Читать книгу Ekspozycja - Remigiusz Mróz - Страница 11

CZĘŚĆ PIERWSZA
10

Оглавление

Osica stał przed komendantem wojewódzkim i czuł się jak cholerny młokos, który dał plamę na pierwszym patrolu. Przyjął postawę zasadniczą, wbijając wzrok przed siebie. Czekał, aż dowódca się odezwie, ale ten najwyraźniej nie miał zamiaru ułatwiać mu sprawy.

– Panie komendancie, rzecz w tym, że ten człowiek…

Nadinspektor uniósł dłoń, więc Edmund urwał. Czekał pokornie na słowa reprymendy, ale te wciąż nie nadchodziły. Spróbował więc jeszcze raz.

– Zdążyłem jedynie…

Dłoń znów się uniosła. Osica przestąpił z nogi na nogę, stwierdzając w duchu, że cofnął się o dobre kilkadziesiąt lat. Ostatnim razem tak zdenerwowany był jeszcze za kadencji Gierka.

– Szczerze powiedziawszy, Edmund, nie wiem, jak twoje tłumaczenia mogłyby cokolwiek zmienić.

Osica skinął głową.

– Funkcjonariusz, za którego ponosisz pełną odpowiedzialność, urządził sobie samowolkę – powiedział komendant, wstając zza biurka. Oparł się o blat i spojrzał na swoją ofiarę spode łba. – W mediach panuje zupełna hucpa. Wszyscy mają pożywkę. Nie dość, że zdjęcia wypłynęły, to jeszcze z prędkością światła rozchodzi się wieść o dziennikarce i policjancie, którzy…

– Jestem tego świadom, panie komendancie.

Dowódca się wyprostował.

– Nie przerywajcie mi, podinspektorze.

– Tak jest.

Komendant odchrząknął, a potem usiadł z powrotem na krześle.

– Wcześniej to była sprawa wewnętrzna, Edmund.

– Tak jest.

– Teraz cechuje się wszystkim, tylko nie wewnętrznością. Rozumiesz?

– Rozumiem.

– Chyba jednak nie, więc pozwól, że rozwinę. Wcześniej chodziło o to, by ten facet nie namieszał w sprawie, która przyciągnie uwagę każdego obywatela tego zawszonego kraju. Teraz chodzi o to, by nie wykoleił nie tylko śledztwa, ale i całej policji. Wyobrażasz sobie, co będzie, jak do czegoś dotrą?

– Będziemy…

– Nastąpi PR-owa tragedia, z której się nie wygrzebiemy. Głowy polecą. Moja i twoja także.

Osica potaknął i przełknął ślinę.

– Jeśli niczego nie znajdą, katastrofa będzie niewiele mniejsza – dodał dowódca. – I jak chcesz zaradzić tej sytuacji?

– Odnajdując Forsta.

– Brawo, Edmund. Zgadza się, odnajdując pierdolonego Forsta. Jestem pełen podziwu. I jak to osiągniesz?

Osica przez moment milczał. Wiedział, jak odnaleźć niepokornego komisarza, ale niespieszno mu było do dzielenia się tą wiedzą z przełożonym. Mimo że czuł wobec Forsta antypatię, niechętnie pogrążał jego karierę.

– No? Mów, Edmund. Masz jakąś koncepcję?

– Być może.

– A ja być może noszę w dupie noże – odparł nadinspektor. – Nie interesuje mnie takie pieprzenie. Możesz go znaleźć, czy nie?

Osica niepewnie skinął głową.

– Więc słucham.

Podinspektor uznał, że nie ma innego wyjścia. Nie pójdzie na dno razem z tym statkiem. Wiktor sam sobie na to zasłużył.

Wyłuszczył dowódcy swój plan, a ten zaaprobował go z entuzjazmem. Komendant szybko wydał właściwym ludziom rozkazy i odnalezienie Forsta było już tylko kwestią czasu.

Ekspozycja

Подняться наверх