Читать книгу Zamiana - Joseph Finder - Страница 7

3

Оглавление

Albion był to usytuowany w podziemiach pub przy Beacon Street, na samym skraju kampusu Uniwersytetu Bostońskiego. Słabo oświetlony, jeśli nie liczyć stroboskopowego migotania telewizorów, które zamontowano na jego ścianach. Wszystkie pokazywały na tym samym kanale mecz drużyny Red Soksów. Lokal miał przypominać typowy angielski pub, lecz jego wystrój – kilka wiszących szyldów i mosiężnych wieszaków – dość wątpliwie do niego nawiązywał. Bar sprawiał raczej wrażenie spelunki dla studentów, którą w istocie był.

Kumple siedzieli w tym samym boksie co zwykle, czyli pierwszym po lewej. Carl Unsworth i Landon Roth, z którymi Tanner studiował kiedyś na Uniwersytecie Bostońskim, i Brian Orsolino, kierownik sprzedaży w firmie informatycznej, dziesięć lat od nich młodszy, grywający niegdyś z Carlem w lidze bejsbolowej. Coczwartkowe wieczorne spotkania w Albionie, trwające od wielu lat, stały się ich rytuałem. Tanner przyłączał się od czasu do czasu, właściwie dość sporadycznie, chociaż ostatnio robił to częściej. To znaczy od czasu, kiedy odeszła Sarah.

– Cieszę się, że wpadłeś – powiedział Carl. – Skróciłeś swój wyjazd służbowy? – Carl był instruktorem mieszanych sztuk walki i prowadził w Newton małe studio, gdzie uczył krav magi. Wysoki i oczywiście wysportowany, zaczynał łysieć, a pozostałe jeszcze włosy farbował na nieszczęsny pomarańczowobrązowy kolor. Ponadto biedak przechodził przez niekończący się proces rozwodowy, bataański marsz śmierci w kategorii rozplątywania węzłów małżeńskich.

Tanner pokręcił głową.

– Przyleciałem punktualnie i tak sobie pomyślałem, że czemu by nie wpaść.

– I nie masz żony, która by ci zabroniła chwili dobrej zabawy – skomentował Carl.

Tanner tylko westchnął ciężko. Kumple wiedzieli o Sarah, znali ją i lubili. Nawet on nie potrafił jej znienawidzić.

Mimo to, kiedy jego żona się wyprowadziła, zareagowali w sposób przewidywalny. Carl pogratulował mu, zadowolony z nowego kolegi w towarzystwie samotnych facetów. Teraz wszyscy byli singlami, cała czwórka. Natomiast Lanny złożył Michaelowi szczere kondolencje. Był reporterem działu miejskiego gazety „Boston Globe”, człowiekiem zgorzkniałym od samotności, przedwcześnie pomarszczonym na twarzy, który umawiał się na randki bez żadnego ładu i składu, jak popadło. Zwykle kobiety orientowały się dość szybko, że gość jest towarem wybrakowanym. Z bycia singlem uczynił profesję, czego prawdopodobnie nic już nie mogło zmienić. Z kolei Brian usiłował Tannera pocieszać, opowiadając o różnych niesamowitych aplikacjach randkowych oraz o setkach kobiet dostępnych po jednym przesunięciu palca po wyświetlaczu iPhone’a.

– Chyba zerwę dziś z tradycją i zamówię kieliszek pinot noir – obwieścił Brian.

– Ale to noc piwna – zaprotestował Carl.

– Podobno po winie sperma jest zdrowsza – zareplikował Brian.

– Ha, nie ma co wierzyć we wszystko, co mówią… – wtrącił się Lanny. Bardzo często używał tego zdania. Wystarczyło na przykład wspomnieć, że powinno się jadać jak najwięcej jarmużu, a Lanny natychmiast reagował: „Nie ma co wierzyć we wszystko, co gadają”. Była to replika, którą posługiwał się niemal odruchowo, idealnie pasująca do anturażu zblazowanego, cynicznego dziennikarza. Facet prezentował się jako nieuleczalny sceptyk, nie ufał nikomu, niczego nie brał za dobrą monetę. – Sprzedałeś trochę kawy?

– Tak mi się wydaje.

– Mówię ci, trzeba było odstąpić firmę Starbucksowi. Byłbyś dzisiaj bogatym człowiekiem i nie musiałbyś latać w jakieś dziwne miejsca w pogoni za forsą.

Tanner wzruszył ramionami.

– To samo powtarzała mi Sarah.

– Widziałem produkty marki Tanner Roast w supermarkecie Whole Foods – powiedział Brian. – Obok Fresh Pond.

– Tak, to mój klient.

– W alejce przeznaczonej na kawę. Ale na dolnej półce. Dlaczego?

– Hej, zamawiają cztery skrzynie tygodniowo. Nic więcej na ten temat nie wiem – odrzekł Michael.

– No cóż, i tak twoja kawa jest najlepsza, stary – ustąpił Brian.

– Dzięki.

– I to mówi facet, który połowę życia spędza w lokalach Dunkin’ Donuts – odezwał się Carl.

– Lubię je – powiedział Brian. – Po prostu.

– Czemu tu jeszcze siedzisz? – Carl nie ustępował. – Nie powinieneś teraz rżnąć jakiejś laski?

– Facet musi czasem zrobić sobie przerwę. Doładować akumulator. Uzupełnić poziom płynów w organizmie. – Brian chwalił się im kiedyś, że przez kilka tygodni co wieczór umawiał się z inną kobietą. Ten napakowany blondyn nie był szczególnie przystojny, ale niewiele mu brakowało. Z babkami radził sobie lepiej niż ze sprzedażą oprogramowania baz danych.

– Powinieneś wypróbować Tindera, stary – rzucił Brian w kierunku Michaela.

– No. Na razie nie. Minął dopiero miesiąc.

– Więc na co czekasz? – Brian nie ustępował.

Tanner potrząsnął głową i westchnął. Dziwne, pomyślał. Opowiedział kumplom wszystko o odejściu Sarah, ale słowem nie wspomniał o kłopotach w firmie, o tym, jak bardzo jego interes jest zagrożony. Problemy biznesowe wolał zachowywać dla siebie. To on jako jedyny w tej grupie był zawsze człowiekiem sukcesu, facetem, który założył przedsiębiorstwo handlujące kawą, atrakcyjne nawet dla Starbucksa. Kiedyś Starbucks chciał kupić jego firmę. Tanner pragnął utrzymać ten wizerunek w oczach kolegów.

Należało zatem zmienić temat, który stał się niezbyt wygodny. Michael opowiedział o swojej przygodzie z laptotem.

– Masz jakiś pomysł, gdzie może być twój komp? – spytał Carl. – Nikt do ciebie nie dzwonił?

– Nie da się go uruchomić bez hasła.

– A ty nie zostawiłeś go na karteczce samoprzylepnej jak jakiś idiota – rzucił Brian.

– Cholera, i co teraz zrobisz? – znów odezwał się Carl.

– Właściwie nic takiego się nie stało – odparł Tanner. – Spoko. Mam kopie zapasowe. I tak rzadko używam laptopa, chyba że jestem w podróży. W pracy korzystam głównie z iPada, telefonu i komputera stacjonarnego.

– Jest coś takiego jak program Find My iPhone. Słyszałeś o nim? – zapytał Lanny. – Wydaje mi się, że ma zastosowanie również do laptopów. Find My Mac czy jakoś tak.

Tanner pokręcił głową.

– Działa tylko wtedy, kiedy komputer jest zalogowany do sieci, a przecież mój ma hasło. Więc nie połączy się z netem.

– Zacznij grzebać w laptopie tego kogoś. Zorientujesz się, kto zacz.

– Jasne – odrzekł Michael bez entuzjazmu. – Jak znajdę chwilę czasu.

Zamiana

Подняться наверх