bo niedługo się zobowiążesz, że będę tam mogła mieszkać do końca życia.
Rany. Przełykam ślinę.
Wielkie słowa.
Całe życie z Anastasią… Czy to wystarczy?
– Słuszna uwaga, panno Steele.
Niespodziewanie przytłacza mnie głębia uczuć, do których jakbym się już przyzwyczaił, chociaż wciąż są czymś nowym, błyszczącym, przerażającym. Nigdy nie byłem taki szczęśliwy – ale jestem też przerażony.
To wszystko może się skończyć.
Wszystko może runąć i się roztrzaskać.
Życie jest ulotne.
Zdążyłem się o tym przekonać. Doświadczyłem tego.
Znikąd pojawia się obraz bladej, wciąż młodej kobiety. Leży na obskurnym dywanie, w jeszcze bardziej obskurnym pokoju, a mały chłopczyk na próżno próbuje przywrócić ją do życia.
Cholera.
Zaćpana dziwka.
Nie. Nie myśl o niej!
Obracam się do Any i ujmuję jej twarz w obie dłonie. Chcę zapamiętać każdy szczegół: kształt nosa, pełne usta, przepiękne oczy. Chcę, żeby była ze mną przez całe życie. Zamykam oczy i całuję ją, wlewając w nią cały swój strach.
Nigdy mnie nie opuszczaj.
Nie umieraj.