Читать книгу Zamiana - Joseph Finder - Страница 20

16

Оглавление

Za chwilę szefowa miała wziąć udział w głosowaniu w siedzibie Senatu przy pełnym jego składzie, więc Will mógł przećwiczyć szybki marsz w jej towarzystwie, odprowadzając ją tunelem długości blisko kilometra. Senator Robbins miała na nogach sportowe obuwie.

– Udało się? – spytała.

– Hm, nie, nie udało się, nie za bardzo. Ale mamy jeszcze inne opcje.

– Nie rozumiem.

– Im mniej pani wie, tym lepiej.

Posłała mu długie, twarde spojrzenie.

– Co ty kombinujesz?

– Zachowajmy odrębność naszych działań – powiedział Will.

– No cóż, im dłużej mój laptop jest u tego całego Tannera, tym więcej ma on czasu na spenetrowanie dokumentów. Dlatego trzeba zrobić wszystko, aby go odzyskać.

– Ale przecież nie dostanie się do plików. Są chronione hasłem.

Przez dłuższy czas senator milczała, jakby się nad tym zastanawiając.

– Za każdym razem, włączając komputer, wpisywała pani hasło, prawda? – zapytał Will. Był prawie pewny, że tak ustawili tego laptopa. Szefowa nie znała się na sprzęcie na tyle, by wiedzieć, jak zmienić ustawienia.

– Och… no tak. Ale mogłam też, hm… – Pomachała i uśmiechnęła się do senatora ze stanu Oregon, który mijał ich na elektrycznym meleksie. – Możliwe, że zostawiłam hasło na karteczce samoprzylepnej.

– Gdzie była ta karteczka?

– Przy laptopie.

– W torbie? Myślałem, że nie nosi pani torby.

– Nie, na obudowie.

– Zostawiła pani hasło do komputera naklejone na laptopa? Na samym wierzchu?

– Nie, pod spodem.

A zatem szefowa umieściła karteczkę samoprzylepną z hasłem dostępu na dolnej części obudowy macbooka air. Jak to było możliwe? Trudno o większą niefrasobliwość, jeśli chodzi o zabezpieczenie hasła.

Abbott uświadomił sobie, że było to do niej bardzo podobne. Susan czuła awersję do wszelkich urządzeń technicznych, co stanowiło pewien ironiczny komentarz do jej stanowiska w senackiej komisji wywiadu. Komputery były dla niej tajemniczymi, trochę niebezpiecznymi gadżetami, z których korzystali głównie ludzie młodzi, a oni celowo uniemożliwiali starszym osobom zrozumienie pewnych rzeczy. Podobnie rzecz się miała ze stosunkiem szefowej do samochodów. Chętnie nimi jeździła, ale gdy na tablicy rozdzielczej zapalała się czerwona dioda, od razu leciała do serwisu. I nigdy nie odpaliłaby wozu z kabla, gdyby padł jej akumulator.

Will nieomal jęknął, ale zdołał ugryźć się w język. Ostatnią rzeczą, na którą mógł sobie pozwolić, było krytykowanie szefowej, senator Susan Robbins ze stanu Illinois. Nie w ten sposób człowiek wspina się po szczeblach kariery.

– Możliwe, że je pani zostawiła, ale nie jest pani tego do końca pewna, tak? – zapytał. Czuł lekkie mdłości. Cała ta sytuacja zdawała się nierealna.

– Zwykle zostawiam sobie tę karteczkę. Czasem ginie mi gdzieś w aktówce i muszę grzebać w poszukiwaniu hasła. To taka różowa naklejka samoprzylepna.

– Mogłaby pani sprawdzić w aktówce? Może tam nadal jest. Bo jeśli, to…

Senator gwałtownie wcisnęła teczkę Abbottowi.

Ale dopiero gdy dojechali do Kapitolu, Will miał czas na przeszukanie aktówki. Usiadł na ławce w jednej z poczekalni przed Izbą Senacką, położył torbę na kolanach, otworzył ją i zaczął szperać. Zaginiona, różowa, samoprzylepna, kwadratowa nalepka musiała gdzieś tu tkwić.

Poddał się po kilkukrotnym drobiazgowym przeszukaniu. Niczego nie znalazł. Mdłości narastały. Było mu teraz naprawdę niedobrze.

Jeśli Michael Tanner zdał sobie sprawę z zamiany laptopów, jeżeli znalazł hasło przyklejone do spodu komputera, nie było najmniejszych wątpliwości, że wpisze je i będzie miał dostęp do zawartości laptopa. Wtedy dowie się, z kim się w tej sprawie skontaktować.

Jezu Chryste. Nic dziwnego, że facet skłamał, twierdząc, że nie ma laptopa. Musiał wcześniej uzyskać dostęp do niego i dowiedzieć się, że należy do pewnej pani senator. Na pewno dokładnie sprawdził zawartość.

A to oznaczało, że prawdopodobnie poznał ściśle tajne dokumenty. Przecież ich foldery widniały na pulpicie, na ekranie powitalnym.

Pewnie dlatego nie chciał oddać komputera. Może nie podoba mu się linia polityczna reprezentowana przez Susan i opublikuje jakąś wzmiankę na Twitterze bądź Facebooku? A jeśli skontaktuje się z „Wall Street Journal” albo z „New York Timesem”?

Will czuł, że twarz pali go i szczypie. Wstał, wyszedł z pomieszczenia i wcisnął przycisk ponownego wybierania w telefonie.

Rosjanin odebrał:

– Tak, Williamie?

– Pamiętasz, o czym wcześniej rozmawialiśmy…? O, hm, odzyskaniu przedmiotu?

– Tak?

– Zdecydowałem się. Chciałbym skorzystać z tej możliwości.

– Załatwione.

– Chwileczkę. Nie będzie śladów prowadzących do nas, prawda?

– Robimy takie rzeczy cały czas. Rutynowo. Mamy dobrych fachowców. Nie, ustalenie powiązań nie jest możliwe.

– Muszę mieć co do tego absolutną gwarancję.

– Udzielam ci jej. Nie ma mowy, aby ktoś was z tym połączył.

– Okej – powiedział Will ponuro. Chciał zabrzmieć zdecydowanie, ale zaschło mu w gardle. – Zróbmy to.

Zamiana

Подняться наверх