Читать книгу Naśladowca - Erica Spindler - Страница 16
CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ SZESNASTY
ОглавлениеPiątek, 10. marca 2006
godz. 7.10
M.C. zatrzymała się przed dużym jednopiętrowym domem. Policjanci ogrodzili już taśmą teren wokół posesji. Jeden stał przed wejściem, pozostali zapewne znajdowali się w środku.
Odebrała telefon zaraz po tym, jak wyszła spod prysznica. Nie zdążyła nawet wysuszyć włosów. Bardzo potrzebowała kofeiny, ale musiała zadowolić się kawą rozpuszczalną, którą kupiła po drodze.
Wysiadła i zadrżała z zimna, czując powiew lodowatego wiatru na mokrych włosach. Otuliła się szczelniej kurtką, poirytowana zbyt długim i chłodnym przedwiośniem.
Tullocks Woods. To dziwne, że Morderca Śpiących Aniołków, czy też jego naśladowca, wybrał właśnie tę okolicę. To było coś nowego w porównaniu z poprzednimi miejscami. Dzielnica znajdowała się na zachodnich obrzeżach miasta, działki były tu duże i zadrzewione, w pobliżu nie było zakładów produkcyjnych ani wielu biur.
Nie przebiegała tędy żadna ważna droga i obcy pojazd na pewno rzucał się w oczy. Mieszkało tu paru jej znajomych ze szkoły. Zwykle urządzali przyjęcia w klubie „Powwow”, mieszczącym się nieopodal. Jedna z jej koleżanek pisała nawet powieści sensacyjne.
Poczuła się tak, jakby morderca naruszył jej prywatny teren.
Trzasnęła drzwiczkami i ruszyła w stronę domu. Usłyszała warkot innych silników. Pewnie przyjechali chłopcy z ekipy technicznej, no i Lundgren.
M.C. poznała policjanta, który stał na warcie przed drzwiami. To był Jenkins, naprawdę fajny, młody chłopak.
Wpisała się do jego notesu.
– I co tu mamy? – spytała.
– Dziesięcioletnia dziewczynka, Marianne Vest. Wygląda na to, że ją uduszono.
– Rodzice?
– Rozwiedzeni. Znalazła ją matka, jest w fatalnym stanie. Wpuściłem tam sąsiadkę, zaraz przyjedzie pastor.
– Czy ktoś jeszcze jest w domu?
– Nie. Starsza siostra ofiary spędziła noc u koleżanki.
– Miała szczęście. Coś jeszcze?
– Nie, raczej nie – odparł z wahaniem.
M.C. zmrużyła oczy.
– Jesteś pewny?
– Tak, tylko… – policjant spojrzał gdzieś w bok – to naprawdę straszne!
Skinęła głową.
– Uważaj, żeby nie wpuszczać nikogo niepowołanego. A jeśli będziesz miał wątpliwości, kieruj ich do mnie albo do porucznik Lundgren.
Weszła do środka i poczuła zapach spalonych grzanek. Matka dziewczynki siedziała w kuchni, pochylona nad filiżanką kawy. Była śmiertelnie blada i sprawiała wrażenie, jakby nie zdawała sobie sprawy, co dzieje się wokół. Sąsiadka stała obok, obejmując ją jedną ręką. Starała się ją pocieszyć, ale było widać, że czuje się tu nieswojo.
M.C. wyszła stamtąd w milczeniu i ruszyła korytarzykiem dalej. Bez trudu odnalazła pokój dziecka. Stał przed nim kolejny policjant.
Przywitała się z nim i spytała:
– Czy był tam ktoś z naszych ludzi?
– Nie, pani porucznik.
– Dotykałeś czegoś?
– Tylko sprawdziłem jej tętno.
Zajrzała do środka. Od razu zauważyła, że ręce dziecka są znowu inaczej ułożone. Trzy środkowe palce prawej ręki były wyciągnięte, a lewa dłoń zaciśnięta w pięść.
Poczuła przypływ adrenaliny. Oto mieli kolejną zbrodnię, kolejną szansę, by złapać mordercę.
Może tym razem popełnił jakiś błąd.
– Cześć, M.C.
Odwróciła się i ujrzała Scotta Snowe’a. Przyjechał tu pierwszy, ale wiedziała, że zaraz pojawią się inni. Szef pewnie przyśle poszerzoną ekipę. Scott był wyposażony w kamerę wideo i aparat fotograficzny. Chciał zrobić zdjęcia, zanim pojawią się tu inni. Zanim ktokolwiek coś poruszy czy zmieni.
– Hej, ranny z ciebie ptaszek.
Śledczy skrzywił się.
– Kiepski początek weekendu – mruknął ponuro. – No, mamy niezłą zabawę.
– Chcesz najpierw zrobić zdjęcia?
– Jeśli pozwolisz. To nie potrwa długo.
– Dobra.
– Zaraz będzie tu Kitt. Widziałem też furgonetkę z Channel 13.
– Skąd telewizja wie, co się stało?
Scott tylko wzruszył ramionami i zabrał się do pracy, ona natomiast zaczęła przeglądać pozostałe pomieszczenia. Nie było ich dużo, jak na taki dom – tylko trzy. Pokój starszej dziewczynki wyglądał, jakby przeszedł przez niego tajfun. W sypialni matki też panował bałagan, ale innego rodzaju. Stały tam kosze z czystymi ubraniami, które trzeba było poskładać i położyć na miejscu, a na szafce przy łóżku leżało kilka książek, parę romansów i jedna lub dwie powieści sensacyjne. Na podłodze stały dwa kieliszki po winie.
M.C. zmarszczyła brwi. Czyżby matka dziewczynki miała wczoraj gościa? Przyklęknęła i powąchała, niczego nie dotykając. Hm, pili białe wino.
Przyjrzała się uważnie drugiej części wielkiego łoża. Nawet jeśli kobieta miała gościa, to z pewnością tam nie spał. Pościel była nieruszona i leżały na niej jakieś papiery. M.C. zaczęła je przeglądać: opisy domów, ulotki reklamowe… Wyglądało na to, że pani Vest pracowała w agencji handlu nieruchomościami.
– Zauważyłaś może coś ciekawego? – usłyszała pytanie.
Kiedy się obróciła, dostrzegła stojącą w drzwiach Kitt.
– Nie, raczej nie. Myślałam, że będziesz tu o wiele wcześniej.
– Miałam trochę problemów z mediami – wyjaśniła. – Naciskali, żebym złożyła oświadczenie.
– Sama tego chciałaś!
Kitt pozostawiła tę uwagę bez komentarza, co zaimponowało M.C.
– Jakiś anonimowy rozmówca poinformował prasę, co się stało, teraz tak łatwo ich się nie pozbędziemy.
– Boże, wciąż ci anonimowi rozmówcy!
– Raczej anonimowi mordercy – rzekła z westchnieniem Kitt. – Czy to znowu ten Naśladowca?
– Na to wygląda, ale jeszcze nie wchodziłam do środka. Snowe robi zdjęcia. – Urwała na chwilę. – Widziałam jednak, jak są ułożone ręce.
Kitt skinęła głową, a następnie obie udały się do pokoju ofiary. M.C. zauważyła, że szefowa jakoś dziwnie się porusza.
– Co się stało? – spytała. – Kulejesz?
Kitt skrzywiła się lekko.
– Trochę wczoraj biegałam – wyjaśniła. – A po powrocie znalazłam przyczepioną do drzwi kartkę…
– Orzeszek?
Kitt spojrzała na nią poirytowana, ale znowu powstrzymała się od komentarza.
– Tak. Napisał, że widział mnie w telewizji. Zawiozłam ją dziś rano do laboratorium. Dlatego przyjechałam trochę później.
Weszły do pokoju dziewczynki. Pojawili się tu już inni pracownicy ekipy technicznej. Obie zauważyły, że Snowe jest wyraźnie wstrząśnięty.
– Nie spodziewałem się tego – powiedział.
Nie musiały pytać, o co mu chodzi. Śpiący Aniołek wyglądał wprost przerażająco. Śliczna twarzyczka dziecka była wykrzywiona strachem.
Kitt cofnęła się, jakby nie mogła na to patrzeć. M.C. wytrzymała, ale sporo ją to kosztowało. Wszyscy obecni widzieli gorsze zbrodnie. Niektóre ciała były zmasakrowane albo w fazie rozkładu. Jednak przerażona dziewczynka wstrząsnęła nimi o wiele bardziej, może dlatego, że spodziewali się innego widoku.
– Musiała się wcześniej obudzić – mruknął Snowe.
M.C. chrząknęła, nie wiedząc, czy zdoła zapanować nad głosem.
– Mamy szczęście. Chyba z nim walczyła. Może go podrapała albo wyrwała mu trochę włosów?
Snowe przykucnął i zaczął oglądać palce dziecka.
– Na oko nic nie widać. Ale może anatomopatolog coś znajdzie.
– Już jestem – usłyszeli głos Francesa Rosellego. Starszy mężczyzna podszedł do łóżka. – Uu, kiepsko to wygląda.
Kitt spojrzała na niego z nadzieją. Potrzebowała jego wiedzy i doświadczenia.
– Zrobiłeś już zdjęcia? – spytała Snowe’a.
Scott skinął głową. Po chwili wyszedł wraz z kilkoma innymi członkami ekipy.
– Czy widzisz tu coś ciekawego? – M.C. spytała Rosellego.
Przez chwilę przyglądał się dziewczynce.
– Na razie nie – odparł. – Najpierw trzeba zabezpieczyć jej dłonie. Potem przyjrzę się uważniej.
Podziękowały mu i wyszły na korytarz.
– Rozmawiałaś już z matką? – spytała Kitt.
– Jeszcze nie. Możemy to zrobić razem.
Pani Vest wciąż siedziała w kuchni, tyle że teraz towarzyszył jej wysoki mężczyzna w średnim wieku. Na szyi miał zawieszony czarny krzyż. Na stole, obok filiżanki z kawą, leżała Biblia.
Pastor, domyśliła się M.C.
– Przepraszam panią – zwróciła się do kobiety, która spojrzała na nie przerażonymi oczami. – Czy możemy zadać pani kilka pytań?
Wahała się przez chwilę, jakby nie bardzo wiedziała, o co im chodzi, ale w końcu skinęła głową.
– O której pani córka poszła wczoraj spać?
– O… o dziewiątej. Tak jak zwykle.
– Położyła ją pani?
W oczach kobiety zaszkliły się łzy.
– N…nie. Musiałam trochę popracować…
Wybuchnęła płaczem, kryjąc twarz w dłoniach. Pastor dotknął delikatnie jej ramienia. M.C. zauważyła, że Kitt spojrzała gdzieś w bok.
– Więc skąd pani wie, że poszła spać?
– Po…po prostu jej powiedziałam, żeby to zrobiła.
– Gdzie pani pracowała?
– W łóżku.
– A kiedy zgasiła pani światło?
– O jedenastej.
M.C. musiała nadstawić uszu, żeby usłyszeć zduszoną odpowiedź.
– Czy zajrzała pani do córki?
Pełen bólu wyraz jej twarzy wystarczył za odpowiedź. M.C. bardzo jej współczuła, ale musiała kontynuować przesłuchanie.
– Czy miała pani jakieś towarzystwo?
– Towarzystwo? – powtórzyła, wycierając oczy chusteczką. – Nie rozumiem.
– Czy miała pani gościa?
Pani Vest pokręciła głową.
– Nie, byłyśmy tylko we dwie. Janie, mo… moja starsza córka pojechała do koleżanki. – Spojrzała na pastora. – Boże, jak ja jej to powiem?! Przecież ona nic… – głos jej się załamał.
M.C. poczekała, aż kobieta trochę się uspokoi. W końcu uznała, że może powtórzyć pytanie.
– Czy miała pani gościa wczoraj wieczorem?
– Nie rozumiem – powtórzyła kobieta.
– Czy nie można z tym poczekać? – spytał pastor.
– Przykro mi, ale nie – rzekła łagodnie Kitt i przykucnęła obok kobiety. – Pani Vest, wiemy, że jest pani ciężko, ale musi pani nam pomóc. Jeszcze tylko kilka pytań.
Kobieta skinęła głową.
– Obok pani łóżka stały dwa kieliszki – ciągnęła M.C. – Jest pani pewna, że nikt pani wczoraj nie odwiedził?
Kobieta patrzyła na nią niewidzącym wzrokiem, jakby nie rozumiała, o co jej chodzi. W końcu skinęła głową.
– Musiałam wziąć drugi. Cza… czasami mi się to zdarza.
– Słyszała pani w nocy coś, co zwróciło pani uwagę?
Pani Vest potrząsnęła żałośnie głową.
– Proszę się zastanowić. Może jakiś samochód? Albo ujadanie psa?
– Nie, nic.
– Budziła się pani w nocy?
Pokręciła głową.
Następne pytanie pochodziło od Kitt.
– Czy córka nie skarżyła się, że ostatnio ktoś za nią chodził? Albo ją obserwował? A może widziała kogoś obcego w pobliżu domu albo szkoły?
Tak właśnie było w przypadku poprzednich morderstw. Właśnie dlatego postanowiła obserwować jeden z domów.
Kobieta zastanawiała się przez chwilę.
– Nie.
– A może wydarzyło się ostatnio coś dziwnego? – Kitt nieustępliwie drążyła temat. – Może pani widziała w pobliżu jakieś obce samochody? A może dzwonił ktoś nieznajomy? Albo pojawiali się tu jacyś akwizytorzy?
Pani Vest tym razem też zaprzeczyła. Kitt nie chciało się to pomieścić w głowie.
Zostawiły ją i zajrzały jeszcze raz do pokoju dziewczynki. Kiedy już wychodziły z domu, M.C. mruknęła, na poły do siebie, a na poły do koleżanki:
– Kim jest ten facet? Czy to jakiś Houdini?
– Nie, nie sądzę – powiedziała Kitt. – To wszystko nasza wina.
M.C. zatrzymała się i spojrzała jej prosto w oczy.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Żyjemy w ciągłym pośpiechu i na nic nie zwracamy uwagi, dopóki nie wydarzy się jakieś nieszczęście. Za bardzo interesuje nas to, co sami mamy do zrobienia, i ten facet sprytnie to wykorzystuje. Sama słyszałaś, nawet nie położyła jej spać! Nie sprawdziła, czy wszystko u niej w porządku! Gdybym miała małą córkę, kazałabym jej ze mną spać, ale ona zajęła się pracą. Wiem, to nie moja sprawa, ale potwornie mnie to wkurza!
Kitt cała drżała. Do tej pory starała się ukrywać emocje, ale nie mogła już dłużej nad nimi panować. To wszystko za bardzo bolało, niczym jątrząca się rana.
M.C. nie bardzo wiedziała, co odpowiedzieć. Kitt milczała przez chwilę, potem ruszyła w stronę samochodów. M.C. powoli podążyła za nią.