Читать книгу Naśladowca - Erica Spindler - Страница 14

CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Оглавление

Czwartek, 9. marca 2006

godz. 19.30

Kitt brała udział w spotkaniach Anonimowych Alkoholików od osiemnastu miesięcy. Policyjny psycholog oraz jej szef nalegali, by przeszła cały, złożony z dwunastu punktów program, zanim wróci do pracy.

Uważała to za absolutnie zbędne, co więcej potraktowała jako jeszcze jedną kłodę, którą rzucono jej pod nogi. Przecież nie piła, dopóki stan Sadie nie stał się beznadziejny, dlaczego zatem traktowano ją jak alkoholiczkę?

Długo trwało, zanim pogodziła się z przykrymi faktami.

Zrozumiała też, że potrzebuje wsparcia i pomocy innych alkoholików. Ludzie z grupy byli dla niej namiastką rodziny. Znali jej ukryte myśli i pragnienia, wiedzieli, co ją dręczy.

Kitt zaprzyjaźniła się szczególnie z trzema członkami swojej grupy: bezrobotnym mechanikiem Wallym, który z powodu pijaństwa stracił pracę i dwa palce, gospodynią domową Sandy, której ze względu na alkoholizm odebrano dzieci, i najmłodszym z nich Dannym, który zdał sobie sprawę ze swojej choroby, dopiero gdy spowodował wypadek, w którym zginął jego najlepszy przyjaciel.

Stali się sobie bliscy nie tylko z powodu alkoholizmu, po prostu doskonale się rozumieli i dogadywali.

– Cześć – przywitał się z nią Danny i uśmiechnął się od ucha do ucha.

Skinęła głową i też się uśmiechnęła.

– Jesteś dzisiaj jak skowronek – zauważyła.

– No, nie jest źle.

– Wygrałeś na loterii? – zaciekawił się Wally, który siedział nieco dalej, po drugiej stronie.

– Dziś w nocy minął równo rok, od kiedy przestałem pić.

Sandy uścisnęła ramię Danny’ego.

– Tak trzymać!

Rozmawiali półgłosem, czekając na początek spotkania. Wszyscy mieli dobre wieści. Prawnikowi Sandy udało się ustalić terminy odwiedzin dzieci, a Wally dostał nową pracę.

Kiedy terapeuta rozpoczął spotkanie, Danny pochylił się do ucha Kitt.

– Czy mogę cię później zaprosić na kawę?

– Jasne – odparła szeptem. – A o co chodzi?

– Widziałem cię w telewizji. Chciałem o tym pogadać.

Z jego tonu wywnioskowała, że bardzo przejmuje się całą sprawą. Trudno, będzie musiał poczekać.

Nie poruszali tego tematu do momentu, kiedy oboje usiedli w loży pobliskiej kawiarni o nazwie „Aunt Mary”.

– Wiesz, trochę się o ciebie martwię – zaczął Danny. – Jesteś pewna, że sobie poradzisz?

– O Boże, mam tego dość! Wszyscy zadają mi to samo pytanie.

– Nie powinno cię to dziwić. – Pochylił się w jej stronę. – Doskonale wiesz, co cię popchnęło do picia, Kitt. Nie powinnaś znów narażać się na to.

Napięcie. Stres. Poczucie, że każdy jej krok jest śledzony. Ale także rozpacz i poczucie beznadziei.

– Właśnie zbliża się rocznica śmierci Sadie – powiedziała z westchnieniem.

– Tak, wiem. Właśnie dlatego powinnaś uważać. Ta sprawa jest jeszcze zbyt świeża.

Przez moment patrzyła na filiżankę, w której nawet nie umoczyła ust.

– Musiałam się tego podjąć, Danny. Nie mogę ci dokładnie wyjaśnić…

Wyciągnął rękę i położył na jej dłoni.

– Nie musisz. Doskonale rozumiem, o co ci chodzi.

Spojrzała niepewnie na jego rękę i po chwili cofnęła dłoń. Poczuła się nagle bardzo niezręcznie.

– Nie chodzi tylko o sprawy osobiste – rzekła ostrożnie. – Nie jestem w stanie teraz o tym mówić…

Przez chwilę milczał, a potem skinął głową.

– Dobrze, ale pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na moją pomoc.

Kitt wiedziała, że to nie są jedynie czcze słowa. Zaczęli terapię mniej więcej w tym samym czasie i wiele razem przeszli. Uważała go za swojego przyjaciela.

Danny dawał do zrozumienia, że interesowałaby go bardziej zażyła znajomość, ale Kitt nie miała na to ochoty. Za bardzo go lubiła i ceniła jako przyjaciela, by wdawać się z nim w romans. Poza tym nie czułaby się dobrze w związku z mężczyzną o dwanaście lat młodszym od niej.

– Joe się żeni – powiedziała nagle.

Danny aż odłożył widelczyk, którym jadł ciasto.

– O kurczę!

– Strasznie mnie to dotknęło, chociaż powinnam się przecież cieszyć. On zasługuje na odrobinę szczęścia.

– Pieprz to! – Danny znowu pochylił się w jej stronę. Kitt uśmiechnęła się do niego.

– W takich sytuacjach najlepiej często powtarzać, że życie toczy się dalej. Że trzeba pogodzić się z faktami, bo nie ma innego wyjścia.

– Jasne. Poza tym ty też zasługujesz na trochę szczęścia.

– W ramionach młodszego mężczyzny? – zażartowała. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie, by dostrzec, że Danny potraktował te słowa niezwykle poważnie.

– Doskonale wiesz, co czuję. Powinnaś dać mi szansę. – Chwycił jej dłoń. – Zapomnij o tym, co było, i pomyśl o przyszłości!

Poczuła, jak ścisnęło jej się gardło, a serce zaczęło bić mocniej. Do licha, przecież on ma rację! Więc co ją jeszcze powstrzymuje? Sadie zmarła pięć lat temu, a Joe niebawem poślubi inną kobietę!

– Zależy mi na tobie, Kitt. Poznałem cię dobrze i wiem, że nie jesteś taka silna, na jaką wyglądasz. Potrzebujesz wsparcia. Mamy podobne problemy i doskonale się rozumiemy. Byłoby nam dobrze razem!

– Jesteś dla mnie za młody.

Ścisnął mocniej jej dłoń.

– To dla mnie nic nie znaczy – zapewnił ją z żarem. Kiedy się zawahała, dodał: – A gdybym to ja był dwanaście lat starszy, nie widziałabyś w tym nic złego, prawda?

Miał rację, przesiąkła stereotypami. Może jednak powinna pomyśleć o przyszłości?

– Wolę, żebyś w dalszym ciągu był moim przyjacielem – powiedziała. – To dla mnie bardzo ważne.

– Byłbym nim, uwierz mi. Obiecaj, że przynajmniej zastanowisz się nad moją propozycją.

– Wiesz, najpierw chciałabym uporać się z tą cholerną sprawą – westchnęła. – Potem na pewno to sobie przemyślę.

Przypomniała sobie o tej obietnicy, kiedy stanęła przed umywalką w samych majtkach i koszulce. Czy mogłaby być z Dannym? Czy mogłaby kochać się z nim?

Ta myśl podnieciła ją. Nigdy nie miała żadnego mężczyzny poza Joem. Znali się jeszcze ze szkoły, pobrali, kiedy mieli po dwadzieścia lat, rozwiedli ćwierć wieku później.

Dzisiaj po raz pierwszy od rozwodu zaczęła myśleć o seksie. Przedtem nie miała na to ani nastroju, ani energii. Przez ostatnie lata walczyła głównie o to, żeby jakoś przetrwać. Codziennie zapisywała też wszystko, co robiła. Nie miała na to ochoty, ale terapeuta nalegał. Oczywiście, jak zwykle, miał rację. Pamiętnik stał się dla niej sposobem na rozładowanie złości i pogodzenie się z faktami, których nie mogła zmienić.

Czy mogłaby napisać: „Byłam na kolacji z Dannym, a potem zaprosiłam go do siebie…”?

Do licha!

Aż potrząsnęła głową, żeby uwolnić się od obrazu, który stanął jej przed oczami. Nie miała wątpliwości, że Joe i jego narzeczona byli… w bardzo bliskich stosunkach.

Ciekawe, czy Valerie jest młodsza od niego? Pewnie tak… Dziesięć lat? To nie było w jego stylu, ale przecież ludzie się zmieniają…

Przypomniała sobie kilka rozwódek z jej grupy, które niby to żartem wspominały czasami, że przydałby im się jakiś chłopak. Trzydziestosześcioletni Danny pewnie by się nadawał…

Kitt spojrzała w lustro, wyobrażając sobie, że się dla niego rozbiera.

Ta myśl ją przeraziła. Przecież Danny był przy niej młodzieniaszkiem! Już niedługo stuknie jej pięćdziesiątka! Uniosła koszulkę i spojrzała na swoje starzejące się ciało. Nie była gruba, ale ostatnimi laty nie dbała o kondycję. Jej ciało stało się miękkie, pozbawione sprężystości. I co, na Boga, porobiło się z jej kolanami?!

Kitt opuściła koszulkę, starając się sobie przypomnieć, kiedy ostatnio ćwiczyła na siłowni. Nie wiedziała dokładnie, ale z całą pewnością przed śmiercią Sadie. To samo dotyczyło biegania.

Żałosne! Przecież pracuje w policji. Jak ma zamiar kogokolwiek dogonić? A jeśli będzie musiała walczyć z przestępcą?

„Mów mi Orzeszek.”

Kitt zmrużyła oczy. Nie sądziła, żeby zabójca był mały i słaby jak jej córka. To była prowokacja. Chciał zabawić się z nią na swój chory sposób, a ona nie była do tego przygotowana. Ani psychicznie, ani fizycznie…

Przeszła do pokoju i wyciągnęła z dna szafy buty do biegania. Następnie znalazła w komodzie swój strój do joggingu.


Zrozumiała, że jeśli chce podjąć tę grę, musi nad sobą popracować. Minął już czas ciągłego użalania się nad losem.

Przebrała się i przypięła do spodni od dresu gaz łzawiący, a do łydki kaburę z pistoletem. Nie zamierzała ryzykować. Wiedziała, że ten maniak może ją śledzić.

Trzy przecznice dalej miała w pobliżu szkoły tor do biegania. Był on dość dobrze oświetlony i zwykle spotykało się tam innych biegaczy. Zamknęła mieszkanie i ruszyła w tamtą stronę.

Już kilka pierwszych okrążeń bardzo ją wyczerpało. Miała wrażenie, że za chwilę serce wyskoczy jej z klatki piersiowej. Nie udało jej się dotrwać do momentu, kiedy dzięki zwiększonemu wydzielaniu endorfiny zapominało się o zmęczeniu. Miała obolałe nogi i lędźwiowy odcinek kręgosłupa, z trudem chwytała powietrze i była potwornie spocona.

Mogła sobie wyobrazić, co powiedziałaby Mary Catherine Riggio, i nie tylko ona, gdyby zobaczyła ją w takim stanie. Koledzy tygodniami opowiadaliby sobie żarty na jej temat.

Wstyd to przyznać, ale straciła formę.

Powlokła się do domu, zadowolona z zapadającego zmroku. Przynajmniej nikt nie zobaczy, jaka jest żałosna. Jutro pójdzie na siłownię. Poza tym mogłaby odwiedzić policyjną strzelnicę.

Kiedy podeszła do drzwi, zobaczyła, że coś jest do nich przyklejone. Jakaś kartka.

Zapominając o zmęczeniu, pokonała dwoma skokami kilka schodków i przyjrzała się z bliska notatce.

Widziałem cię w telewizji. Cieszę się, że jesteś grzeczna. Będziemy w kontakcie.

Pozdrowienia, Orzeszek

Naśladowca

Подняться наверх