Читать книгу Wielkie kłamstewka - Liane Moriarty - Страница 13

Rozdział dziewiąty

Оглавление

Właśnie świtało, kiedy Celeste obudziła się w świąteczny poranek. Perry spał jak suseł, a w sąsiednim pokoju chłopców panowała cisza jak makiem zasiał. Byli przeszczęśliwi, że Mikołaj znajdzie ich w Kanadzie (wysłali stosowne listy z informacją o zmianie adresu), a po podróży bardzo długo nie mogli zasnąć. Tarzali się po wielkim łóżku i siłowali, raz wybuchali śmiechem, raz płaczem, aż w końcu Perry krzyknął z drugiego pokoju: „Chłopcy, spać!” i nagle zrobiło się cicho. Kiedy Celeste zajrzała do nich po chwili, obaj leżeli na wznak z rozrzuconymi rękami i nogami, jakby senność dopadła ich w tej samej chwili. „Chodź zobaczyć”, szepnęła, a Perry stanął obok niej, po czym wymienili uśmiechy i poszli oblewać Wigilię.

Teraz wyśliznęła się spod puchowej kołdry i stanęła przy oknie z widokiem na zamarznięte jezioro. Oparła rękę na szybie. Była zimna, ale w pokoju panowała przyjemna temperatura. Pośrodku jeziora ustawiono ogromną choinkę, połyskującą zielonymi i czerwonymi światełkami. Padał puszysty śnieg. Było tak pięknie, że prawie czuła na języku smak tej atmosfery. Wspominając te święta, poczuje właśnie smak: nieco cierpki i owocowy, jak grzane wino, które pili.

Dziś, po tym jak chłopcy otworzą prezenty i zjedzą śniadanie zamówione do pokoju (placki z syropem klonowym!), pójdą się pobawić na śniegu. Ulepią bałwana. Perry zarezerwował kulig, a potem zamieści na Facebooku zdjęcia, na których będą dokazywać w białym puchu. Podpisze je: „Pierwsze białe święta maluchów!” czy coś w tym rodzaju. Perry uwielbiał Facebooka. Wszyscy dokuczali mu z tego powodu. Wielki pan bankier, zamieszczający na portalu społecznościowym zdjęcia i żartobliwe komentarze pod przepisami koleżanek żony.

Celeste obejrzała się na łóżko. Perry zawsze spał z małą zmarszczką między brwiami, jakby sny zbijały go z pantałyku.

Zaraz po przebudzeniu będzie chciał wręczyć Celeste prezent. Uwielbiał dawać prezenty. Zrozumiała, że chce za niego wyjść, widząc, w jakim napięciu czekał, aż matka otworzy urodzinowy prezent od niego. „Podoba ci się?”, nie wytrzymał, kiedy zerwała papier. Cała rodzina śmiała się z niego wtedy, że zachowuje się jak wielki dzieciak.

Celeste nie będzie musiała udawać zadowolenia. Na pewno trafił w dziesiątkę. Zawsze szczyciła się swoją intuicją w wyborze prezentów, ale Perry bił ją na głowę. Podczas ostatniej delegacji znalazł w sklepie kompletnie odjechany, różowy korek do szampana. „Od razu pomyślałem o Madeline”, oznajmił. Oczywiście Madeline była zachwycona.

Dzisiejszy dzień będzie doskonały pod każdym względem. Facebookowe zdjęcia pokażą całą prawdę. Tyle radości. Jej życie było nią usłane. To był niezbity fakt.

Naprawdę nie musiała go zostawiać, dopóki chłopcy nie skończą średniej szkoły. To będzie czas, żeby odejść. Gdy zdadzą ostatnie egzaminy. „Pora już kończyć”, zabrzmi polecenie kuratora oświaty. A Celeste zakończy swoje małżeństwo.

Perry otworzył oczy.

– Wesołych Świąt! – powiedziała z uśmiechem.

Gabrielle: Spóźniłam się na wieczorek integracyjny, bo mój były jak zwykle miał poślizg, więc musiałam zaparkować daleko i drałować w deszczu. No i zobaczyłam Celeste i Perry’ego w zaparkowanym samochodzie, w pobliżu wejścia do szkoły. Dziwnie to wyglądało, bo nie rozmawiali, tylko siedzieli ze wzrokiem utkwionym przed siebie, przebrani w swoje kostiumy. Oczywiście Celeste wyglądała bosko. Na własne oczy widziałam, jak pochłania węglowodany. Na tym świecie nie ma sprawiedliwości, tyle pani powiem.

Wielkie kłamstewka

Подняться наверх