Читать книгу Ekspozycja - Remigiusz Mróz - Страница 17
CZĘŚĆ PIERWSZA
16
ОглавлениеKrzykom nie było końca. Pierwszy z policjantów darł się wniebogłosy, informując resztę, że odnalazł uciekinierów w kuchni. Forst bynajmniej nie widział powodów do ekscytacji – wszak nie chowali się, a siedzieli przy stole.
Starał się przebić przez dzikie ryki, ale ostatecznie musiał poczekać, aż funkcjonariusze się uspokoją. Wciąż trzymał Szrebską na muszce i dzięki temu to on miał wszystkie najmocniejsze karty w tym rozdaniu. Żaden ze stróżów prawa nie zaryzykuje życia cywila.
Wiktor czuł chłód języka spustowego na opuszku palca i wiedział, jak niewiele trzeba, by glock wystrzelił. Wiedzieli to także funkcjonariusze.
– Jeden krok, a ta suka padnie trupem – powiedział komisarz.
Miał nadzieję, że Olga będzie robiła odpowiednio przerażone wrażenie. Gospodyni w każdym razie wyglądała, jakby miała zaraz zejść na zawał.
Rozległy się kolejne dzikie nawoływania. Za kilkoma stojącymi w progu policjantami ustawili się kolejni. Szczęśliwie kuchnia nie była widna, więc nikt nie mierzył do niego z okien.
– Dawać tutaj Osicę – rzucił Wiktor, nie odrywając wzroku od dziennikarki.
Obecność dowódcy dodatkowo komplikowała sprawę, ale wolał rozmówić się z nim jako pierwszym. Edmund znał go na tyle dobrze, by zdawać sobie sprawę, że nigdy nie strzeli do niewinnego cywila. W gestii Forsta leżało przekonanie go, że się myli.
– Rzuć broń! – ryknął kolejny funkcjonariusz.
Wiktor wymierzył między oczy Szrebskiej i przymknął oko.
– Jeszcze jedno słowo, a będziecie ścierać jej mózgowie ze ściany – powiedział.
Zaraz potem rozległy się pierwsze uspokajające rozkazy i jakaś kobieta szybko okiełznała poruszenie podkomendnych. Wiktor wiedział, że ci policjanci nie stanowią problemu – gorzej będzie ze snajperami, którzy czaili się gdzieś nieopodal. Jeśli zdoła stąd wyjść i za progiem ustawi się pod niefortunnym kątem, rozłupią mu czaszkę.
Gasić obecne pożary, potem przejmować się tymi, które dopiero wybuchną.
Po chwili pojawił się Osica, wymijając pozostałych stróżów prawa.
– Z drogi – burknął. – No, już, odsuwać się.
Robili mu miejsce z oporami, nie spuszczając Wiktora z muszki.
– Opuścić broń – dodał Edmund, mijając ostatniego funkcjonariusza. – Nie widzicie, że celowanie do niego nic nie da? Kaśkiewicz, uspokój ich i wyprowadź stąd.
– Tak jest – powiedziała kobieta, a potem wydała jeszcze kilka krótkich rozkazów. Jej ludzie wycofywali się niechętnie, ale ostatecznie wszyscy opuścili kuchnię. Stanęli tuż za progiem, opuszczając broń. W ułamku sekundy mogliby znów ją podnieść, ale Forst zdawał sobie sprawę, że nikt nie będzie ryzykował wymiany ognia w tak małym pomieszczeniu.
Skupił wzrok na najwyższej stopniem policjantce. Była całkiem ładną blondynką. Nieco pulchną, ale to tylko dodawało jej uroku.
– Widzę, że się rozgościłeś – powiedział na powitanie Osica.
– Niech pan siada obok babery – rzucił Wiktor. – I ręce na blat.
Edmund skinął głową i bez wahania wykonał polecenie. Starał się sprawiać wrażenie rozluźnionego, jakby znał Forsta na wylot i wiedział doskonale, że dalej się nie posunie.
– I co teraz? – zapytał podinspektor.
– Wytłumaczę panu, co musicie zrobić, żebym nie rozwalił jej głowy.
– Bzdura.
Wiktor uśmiechnął się półgębkiem. Nie miał zamiaru odstawiać przed dowódcą teatrzyku, na który nie był w stanie go nabrać. Nie było to jednak konieczne.
– Dobrze wiem, że ta kobieta działa z tobą, Forst – odezwał się cicho Osica. – Kogo chcesz zrobić w bambuko?
– Z pewnością nie pana.
– Ano nie.
– Ale gdyby pana tu nie było, być może by się udało.
– Wątpię – odparł pewnym tonem Edmund. – Każdy głupi wie, że dziennikarka nie jest tu przetrzymywana wbrew własnej woli.
– Może i tak.
Forst rozpromienił się, przesuwając broń. Powoli wycelował w swojego dowódcę, a ten natychmiast pobladł.
– Zaraz, zaraz…
– Szrebska, doposaż się kosztem inspektora.
– Będę tego żałowała – odparła Olga, sięgając pod stół.
Funkcjonariusze w progu drgnęli, gotowi znów unieść broń, ale Kaśkiewicz szybko ich powstrzymała. Zerknąwszy na nią, Wiktor zauważył, że nie jest specjalnie zdziwiona rozwojem sytuacji. A przynajmniej nie dawała tego po sobie poznać.
Szrebska wyciągnęła służbowego glocka z kabury Osicy, a potem obróciła pistolet w dłoni.
– Będzie pani żałowała – wydukał Edmund. – Będzie pani błagała Boga, żeby cofnął czas…
– Nie sądzę.
– To, co pani robi, to poważne przestępstwo – odparł podinspektor.
– Co robię? Do nikogo nie celuję, nikomu nie grożę.
– Wszyscy wiemy, że to bzdura – zaoponował Edmund, spoglądając po siedzących przy stole ludziach. Na dłużej zawiesił wzrok na gospodyni, która patrzyła na niego z odrazą.
– Zdrajca narodu – syknęła.
– Słucham?
– Ślepia wykolę – odezwała się babinka. – Niech nie zezuje.
Osica oderwał od niej spojrzenie. Skupił się na powrót na dziennikarce.
– Wie pani, że ten sukinsyn potrafi urobić – oznajmił.
– Oczywiście.
– Zmanipulował obie panie – dodał Edmund, nie patrząc jednak na starą. – I nie będzie z tego nic dobrego. Ani dla niego, ani dla was. Musicie zdawać sobie z tego sprawę.
Forst przypuszczał, że dowódca będzie próbował zasiać ferment między nim a Szrebską. Nie miał innego wyjścia, bo inaczej z tej sytuacji nie sposób było się wyplątać. Osica nie był jednak mistrzem perswazji, a nawet gdyby, Wiktor był pewien, że Olga się od niego nie odwróci.
Nie żeby jej ufał – co to, to nie. Wiedział jednak doskonale, że nagroda Grand Press i rozgłos jaki zyska sprawiały, że gra była dla niej warta świeczki.
– Wszyscy wiemy też, że do mnie nie strzeli.
– Jeśli chcesz się przekonać, Edmund, to wykonaj jakiś ruch, który mnie zaniepokoi.
Osica nawet na niego nie spojrzał. Skupiał całą uwagę na Oldze.
– Może gdyby wiedziała pani, co zrobił mojej córce, nie pokładałaby pani…
– Lubi pan tak ględzić, co? – ucięła Szrebska. – Ale obawiam się, że nie mamy na to czasu. Musimy się stąd zbierać.
– Dokąd?
Forst wzruszył ramionami.
– Jest pewne miejsce, gdzie możemy znaleźć odpowiedzi – odparł. – A ty przez część drogi będziesz nam towarzyszył. Potem wysadzimy cię w jakimś ustronnym miejscu.
Osica milczał.
– A teraz chciałbym dostać samochód i trochę pieniędzy – dodał Wiktor. – I paczkę fajek.
Forst obrócił się w kierunku wejścia. Kaśkiewicz opierała się o futrynę, rozkładając szeroko ręce. Jak zawsze w takich sytuacjach, wszyscy starali się stwarzać wrażenie, że nie dzieje się nic nadzwyczajnego. Miało to wpływać na podświadomość przestępcy – i mimo że było kompletnie bzdurnym podejściem, praktykowano je bezustannie.
– Życzyłbym sobie, żeby fajki pojawiły się już – dodał Wiktor, podnosząc wzrok na blondynkę. – Albo inspektor odniesie pierwsze rany.
Policjantka ani drgnęła. Zerknęła na Osicę i dopiero gdy ten skinął lekko głową, obróciła się przez ramię i wydała kilka krótkich rozkazów. Po chwili jeden z policjantów podał jej paczkę elemów lightów. Forst spojrzał na nią z dezaprobatą.
– Co teraz? – zapytał Edmund. – Wypalisz papierosa, potem drugiego… trzeciego i czwartego, ale twoja sytuacja się nie zmieni. Wiesz dobrze, jak to wszystko działa.
– Wiem.
– Więc zdajesz sobie sprawę, że jakikolwiek samochód dostaniesz, będzie miał nadajnik GPS. Jakąkolwiek forsę ci dadzą, będzie znaczona. I jakiekolwiek papierosy zapalisz, będą spryskane jakimś środkiem, który…
– Nie fantazjuj, Edmund. Paczka jest fabrycznie zamknięta.
– Już nie takie rzeczy robiliśmy.
– Starasz się wpędzić mnie w paranoję? Uważaj, bo mogę stać się nieobliczalny.
Osica uśmiechnął się niewyraźnie.
– Nie staniesz się – odparł. – I czego byś teraz nie powiedział, wątpię, żeby…
– Kaśkiewicz – rzucił Wiktor. – Zamknij drzwi, z łaski swojej.
Policjantka wbiła w niego wzrok, najpewniej zastanawiając się, czy ocena Osicy jest zgodna z prawdą. Forst przypuszczał, że dowódca ma mniej więcej dziewięćdziesięcioprocentową pewność, że do niego nie strzeli. W przypadku zagrożenia życia jednak nawet jeden promil wystarczyłby, żeby tańczyć tak, jak zagra facet trzymający broń.
– Nie ma mowy – powiedziała.
– Zamykaj drzwi, albo strzelę.
– Nie.
Forst skinął głową. Potem pociągnął za spust.