Читать книгу Naśladowca - Erica Spindler - Страница 7

CZĘŚĆ DRUGA
ROZDZIAŁ SIÓDMY

Оглавление

Wtorek, 7. marca 2006

godz. 17.30

– Cześć, Joe.

Były mąż uniósł wzrok znad planów, które miał na biurku. Jego jasne włosy posiwiały w ciągu ostatnich lat, ale oczy wciąż były intensywnie niebieskie. Patrzył jednak na nią nieufnie.

Doskonale go rozumiała. Przecież od dawna nie wpadała do niego ot tak sobie, żeby po prostu pogawędzić.

– Cześć. Trochę mnie zaskoczyłaś.

– Flo wyszła – chodziło o sekretarkę i asystentkę Joego – więc pomyślałam, że już nie pracujesz. Jak tam interesy?

– Trochę lepiej. Na szczęście zaczyna się już wiosna.

Joe prowadził własną firmę budowlaną, która siłą rzeczy zimą nie dostawała prawie żadnych zleceń. Dobrze, jeśli udało się załatwić jakieś prace remontowe, bo z czegoś trzeba było płacić pracownikom.

– Wyglądasz na zmęczonego – zauważyła.

– Bo jestem. – Przeciągnął ręką po twarzy. – A ty chyba wróciłaś do pracy.

Spojrzał znacząco w stronę wybrzuszenia widocznego pod kurtką. Nigdy tak naprawdę nie przyzwyczaił się do tego, że nosi broń.

– Sal prosił, żeby cię pozdrowić.

Znowu spojrzał jej w oczy.

– A jak z piciem?

– Ani kropli. Od jedenastu miesięcy i dwóch tygodni. I to się już nie zmieni.

– Bardzo się cieszę.

Wiedziała, że mówi szczerze. Przecież widział, jak alkohol powoli ją niszczył. I chociaż się rozwiedli, wciąż w jakiś sposób mu na niej zależało. Tak jak jej na nim.

Kitt chrząknęła.

– Pewnie jeszcze nie słyszałeś, ale… Morderca Śpiących Aniołków znowu uderzył.

Milczał i nawet się nie poruszył. Dostrzegła jednak zmarszczki, które pojawiły się na jego czole.

– Ofiara nazywa się Julie Entzel. Znaleziono ją dziś rano.

– Bardzo mi przykro. Czy Sal przydzielił ci to śledztwo?

– Nie. Uważa, że jestem w to za bardzo zaangażowana emocjonalnie. I… zbyt słaba, by do tego wracać.

Joe pokiwał głową.

– A ty się z nim nie zgadzasz?

Powiedział to z przekąsem. Kitt aż zesztywniała, gotowa się bronić.

– Widzę, że ty tak.

Westchnął głośno i zacisnął dłonie.

– Ta sprawa była dla ciebie ważniejsza niż nasze małżeństwo. Niż ja. Jak myślisz, co powinienem ci powiedzieć?

– Nie zaczynaj, Joe.

Wstał wolno, wciąż zaciskając pięści.

– Zajmowałaś się nią nawet po tym, jak sprawa ucichła. Po tym, jak Sal ją zamknął.

Miał rację. To właśnie dlatego zaczęła pić. Dlatego odważyła się zlekceważyć rozkazy. Jednak ta sprawa nie była dla niej ważniejsza od Joego. Mówiła mu o tym wielokrotnie, ale nie wiedziała, jak go przekonać.

Zaśmiał się gorzko.

– Tylko o tym myślałaś! W ogóle nie poświęcałaś czasu rodzinie.

– Jakiej rodzinie?

Kitt natychmiast pożałowała swoich słów. Od razu zauważyła, jak bardzo go zabolały.

– Przepraszam, Joe. Nie chciałam…

Potrząsnął tylko głową.

– Po co tu przyszłaś?

– Wydawało mi się, że powinnam ci powiedzieć o tej dziewczynce.

– Dlaczego?

– Nie rozumiem – rzuciła, marszcząc brwi.

– Julie Entzel nie była naszą córką. W życiu nie widziałem żadnej z tych dziewczynek. Nigdy nie potrafiłaś tego zrozumieć.

– Ależ rozumiem. I to aż nazbyt dobrze. Ale ty zrozum, że czuję się za nie odpowiedzialna… Że chcę pomóc…

– Posłuchaj, mnie też serce boli, kiedy myślę o tych dzieciach i ich rodzicach. Doskonale wiem, co znaczy stracić córkę! Aż mi się niedobrze robi, kiedy myślę o tym, co zrobił ten potwór! – Wziął głęboki oddech. – Ale to nie były nasze dzieci. Powinnaś o tym pamiętać i wrócić do normalnego życia.

– Tak jak ty?

– Widzisz w tym coś złego? – Zrobił długą przerwę. – Chcę się ponownie ożenić, Kitt.

Patrzyła na niego z otwartymi ustami, pewna, że się przesłyszała. Musiała źle usłyszeć! Jej Joe chce się ożenić?!

– Nie znasz jej – dodał, zanim zdążyła zadać oczywiste pytanie. – Ma na imię Valerie.

Poczuła, że zaschło jej w ustach. Zaczęło jej się kręcić w głowie. Czyżby podświadomie spodziewała się, że ze względu na nią do końca życia będzie samotny?

Właśnie tak!

Kitt starała się nie okazywać swoich uczuć.

– Nie wiedziałam, że się z kimś spotykasz. I to tak poważnie.

– A ja nie widziałem powodów, żeby cię o tym informować.

Żadnych powodów? A wszystko, co razem przeżyli?

– Jak długo z nią chodzisz?

– Cztery miesiące.

– Cztery miesiące? To niezbyt długo… Jesteś pewny, że…?

– Tak.

– Kiedy ślub? – spytała ze ściśniętym gardłem.

– Jeszcze nie ustaliliśmy konkretnej daty, ale pewnie zrobimy to wkrótce. Przyjęcie nie będzie duże. Zaprosimy jedynie najbliższą rodzinę i paru przyjaciół.

– Jasne.

Spojrzał na nią smutno.

– Tylko tyle masz mi do powiedzenia?

– Nie. – Zamrugała oczami i spojrzała w bok, by nie domyślił się, co czuje. – Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi.

Naśladowca

Подняться наверх