Читать книгу Viagra mać - Rafał A. Ziemkiewicz - Страница 13

Miliardy nie śmierdzą

Оглавление

Gazeta Wyborcza” sprowadziła do Polski pana George’a Sorosa i urządziła na jego cześć wielką fetę z okazji wręczenia mu jakiegoś honorowego medalu. Kto to jest George Soros? Tygodnik „Forbes”, jedno z najbardziej wiarygodnych na świecie pism finansowych, poświęcił swego czasu Sorosowi prawie jedną czwartą numeru, opisując beznamiętnie, z komentarzem o charakterze czysto fachowym, rozmaite jego operacje finansowe.

Ciekawa sprawa: nazwisko Sorosa jest w Polsce znane, budzi wielkie emocje, tymczasem czym się właściwie ten jegomość przez całe życie zajmował – prawie nikt nie wie. Że nie mówią o tym jego wysoko postawieni admiratorzy to jeszcze rozumiem. Ale i jego najbardziej hałaśliwi tutejsi wrogowie, gdy przychodzi co do czego, potrafią tylko bredzić o globalizmie i żydostwie.

Co do mnie, zwróciłbym uwagę na jeden aspekt interesów pana Sorosa. Tylko ktoś pozbawiony elementarnego pojęcia o finansach może sądzić, że jego fortuna wzięła się znikąd. Pan Soros niczego nie wyprodukował, nie przysporzył światu żadnych dóbr, nie wyświadczył żadnych usług ani nie wygenerował nowej wiedzy. Pan Soros swą fortunę wyspekulował, a to znaczy, że każdy dolar, który dziś do niego należy, został cichcem wyjęty z czyjejś kieszeni – tak sprytnie, że zubożony nie wiedział nawet, co się stało. Operacje „genialnego finansisty”, jak tytułuje go „Wyborcza”, sprawiały, że oszczędności milionów rodzin na całym świecie, owoc wysiłku niezliczonych ludzi nie tak jak Soros genialnych, bo imających się tego, co potocznie określamy „uczciwą pracą”, w jednej chwili zmniejszały się o połowę bądź znikały zupełnie, bo waluty, w których je ulokowano, nagle traciły na wartości. Ot, hokus-pokus i pan Jones, pan Smith czy inny pan M’Kehi nie kupi swoim dzieciom tego, na co oszczędzał. Było i nie ma, wyparowało. Za to na koncie funduszu inwestycyjnego, zarejestrowanego na wysepce mającej dziwne układy z międzynarodowym prawem, pojawił się kolejny milion albo miliard. Tak znikąd, mocą finansowego geniuszu.

Jestem daleki od demonizowania spekulacji na światowych rynkach finansowych. Winy nie ponosi żaden Soros, tylko rządy i banki centralne, które dla różnych politycznych celów – przeważnie niegodziwych, choć osłanianych najwznioślejszymi hasłami – manipulowały kursami walut i stopami procentowymi. Soros jedynie wynajdywał sprzeczności i dziury w ich postępowaniu, udaremniając księżycowe pomysły postkeynesowskiej ekonomii. W tym sensie podobni mu międzynarodowi spekulanci pełnią rolę pożyteczną, tak jak padlinożercy w przyrodzie. Tak jak hiena likwiduje możliwe ogniska zarazy, tak sorosopodobni eliminują z rynku finansowego głupie pomysły, które inaczej mogłyby spowodować za jakiś czas ciężki kryzys.

Ale hieny, choć jest pożyteczna, nie ma powodu lubić. Niech się cieszy, że się najadła. Podobnie spekulant powinien się cieszyć, że ma kasę, i zejść z nią ludziom z oczu. Okadzanie go, podawanie za wzór, honorowanie – to pomysł budzący głęboki niesmak. Oczywiście, pan Michnik może sobie wieszać swoje medale na kimkolwiek zapragnie, jest albowiem osobą prywatną. Mogę go potępić lub wyśmiać, ale nic mi do tego. Z panem Geremkiem jest inaczej, piastuje on urząd, który nakłada nań pewne obowiązki. Podobnie jest z panami Buzkiem i Kwaśniewskim. Tymczasem wszyscy oni dołączyli ochoczo do hołdów na cześć finansowej hieny. To wymaga zdecydowanego sprzeciwu.

Ktoś może wystąpić w odpowiedzi z twierdzeniem, że pal diabli, skąd Soros wziął pieniądze, ważne, że używa ich z pożytkiem dla innych – jest wszak wielkim filantropem! Otóż guzik prawda. Uparte nazywanie Sorosa filantropem jest manipulacją, jak sądzę, świadomą. Filantropia to, według słownika, „udzielanie pomocy potrzebującym”. Pan Soros nic takiego nie robi, wręcz twierdzi, że dawanie pieniędzy na chorych, biednych czy bezdomnych nie miałoby sensu. Pan Soros rzeczywiście wydaje miliardy, ale na finansowanie ideologii, którą się był akurat zachłysnął. Jest to ideologia tzw. społeczeństwa otwartego, sformułowana przez filozofa Poppera – jedna z wielu podobnych bzdur obiecujących raj na ziemi, jeśli tylko najpierw coś zniszczymy. Zdaniem wyznawców „społeczeństwa otwartego” zniszczyć trzeba „przesądy” w postaci religii, patriotyzmu, rodziny etc. Dalej pójdzie samo. Nie wiem, jakiego trybiku w mózgu trzeba nie mieć, żeby zostać tzw. intelektualistą – ale faktem jest, że intelektualiści zawsze się na takie ideologie łapią masowo. Na tę łapią się również, zwłaszcza że mogą przy tej okazji pożywić się jakąś częścią hojnie rozdawanych miliardów pana Sorosa.

Powtórzę, co na ten temat powiedziałem na gorąco w radiu (i z czego potem nieudolnie szydzono w „Wyborczej”): jeśli sponsorowanie ideologii jest filantropią, to za filantropów trzeba uznać wszystkich sowieckich przywódców, ze Stalinem na czele. Oni także wydawali miliardy na finansowanie ruchów pokojowych, obrońców praw człowieka i obywatela oraz temu podobnych. Rzekoma „filantropia” nie usuwa z sorosowych miliardów smrodku spekulacyjnego pochodzenia. Inna sprawa, że prezydentowi, premierowi i szefowi dyplomacji III RP, o gromadzie pomniejszych nie wspominając, te miliardy nie śmierdzą i tak. I nie przyjdzie im do głowy czytać w jakimś „Forbesie”, kogo honorują.

Viagra mać

Подняться наверх