Читать книгу Piketty i co dalej? - Группа авторов - Страница 16
Część I
Odbiór
Rozdział 1
Fenomen Piketty’ego
Kontekst polityczny i społeczny
ОглавлениеMożna przyjąć dość rozsądną tezę, że książka odniosła tak wielki sukces, ponieważ ukazała się we właściwym momencie. Wielka recesja z lat 2007–2009 spowodowała, że ludzie przestali pokładać wiarę w nieregulowany wolny rynek. Przestali wierzyć nawet w to, że ekonomiści potrafią zrozumieć siły rządzące kolejnymi kryzysami toczącymi system kapitalistyczny. W 2008 roku Olivier Blanchard, wiodący ekonomista z MIT, który później został głównym ekonomistą Międzynarodowego Funduszu Walutowego, był na tyle pewny swego, że pisał: „sytuacja makroekonomiczna jest dobra”29. Dwa lata później wspominał już o konieczności weryfikacji polityki makroekonomicznej w okresie wzajemnych oskarżeń i zamieszania, który nastąpił bezpośrednio po kryzysie30. Paul Krugman w wystąpieniu w roli przewodniczącego Eastern Economic Association wytknął swoim kolegom po fachu, że nie potrafili pojąć charakteru kryzysu z gatunku tych, jaki wybuchł w 2008 roku. Nie umieli nawet przewidzieć możliwości jego wystąpienia31. W miesiącach następujących po upadku Lehman Brothers przez chwilę wieszczono powrót keynesizmu, szybko jednak stało się oczywiste, że zarówno politycy, jak i opinia publiczna nadal pozostają zdecydowanie niechętni wydatkom publicznym finansowanym z deficytu. Blanchard pisał w swoim artykule z 2008 roku, że zawieszenie broni między neokeynesistami a zwolennikami makroekonomii neoklasycznej runęło w dniu nastaniu kryzysu, a politycy i opinia publiczna zostali z dylematem.
W środowisku ekonomistów mainstreamowych w dobrym tonie znów były wypowiedzi dotyczące systemowych nierówności charakterystycznych dla kapitalizmu. W okresie wzrostu popularności poglądów neoliberalnych (1980–2008) motyw ten był niemal traktowany jak tabu. Wszelkie rozważania poświęcone kwestii nierówności były pogardliwie zbywane jako próby podżegania do „walki klasowej”, a sam fakt występowania nierówności uzasadniano tym, że jest to bodziec do większego wysiłku, innowacyjności i rozwoju. Banki centralne na największą recesję od czasów drugiej wojny światowej zareagowały obniżeniem stóp procentowych, co pomogło odbudować wartość portfeli inwestycyjnych, która na skutek kryzysu została zdziesiątkowana. Mimo to bezrobocie uparcie trzymało się na wysokim poziomie. Banki i firmy ubezpieczeniowe skorzystały z pomocy publicznej, która miała być rzekomo niezbędna, aby nie doszło do upadku całego systemu finansowego. Właściciele domów, których nieruchomości stały się nagle mniej warte niż pozaciągane na nie kredyty, zostali zostawieni sami sobie. Duża część społeczeństwa miała poczucie, że odbicie gospodarcze dotyczy tylko najbogatszych, mniej uprzywilejowani zaś dalej niosą na ramionach ciężar tej katastrofy. Sytuacja niby się normowała, ale ludzie tracili pracę, domy, ledwie wiązali koniec z końcem.
Nie można jednak powiedzieć, aby w tym okresie problem nierówności był całkowicie ignorowany. Jak już wspominałem, przed wydaniem K21 Piketty był w Stanach Zjednoczonych znany głównie jako autor szeregu artykułów, które napisał razem z Emmanuelem Saezem. Teksty te ukazały się na początku 2003 roku i dotyczyły problemu narastania nierówności w USA32. Tamte artykuły zostały przyjęte z dość dużą uwagą. Chodziło zwłaszcza o nacisk obu autorów na coraz większe rozbieżności między górnym centylem dystrybucji dochodu a całą resztą. Zjawisko to nabrało wręcz symbolicznego statusu. Ruch społeczny występujący pod nazwą Occupy Wall Street, który z olbrzymią siłą pojawił się w 2011 roku, postanowił dodatkowo udramatyzować swoje przesłanie, przyjmując slogan: „Te 99 procent to my!”. Trudno jest oczywiście jednoznacznie dowieść, że bezpośrednim źródłem inspiracji dla twórców tego sloganu były artykuły Piketty’ego i Saeza. Problem nierówności majątkowych i dochodowych podnoszono w Stanach Zjednoczonych regularnie po 1980 roku, ale mówiło się o tym nawet wcześniej. Można powiedzieć, że rozważania te sięgają korzeniami samych początków republiki. Na przykład dane o nieproporcjonalnym wzroście wynagrodzeń dyrektorów generalnych w stosunku do wynagrodzenia przeciętnego pracownika były przedmiotem gorącej debaty już na długo przed ukazaniem się artykułów Piketty’ego.
Czy obszerne ujęcie – na przestrzeni 250 lat – w K21 problemu dystrybucji majątku i dochodów w systemie kapitalistycznym miało jakiś istotny wpływ na polityczną debatę nad nierównościami? Katastrofa gospodarcza rozmiarów wielkiej recesji zdarza się człowiekowi nie częściej niż raz w życiu (a przynajmniej można by mieć taką nadzieję). Gdy takie wydarzenie już nastąpi, zaraz po nim odczuwa się pewnie chęć dalszego niż zwykle wybiegania myślami wstecz, żeby lepiej zrozumieć, co dzieje się w chwili obecnej. Taki nagły zwrot ku historii jest czymś naturalnym dla badaczy i naukowców, ale nie bez powodu raczej nie należy spodziewać się podobnej reakcji po wyborcach i medialnych ekspertach. Ludzie prowadzący polemikę polityczną rzadko są zainteresowani dłuższą perspektywą historyczną, na której skupia się Piketty. Do wyborców łatwiej jest trafić, odwołując się do ich żywych wspomnień niż do jakiejś tam epoki pozłacanej, o której większość zapewne nigdy nie słyszała. „Czy dzisiaj żyje ci się lepiej niż cztery lata temu?” Polityk myśli raczej w takich kategoriach, dla niego to jest właśnie „historyczne” ujęcie problemu i prawdopodobnie podejście skuteczniejsze niż nawet najbardziej przekonujące argumenty dotyczące dynamiki systemu kapitalistycznego w długim okresie.
Na kilka miesięcy przed publikacją K21 prezydent Obama, usiłując określić motywy przewodnie drugiej kadencji jego prezydentury, wskazał narastające nierówności w Stanach Zjednoczonych jako istotny problem na nadchodzącą dekadę33. Pomimo stopniowej poprawy sytuacji gospodarczej, w tym malejącego bezrobocia, obawy związane z systemowymi nierównościami nadal pozostawały żywe. Larry Summers, były sekretarz skarbu i znany ekonomista z Harvardu, w swojej recenzji K21 odnosił się do wzmożonego zainteresowania polityków problemem nierówności i wskazał, że głównym powodem tak ciepłego przyjęcia książki Piketty’ego są utrzymujące się morowe nastroje w społeczeństwie. Odbiór tej książki „dla nikogo nie powinien być zaskoczeniem”, pisał Summers z pewnością siebie typową dla człowieka, który komentuje sytuację po fakcie. „W czasie, w którym o kształcie naszej polityki decyduje zgorzkniała klasa średnia, a prezydent deklaruje, że nierówności staną się głównym przedmiotem jego ekonomicznego zainteresowania, książka pokazująca wszechobecną i postępującą koncentrację bogactwa i dochodu w rękach 1 procenta, 0,1 procent i 0,01 procent gospodarstw domowych po prostu musiała narobić wielkiego szumu”34.
Prezydent Obama nie był jedynym politykiem, który w miesiącach poprzedzających publikację K21 odwoływał się do kwestii nierówności. Senator Stanów Zjednoczonych Elizabeth Warren również wygłosiła długie przemówienie poświęcone tej kwestii, kładąc szczególny nacisk na nierówności dochodowe w Stanach Zjednoczonych, czyli przedmiot dużej części prac Piketty’ego przed tym, jak napisał K2135. Motywem przewodnim kampanii wyborczej problem nierówności uczynił także Bill de Blasio, postępowy demokrata, który w 2013 roku wygrał wybory na burmistrza Nowego Jorku36. Kryzys tak naprawdę nie wywołał nagłego zainteresowania problemem nierówności, a jedynie nasilił tlące się dotąd w ludziach poczucie niesprawiedliwości, którego początków należy szukać w połowie lat 80. XX wieku, czyli dokładnie wtedy, gdy zdaniem Piketty’ego nierówności dochodowe i majątkowe zaczęły rosnąć. Wielką recesję mocno odczuli zarówno najzamożniejsi, jak i klasa średnia oraz klasy niższe, ale wartość portfeli inwestycyjnych najbogatszych szybko wróciła do poprzednich poziomów, a ludzie, którzy potracili domy, stracili je na dobre. To właśnie ta kłująca po oczach niesprawiedliwość, a nie nierówności jako takie, napędzała polityczne wzburzenie.
Olbrzymie zainteresowanie problemem nierówności nie dotyczyło wyłącznie polityków, ale rozciągało się na całą szeroko rozumianą klasę polityczną. Przedstawiciele Economic Policy Institute, postępowego think tanku, od wielu lat podnosili problem stagnacji wynagrodzeń (przy czym oni koncentrowali się na danych dotyczących mediany zarobków, a nie najwyższych centyli rozkładu dochodów, jak robili to Piketty i Saez). Wiosną 2014 roku, czyli w kilka miesięcy po publikacji K21, przewodniczący EPI Larry Mishel pogratulował Janet Yellen, szefowej Systemu Rezerwy Federalnej, że dostrzega poważne negatywne skutki wzrostu nierówności dla amerykańskiej gospodarki: „Zasługuje na uznanie za kilka mądrych rzeczy, które powiedziała o mobilności społecznej i nierównościach dochodowych, a które często uchodzą naszej uwadze. […] Nazwała rzeczy po imieniu”37. Dalej Mishel pozwolił sobie na obszerne zacytowanie wypowiedzi Yellen: „Dla nikogo nie jest tajemnicą, że ostatnie kilka dekad narastających nierówności można sprowadzić do istotnych korzyści majątkowych i dochodowych dla tych, którzy znajdują się na samym szczycie, oraz stagnacji poziomu życia dla zdecydowanej większości społeczeństwa. Moim zdaniem należy się zastanowić, czy ten trend wpisuje się w głęboko zakorzenione wartości wynikające z historii naszego narodu, w tym wartości tradycyjnie dla Amerykanów bardzo ważnej, czyli równych szans”.
Słowa wypowiedziane przez Yellen nawiązują do obaw wykraczających dalece poza dane liczbowe i wykresy – obaw, które z pewnością spędzały sen z powiek nieekonomistom dokładnie tak samo jak szefowej Systemu Rezerwy Federalnej. Jej wzmianka o głęboko zakorzenionych amerykańskich wartościach sugeruje duży niepokój wywołany potencjalną zależnością między nasilaniem się nierówności a spadkiem mobilności społecznej. W 2012 roku Alan Krueger, przewodniczący Council of Economic Advisors, w jednym ze swoich wystąpień zwrócił uwagę na odwrotną zależność między nierównościami (mierzonymi na podstawie współczynnika Giniego) a mobilnością społeczną: im większe nierówności, tym mniejsza mobilność. Zależność ta została szybko okrzyknięta „krzywą Wielkiego Gatsby’ego” i szeroko nagłośniona w mediach38.
Krótko mówiąc, sytuacja polityczna z początku 2014 roku była korzystna dla książki opisującej zmiany w dystrybucji bogactwa i dochodów oraz tłumaczącej zjawisko, co do którego obawy wyrażać zaczęli zarówno szarzy obywatele, jak i przywódcy polityczni. Przekonanie znacznej części społeczeństwa, że jest skazana na trwały status klasy gorszej, że nie ma szans na awans społeczny, stanowi zagrożenie dla demokracji. Możliwość awansu społecznego w drodze edukacji od zawsze była przecież fundamentem amerykańskiej demokracji.
Oczywiście obserwacja o spadku mobilności społecznej w minionych latach wcale nie musi być słuszna. Wspólne badania Raja Chetty’ego, Emmanuela Saeza, współpracownika Piketty’ego, oraz innych sugerują, że powszechne przekonania w tej kwestii mogą być wyolbrzymione. Przekonania te mimo wszystko istnieją, być może dlatego, że rosnące nierówności dochodowe wzmacniają skutki stagnacji społecznej39. W rzeczy samej, obawy związane z mobilnością społeczną – zwłaszcza z mobilnością w dół – nasilają się szczególnie u ludzi należących do dokładnie tej grupy, którzy swoją względnie wysoką pozycję w rozkładzie dochodów zawdzięczają sukcesom edukacyjnym oraz nowym możliwościom, które dla wykształconych pracowników otwarły się po drugiej wojnie światowej. Piketty nazywa tę grupę „patrymonialną klasą średnią” i zalicza do niej górne 10–20 procent rozkładu dochodów. Wiele osób z tej grupy osiąga dzisiaj względnie znacznie wyższe dochody niż ich rodzice, posiada znacznie większy majątek i tenże znacznie większy majątek przekaże swoim dzieciom. Zaryzykowałbym stwierdzenie – trudne do obrony z uwagi na brak właściwych danych, ale moim zdaniem dość prawdopodobne – że właśnie do tej grupy należy większość czytelników książki Piketty’ego.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na inny aspekt kontekstu społecznego publikacji książki w Stanach Zjednoczonych: zdaniem wielu polityków wyrok Sądu Najwyższego w sprawie Citizens United otworzył drogę najbogatszym do wywierania wpływu na polityków. Potencjalna zdolność skoncentrowanego bogactwa do zniekształcania demokratycznego procesu politycznego stanowi jeden z głównych motywów przewodnich książki Piketty’ego, choć trzeba przyznać, że autor mógł ten wątek nieco bardziej rozwinąć. Piketty sugeruje, że tego rodzaju oddziaływanie odpowiada za przekształcenie Stanów Zjednoczonych z kraju charakteryzującego się dynamicznie progresywnym podatkiem od dochodów i majątku w kraj, w którym krańcowa stopa opodatkowania nawet najwyższych dochodów pozostaje względnie niska. Zmiany te zachęcają menedżerów do żądania coraz wyższych pakietów wynagrodzeń, co umożliwia im gromadzenie nadwyżki dochodów w formie aktywów dziedziczonych. W ten oto sposób dochodzi do sytuacji, w której „przeszłość […] pochłania przyszłość”, jak ujmuje to Piketty w jednym ze swoich bardziej pamiętnych stwierdzeń. Jeżeli moje przypuszczenia są słuszne i czytelnicy książki Piketty’ego należą w dużej mierze do patrymonialnej klasy średniej, w tym motywie pojawia się coś odrobinę paradoksalnego, ponieważ z danych wynika, że członkowie tej grupy społecznej byli po 1980 roku beneficjentami netto zjawiska rosnącej koncentracji bogactwa.
Paradoks ten znika jednak, jeśli tylko założymy, że należący do tej grupy czytelnicy Piketty’ego pochodzą z liberalno-postępowego skraju politycznego spektrum. Mam tu na myśli należących do patrymonialnej klasy średniej profesjonalistów, którzy zawdzięczają swój status w dużej mierze własnym osiągnięciom edukacyjnym i którzy wyznają często liberalno-postępowe wartości polityczne i społeczne.
Owszem, zdaję sobie sprawę, że często kwestionuje się sprawiedliwość amerykańskiego systemu szkolnictwa. Jednym z bardziej problematycznych aspektów amerykańskiej edukacji jest rola elitarnych uczelni wyższych, które ograniczają dostęp do wielu zawodów, rezerwując go dla członków społecznych elit – wysokie czesne i preferowanie dzieci absolwentów w procesie rekrutacji powoduje, że społeczeństwo ma ograniczone możliwości wstępu do tych szkół, a elity zamieniają się w kasty uprawiające chów wsobny40. Przez okres trzydziestu lat po drugiej wojnie światowej, który Piketty wyróżnia jako okres malejących nierówności, podejmowano wysiłki na rzecz poszerzenia dostępu do elitarnego szkolnictwa wyższego. Wprowadzono na przykład ustandaryzowane egzaminy, takie jak Scholastic Aptitude Test41. Kiedy po 1980 roku nierówności zaczęły ponownie rosnąć, skuteczność tego typu środków została stłumiona przez strukturę amerykańskiego systemu edukacyjnego. Szkoły publiczne finansowane z lokalnych podatków od nieruchomości mają tę cechę, że kierują zasoby edukacyjne ku zamożniejszym społecznościom. Odpłatne kursy przygotowujące do egzaminów i zatrudnianie prywatnych trenerów, o coraz większym dążeniu przedstawicieli klas wyższych do korzystania wyłącznie ze szkolnictwa prywatnego nawet nie wspominając, w pewnym stopniu zniwelowały działania podjęte po drugiej wojnie światowej na rzecz wyrównywania szans. Działania te po części miały być odpowiedzią na zapotrzebowanie w kraju na naukowców, inżynierów i innych profesjonalistów z dyplomami uczelni wyższych.
Członków profesjonalnej grupy społeczeństwa w szczególności niepokoi coraz bardziej widoczna rola skrajnie zamożnych i skrajnie konserwatywnych darczyńców, finansujących prawe skrzydło Partii Republikańskiej. Ich zabiegi okazały się na tyle skuteczne, że niegdyś prawicowe skrzydło dzisiaj niemal wchłonęło całą partię.
Można zatem snuć domysły, że liberalno-profesjonalna część patrymonialnej klasy średniej cierpi na coś w rodzaju „obaw o status” – przypadłość, którą Richard Hofstadter diagnozował u innych grup społecznych we wcześniejszych okresach amerykańskiej historii. Wielu patrymonialnych liberałów swoją zamożność zawdzięcza możliwościom w sferze edukacji i zatrudnienia, które otworzyły się przed nimi w powojennym okresie prosperity. Dzisiaj ci sami ludzie obawiają się, że ich dzieci mogą nie mieć tych samych możliwości i to pomimo tego, że ich względna zamożność powinna im to umożliwiać z finansowego punktu widzenia. Najbardziej nie podoba im się zjawisko niszczenia liberalnego konsensusu – tego, co Arthur Schlesinger nazywał „ważnym środkiem” amerykańskiego życia politycznego – przez prawicowy populizm finansowany przez tych, których Theda Skocpol i Vanessa Williamson nazwały „poszukującymi miliarderami”, a jednocześnie napędzany przez nastroje antyelitystyczne i antyintelektualne oraz przez niechęć do odchodzenia od dawnych wartości, zakwestionowanych przez rewolucję kulturową z lat 60. XX wieku, której twórcami i uczestnikami byli w młodości dzisiejsi profesjonaliści z ośrodków miejskich42. Oznacza to, że grupa ta – zamożni „patrymonialni” liberałowie – może dość poważnie obawiać się rosnącej pozycji politycznej bardzo bogatych politycznych darczyńców, przeciwnych oddziaływaniu tej grupy na kulturę. W związku z tym rzeczeni liberałowie mogą być w szczególny sposób otwarci na przekaz zawarty w książce Piketty’ego.
K21 z pewnością znalazł również wielu czytelników w młodszym pokoleniu, zwłaszcza na uniwersytetach. Jednym z sygnałów potwierdzających to przypuszczenie jest szybkie tworzenie się „grup czytelniczych Piketty’ego” na kampusach w całej Ameryce. Studenci kierowali się przeświadczeniem, że żyjemy w wyjątkowym momencie historii, społecznym i gospodarczym punkcie zwrotnym, którego przyczyny i implikacje pozostają dla nas nieznane. Piketty obiecywał tymczasem wgląd w charakter problemów toczących współczesną nam rzeczywistość. W świetle formułowanych mrocznych prognoz dalszego wzrostu nierówności na pewien paradoks zakrawa fakt, że Piketty tak naprawdę daje nam otuchę: sugeruje przecież, że druga epoka pozłacana pod wieloma względami przypomina tę pierwszą, a więc powinno dać się poskromić ją za pomocą tych samych narzędzi, które Piketty z nutą optymizmu nazywa zbiorczo „demokratyczną kontrolą nad kapitalizmem”. Może mieć rację, że „ten moment nie różni się od tamtego”. Oczywiście Piketty może się też mylić. Nie zmienia to faktu, że obawy o status odczuwane przez starsze pokolenie oraz obawy egzystencjalne młodszego pokolenia, muszącego mierzyć się z niepewną przyszłością, z pewnością przełożyły się na to, że tak wielu ludzi zechciało zgłębiać tajniki historii ekonomii oraz ekonometrii historycznej.
29
O.J. Blanchard, The State of Macro, „NBER Working Papers” 2008, no. 14259 (sierpień), [online:] http://www.nber.org/papers/w14259 [dostęp: 12.05.2018].
30
O. Blanchard, G. Dell’Ariccia, P. Mauro, Rethinking Macroeconomic Policy, „IMF Staff Position Note” 2010 (12 lutego), [online:] https://www.imf.org/external/pubs/f/spn/2010/spn1003.pdf [dostęp: 12.05.2018].
31
P. Krugman, The Profession and the Crisis, „Eastern Economic Journal” 2011, 37, no. 3 (maj), s. 307–312, [online:] http://www.palgrave-journals.com/eej/journal/v37/n3/full/eej20118a.html [dostęp: 12.05.2018].
32
T. Piketty, E. Saez, Income Inequality in the United States, 1913–1998, „The Quarterly Journal of Economics” 2003, 118, no. 1 (luty); T. Piketty, E. Saez, The Evolution of Top Incomes: A Historical and International Perspective, „American Economic Review: Papers and Proceedings” 2006, 96, no. 2 (maj), s. 200–205.
33
W wystąpieniu wygłoszonym w Center for American Progress prezydent Obama wskazał na „niebezpieczne narastanie nierówności oraz brak awansu społecznego” w Stanach Zjednoczonych, nazywając to jednocześnie „najważniejszym wyzwaniem naszych czasów”. Zobowiązał się również: „w najbliższym roku i w całej drugiej kadencji będę oczekiwał od mojej administracji, że właśnie na tym problemie skupi wszystkie swoje wysiłki”.
B. Obama, Remarks by the President on Economic Mobility (wystąpienie, Waszyngton, 4 grudnia 2013), [online:] https://www.whitehouse.gov/the-press-office/2013/12/04/remarks-president-economic-mobility [dostęp: 12.05.2018].
34
L.H. Summers, The Inequality Puzzle, „Democracy” 2014, no. 33 (lato), [online:] http://www.democracyjournal.org/33/the-inequality-puzzle.php?page=all [dostęp: 12.05.2018].
35
E. Robinson, Elizabeth Warren Makes a Powerful Case, „Washington Post” 2014, 20 października, [online:] https://www.washingtonpost.com/opinions/eugene-robinson-elizabeth-warren-makes-the-case-on-income-inequality/2014/10/20/ba54c68e-588a-11e4-8264-deed989ae9a2_story.html [dostęp: 12.05.2018].
36
E. Alterman, Inequality and the Blind Spots of the Democratic Party, „The Nation” 2015, 14 maja, [online:] http://www.thenation.com/article/bill-de-blasio-crisis-inequality-and-blind-spots-democratic-party/ [dostęp: 12.05.2018].
37
L. Mishel, Chair Yellen Is Right: Income and Wealth In equality Hurts Economic Mobility, Economic Policy Institute, Working Economics Blog, [online:] http://www.epi.org/blog/chair-yellen-income-wealth-inequalities/ [dostęp: 12.05.2018].
38
A.B. Krueger, The Rise and Consequences of Inequality in the United States, wystąpienie (12 stycznia 2012), [online:] https://www.whitehouse.gov/sites/default/files/krueger_cap_speech_final_remarks.pdf [dostęp: 12.05.2018].
39
R. Chetty, N. Hendren, P. Kline, E. Saez, N. Turner, Is the United States Still a Land of Opportunity? Recent Trends in Intergenerational Mobility, „NBER Working Papera” 2014, no. 19844, [online:] http://www.nber.org/papers/w19844 [dostęp: 12.05.2018]: „Z naszych ustaleń wynika, że wszystkie powyższe rankingowe wskaźniki mobilności międzypokoleniowej nie uległy istotnej zmianie. Na przykład prawdopodobieństwo, że dziecko sięgnie górnych 20 procent rozkładu dochodów przy założeniu, że rodzice należą do dolnych 20 procent tego rozkładu, dla dzieci urodzonych w 1971 roku wynosi 8,4 procent, a dla dzieci urodzonych w 1986 roku 9,0 procent. Dzieci urodzone w 1984 roku w rodzinach o najwyższym dochodzie miały o 74,5 procent większe szanse niż dzieci z rodzin o najniższych dochodach, że pójdą na studia. Te same dane dla dzieci urodzonych w 1993 roku wynoszą 69,2 procent. Wniosek z tego taki, że jeśli możemy mówić o jakichś zmianach, to wręcz o lekkim wzroście mobilności społecznej. Co więcej, mobilność społeczna utrzymuje się na względnie stałym poziomie we wszystkich dziewięciu grupach spisu ludności Stanów Zjednoczonych, nawet pomimo to, że są to zupełnie różne poziomy”. Autorzy podkreślają jednak również, że z uwagi na rosnące nierówności „konsekwencje loterii urodzeniowej” – czyli tego, w jakiej rodzinie się ktoś urodzi – są dzisiaj większe niż kiedyś.
40
J. Karabel, The Chosen: The Hidden History of Admission and Exclusion at Harvard, Yale, and Princeton, New York: Houghton Mifflin Harcourt 2005.
41
N. Lemann, The Big Test: The Secret History of American Meritocracy, New York: Farrar, Straus and Giroux 2000.
42
T. Skocpol, V. Williamson, The Tea Party and the Remaking of American Conservatism, New York: Oxford University Press 2012.