Читать книгу Listy w papilotach - Maria Biłas-Najmrodzka - Страница 25

Оглавление

Od dłuższego czasu Alicja myślała o zaangażowaniu się w działalność społeczną. To miałby być wolontariat. Wiedziała, co chciałaby robić, ale przeszkadzały obawy, jak sobie poradzi, zwłaszcza z organizacją grupy wolontariuszy. Nigdy przedtem nie robiła podobnych rzeczy, nie angażowała się w podobne sprawy. Z nieoczekiwaną propozycją przyszli Zuza i Łukasz, którzy postanowili poznać Alicję z kimś, kto zna na wskroś te zagadnienia. Zaprosili ją więc do siebie.

Kiedy wchodziła do mieszkania Zuzi i Łukasza, przy stole siedziały już cztery osoby: Tomasz Kwaśny z towarzyszącą mu młodszą o jakieś dziesięć lat kobietą oraz oboje gospodarze. Ona była piąta. Aha, więc to ten gość, którego miała poznać i ewentualnie skorzystać z jego pomocy, pomyślała Alicja, zaglądając z przedpokoju do jadalnego. Jak mawiała jej przyjaciółka Magda: „Z wierzchu wyglądał normalnie”. Miał ze sto siedemdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, na oko sześćdziesiąt lat, lekko siwiejące włosy i nieco rysujący się brzuch. Ale przecież nie dla urody go zaproszono.

Jeszcze zdejmowała płaszcz w przedpokoju, gdy przy stole stawiano kropkę po jakimś ważnym zdaniu o Afryce. Nie zapamiętała, czy sześćdziesięciolatek właśnie stamtąd wrócił, czy też tam właśnie się wybierał. Ostatnio nie wsłuchiwała się szczególnie w to, co ktoś opowiadał o tym, co robi. Sama nie mogła nadążyć za tym, co miała do zrobienia.

Lubiła dom Łukaszów. Rozmowy, jakie odbywały się przy ich stole, zawsze coś nowego wnosiły, człowiek czegoś ciekawego się dowiadywał. Ludzie o szerokich zainteresowaniach, wielu pasjach, którymi potrafili się dzielić. Nawet na dzisiejszym spotkaniu obowiązywał określony temat, został również wyznaczony cel, a dzięki niemu Alicja miała szansę wydobyć z ich gościa niemałą wiedzę o uruchamianiu społecznych działań i szukaniu dla nich sponsorów. Był dziennikarzem, trochę pisarzem. Alicja słuchała go uważnie, zwłaszcza że lubiła ten sposób relacjonowania spraw: bez świętego ognia w oczach, bez ekscytowania się własnymi sukcesami – konkretnie, pragmatycznie, rzeczowo. I tak właściwie się dowiedziała, co chciała wiedzieć.

Kolacja była udana.

Ten dobór elementów – dobrej kuchni i dobrego towarzystwa – stanowił zawsze mocną stronę domu Zuzy i Łukasza.

– I oczywiście wtedy należy sprawie szczególnie się przyjrzeć – kończąc kwestię, powiedział siwiejący sześćdziesięciokilkulatek...

Zaskoczyło Alicję, że Kwaśny za długo zatrzymał na niej spojrzenie. Właściwie tak długo patrzył, że była zmuszona spuścić wzrok. Ludziom patrzącym znad okularów to pewnie się zdarza, pomyślała.

Listy w papilotach

Подняться наверх