Читать книгу Listy w papilotach - Maria Biłas-Najmrodzka - Страница 19

Оглавление

Droga Marysiu,

gdy przychodziłam do swojej Matki i zastawałam Ją wtuloną w róg kanapy, brali mnie diabli. Wizytę zaczynałam od wyrzutów, że siedzi i nic nie robi, a przecież by mogła... Tu zwykle następowała długa lista spraw, którymi moja blisko dziewięćdziesięcioletnia Matka mogłaby się zająć. Ja mówiłam, a Ona patrzyła na mnie spłoszona i jakby zawstydzona. Jakże byłam okrutna! Zdaję sobie z tego sprawę dopiero dziś, gdy moja kanapa stała się jednym z bardziej lubianych sprzętów w domu, a przecież do tamtego wieku Mamy sporo mi jeszcze brakuje.

Po porannej kawie lubię uciec pod miękki kocyk i w cieple podumać nad zawiłościami tego świata. Jest mi wtedy bardzo dobrze. Trochę także podrzemię i, co gorsza, nie uważam tego czasu za stracony.

Refleksje nad destrukcyjnym działaniem kanapy nachodzą mnie późnym wieczorem w łóżku. Obiecuję sobie wtedy, że jutro zacznę dzień inaczej: żadna kanapa, żadne dumanie, tylko praca u podstaw.

Jak zapewne się domyślasz, rankiem następnego dnia znowu jestem na kanapie.

Jeśli jednak jakimś cudem uda mi się uniknąć pułapki kanapy i zabiorę się do robienia czegokolwiek, na przykład włączę pralkę lub zacznę do Ciebie pisać, mój nastrój znacznie się poprawia. Jestem pełna pomysłów i ani mi w głowie bezczynne rozmyślania.

Daleka jestem od wywalenia kanapy ze swojego życia – jest mi niezbędna jak powietrze. Może kiedyś... Nie dziś, nie! Wszystko w odpowiednim czasie. I nie od samego rana.

Tylko jak do tego się przekonać?

Całuję, Twoja E.

Listy w papilotach

Подняться наверх