Читать книгу Naśladowca - Erica Spindler - Страница 8

CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ ÓSMY

Оглавление

Środa, 8. marca 2006

godz. 12.10

Kitt siedziała przy biurku, na którym znajdowała się nietknięta torba z lunchem i akta sprawy Mordercy Śpiących Aniołków. Mogła znaleźć te same informacje w służbowym komputerze, ale wolała papiery.

Wyjęła z teczki zdjęcia pierwszej ofiary, Mary Polaski. Zawiodła ją i jej rodzinę. Czuła dojmujący ból, ilekroć o tym myślała.

Spróbowała się trochę odprężyć i zaczęła bardzo uważnie przyglądać się fotografiom, próbując porównać je z tym, co widziała w sypialni Julie Entzel. Dlaczego morderca tak właśnie ułożył jej ręce? Dlaczego ryzykował, siedząc tak długo w pokoju? Dlaczego było to dla niego aż takie ważne?

Zadzwonił telefon. Kitt sięgnęła po słuchawkę, wciąż wpatrując się w zdjęcia.

– Porucznik Lundgren, wydział zabójstw.

– Ta sama, która prowadziła sprawę Śpiących Aniołków pięć lat temu? – upewnił się jej rozmówca.

– Tak. W czym mogę pomóc?

– To raczej ja mogę pomóc pani.

Ten telefon wcale jej nie zdziwił. Dzisiejsza prasa rozpisywała się na temat powrotu Mordercy Śpiących Aniołków. Zastanawiające było to, że dopiero teraz ktoś zadzwonił w tej sprawie.

– Będziemy panu bardzo wdzięczni. Czy mogę prosić o nazwisko?

– Jestem kimś, kogo chciała pani poznać już dawno temu – rzucił.

Zirytowało ją rozbawienie, które wyczuła w jego głosie. Nie miała czasu na żarty, o czym nie omieszkała poinformować irytującego rozmówcy.

– To ja jestem Mordercą Śpiących Aniołków – odparł.

Serce zamarło jej w piersi. Czy to mogło być aż takie proste?

Nie, niemożliwe.

– Jest pan Mordercą Śpiących Aniołków? – upewniła się. – I chce mi pan pomóc?

– Nie zabiłem tej dziewczynki. Tej, o której dzisiaj pisali.

– Julie Entzel?

– Właśnie. – Usłyszała przeciągłe syknięcie, jakby mężczyzna zaciągnął się papierosem. Pomyślała, że musi to zapamiętać. – Ktoś to zmałpował!

– Zmałpował?

– No, zrobił tak jak ja. I wcale mi się to nie podoba.

Kitt rozejrzała się po pokoju. Nikogo w tej chwili tu nie było. Wszyscy mieli jakieś zadania albo po prostu wyszli na lunch. Wstała i pomachała ręką, licząc na to, że zwróci na siebie uwagę kolegów, którzy będą akurat przechodzić korytarzem. Nie mogła stracić tego śladu.

– Chcę, żebyście złapali tę wstrętną małpę.

– Bardzo chętnie panu pomogę, ale mam właśnie następną rozmowę. – Musiała za wszelką cenę podążać tym tropem.

– I kto sobie tutaj stroi żarty! – Usłyszała jego śmiech. – Oto zasady współpracy. Nie będę się kontaktować z nikim poza tobą, Kitt. Mogę ci mówić Kitt?

– Jasne. A jak ja mam się do ciebie zwracać?

Nawet nie skomentował tego pytania.

– Ładne imię. Kitt, Kitty, prawie jak Kicia. Bardzo kobiece i seksowne, chociaż nie pasuje do gliny. – Znowu zrobił przerwę, żeby zaciągnąć się papierosem. – Oczywiście wszyscy mówią do ciebie „pani porucznik”, co?

– Oczywiście – odparła. – Problem polega na tym, że nie zajmuję się sprawą Julie Entzel. Zaraz połączę cię z właściwym zespołem.

Znowu zignorował jej słowa.

– Druga zasada: nie myśl, że dam ci coś za darmo i że będzie ci łatwo. Sam ustalę cenę.

Miał głęboki, stosunkowo młody głos, nieco zmieniony przez papierosy. Mógł mieć od dwudziestu pięciu do trzydziestu pięciu lat.

– Czy jest jeszcze trzecia zasada? – spytała.

– Możliwe. Muszę pomyśleć.

– A jeśli nie zastosuję się do tych zasad?

Znowu się zaśmiał.

– Na pewno się zastosujesz albo… zginą kolejne dziewczynki.

Cholera! Gdzie się wszyscy podziali?

– Dobrze, udowodnij, że to ty zrobiłeś. Tak, żebym mogła pójść z tym do szefa…

– Na razie, Kiciu.

Rozłączył się. Natychmiast zadzwoniła do Centralnego Biura Śledczego. Ponieważ każda rozmowa wydziału policji w Rockford przechodziła przez centralkę, nie można było odszukać dzwoniącego numeru automatycznie. Oczywiście wszystkie telefony były rejestrowane.

– Tu porucznik Lundgren z wydziału zabójstw. Ktoś do mnie przed chwilą dzwonił, chcę mieć jak najszybciej jego numer.

Odłożyła słuchawkę i czekała dwie minuty na telefon z Centralnego Biura Śledczego. Zadzwonił sam Brian.

– To był numer komórki. Co się dzieje, Kitt?

Telefon komórkowy. Namierzenie stacjonarnego zajmowało dziesięć sekund, ale w przypadku komórki trzeba było rozmawiać co najmniej przez pięć minut. Jeśli ten facet jest sprytny, na pewno wie, że nowe aparaty mają wmontowane chipy z GPS-em, co pozwala odnaleźć rozmówcę w ciągu dziesięciu minut. W przypadku starszych modeli zajmuje to parę godzin.

Spojrzała na zegarek. Rozmowa trwała najwyżej trzy minuty, co znaczyło, że mężczyźnie nie są obce zawiłości współczesnej techniki.

– Miałam telefon od faceta, który twierdzi, że to on jest Mordercą Śpiących Aniołków. Prawdziwym mordercą. Ten wczorajszy to podobno tylko naśladowca – wyjaśniła.

Brian aż gwizdnął.

– Oczywiście chcesz, żebyśmy ustalili nazwisko i adres właściciela komórki?

– I to jak najprędzej. – Spojrzała w stronę pokoju sierżanta i stwierdziła, że wciąż go nie ma. – Zadzwoń na moją komórkę.

Rozłączyła się, zebrała dokumenty i pospieszyła w stronę pokoju. Zatrzymała się na widok Riggio i White’a, którzy właśnie weszli do środka, i wskazała gabinet szefa.

– Chodźcie, to powinno was zainteresować.

Pierwsza dotarła do otwartych drzwi i zapukała we framugę. Sal popatrzył na nich i dał gestem znak, żeby weszli. Kitt zaczęła prosto z mostu:

– Przed chwilą rozmawiałam z kimś, kto podaje się za Mordercę Śpiących Aniołków. – Rozejrzała się dookoła, a widząc, że wszyscy zamienili się w słuch, dodała: – Twierdzi też, że to nie on zabił Julie Entzel.

– Dlaczego dzwonił właśnie do ciebie? – spytała Riggio, która nagle zapomniała o oficjalnych formach. Wszyscy w wydziale mówili do siebie po imieniu, co Kitt w pełni aprobowała.

Teraz spojrzała koleżance prosto w oczy.

– Ponieważ chce, żebym złapała naśladowcę.

– Ty?

– Tak.

– Dlaczego?

– Nie wiem.

Sal zmarszczył brwi.

– Co jeszcze ci powiedział?

– Może zacznę od tego, co zauważyłam. Prawie na pewno pali i sądząc po głosie, ma od dwudziestu pięciu do trzydziestu pięciu lat. Powiedział – zerknęła na swoje notatki – że ktoś to po nim… zmałpował i że wcale mu się to nie podoba. I że chce, żebym złapała tę wstrętną małpę.

– Małpę? – zdziwiła się M.C.

– To od małpowania. Dzieci tak mówią – wyjaśniła Kitt, przypominając sobie z bólem córkę.

Sal skinął głową.

– Czy ktoś zaczął go namierzać?

– Wszyscy poszli na lunch albo akurat robili co innego – odparła. – Kiedy chciałam, żeby chwilę zaczekał, powiedział, żebym nie żartowała.

– Zgłosiłaś to w Centralnym Biurze Śledczym?

– Właśnie sprawdzają ten numer. Dzwonił z komórki, więc trochę to potrwa. Obiecali ustalić jego nazwisko i adres.

– Czy powiedział coś jeszcze?

– Podał dwie zasady. Jeśli się do nich nie zastosujemy, zginą kolejne dziewczynki.

W tym momencie włączył się White, który do tej pory tylko śledził rozmowę.

– Jeśli nawet twierdzi, że nie zabił Julie Entzel, to skąd wie, że zginą kolejne dziewczynki?

– Tego mi nie powiedział, a wolałabym nie snuć domysłów.

– Może zna tego naśladowcę? – dodał White.

– Możliwe – rzuciła Riggio. – Oczywiście zakładając, że w ogóle mu wierzymy…

Kitt czuła, że koleżanka coraz bardziej ją irytuje. Posłała jej niechętne spojrzenie.

– Chcecie wiedzieć, co jeszcze powiedział, czy nie?

M.C. skinęła niechętnie głową.

– Pierwsza zasada – chce rozmawiać tylko ze mną.

– No proszę. – Natychmiast zareagowała zgryźliwą uwagą Riggio.

– A druga? – spytał Sal.

– Niczego nie dostaniemy za darmo i nie przyjdzie nam to łatwo. On sam ustali cenę.

– Chodzi mu o pieniądze? – spytał White.

Kitt spojrzała w jego stronę.

– Nie wydaje mi się, ale niczego jeszcze nie zażądał.

– Właśnie że tak. – Sal spojrzał na podwładnych. – Chce, żebyś zajęła się tą sprawą. – Wziął słuchawkę i połączył się z Nan Baker, sekretarką wydziału zabójstw. – Nan, czy sierżant Haas wrócił już z lunchu? – Przerwa. – Dobrze, powiedz, żeby do mnie przyszedł.

Każdy wydział miał policjanta odpowiedzialnego za sprawy wewnętrzne, a sierżant Jonathan Haas pełnił tę funkcję w wydziale zabójstw. Przed awansem pracował jako partner Briana i wszyscy wiedzieli, że można na nim polegać.

Kiedy wszedł, wysoki i jasnowłosy, po pokoju rozniósł się zapach hamburgera i frytek. Jonathan często nosił różnobarwne krawaty, by w ten sposób maskować powstające podczas lunchu plamy. Mimo że tak bardzo różnił się od Sala, współpraca układała im się nadzwyczaj dobrze. Ostatecznie kiedyś pracowali jako partnerzy.

Sal zaczął mu wyjaśniać sytuację i właśnie wtedy zadzwoniła komórka Kitt.

– Tak, słucham?

– Cześć, Kitt. Tu Brian. Niestety, to była komórka na kartę. Mam nazwę sklepu, w którym ją sprzedano.

No tak, jest sprytniejszy niż przeciętny przestępca.

– Trudno, trzeba będzie tam pojechać. Może nam się poszczęści.

Pożegnali się i Kitt wyłączyła komórkę. Następnie poinformowała zebranych o nikłych wynikach poszukiwań.

Sierżant Haas słuchał w skupieniu, a potem skinął głową.

– Dobra, spróbujemy namierzyć każdego, kto zadzwoni do ciebie do pracy lub do domu. Wszystko też będziemy nagrywać. – Haas zwrócił się do Riggio. – Czy są już wyniki sekcji zwłok?

– Tak, odebrałam je wczoraj wieczorem. Niestety nie ma w nich nic nowego. Uduszono ją, tak samo jak trzy poprzednie ofiary. Nie miała nic za paznokciami. Żadnych śladów gwałtu. Żadnych ran, poza krwiakiem na czole.

– Skąd się wziął? – spyta Sal.

– Anatomopatolog twierdzi, że to odcisk kciuka.

– Ten facet jest jak cień – mruknął White. – Nie zostawia żadnych śladów. Przeczesaliśmy całe sąsiedztwo, ale niczego nie znaleźliśmy. Nikt też nie widział nic podejrzanego.

– Agencja nieruchomości obiecała przygotować na dzisiaj listę osób, które oglądały ten dom – powiedziała Riggio.

– Jakieś odciski palców?

– Chłopcy z laboratorium jeszcze je sprawdzają. Jak do tej pory wszystko w

ygląda tak samo jak przy trzech poprzednich morderstwach.

– Pomijając ręce – zauważyła Kitt. – A to bardzo duża różnica.

Wszyscy w pokoju zamilkli. Porucznik Riggio odezwała się pierwsza.

– Skąd pewność, że facet, który do ciebie dzwonił, to nie jakiś psychol? Dzisiejsza „Register Star” opisuje całą historię na pierwszej stronie. Nie zdziwiłabym się, gdybyśmy mieli więcej takich telefonów.

– Możliwe. Czy chcesz przez to powiedzieć, że powinniśmy zignorować ten ślad?

Riggio zawahała się.

– Jasne, że nie.

– Kitt?

– Tak, szefie?

– Informuj mnie, kiedy znów się do ciebie odezwie. I pamiętaj, masz go trzymać jak najdłużej przy telefonie.

– Dobrze, a o czym powinnam z nim rozmawiać?

– Wszystko jedno, byle tylko nie przerwał połączenia.

Zwołane naprędce zebranie szybko się skończyło. Po chwili wyszli z pokoju Sala. Porucznik Riggio pochyliła się w stronę Kitt.

– Dopięłaś swego – syknęła. – Znowu masz tę sprawę.

– Przeszkadza ci to?

– Nie, jeśli tylko będziesz pamiętać, że to ja za wszystko odpowiadam.

– Nawet gdybym chciała o tym zapomnieć, na pewno mi nie pozwolisz. – Kitt uśmiechnęła się cierpko.

Riggio spojrzała na nią tak, jakby szykowała się do konfrontacji. Kitt nie chciała do tego dopuścić.

– Przepraszam, ale mam teraz ważne sprawy – powiedziała i odeszła.

Naśladowca

Подняться наверх