Читать книгу Viagra mać - Rafał A. Ziemkiewicz - Страница 15

Pamięć wzrokowa

Оглавление

Sporą popularność zdobyła sobie w USA książka Jamesa Loewena „Kłamstwa mojego nauczyciela” (Lies My Teacher Told Me). Daje ona pojęcie – przygnębiające – o świadomości historycznej przeciętnego współczesnego Amerykanina. Spokojnie, rzeczowo, odwołując się do bardzo szczegółowych badań i – znając deklarowane przez niego poglądy, mimowolnie – przedstawia autor obraz spustoszeń, jakich w umysłach kilku pokoleń dokonali lewicowi fałszerze historii. Książka, jak widać już choćby z tytułu, stanowi przede wszystkim oskarżenie amerykańskiego systemu oświaty publicznej. Przy okazji jednak odsłania zasadniczą słabość, chyba nie tylko Ameryki, ale wszystkich współczesnych społeczeństw.

Uwagę przyciąga zwłaszcza fragment, w którym Loewen opisuje swe starania o określenie potocznej wiedzy na temat wojny wietnamskiej. Dość szybko uderzył go fakt, że choć miała ona miejsce stosunkowo niedawno i większość współczesnych powinna pamiętać ją z autopsji, znajomość jakichkolwiek związanych z tą wojną faktów jest znikoma. Mimo to, jak gdyby w zamian, niemal nie natrafił na ludzi, którzy nie mieliby do wojny wietnamskiej bardzo zdecydowanego stosunku emocjonalnego. Wyjaśnienie znalazł amerykański historyk dopiero wtedy, gdy zamiast o fakty, zaczął pytać o związane z Wietnamem obrazy.

Okazało się, krótko mówiąc, że wiedza przeciętnego Amerykanina na ten temat ogranicza się do kilkunastu sławnych, wielokrotnie reprodukowanych fotografii. Można je znaleźć niemal w każdym poświęconym tej wojnie opracowaniu: uciekające drogą zapłakane dzieci, za którymi w tle widać żołnierzy; oficer południowowietnamski strzelający w głowę pojmanemu partyzantowi Vietcongu; Wietnamczycy z południa uczepieni płóz ewakuacyjnego śmigłowca; hippis wyciągający rękę z kwiatkiem ku szpalerowi uzbrojonych po zęby policjantów – i temu podobne. Każde z tych sławnych zdjęć ma swoją jednoznaczną wymowę, każde warunkuje silne emocje i każde stanowi źródło jakiegoś historycznego fałszu. Potoczne stereotypy – że Amerykanie byli okrutni dla dzieci, że wojska Sajgonu mordowały bezbronnych, a z pola walki uciekały, że protesty antywojenne były skutkiem idealizmu i niewinności ludzi niegodzących się ze złem etc. – można obalać setki razy, powołując się na fakty, ale nie będzie to miało żadnego skutku, ponieważ fakty w zbiorowej świadomości nie istnieją: istnieją w niej tylko obrazy, a te spreparowano swego czasu tak, aby dawały określony propagandowy skutek.

Konstatacja ta nie powinna może zaskakiwać – wiemy wszak od dawna, że żyjemy w epoce kultury obrazkowej, której owa „obrazkowa” pamięć wydaje się zupełnie logicznym następstwem. Sądzę jednak, że wyjaśnia ona bardzo wiele sukcesów, jakie zdołali czciciele postępu odnieść w swych staraniach o przebudowanie ludzkiej świadomości, i wiele klęsk zdrowego rozsądku.

Wyjaśnia ona także swoisty paradoks, iż rewelacje ostatnich kilku lat wydają się w ogóle nie docierać do świadomości przeciętnego mieszkańca Zachodu. Okazało się, że to wyśmiewana prawica, a nie intelektualne salony, miała rację co do Stalina. Okazało się, że McCarthy nie polował na czarownice, tylko ścigał rzeczywistych agentów zbrodniczego mocarstwa. Że taką samą płatną agenturą, a nie dziełem „młodzieńczego idealizmu”, były rozmaite ruchy antywojenne i antyrasistowskie. Fakty zostały ujawnione, udowodnione, niemniej – nie zaistniały w potocznej świadomości. Kiedy pracowałem w Stanach, moi koledzy z biura, wszyscy zagorzali republikanie, byli autentycznie zszokowani, gdy porównałem Związek Sowiecki z Trzecią Rzeszą. A kiedy zacząłem im tłumaczyć, że zamordowano tam co najmniej kilkadziesiąt milionów ludzi, najbardziej niepoprawny politycznie z nich zdobył się tylko na uwagę, że to „śmiała hipoteza”.

Nie wynikało to z ich złej woli. Po prostu nigdy nie widzieli serialu o łagrach. Nie było „Listy Schindlera” o głodzie na Ukrainie ani „Wichrów wojny” o rewolucji bolszewickiej. Przeciwnie, twórcy popularnej kultury, w większości niekryjący swych lewicowych przekonań, z reguły starali się przedstawiać w swych utworach komunistę jako bohatera pozytywnego.

Amerykańscy republikanie okazali się wystarczająco silni, by korzystając z historycznego bankructwa lewicy, odebrać jej kontrolę nad Izbą Reprezentantów (niestety, nie były do tego zdolne przeżarte kapitulanctwem wobec lewicowej ideologii europejskie centroprawice); wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie odbiorą lewicy także prezydenturę i senat. Jednak wciąż jeszcze będzie to za mało, by wygrać wojnę o duszę Ameryki – a co za tym idzie, i świata. Pytanie zasadnicze dla powodzenia „konserwatywnej rewolucji” brzmi: czy republikanie okażą się zdolni odebrać lewicy Hollywood, kontrolę nad mediami oraz kulturą popularną.

Viagra mać

Подняться наверх