Читать книгу Zemsta i przebaczenie Tom 4 Morze kłamstwa - Joanna Jax - Страница 4

2. Moskwa, 1943

Оглавление

Igor Łyszkin stał nieruchomo, niemal wstrzymując oddech, gdy zastępca szefa sztabu, Antonow, wpinał mu w mundur odznaczenie państwowe za zasługi dla Związku Radzieckiego i walkę w wielkiej wojnie ojczyźnianej. W istocie, Łyszkin mógł być z siebie dumny. Kiedy tylko zakończył swoją misję w Katyniu, został oddelegowany w okolice Kurska, by wywęszyć plany Hitlera. Jak zwykle udał się tam pod postacią Ottona Kriegego, ale i tak najwięcej informacji zdołał uzyskać od pewnego oficera Wehrmachtu, którego podstępem pojmał jako jeńca i oddał w ręce radzieckich „śledczych”. A oni już sprawili, że ów niemiecki oficer wyśpiewał im wszystkie plany dotyczące zajęcia Łuku Kurskiego, jak również przekazał informacje, dlaczego Hitler wciąż zwleka z ofensywą, której Rosjanie spodziewali się już od marca 1943 roku. Tego jednak można było się domyślić nawet bez informacji od jeńca. Armia niemiecka poniosła klęskę pod Stalingradem i straciła mnóstwo sprzętu, a produkcja nowego musiała trochę potrwać. Poza tym w tej ogromnej bitwie miały pojawić się najnowsze osiągnięcia niemieckiej technologii militarnej, czołgi tygrysy, którym nie dorównywały żadne dotychczas wyprodukowane. Ta zwłoka w ataku, jak również rozpoznanie planów wroga sprawiły, że Związek Radziecki mógł dobrze się przygotować, zaplanować strategię, zrobić setki kilometrów okopów, a wreszcie cierpliwie czekać na atak i z rozwagą i sprytem rozpocząć kontrofensywę. Generał Antonow bardzo skrupulatnie zbierał od swoich wywiadowców informacje na temat operacji „Cytadela” i nawet udało mu się przekonać Stalina, że lepsza będzie niejaka powściągliwość w działaniu niż zmasowany atak.

Pierwsze uderzenie nastąpiło z początkiem lipca i nic nie zapowiadało, aby miało się szybko zakończyć. Jednak dzięki dobremu przygotowaniu Armii Czerwonej, istniała nadzieja, że to Związek Radziecki odniesie sukces w tym starciu, a Igor Łyszkin był jedną z osób, która się do tego przyczyniła. Całą dumę i radość z otrzymanego odznaczenia zepsuła mu jednak myśl, że owo wyróżnienie otrzymał także za Katyń i za zdobycie materiałów, które mogły być prawdziwym problemem dla radzieckiej dyplomacji. Zapewne i to napawałoby go zadowoleniem, gdyby nie fakt, że pewnego dnia na Gibraltarze zginął najważniejszy polski generał, Władysław Sikorski. Igor nie wierzył w splot okoliczności, który doprowadził do nieszczęśliwego wypadku generała, zwłaszcza że w tym samym czasie gościem gubernatora Gibraltaru był także Iwan Majski i kilku agentów NKWD. Nie wiedzieć czemu nikt nie chciał mu powiedzieć, co wówczas się wydarzyło i to potęgowało frustrację Igora. Gdyby chodziło o niemieckiego lub włoskiego generała, nawet nie zatrzymywałby się nad tym na dłużej, ale Polska była mu bliska, w końcu sam był Polakiem. Wystarczająco podle czuł się, biorąc udział w zamiataniu pod dywan całej tej historii spod Smoleńska, ale nie sądził, że przez to zginie najważniejszy dla Polski człowiek. Wiedział od Waltera von Lossowa, że ambasador niemiecki w Ankarze ma przekazać wszystkie dokumenty dotyczące mordu na polskich oficerach i rezerwistach Sikorskiemu, gdy ten będzie robił przegląd wojsk polskich na Bliskim Wschodzie. Łyszkin sądził, że rozpęta się wówczas medialne i dyplomatyczne piekło, ale miał nadzieję, iż to będą jedyne konsekwencje. W końcu Polska nie była graczem pokroju Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii, a na ataki tego typu radziecka dyplomacja była, właśnie dzięki niemu, dobrze przygotowana. Tymczasem raporty Niemców gdzieś przepadły, a generał Sikorski zginął w rzekomym wypadku lotniczym. Nie dawało to spokoju Łyszkinowi.

Oprócz odznaczenia, licznych pochwał i niewielkiej gratyfikacji finansowej Igor otrzymał także kilka dni wolnego, które mógł, a nawet musiał, spędzić w dobrze mu już znanym ośrodku pod Moskwą. Z uwagi na stan wojny panowała tam duża rotacja. Nikt nie mógł sobie pozwolić, by dawać długie urlopy, gdy krew radzieckich żołnierzy lała się strumieniami, terror na okupowanych terenach był niewyobrażalny, a wielki dyktator – Stalin – wciąż obawiał się utraty wpływów na świecie. Przechadzając się wokół krystalicznie czystego jeziora, które podczas upalnych lipcowych dni kusiło, by w nim popływać, natknął się na człowieka, który wraz z nim odbierał odznaczenie.

– Widzę, że obaj dostaliśmy taką samą nagrodę – powiedział Igor do stojącego na brzegu mężczyzny, który właśnie wyszedł z wody i dokładnie wycierał się grubym ręcznikiem. Był wysoki, o nieco pucołowatej twarzy, jasnych włosach i niemal szczupłej sylwetce.

– I kilku innych. – Mężczyzna roześmiał się i podszedł do Igora, wyciągając dłoń. – Mów mi Alosza.

– Prawdziwe? – Igor puścił do niego oko.

– Prawdziwe. A co to, mało chłopaków o takim imieniu? Chętnie z kimś pogadam, nikogo tu nie znam, ruch jak na Dworcu Kazańskim. – Pucołowaty chłopak ponownie się roześmiał.

– Ja też bym się z kimś napił wódki, bo samemu to tak nieswojo. Mam na imię Iwan – powiedział Łyszkin. Ukrywanie prawdziwego imienia weszło mu tak bardzo w nawyk, że nawet temu sympatycznemu chłopakowi postanowił go nie ujawniać. Zresztą jakie to miało znaczenie, skoro za kilka dni ich drogi się rozejdą.

***

Wieczorem w sali restauracyjnej raczyli się najlepszą radziecką wódką, którą zagryzali elegancko podanymi śledziami w słodkawej marynacie. Kompan Igora najwyraźniej zapałał sympatią do nowego towarzysza, bo przestał być dyskretny, uznając, że jeśli obaj otrzymali tak wysokie odznaczenia państwowe i są godni zaufania najwyższych władz, to mogą także polegać na sobie nawzajem.

– Wiesz, Iwan, czy jak ci tam… pułkownik Komarenko mówił, że zdobyłeś raporty katyńskie już kilka miesięcy temu. To była naprawdę… – Alosza czknął głośno. – …dobra robota. No, nie mówiąc już o tym majorze z Wehrmachtu.

– Robię tylko to, co do mnie należy – odpowiedział lakonicznie Igor.

– No tak, no tak… Ale wiesz, cały czas sądziłem, że to nasi chłopcy je zdobyli… Jak byliśmy z Majskim na Gibraltarze – wymamrotał nieco zawiedzionym głosem Alosza.

– Byłeś wtedy z Majskim? Jak zginął Sikorski? – Igor zainteresował się opowieścią pijanego kompana.

– Byłem. – Alosza uderzył się w pierś. – E tam… zginął. Ktoś go załatwił.

– Ty? – zapytał Łyszkin, czując, że trzeźwieje pod wpływem emocji. Gdyby w istocie to jego rodacy zabili Sikorskiego, stałoby się to przez niego oraz przez informacje, jakie uzyskał od Lossowa i przekazał zwierzchnikom.

– Ja? Nie… To nie ja – bąknął Alosza.

– A kto? – Igor poczuł, że serce zaczyna mu mocniej bić.

– A kto to wie, drugu mój – westchnął kompan od kieliszka.

– Ale to nasi? – nie dawał za wygraną Łyszkin.

– Jeśli to ktoś od nas, to zapewniam cię, że nie było go na rozdaniu odznaczeń. Ale jeśli nie nasi, to kto? – prawie retorycznie zapytał Alosza. – Te maminsynki, Angliki?

– Sam się nad tym zastanawiałem – mruknął Igor. – Co prawda ostatnio nasze stosunki z Polską nie są zbyt braterskie, ale w końcu ten kraj jest w obozie naszych sojuszników.

– Sra-ta-ta-ta… – Coraz bardziej pijany Alosza machnął ręką. – Jestem blisko i Mołotowa, i Majskiego. Każdy gra na swoich zasadach, a niewygodnych się usuwa, ot i cała filozofia. Jak pewnego dnia okażę się mało przydatny, to ktoś będzie za mną płakał? Albo za tobą? Chociaż my jesteśmy Rosjanami. Nikt. Ja ci to mówię, pies z kulawą nogą nie będzie pamiętał o nas i o tych zasranych medalach. Wykorzystają, przeżują, a potem wyplują, a nasze zasługi już ktoś sobie przypisze. Byłem tam i byłem dumny, ale jak nocą paru poszło w teren, to kazali mi siedzieć na dupie i udawać, że nic nie widziałem i nic nie słyszałem. A jak wrócili, bracie, to mówili, że mają kwity, a ja dostanę medal. No i dostałem, oni nie. A potem się dowiedziałem, że te tajne dokumenty już dawno ty im na tacy podałeś, więc wiesz, jak się teraz czuję… jak ostatni głupek, co to go uciszyli medalem, żeby za dużo nie myślał o wypadku tego generała.

Igor uznał, że była w tym jakaś logika. Zwłaszcza że Alosza co prawda był świetnym oficerem, ale nie umiał trzymać języka za zębami. Do pewnego momentu robił to, co mu kazali, a potem odsunęli go i na osłodę dali wyróżnienie. Alosza, z tego, co opowiadał, nie dość, że był znakomitym radiotelefonistą, to na dodatek dobrze władał angielskim, ale w istocie język miał stanowczo za długi, szczególnie jak na agenta do zadań specjalnych.

Rozstali się późno po północy. Alosza zataczał się tak bardzo, że Igor musiał podtrzymywać go, żeby nie spadł ze schodów. On zaś nie czuł się pijany prawie wcale. Bardzo chciał się upić tego wieczoru, ale zdawało mu się, że wódka przelatuje przez niego jak zwykła woda i w pewnej chwili już nie mógł nawet jej w siebie wlewać.

Następnego dnia już nie powrócili do tego tematu. Być może Alosza nawet nie pamiętał, co mówił Igorowi przy kieliszku i chyba tak było lepiej dla nich obu.

Zemsta i przebaczenie Tom 4 Morze kłamstwa

Подняться наверх