Читать книгу Ekspozycja - Remigiusz Mróz - Страница 6

CZĘŚĆ PIERWSZA
5

Оглавление

Szrebska kazała swojemu operatorowi zostać na przełęczy, po czym wzięła od niego lornetkę i ruszyła niebieskim szlakiem na wschód, ku Hali Kondratowej. Chciała spojrzeć na masyw z innej strony, przekonana, że morderca musiał gdzieś zostawić ślady.

Nie mogło być mowy o żadnym samobójstwie. Zresztą ten policjant sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ciało w jakiś sposób zostało wciągnięte na szczyt – a ona zamierzała odkryć, jak to się stało.

– Pani Olgo! – rozległo się wołanie.

Zatrzymała się i odwróciła, od razu rozpoznając głos swojego rozmówcy spod Giewontu. Dopiero teraz, gdy zbliżał się do niej szybkim krokiem, miała okazję się mu przyjrzeć. Surowe rysy, zmęczenie wypisane na twarzy, a do tego brak munduru. Wydział Zabójstw, skwitowała w duchu.

– Śledzi mnie pan?

– Ma pani niesamowite ciało.

– Słucham? – odparła Szrebska, robiąc krok w tył i szukając w jego oczach szklistości świadczącej o tym, że facet lubi wypić i dzisiaj przyjął już podwójną dawkę.

– Od kilku minut starałem się panią dogonić i nie mogłem nie zauważyć, że…

– Pan jest nienormalny?

– Wiktor Forst – odparł, wyciągając rękę.

Przedstawiła się, potrząsając jego dłonią.

– Rozumiem, że to odpowiedź twierdząca? – spytała.

– Nie mnie to oceniać.

Dziennikarka się rozejrzała. Choć ciało w czarnym worku kilka minut temu zabrał śmigłowiec TOPR-u, zaaferowana gawiedź nadal znajdowała się na Kondrackiej Przełęczy. Oldze przemknęło przez myśl, że dziś padnie zimowy rekord ruchu turystycznego w Tatrach.

– Jeśli chce pan coś dodać, zadzwonię po operatora.

– Nie mam nic więcej do powiedzenia przed kamerami – odparł Forst. – Zresztą nie wypadam przed nimi najlepiej. Za to pani wprost przeciwnie.

Popatrzyła na niego z konsternacją. Nieraz przygotowywała dla NSI reportaże śledcze i za każdym razem spotykała się ze zgoła inną reakcją ze strony mundurowych. Zawsze uważali, że wchodzi im w paradę i robi więcej złego niż dobrego – ten komisarz jednak patrzył na nią z uznaniem. Pomijając seksualne aluzje.

– Oglądałem kilka pani materiałów – odezwał się.

– Doprawdy?

– Wykonuje pani solidną robotę. Reportaż z Brynicy doprowadził do kontroli w tamtejszym szpitalu psychiatrycznym. Zwróciła pani uwagę na nieprawidłowości w kilku przetargach, gdzie potem wykryto propozycje korupcyjne. W dodatku udało się pani nagrać wizytę ABW w mieszkaniu…

– Znam doskonale swoje materiały – ucięła Szrebska. – Czego pan chce?

– Moglibyśmy przejść na ty? Strasznie nie lubię panowania, kojarzy mi się z kontaktami służbowymi.

– Jeśli musimy.

Forst skinął głową.

– Więc o co chodzi? – zapytała.

– Mogę mówić w dużym skrócie?

– Będę wdzięczna.

– Zawieszono mnie, ale zdołałem wynieść materiał dowodowy. W pewnym sensie.

Olga spojrzała na niego z niedowierzaniem, krzyżując ręce na piersi.

– Za dużo informacji jak na jeden raz? – zapytał Wiktor.

– Co to za materiał dowodowy? – odparła.

– Zdjęcia. Mój aparat ma tylko osiem megapikseli, ale podobno robi całkiem przyzwoite.

Olga zbliżyła się o krok, wlepiając wzrok w oczy rozmówcy. Natychmiast zrozumiała, że jeśli mówił prawdę, to trafiła jej się życiowa okazja. Zawieszony policjant to zazwyczaj rozgoryczony policjant, a tacy mówią najwięcej.

Musiała tylko odpowiednio to rozegrać. I dowiedzieć się, jaka jest cena tego materiału.

– Dlaczego cię zawiesili? – spytała.

– Brzmisz, jakbyś wątpiła, że to prawda.

– Różne rzeczy już słyszałam od stróżów prawa.

Wzruszył ramionami i na moment obrócił się w stronę Giewontu.

– Co miałbym osiągnąć, oszukując cię?

– Nic.

– Właśnie – odparł. – A jeśli chodzi o powód zawieszenia, to nie znam go.

– Może kogoś wkurzyły te wybryki przed kamerą?

– Z pewnością, ale nie zdążyliby dopełnić formalności.

Podeszli do skraju ścieżki, skąd rozpościerał się widok na Dolinę Kondratową. Za miesiąc spod śniegu wyjrzą rośliny i głazy, a pośród tego wszystkiego ukaże się zielony dywan na Polanie Kondratowej. Teraz jednak, jak okiem sięgnąć, widać było tylko śnieg. Olga potarła ręce, obracając się do rozmówcy.

– Musisz się przynajmniej domyślać, za co cię uziemili – powiedziała.

– Jest zbyt dużo możliwości.

– Taki jesteś popularny?

– Najwyraźniej niewystarczająco, skoro moje nazwisko nie dotarło do Warszawy. Może gdybyś częściej przyjeżdżała…

– Jeszcze raz, jak się nazywasz?

– Wiktor Forst.

Szrebska szybko przeczesała pamięć. Nie kojarzyła tego nazwiska. Wprawdzie rzeczywiście nieczęsto bywała na Podhalu, ale gdyby ten mężczyzna zawinił w jakiejś głośnej sprawie, z pewnością by o tym wiedziała.

– Powiesz mi, o co chodzi?

– Oczywiście – odparł Forst, tocząc wzrokiem po żlebach w masywie po lewej stronie. – Ktoś mnie prewencyjnie udupił.

Dziennikarka spojrzała na niego pytająco.

– Innymi słowy, ktoś na górze nie chce, żeby ta sprawa została rozwiązana.

– Po czym wnosisz?

– Po tym, że mnie odsunięto.

– Przydzielą kogoś innego. Może bardziej rozgarniętego. Nie pomyślałeś o tym?

– Nie.

Forst patrzył na nią, jakby czekał, aż się uśmiechnie. Olga trwała z kamiennym wyrazem twarzy.

– Mój człowiek w jednostce twierdzi, że sprawę przydzielono Gomole.

– I?

– Ze świecą u nas szukać bardziej skretyniałego komisarza od Gomoły.

– Ja jednego znalazłam, a nawet nie szukałam.

Forst skinął tylko głową z uznaniem, doceniając tę uwagę.

– Sprawdźmy, czy dobrze rozumiem twoje zamiary – dodała. – Nie dość, że chcesz podejmować czynności służbowe po zawieszeniu, to jeszcze proponujesz przekazanie mi materiału dowodowego w toczącym się śledztwie?

– Zgadza się – przyznał. – Ale jestem kryty, bo obowiązuje cię tajemnica dziennikarska. Nie piśniesz słówka na temat naszej małej kopulacji.

Szrebska uniosła brwi.

– Przepraszam, kooperacji.

– Mhm. Czego chcesz w zamian, Forst?

– Współpracy.

Szrebska uśmiechnęła się i pokręciła głową.

– Nie tylko wywalą cię z roboty, ale i pójdziesz siedzieć. Wiesz o tym?

– Prędzej Putin odda Krym.

Olga zrobiła jeszcze krok w kierunku zbocza, po czym spojrzała w dół. Równie dobrze Forst mógłby rzucić się z tego miejsca w przepaść. Najwyraźniej nie przemyślał całej sprawy, ale nie był to jej problem.

– W porządku – powiedziała. – Zobaczmy, czy uda ci się mnie zainteresować.

Wiktor wyciągnął telefon i wyświetlił zdjęcie przedstawiające awers monety. Pokazał je dziennikarce, a potem przesunął palcem po wyświetlaczu i ukazał rewers.

– Ofiara miała to w gardle.

– Żartujesz sobie?

– W żadnym wypadku. Sam to z niego wyciągnąłem.

– Co to jest? – zapytała Olga, mrużąc oczy.

– Greckie kolumny.

– Widzę, ale co oznacza ten napis?

– Musisz zapytać kogoś, kto zna grekę.

Morderca zostawił wizytówkę. Szrebska nie była tym zaskoczona – każdy z tych zwyrodnialców w jakiś sposób chciał zaznaczyć, że to jego robota. Na tym jednak zazwyczaj się kończyło. W filmach ci degeneraci najczęściej prowadzili niebezpieczną grę z organami ścigania, wodzili śledczych za nos i prowokowali, ale w rzeczywistości nikt nie podejmował zbędnego ryzyka.

– Ta moneta to ślepy zaułek – skwitowała. – Ktoś, kto zadał sobie tyle trudu, nie zostawiłby w gardzieli trupa poszlaki, która może do niego doprowadzić. To tylko podpis. Makabryczny, ale wciąż tylko podpis.

– Zdaję sobie z tego sprawę – odparł Forst.

– Więc po co mi to pokazujesz?

– By uświadomić ci, że mam więcej niż ty.

Olga przez moment milczała. Miał trochę racji.

– Jeśli nie jesteś zainteresowana, poradzę sobie sam – powiedział. – Pomyślałem po prostu, że największa gwiazda NSI chętnie pomoże w ujęciu sprawcy.

– Nie jestem największą gwiazdą NSI.

– Ale zostaniesz nią dzięki tej sprawie – odparł, wyciągając big redy. Poczęstował ją, ale pokręciła głową. – O ile przystaniesz na moje warunki.

– Żartujesz? Będziesz jeszcze stawiał wymogi?

– Taki mam plan – odparł Wiktor, dostrzegając, że kilku policjantów w oddali zainteresowało się dwojgiem ludzi stojących na skraju szlaku. – Jestem gotów ruszyć z tobą ramię w ramię, o ile zagwarantujesz mi, że nie puścisz żadnego materiału bez mojej zgody.

– I co jeszcze?

– Kolejne warunki są natury osobistej. Ale przedstawię ci je, kiedy lepiej się poznamy.

– Nawet o tym nie myśl.

– Nie myślę o tym. Po prostu zamierzam to zrealizować.

Olga pokręciła głową i obróciwszy się w prawo, ruszyła ku Hali Kondratowej. Nie miała zamiaru zwracać na siebie uwagi policji. Nie teraz, gdy była o krok od nawiązania współpracy z ichnią persona non grata.

– Byłem zbyt bezpośredni? – zapytał, ruszając za nią.

– Nie zbliżyłeś się nawet do bezpośredniości.

Była przyzwyczajona do mniej zawoalowanych aluzji seksualnych, a te spływały po niej jak po kaczce. Facet może i był przystojny, a przy tym miał w sobie coś ze starych buntowników – Marka Hłaski czy Jamesa Deana – ale na Szrebskiej nie robiło to żadnego wrażenia. Mógł gadać do woli.

Przez kilka chwil szli w milczeniu. Olga znacznie pewniej stawiała kroki, korzystając z dobrodziejstwa raczków pod podeszwami trekkingowych butów. Wiktor zazwyczaj gardził takimi półśrodkami, uważając, że sprawdzą się co najwyżej w Gorcach. Teraz jednak chętnie założyłby choćby te z kilkoma ząbkami.

– Muszę cię sprawdzić, Forst – odezwała się dziennikarka.

– Nie widzę przeszkód. Wypytaj swoich informatorów, podzwoń po lokalnych mediach, przemagluj księdza z mojej parafii i przepytaj mechanika, u którego naprawiam samochód. Każdy w okolicy ma jakieś brudy na mój temat. Będziesz zadowolona.

– Świetnie.

– Ale potem ja zajmę się ustaleniem tożsamości wisielca, a ty znajdziesz mi specjalistę od greki, numizmatyki albo jednego i drugiego.

Szrebska skinęła głową.

Ekspozycja

Подняться наверх