Читать книгу Viagra mać - Rafał A. Ziemkiewicz - Страница 16

Pac i pałac

Оглавление

Informacja, że na miejsce olimpiady wyznaczono Pekin, nie wprawiła mnie w specjalne oburzenie. Nie wprawiła dlatego, że uważam, iż państwo zbrodnicze, jakim bez wątpienia są Chiny, nie jest złym miejscem na te współczesne igrzyska gladiatorów. W sam raz pasuje, by tam właśnie producenci najróżniejszych spidów i profesorowie od deformowania ludzkich organizmów rywalizowali, który też z przygotowywanych przez nich przez ostatnie cztery lata mutantów okaże się szybciej biegać lub dalej skakać. Jest o co walczyć – miliony ludzi z całego świata, z przyczyn, których nie potrafię zrozumieć, płaci za to, by zmagania mutantów oglądać, a tysiące firm płaci za to, aby oglądającym zawody przy okazji zaświecić w oczy swoją reklamą. Jednym słowem, jest do skoszenia nie byle jaka kasa.

Oczywiście, kontakty z Chinami pokazują odrażającą obłudę zachodnich elit. Zachodnie elity, w pięćdziesiąt lat po fakcie, po prostu nie mają słów, by wyrazić swe potępienie dla holocaustu. Im więcej czasu od holocaustu mija, tym potępienie to jest bardziej zdecydowane; bo przecież zaraz po wojnie, a nawet dwadzieścia lat po niej, mało kto się wymordowanymi Żydami przejmował. No, ale wiadomo – Hitler nikomu już nie da w zęby, a i pohandlować z nim tak czy owak nie sposób. Co innego z dokonującym się zupełnie współcześnie holocaustem narodów, którym nieszczęśliwie się zdarzyło znaleźć pod chińską okupacją. Co innego z takimi Ujgurami, narodem mniej więcej zbliżonej liczebności do Polaków, których przyszli gospodarze Igrzysk Pokoju tępią jak insekty, karmiąc ich przymusowo środkami antykoncepcyjnymi, zakazując posiadania dzieci i poddając ich kobiety przymusowym aborcjom (feministki zresztą uznają to pewnie raczej za akt bohaterstwa niż winę – może na osławionej holenderskiej „Aurorze” podnieść na znak solidarności czerwoną banderę z żółtymi gwiazdkami?). Co innego z Tybetańczykami, o których, w przeciwieństwie do Ujgurów, Zachód coś tam słyszał, ale ma ich równie głęboko. Zachód płakał rzewnymi łzami, gdy talibowie zniszczyli zabytkowe posągi, ale gdy Zachodowi przypomnieć, że codziennie Chińczycy równają z ziemią prastare tybetańskie świątynie, jedyną odpowiedzią jest ziewanie. Zachodnie elity doznały orgazmu, gdy Anglia aresztowała generała Pinocheta, ale gdy miesiąc później objeżdżał Europę sprawca rzezi na Tiananmen i szef najbardziej dziś zbrodniczego reżimu na świecie, politycy, intelektualiści i inni wielcy karnie ustawiali się w kolejce do pocałowania go w d... dłoń, chciałem powiedzieć. Bo, morderca czy nie, ale przyjechał ze szmalem. Zresztą generał Pinochet, choć był dyktatorem prawicowym, a więc nienawistnym Europie z powodów genetycznych, dopóki przyjeżdżał ze szmalem na zakup broni, jako szef chilijskich sił zbrojnych, też był w dłoń całowany. Dopiero gdy przestał wozić do Europy forsę i cokolwiek znaczyć, nagle sobie przypomniano, że to krwawy i okrutny tyran. Gruby plik dolarów ma tę dziwną moc, że każdy lewicowy polityk Zachodu natychmiast zapomina o wszelkich ideałach i łasi się na czterech do tego, kto mu nim zamacha. Prawicowy zresztą też, ale on przynajmniej nie bełkocze na każdym kroku o prawach człowieka, tolerancji i całym tym szajsie.

No, więc obłuda, tak. Ale czymże innym, u licha, są igrzyska olimpijskie, jak nie festiwalem obłudy? Nie mam nic przeciwko walkom gladiatorów. Biorą w nich udział ochotnicy – jeśli jakaś idiotka gotowa jest tak się skatować treningiem i chemioterapią dla zdobycia złotego krążka, że wkrótce po jego zdobyciu w wieku trzydziestu dwóch lat korkuje na serce, to jej sprawa. Jeśli młody człowiek ma kaprys kilkanaście najlepszych lat swojego życia zmarnować na budowanie masy mięśniowej i mordercze ćwiczenia, żeby dalej skoczyć czy celniej rzucić – szczęść Boże. A jeśli rzeszę sflaczałych brzuchaczy z puszkami piwa w dłoniach rajcuje akurat siedzenie po nocy przed telewizorem i oglądanie wspomnianych mutantów – proszę bardzo. Nie mam nic przeciwko gladiatorom, powiadam. Tylko po co ta obłuda, po co ten głupi bełkot o „szlachetnej rywalizacji” i tak dalej? I to ciągłe powtarzanie, że ma to niby coś wspólnego z pokojem, gdy rzecz uczyniono właśnie zastępczą wojną, nurzając całą sprawę w nacjonalistycznym sosie, skądinąd przy innych okazjach tak bardzo zachodnim elitom niemiłym. Byłoby uczciwiej, gdyby mutanci na bieżni występowali w barwach sponsorujących ich korporacji, niż w barwach narodowych. I gdyby nie wmawiano mi, że mam być dumny, bo jakiś mutant rodem z Polski zdobył medal, a pojechali go osobiście obcałowywać polski prezydent z premierem, jakby to za to im wypłacano pensje z mojej podatniczej krwawicy.

Jednym słowem: mam tę całą olimpiadę za imprezę równie odrażającą, jak i chiński reżim. Więc miejsce na nią wydaje mi się bardzo stosowne, jak w starym przysłowiu o Pacu i pałacu.

Viagra mać

Подняться наверх