Читать книгу Wielkie kłamstewka - Liane Moriarty - Страница 16

Rozdział dwunasty

Оглавление

Detektyw sierżant Adrian Quinlan: Rozważamy każdą hipotezę, wszystkie ewentualne motywy.


Samantha: Czyli z tym morderstwem to… tak na serio?

CZTERY MIESIĄCE PRZED WIECZORKIEM INTEGRACYJNYM

– Chcę się pobawić z Ziggym – oznajmiła Chloe pewnego ciepłego, letniego wieczoru na początku nowego roku.

– Nie ma sprawy – odpowiedziała Madeline.

Nie odrywała wzroku od starszej córki. Abigail najpierw w nieskończoność kroiła swój stek na małe kawałeczki, a teraz układała z nich mozaikę. Nie zjadła jeszcze ani kęsa. Teraz odłożyła widelec i zwróciła się do siostry:

– Powinnaś się bawić ze Skye. Bardzo się cieszy, że będziecie chodzić do jednej klasy.

– Jak to miło, prawda? – odezwała się Madeline sztucznym, lukrowanym tonem, jak zawsze, gdy rozmowa schodziła na córkę byłego męża. Doskonale o tym wiedziała. – Czy to nie wspaniałe?

Ed zakrztusił się winem. Spojrzała na niego spode łba.

– Skye jest tak jakby moją siostrzyczką, prawda, mamusiu? – zapytała Chloe. W przeciwieństwie do matki była zachwycona perspektywą chodzenia do tej samej klasy co Skye i wspominała o tym milion razy na dzień.

– Nie, Skye jest przyrodnią siostrą Abigail – wyjaśniła cierpliwie Madeline.

– Przecież ja też jestem siostrą Abigail! – zaoponowała Chloe. – To oznacza, że Skye i ja musimy być siostrami! Mogłybyśmy być bliźniaczkami, jak Josh i Max!

– À propos, widziałaś się z Celeste po ich powrocie z Kanady? – zainteresował się Ed. – Perry zamieścił na Facebooku świetne zdjęcia. My też musimy urządzić sobie kiedyś białe święta. Jak już wygramy na loterii.

– Brrr… Wyglądali na przemarzniętych – stwierdziła Madeline.

– Pojeździłbym na desce – rozmarzył się Fred.

Madeline wzdrygnęła się wewnętrznie. Fred był jej ukochanym śmiałkiem. Jeśli było na co wleźć, właził. Nie mogła patrzeć, jak śmiga na tej swojej deskorolce. Miał dopiero siedem lat, a wyczyniał akrobacje jak dwa razy starsze dzieciaki. Ilekroć widziała w telewizji luzaków, którzy opowiadali o swojej ostatniej wspinaczce/skoku na bungee/misji samobójczej, widziała Freda. Nawet wyglądem ich przypominał – z tymi przydługimi kosmykami.

– Trzeba ci skrócić włosy – stwierdziła.

Fred z niesmakiem zmarszczył piegowaty nos.

– Nie trzeba!

– Zadzwonię do mamy Ziggy’ego – powiedziała do Chloe. – To się umówimy.

– Madeline, czy to na pewno dobry pomysł? – zapytał cicho Ed. – Czy to nie ten mały zabijaka? Ten, no wiesz…

– Nie mamy pewności.

– Przecież mówiłaś, że Amabella Klein go wskazała.

– Historia zna wielu niewinnie skazanych.

– Jeśli ten dzieciak tknie Chloe…

– Na miłość boską, Ed! – Madeline straciła cierpliwość. – Chloe potrafi o siebie zadbać. – Zerknęła na talerz Abigail. – Dlaczego nie jesz?

– Lubimy Renatę i Geoffa. – Ed nie dawał za wygraną. – Więc jeśli ich córka twierdzi, że ten mały, ten Ziggy, ją dusił, powinniśmy trzymać ich stronę. A zresztą co to za imię, Ziggy?

– Aż tak ich nie lubimy – oznajmiła Madeline. – Abigail, jedz!

– Nie lubimy? – upewnił się Ed. – Myślałem, że lubię Geoffa.

– Tylko go tolerujesz. Mowa o ornitologu, Ed, a nie o golfiście.

– Serio? – Ed zrobił zawiedzioną minę. – Jesteś pewna?

– Masz na myśli Garetha Hajka.

– O kurczę…

– No właśnie – skwitowała Madeline. – Przestań wymachiwać widelcem, Chloe. Fred mało nie stracił oka. Źle się czujesz, Abigail? Czy dlatego nie jesz?

Abigail odłożyła sztućce i oświadczyła:

– Chyba zostanę weganką.

Bonnie była weganką.

– Po moim trupie – warknęła Madeline.

Po czyimś na pewno.

Thea: Wiecie, że Madeline ma czternastoletnią córkę Abigail z pierwszego małżeństwa? Bardzo mi żal dzieci z rozbitych domów. Tak się cieszę, że mogę zapewnić dzieciom spokojne warunki. Dałabym głowę, że Bonnie i Madeline pokłóciły się o Abigail na wieczorku integracyjnym.


Harper: Na własne uszy słyszałam, jak Madeline powiedziała: „Zabiję kogoś, zanim ten wieczór się skończy”. Uznałam, że chodzi o Bonnie. Oczywiście niczego nie sugeruję.


Bonnie: Tak, Abigail jest moją pasierbicą, i to prawda, że miała różne, hm, problemy, typowe dla dziewczynki w jej wieku, ale Madeline i ja próbowałyśmy jej pomóc wspólnymi siłami. Czuje pani mirt i cytrynę? Wypróbowuję to nowe kadzidło. Ponoć łagodzi nerwy. Proszę głęboko odetchnąć. O, tak. Wygląda pani na zestresowaną, jeżeli mogę tak powiedzieć.

Wielkie kłamstewka

Подняться наверх