Читать книгу Seria o komisarzu Williamie Wistingu - Jorn Lier Horst - Страница 10

9

Оглавление

Stiller siedział nieruchomo i przyglądał się pozostałym. Dla niego śledztwo było grą strategiczną, w której chodziło o to, by dobrze rozstawić pionki i we właściwym momencie zagrać właściwymi kartami. Zasady te stosował również wobec kolegów. Był zadowolony ze swojego pierwszego ruchu.

Zauważył, że przez twarz Wistinga przeszedł niewielki, ale zauważalny skurcz. Komisarz sięgnął po filiżankę z kawą. Dłonie doświadczonego śledczego były silne, a palce proste. Prawy kciuk i palec wskazujący były lekko sine. Wciąż nosił obrączkę. Przygotowując się do spotkania, Stiller dowiedział się, że żona Wistinga zmarła przed siedmioma laty, ale obrączka znajdowała się w małym zagłębieniu, na samym końcu paliczka bliższego i z pewnością trudno byłoby mu ją zdjąć, nawet gdyby chciał.

Komisarz przyciągnął filiżankę do siebie i czekał przez chwilę, zanim podniósł ją do ust, próbując w ten sposób ukryć zaskoczenie z powodu tego, co właśnie usłyszał.

Policyjna prawniczka siedząca na końcu stołu nie miała obrączki. Trzymała przed sobą pusty notatnik. Obok niego leżał długopis, który umieściła tam z pedantyczną starannością. Na jej czole pojawiła się zmarszczka. Kobieta spojrzała na Wistinga wyraźnie zmartwiona, co nie umknęło uwadze Stillera, który zaczął podejrzewać, że tych dwoje łączy coś więcej niż tylko praca.

Młodszy śledczy, który zajął się Stillerem po przyjeździe, nie potrafił ukryć zdziwienia tak, jak jego koledzy. Otworzył szeroko oczy i rozchylił usta, odsłaniając uzębienie pełne przebarwień po kawie i snusie.

– Znacie historię Martina Haugena? – spytał. – To, że jego żona zaginęła?

Stiller wstał, podszedł do małego aneksu kuchennego na końcu sali i sięgnął po szklankę.

– To się stało dwa lata po uprowadzeniu Krogh – potwierdził i napełnił szklankę wodą z kranu.

Wisting odstawił filiżankę i pochylił się trochę bardziej nad stołem. Kosmyk włosów opadł mu na czoło. Miał dużą głowę. Stiller wiele razy widział jego twarz, na zdjęciach w gazetach i na konferencjach prasowych relacjonowanych w telewizji. Taka twarz zapadała w pamięć. Grubo ciosana, z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi. Jego włosy były przyprószone siwizną i trochę za długie. Gdyby miał żonę, na pewno usłyszałby od niej, że powinien iść do fryzjera.

– O jakich nowych śladach rozmawiamy? – spytał.

Stillerowi spodobało się to pytanie. Bezpośrednie i zmierzające prosto do celu. A mimo to nie udzielił na nie odpowiedzi. Zamiast tego postanowił zaproponować trojgu śledczym przeanalizowanie sprawy.

Zabrał szklankę z wodą do stołu, odsunął filiżankę z kawą, którą postawiła przed nim prawniczka, i usiadł na swoim miejscu.

– Nadia Krogh była córką przedsiębiorcy i multimilionera Joachima Krogha – wyjaśnił, chociaż zakładał, że wszyscy troje wiedzą, o kim mówił. – W nocy z piątku na sobotę 19 września 1987 roku zaginęła po imprezie młodzieżowej w Porsgrunn. Niemal natychmiast przedstawiono zarzuty jej chłopakowi. Pokłócili się tuż przed tym, jak Nadia opuściła imprezę, a chłopak poszedł za nią. Ale trzy dni po jej zniknięciu przyszedł list od porywaczy.

– Zażądali trzech milionów koron – przypomniał Hammer.

Stiller wyjął kopię pierwszego listu z żądaniem okupu. Przesunął kartkę w stronę śledczych, zastanawiając się, kto z nich po nią sięgnie. Wisting spojrzał na nią z ukosa i niemal niezauważalnie uniósł brwi. Na jego czole pojawiła się drobna zmarszczka.

List wyglądał jak rekwizyt z serialu telewizyjnego, pomyślał Stiller, gdy zobaczył go po raz pierwszy trzy tygodnie temu. Litery i słowa zostały wycięte z gazety i połączone w zdania. To wydawało się dziecinne, ale prawda była taka, że bardzo dużo listów z pogróżkami, które trafiały w ręce policji, wykonano właśnie tą metodą. Najwyraźniej autorzy listów oglądali te same filmy albo czytali te same książki. Jednak bez względu na amatorskie wykonanie było w nich coś przerażającego.

Sposób, w jaki komunikowali się porywacze, nigdy nie został opisany w gazetach. Wisting wydawał się zaskoczony nieudolną formą i zerkał na list z ciekawością i niedowierzaniem.

– Rodzina otrzymała go we wtorek, 22 września – wyjaśnił Stiller. – Trzy dni po jej porwaniu.

Hammer przyciągnął list do siebie. Wzrok miał nieobecny.

– I nigdy jej nie odnaleziono – powiedział i przyglądając się kartce, przeciągnął językiem wzdłuż zębów po wewnętrznej stronie górnej wargi.

Wiadomość składała się z osiemnastu wyrazów, a te z dziewięćdziesięciu sześciu liter. Przesłanie było proste: „Nadia jest z nami. Możecie ją odzyskać. Cena wynosi trzy miliony koron. Czekajcie na dalsze instrukcje”. Pod listem podpisały się „Szare Pantery”.

Wisting odebrał kartkę od Hammera.

– Dlaczego podejrzewacie Martina Haugena? – spytał.

– Listy – wyjaśnił Stiller i wyjął kolejny dokument. – Dwa dni po pierwszym liście z żądaniem okupu przyszedł drugi. Oba zostały wycięte z tego samego wydania „VG”.

Położył list na stole, nie wdając się w szczegóły. Śledczy, którzy pracowali nad sprawą, ustalili, że chodzi o wydanie gazety z czwartku, 27 sierpnia 1987 roku. Z raportu wynikało, że gazeta ukazała się w nakładzie trzystu trzydziestu dwóch tysięcy czterystu sześćdziesięciu ośmiu egzemplarzy.

Wisting podniósł list i przez chwilę siedział w milczeniu, trzymając po jednej kartce w każdej dłoni.

Drugi list powstał w ten sam sposób, ale był krótszy: „Zostawcie pieniądze w czarnym plastikowym worku za kioskiem na Olavsberget”. Tym razem pod wiadomością podpisali się „Szarzy”.

– Rodzina była gotowa zapłacić. Postępowali zgodnie z instrukcjami, ale po pieniądze nikt się nie zgłosił. Miejsce przekazania okupu było monitorowane przez sześć dni.

– Waszym zdaniem autorem tych listów jest Martin Haugen? – spytał Wisting i odłożył kopie na stół. – Co takiego znaleźliście, czego wtedy nie udało się znaleźć śledczym?

– Odciski palców – wyjaśnił Stiller. – Technologia idzie do przodu. Zmienił się sprzęt i metody. Ujawniliśmy ślady linii papilarnych, których dwadzieścia lat temu nie potrafiliśmy znaleźć. Poza tym nowoczesne oprogramowanie i zaawansowana technologia komputerowa stwarzają nowe możliwości przeszukiwania rejestrów. Odciski palców są sprawdzane we wszystkich bazach w taki sam sposób, w jaki ślady biologiczne są ponownie analizowane dzięki nowoczesnej technologii DNA. To doprowadziło nas do sprawy Kathariny i odcisków palców zabezpieczonych w jej domu. Ręczna analiza wykazała, że należą do jej męża, Martina Haugena.

W sali zapadła cisza. Stiller czuł, że starszy śledczy cieszy się ogromnym autorytetem. Jego koledzy milczeli, jakby nie chcieli wychodzić przed szereg ani narzucać mu swojego zdania.

Stiller przyglądał mu się uważnie. Widział, że Wisting kiwa powoli głową, zastanawiając się nad tym, co usłyszał.

– Macie dowody na to, że są prawdziwe? – spytał komisarz. – Że te listy zostały napisane przez osobę lub osoby, które rzeczywiście uprowadziły Nadię?

Stiller przytaknął, ale pozwolił Wistingowi dokończyć swoją wypowiedź.

– Uprowadzenie dla okupu jest starannie zaplanowanym działaniem, a te listy wydają się mało przemyślane. Listy z żądaniem okupu zwykle pojawiają się w ciągu maksymalnie dwudziestu czterech godzin od porwania. Najczęściej zawierają ostrzeżenie, by nie informować policji, groźbę dotyczącą tego, co się stanie z osobą porwaną, jeśli żądanie nie zostanie spełnione, i bardziej konkretne wskazówki dotyczące sposobu przekazania okupu. Poza tym wydaje się, że porywacze zrezygnowali ze swojego planu i nie podjęli żadnych innych działań – poza pozbyciem się Nadii.

Wisting odłożył kartki i mówił dalej:

– Listy przychodzą po tym, jak chłopak Nadii zostaje aresztowany. Budzą wystarczająco dużo wątpliwości, by podejrzenia wobec niego znacznie osłabły. Pomyślałbym raczej, że to był zwód i że listy napisał ktoś, kto chciał pomóc chłopakowi.

Stiller wyciągnął nowy dokument, który leżał zdjęciem do dołu.

– Śledczy w Telemarku również tak myśleli po przyjściu pierwszego listu, ale do drugiego było dołączone to.

Odwrócił kartkę i przesunął ją dalej, ale pozostałe osoby i tak musiały pochylić się nad stołem, żeby zobaczyć, co przedstawia dokument.

Była to kserokopia małego zdjęcia paszportowego. Stiller widział oryginalną fotografię. Leżała wśród akt sprawy w jego gabinecie na Brynsalleen, była stara i zniszczona, miała rysy i pogniecione krawędzie. Na zdjęciu było dwoje dzieci.

– Nadia i jej młodszy brat – wyjaśnił. – Nosiła to zdjęcie w portfelu. Jeśli listy wysłała osoba, która chciała pomóc jej chłopakowi, musiał to być ktoś, kto w ten czy inny sposób był zamieszany w jej zniknięcie.

Wisting odchylił się lekko do tyłu. Jego szczęki pracowały tak, jakby coś przeżuwał. Stiller widział oczami wyobraźni, jak śledczy stara się znaleźć alternatywne wytłumaczenia faktu pojawienia się zdjęcia.

– Co z kopertami? – spytał Wisting. – Dały coś?

Stiller wyjął z segregatora dwie nowe fotokopie.

– Były dość pomysłowo zaadresowane – odparł, kładąc na stole dokumentację zdjęciową.

Obie koperty były białe i miały przyklejone etykiety adresowe.

– To jest adres firmy Krogha – wyjaśnił Stiller. – Nadawcy listów wycięli je z książek telefonicznych.

Widział, jak Wisting podnosi zdjęcie jednej z kopert pod światło i dokładnie jej się przygląda.

– Jak widzicie, obie koperty są opatrzone lokalnym stemplem pocztowym, zgodnie z ówczesną procedurą. Śledczy objechali cały region i sprawdzili wszystkie budki telefoniczne. W Vallermyrene znaleźli książkę, z której ktoś wyrwał stronę z nazwiskami na literę K. Drugiej książki telefonicznej nigdy nie namierzyli.

– Odciski palców? – spytał Hammer.

– Dużo, zarówno na książce telefonicznej, jak i na budce, a także na kopercie. Trzy ślady linii papilarnych z książki telefonicznej należą do drobnych przestępców mieszkających w okolicy. Ich udział w sprawie został wykluczony. Jeden odcisk na kopercie należał do pracownika firmy, który roznosił pocztę.

– Gdzie na liście został ujawniony odcisk palca Martina Haugena? – spytał Wisting i znowu wziął do ręki list z żądaniem okupu. – Na samej kartce czy na wycinkach z gazet?

Stiller uśmiechnął się. Podobała mu się zdolność starszego śledczego do szybkiej identyfikacji najistotniejszych szczegółów sprawy.

– Na wycinkach – odparł. – W trzech miejscach na pierwszym liście. Na drugim nie było żadnych odcisków.

Wyjął nową kopię tego samego listu, z fioletowymi plamami po procesie chemicznym, któremu został poddany. Trzy miejsca, w których ujawniono ślady linii papilarnych, były zaznaczone szarym ołówkiem. Nad „dia” w „Nadia”. Na końcu słowa „miliony” i nad trzema ostatnimi literami w słowie „Pantery” w podpisie.

– To dowodzi, że czytał tę gazetę, ale niekoniecznie, że napisał list? – skwitował Hammer.

Stiller przytaknął.

– Gdybyśmy potrafili wskazać bezpośrednie powiązanie między nim a listami z żądaniem okupu, już dawno byśmy go zatrzymali. Zdecydowaliśmy się na ostrożniejsze posunięcie.

Wbił wzrok w komisarza. Starał się, żeby jego spojrzenie było łagodne. Tajemnicą poliszynela było to, że z czasem narodziła się przyjaźń między Wistingiem a mężczyzną, który przed dwudziestoma czterema laty w tajemniczych okolicznościach stracił żonę. Ich bliska relacja dziwiła Stillera. Wisting miał ponadtrzydziestoletnie doświadczenie w pracy w policji. Powinien znać się na ludziach jak mało kto. Można było jedynie ubolewać, że po tylu latach znajomości z Martinem Haugenem jeszcze nie zrozumiał, że jego przyjaciel buduje życie na kłamstwie. W innej sytuacji Stiller powiedziałby to na głos, ale tym razem ugryzł się w język. Postąpiłby nierozważnie, gdyby na samym początku czegoś, co pachniało długotrwałą współpracą, podzielił się swoimi przemyśleniami. Jeśli zamierzał przekonać Wistinga, by zrobił dokładnie to, co chciał, żeby ten zrobił, musiał ważyć słowa.

– Potrzebujemy twojej pomocy – powiedział. – Jesteś z nim w bliskich relacjach.

Wisting położył obie ręce na stole i splótł palce. Nie było widać w nim śladu niechęci, a jedynie pełne zrozumienie, podkreślone lekkim skinieniem głowy.

– Jest tylko jeden problem – powiedział. – Martin Haugen zaginął.

Seria o komisarzu Williamie Wistingu

Подняться наверх