Читать книгу Zemsta i przebaczenie Tom 4 Morze kłamstwa - Joanna Jax - Страница 11

9. Zamość, 1943

Оглавление

Odkąd Igor Łyszkin dowiedział się, że kolejnym miejscem jego pobytu będzie Zamość, prześladowała go myśl o Hance. Zadania, które wykonywał, były niebezpieczne i ważne, ale odnalezienie ukochanej stanowiło w tej chwili priorytet. W mundurze oficera SS mógł sobie pozwolić na więcej i poszukać Hanki Lewin sposobem najprostszym. Oczywiście, pewna rozwaga i czujność były wskazane, ale nadmierne zdystansowanie mogło wzbudzić podejrzenia. Dlatego, gdy tylko zadomowił się w nowym miejscu i nawiązał stosowne kontakty, bez skrępowania udał się do siedziby gestapo.

Młody oficer oddał mu honory, zaproponował wypicie prawdziwej kawy, na co Łyszkin skwapliwie przystał, po czym zapytał życzliwie:

– To, co pana do nas sprowadza, Obersturmführer Kriege?

– Szukam pewnej kobiety, spotkałem ją jeszcze przed wojną i oczywiście widziałem się z nią, zanim trafiłem na wschód. Chciałbym wiedzieć, co teraz się z nią dzieje – powiedział spokojnie Igor.

– Najpierw sprawdzimy nasze rejestry, a jeśli nam nie podpadła, mogę wysłać zapytanie do biura Kreishauptmannschaftu – życzliwie odpowiedział oficer.

– Tylko jest mały problem… Ona nigdy nie mieszkała w tej okolicy. Pochodzi z Warszawy, ale teraz może mieszkać gdziekolwiek. Pojechałbym tam, ale, sam rozumiesz… – Łyszkin zerknął na tabliczkę stojącą na biurku, informującą, kto pełni dyżur. – …Horst, obowiązki… I zostawmy te stopnie, mam na imię Otton. – Łyszkin zmniejszył dystans, zwracając się do młodego oficera po imieniu.

– Któż ich nie ma. – Uśmiechnął się. – Oczywiście, puścimy telefonogram do Warszawy. Ale uprzedzam, to może potrwać, mają tam ręce pełne roboty, bo sabotażyści grają im na nosie. Władze mogły zrobić to, co tutaj. Za mordy wszystkich i wysiedlić. Od razu byłoby spokojniej.

– W rzeczy samej, ale Warszawa to ogromne miasto… – mruknął Igor, po czym zapisał na małej karteczce swój numer telefonu domowego. Miał świadomość, że popełnia nieostrożność, ale czuł się już na tyle pewnie w roli niemieckiego oficera, iż postanowił zaryzykować.

***

Po kilku dniach Łyszkin w istocie otrzymał telefon od swojego nowego znajomego.

– Poruczniku, o przepraszam, Ottonie, mam pewne informacje na temat pani Niechowskiej. Otóż jeszcze do niedawna rzeczywiście była w kręgu zainteresowań gestapo, ale obecnie została wykreślona z listy poszukiwanych – powiedział Horst, nieświadomy zapewne, że Hanka została z oficjalnej listy wykreślona celowo, by uśpić czujność Alicji Ross i innych poszukiwanych osób, na wypadek gdyby mieli kogoś zaufanego lub przekupionego w tym miejscu. Po chwili dodał: – Zaraz idę do biura Kreishauptmannschaftu, mam tam sprawę do załatwienia, więc zlecę im pogrzebanie w listach meldunkowych, rejestrach kenkart i takich tam biurokratycznych gównach.

– Horst, jestem ci niewymownie wdzięczny. Wiem, że mógłbym sam to zrobić, ale gestapo zawsze działa na urzędników motywująco. – Igor roześmiał się, po czym zaproponował młodemu oficerowi spotkanie przy wódce i dobrym jedzeniu. – Ja stawiam.

– Pewnie, że chętnie skorzystam – powiedział młody oficer i rozłączył się.

Horst pomyślał, że dawno nie trafił na kogoś, kto byłby tak uprzejmy, jak porucznik Kriege. Owszem, miał kumpli, ale ci wyżej postawieni oficerowie zawsze zachowywali się wyniośle, a wspólna rozrywka z niższymi rangą była dla nich wręcz obraźliwa. Dostawał najbardziej parszywe zadania, a kiedy wykonał je i dumny przekazywał swoje osiągnięcia zwierzchnikom, ci nawet nie raczyli mu powiedzieć „dobra robota”. Tymczasem ten porucznik nie dość, że był uprzejmy, to jeszcze zaprosił go na wyszynk do najlepszej knajpy w mieście. To prawda, że w zasadzie prośba była prywatna, ale załatwiał wiele takich, a i tak pies z kulawą nogą mu nie podziękował.

W biurze ewidencji ludności panowało zamieszanie. Dzwoniły telefony, a zewsząd dochodził stukot maszyn do pisania Olympia. Podszedł do stolika Anne Siebert, osoby najważniejszej w pokoju, bo to ona rozdzielała zadania, wysyłała korespondencję i decydowała, czy powierzona sprawa należy do kompetencji jej urzędu. Anne dobiegała trzydziestki i nie była zbyt atrakcyjną kobietą. Jednak jak każda lubiła komplementy, nawet jeśli miała świadomość, że nie do końca są prawdziwe.

– Anne, Anne, wyglądasz dzisiaj jak bogini. Byłabyś w stanie oczarować nawet samego Zeusa – powiedział Horst.

Roześmiała się cicho.

– Widzi mi się, Horst, że masz coś pilnego do załatwienia.

– W rzeczy samej, piękna Anne. Jedną sprawę służbową i jedną prywatną – odpowiedział Horst.

– No to mówże, zamiast mnie czarować – z udawaną złością powiedziała Anne.

– Tutaj masz wykaz osób wysiedlonych, które powinny się zarejestrować w nowym miejscu pobytu. Sprawdź, czy to uczyniły, czy chowają się po lasach. I masz tu dane pewnej kobiety. Sprawdź, czy taka mieszka w naszym starostwie, a jeśli nie, wyślij zapytanie do innych dystryktów. – Puścił do niej oko.

Anne przesunęła wzrok po nazwisku Hanki, przełknęła ślinę i zapytała:

– A po cóż szukasz tej kobiety? Zakochałeś się? – zapytała, niby od niechcenia.

– To dla kumpla z SS. Jest porucznikiem, ale chodzimy razem na wódkę – powiedział dumnie Horst, chociaż to stwierdzenie było mocno naciągane.

– W takim razie przyjaciel się zakochał. – Roześmiała się.

– Ależ, Anne, czy zawracałbym ci głowę jakimiś romantycznymi historiami? Pewnie coś narozrabiała – odpowiedział zupełnie poważnie, aby jego rozmówczyni bardziej się postarała.

– Dobrze… – mruknęła.

– A tu mam dla ciebie prezencik. Prosto z Berlina. – Horst położył na biurku kobiety czekoladę Sucharda.

Anne już nic nie powiedziała, tylko machnęła dłonią, jakby chciała przepędzić intruza, który co prawda był bardzo miły, ale przeszkadzał jej w pracy.

Kiedy tylko młody oficer zniknął za drzwiami biura, kobieta zerwała się jak oparzona i wybiegła z pokoju. Rozejrzała się po holu gmachu, upewniając się, czy Horst już opuścił budynek, i szybko weszła schodami na pierwsze piętro, gdzie swój gabinet miał Hermann Ritz. Lubiła go, bo był szarmancki, życzliwy i zawsze dawał jej wolne, gdy o to poprosiła. Burknęła coś pod nosem w sekretariacie i nie czekając na reakcję otyłej kobiety w okularach, wtargnęła do pokoju Hermanna. Ten popatrzył na nią zdziwiony, ale nie był zły. Anne była w starostwie najlepszym pracownikiem i zaufaną powiernicą. To ona także wysyłała ze swojego działu listy do Hanki, opatrzone urzędowymi pieczęciami. Anne również dostarczała listy, które przychodziły do Hermanna i była przekonana, że tych dwoje łączy jakaś niezwykle romantyczna relacja. Chociaż sama podobnych przygód nie przeżywała, uwielbiała takie historie, zwłaszcza jeśli dotyczyły zakazanych związków. A ten musiał być wyjątkowo pikantny. On był żonaty, a ta kobieta najpewniej miała męża, dwa nazwiska i była Polką. Tymczasem ten układ mógł za chwilę się skończyć, bo kobietę intensywnie poszukiwał inny niemiecki oficer. Swoją drogą Hanna Lewin-Niechowska vel Stefania Koniuszko musiała mieć wielką słabość do niemieckich mężczyzn. Nie wierzyła, że ta kobieta mogła zrobić coś złego, wtedy bowiem na jej biurko trafiłoby pismo z biura gestapo, a nie zapisana ołówkiem kartka. Nie była jednak do końca pewna, w końcu zameldowana była pod innym nazwiskiem. Być może zadecydowały o tym względy bezpieczeństwa, a może było tak, jak twierdził Ritz i chodziło o ukrycie ich romansu.

– Przepraszam, że ośmieliłam się tak nagle wtargnąć do pana biura, ale mam bardzo ważną sprawę. Chodzi o tę kobietę, do której wysyła pan listy. Otóż okazuje się, że nie tylko pan się nią interesuje, ale również jakiś oficer SS. Szuka bardzo intensywnie Hanny Lewin-Niechowskiej – powiedziała szybko.

Twarz Hermanna zbladła. Nie miał pojęcia, o co może chodzić. Nazwisko Hanki zniknęło z rejestru poszukiwanych, a teraz nagle dopytywał o nią jakiś oficer SS. Co dziwniejsze, robił to w urzędzie, w którym on pełnił służbę.

– Czy powiedziała mu pani o nowej tożsamości pani Niechowskiej i o moich listach? – zapytał zatrwożony.

– Nie, skądże. Najpierw chciałam porozmawiać z panem, bo nie wiem, co robić. Owa prośba była taka… powiem szczerze, prywatna. Mogę odmówić albo zwlekać, ale wolałam, żeby pan o tym wiedział – powiedziała Anne.

– Jestem ci ogromnie wdzięczny. Sama rozumiesz… A kim był ten oficer, który poprosił cię o te dane? – zapytał.

– To młody oficer z gestapo, Horst Wolf, ale podobno wyświadcza przysługę niejakiemu Obersturmführerowi Ottonowi Kriegemu, oficerowi SS z Einsatzgruppen, który dotychczas służył na froncie wschodnim – wyrecytowała dumnie Anne, ciesząc się, że tak dokładnie wypytała o szczegóły młodego Horsta.

– Hm… To dziwne – mruknął jakby do siebie Hermann Ritz. – Jeszcze raz dziękuję, Anne, za czujność. Jeśli nie proszę o nazbyt wiele, powiedz temu młodzieńcowi, że zajmiesz się sprawą, ale potrwa to około dwóch tygodni. Obawiam się, że jeśli odmówisz, ów zasłużony na froncie wschodnim oficer zechce poprosić o przysługę kogoś ważniejszego. Ja tymczasem napiszę do pani Niechowskiej. Może w istocie to jakaś stara, niewinna znajomość sprzed wojny.

– Dobrze, szefie, i… dzisiaj zabierają pocztę o piętnastej. Proszę nie zwlekać. – Anne uśmiechnęła się porozumiewawczo i opuściła biuro. Miała także nadzieję, że gdy poprosi o podwyżkę, Ritz nie odmówi jej poparcia.

Hermann po wyjściu Anne zamyślił się. Właściwie powinien spać spokojnie, bo i tak Hanki Lewin nie znaleziono by pod adresem, pod którym ostatnio była zameldowana, a zapewne nikt nie wpadnie na to, by powiązać jej osobę ze Stefanią Koniuszko. Jednak Hanka mieszkała tak blisko Magnuszewa, że pojawienie się w nim osoby, która bardzo chciała ją odnaleźć, mogło stanowić dla niej zagrożenie. Jeśli zaś w istocie ów Kriege był jedynie dobrym znajomym, zatroskanym o jej los, nie będzie musiała uciekać.

Kim, u licha, był Otton Kriege? Może jej dawnym kochankiem? A może jakimś podejrzliwym oficerem, który chciał dzięki niej schwytać jej przyjaciółkę albo tego szemranego komunistę? Miał nadzieję, że rychło uzyska na to odpowiedź.

Zemsta i przebaczenie Tom 4 Morze kłamstwa

Подняться наверх