Читать книгу Ekspozycja - Remigiusz Mróz - Страница 13

CZĘŚĆ PIERWSZA
12

Оглавление

Przez kilka godzin kluczyli po drogach wojewódzkich, starając się poruszać na tyle chaotycznie, na ile było to możliwe. W Zaklikowie zjechali z drogi 855 na 857 i skierowali się na wschód. Niedługo potem przekroczyli granicę województwa i znaleźli się w Lubelskiem.

– Jak nas znaleźli? – zapytała w końcu Szrebska.

Minęli tabliczkę „teren zabudowany” bez nazwy wsi. Opel astra był jedynym samochodem na zniszczonej dwupasmówce.

– Widzę kilka możliwości – odparł Wiktor.

– Więc olśnij mnie.

– Pierwsza: przez NSI. Może nosisz coś, dzięki czemu można ustalić twoją lokalizację. Druga: przez Facebooka. Dodawałaś posty ze smartfona, więc widać, gdzie się znajdowałaś. Nie trzeba wiele, by wywnioskować, jaki mamy kierunek jazdy.

Szrebska uniosła brwi. Rzeczywiście, w całym tym szaleństwie nie pomyślała o rzeczy najprostszej. Byle informatyk policyjny mógł namierzyć ich bez najmniejszego problemu.

– Kiepska sprawa – powiedziała.

– Problemy pierwszego świata. Nie było Facebooka, nie było takich wtop.

– Mhm.

– A teraz wypadałoby, żebyś postanowiła, co chcesz dalej zrobić.

– Nie jestem jeszcze gotowa na taką decyzję.

– Przecież ci się nie oświadczam. Odpowiedź nie należy do najtrudniejszych.

– Nie postawiłeś żadnego pytania.

– To stawiam: zamierzasz być wyjętą spod prawa kryminalistką? Jeśli nie, wysadź mnie gdzieś w tej wiosce i zawracaj. Powiesz policji, że zostawiłaś mnie w innym miejscu i będziemy kwita.

Olga milczała.

– Nie podoba ci się taki plan?

– Bynajmniej.

– Zaskakujesz mnie swoim przywiązaniem do mojej skromnej osoby.

– Gówno mnie interesujesz, Forst. Chcę odkryć, dlaczego ta sprawa robi się coraz bardziej skomplikowana.

Przez ostatnie godziny kluczenia po wsiach i miasteczkach Szrebska na dobre uświadomiła sobie, że to wszystko ma drugie – jeśli nie trzecie – dno. Sprawa antycznej monety i białoruskiego zabójcy to jedno, ale dlaczego polska policja działała przeciwko nim? Wcześniej mogłaby sądzić, że chodzi o niechęć do Forsta, a może jakąś osobistą wendetę – Bóg jeden wiedział, ilu wrogów narobił sobie ten facet – teraz jednak miała pewność, że nie to było istotą całego zamieszania.

– Muszę się napić – odezwał się.

– Wiedziałam, że ten moment nadejdzie.

– Co?

– Wywiad środowiskowy twierdzi, że jesteś pijusem.

– Bzdura. O whisky myślę tylko w kontekście emerytury.

– W porządku, nie tłumacz się.

– Jeśli jestem od czegoś uzależniony, to tylko od big redów, seksu i porannego biegania.

– Okej, okej. Niezbyt mnie to interesuje.

– A szkoda, bo powinnaś wiedzieć, że za uzależnieniem idzie także perfekcja. Przynajmniej w dwóch ostatnich kwestiach.

– Taki jesteś mocny w gębie, co?

– Nie tylko.

– Cóż, nigdy się nie przekonamy, czy tkwi w tym ziarno prawdy. Chyba że kiedyś z tobą pobiegam. Na nic więcej nie licz.

– Masz męża?

– Nie.

– Chłopaka?

– Nie.

– Dziewczynę?

– Tak.

– Żartujesz sobie ze mnie?

– Nie.

– Potrafisz odpowiadać inaczej niż półsłówkami?

– Tak, ale postanowiłam tego nie robić.

– Jesteś lesbijką?

– Pierwszy raz spotykasz kogoś takiego, Forst?

Pokręcił głową, wyciągając ostatni listek gumy.

– Nie, ale liczyłem na to, że się zaprzyjaźnimy w stopniu bardzo zażyłym.

– To się przeliczyłeś.

Wjechali do większej miejscowości o nazwie Modliborzyce. Olga zauważyła kilka zaciekawionych spojrzeń, które padły na astrę. Wątpiła, by w mediach pojawiły się już wzmianki na temat pojazdu, jakim podróżują. Zainteresowanie wynikało zapewne z rejestracji pochodzącej z innego województwa. Mimo to zdawała sobie sprawę, że muszą pozbyć się charakterystycznego opla.

Szrebska uśmiechnęła się na myśl o tym, że zaczyna rozumować jak zbieg. Pomijając wszystko inne, była to przygoda jej życia. W najgorszym wypadku mogła wprawdzie zakończyć się w sądzie, za to w najlepszym – na gali Grand Press. Tak czy inaczej, będzie o niej głośno i znajdzie się na pierwszych stronach gazet. I będzie miała materiał, który zapisze się w historii polskiego dziennikarstwa.

– Wysadź mnie gdzieś – bąknął Forst. – Jeśli nie ma szans, żebyśmy weszli w kopulację, nie mam zamiaru dalej tego ciągnąć.

Spojrzała na niego i pokręciła głową.

Przejechali kilka kilometrów i zatrzymali się na gruntowej dróżce odchodzącej od drogi gminnej. Bak świecił pustkami, ale i bez tego dalsza podróż tym samochodem nie miała sensu. Wysiedli z astry, a potem ruszyli powoli na wschód.

– Ile jest stąd do granicy? – zapytała Olga.

– Do białoruskiej niewiele ponad sto kilometrów – odparł Forst.

– Tyle że nas interesuje Rosja.

– To będzie jakieś czterysta do obwodu kaliningradzkiego – stwierdził. – Ale obecnie powinien interesować nas każdy kraj, który nie ma wiele wspólnego z polską policją czy Interpolem.

– Interpolem? Myślisz, że to zajdzie tak daleko?

– Nie mam pojęcia.

Wyraz jego twarzy dobitnie świadczył o tym, że rzeczywiście tak jest. Wcześniej Wiktor sprawiał wrażenie faceta, który jest gotowy na wszystko, co przyniesie mu los. Teraz wyglądał, jakby stał pochylony nad przepaścią i patrzył w dół.

Szrebska nie mogła się mu dziwić. Uderzając wtedy policjanta i zabierając mu broń, zamknął sobie drogę odwrotu.

– Ile masz przy sobie? – zapytał Forst.

– Trzy stówy, nie więcej. A ty?

– Odpowiem, jeśli przysięgniesz, że naprawdę jesteś związana z inną kobietą.

Olga uśmiechnęła się promiennie, przekrzywiając głowę.

– Chcę wiedzieć, zanim znajdziemy miejsce na sen – dodał.

Dziennikarka spojrzała na las przed nimi. Tuż nad koronami drzew słońce rzeczywiście chyliło się ku horyzontowi. Niespecjalnie uśmiechał jej się nocleg w lesie, ale nie byłby to pierwszy raz, kiedy musiałaby radzić sobie w trudnych warunkach.

– Mam pięć dych – odezwał się po chwili Wiktor. – Proponuję wydać je na nocleg, póki jeszcze nasze twarze nie pojawiają się w wiadomościach. Później będzie problem.

– Myślisz, że jeszcze nas nie pokazują?

– Na pewno nie jako uciekinierów ściganych przez policję. Komenda Wojewódzka będzie starała się załatwić to po cichu. Dopiero gdy nas nie znajdą, sięgną po pomoc czwartej władzy. Zresztą wiesz, jak to działa.

– Wiem.

– Swoją drogą, wyłącz telefon. Jeszcze jeden tweet czy post na Facebooku, a będziemy mieć pozamiatane.

Weszli w las, mijając kilka zwalonych drzew. Jakiś czas temu ktoś musiał tu robić wycinkę, ale od tamtej pory wszystko pokryła warstwa ściółki i roślin. Zima w tym roku była tak łagodna, że nadal dało się dostrzec zieleń.

– Wiesz, dokąd idziesz?

– Nie mam najmniejszego pojęcia – odparł Forst. – Ale przypuszczam, że ten bór nie ciągnie się w nieskończoność.

I nie ciągnął się. Kończył się za to kilkoma stawami, które rozlewały się od niewielkiej rzeczki. Nie mając wielkiego wyboru, skręcili w prawo, a potem dotarli do Wolicy-Kolonii. Stamtąd przeprawili się na drugą stronę rzeki.

– Hotelu to my tutaj nie znajdziemy – mruknęła Olga.

– Zdążyłem się zorientować.

– Może ktoś nas przenocuje? – I przy okazji zakabluje?

– Lepiej zaryzykować, niż spać w lesie. Już jest zimno.

– Gdybyś miała inne preferencje seksualne, zaproponowałbym sposób, który skutecznie…

Szrebska spiorunowała go spojrzeniem, więc komisarz czym prędzej urwał.

– Nie widzę innej możliwości, Forst – powiedziała. – Pójdziemy do pierwszej lepszej chałupy i powiemy, że zepsuł się nam samochód w Między… Modli…

– W Modliborzycach.

– Otóż to.

– I jak wytłumaczysz naszemu potencjalnemu gospodarzowi-dobroczyńcy, że zaszliśmy tak daleko?

– Szukaliśmy warsztatu.

– Aha.

– Nie przekonuje cię to?

– Niespecjalnie – odparł Forst, chowając ręce do kieszeni. Przez kilka chwil szli w milczeniu, mijając pojedyncze zabudowania. W domach świeciły się już światła, ludzie pewnie siadali do kolacji.

– Więc? – zapytała.

– Jeśli znajdziemy odpowiednią chałupę, w porządku.

Nie wiedziała, co miał na myśli – ale szybko się przekonała. Pierwsze miejsce odrzucił, bo przez okno dojrzeli zbyt wielu ludzi, których trzeba byłoby przekonać do ich wersji. W kilku następnych były włączone NSI lub TVN 24, a do tej pory wieść o zbiegach mogła już obiec wszystkie telewizje informacyjne. Wprawdzie najbardziej łakomym kąskiem było morderstwo na Giewoncie, ale stacje z pewnością chętnie urozmaiciłyby przekaz.

Kolejny dom odrzucili, bo na podwórku stał stary opel tigra ze zdecydowanie za dużym spoilerem, najpewniej należący do kogoś młodego. Istniało więc niebezpieczeństwo, że gospodarz śledzi wszystko, co dzieje się na Facebooku.

Dopiero piąte domostwo ocenili jako miejsce, gdzie warto było podjąć ryzyko. Zapadł już zmrok, co nie ułatwiało sprawy. Stanęli przy oknie od dużego pokoju i dostrzegli staruszkę, która zapewne niebawem miała układać się do snu.

Zapukali cicho i cierpliwie czekali. Kobieta otworzyła drzwi niepewnie, ale bez strachu. W tak małej wsi nie było powodu, by obawiać się gości nawet o tej porze. Zmrużyła oczy, jakby starała się ich rozpoznać.

– Nie wzięłam okularów – powitała ich.

Olga i Forst spojrzeli po sobie.

– Proszę pani – odezwała się ciepło Szrebska. – Chcieliśmy zapytać, czy byłaby możliwość…

– Pielgrzymujemy z Częstochowy – wtrącił Wiktor. – Szukamy noclegu.

Olga przypuszczała, że w marcu nie ma żadnych pieszych pielgrzymek. I nigdy nie słyszała o tym, by pątnicy pielgrzymowali „z” zamiast „do” Częstochowy. Gospodyni jednak nie sprawiała wrażenia, jakby ją to strapiło. Uśmiechnęła się i cofnęła o krok, robiąc im przejście.

– Zastanawialiśmy się, czy nie mogłaby nas pani skierować do kogoś, kto byłby gotów za niewielką opłatą nas przenocować? – zapytał Forst, całkiem przekonująco grając głupa. – Nie mamy wiele pieniędzy, ale…

– Wejdźcie, dzieci, wejdźcie – powiedziała staruszka i cofnęła się jeszcze kawałek. – Nie będziecie nic płacić. Co to za pielgrzymka w marcu? Dziwne rzeczy.

Dwójka gości weszła do sieni, Wiktor zamknął za sobą drzwi.

– Pielgrzymka brokerów – powiedział.

– O, naprawdę?

– Tak. Pielgrzymujemy z Kielc.

– Toż to kawał drogi. Na nogach?

– Niestety – odparł Forst, siadając na niewielkim chybotliwym krzesełku w przedpokoju. Postękał przy tym nieco, choć Szrebska miała wątpliwości, czy jest to konieczne. Babinka zapewne była głucha jak pień.

– Dziękujemy – powiedziała dziennikarka, ściągając buty.

Kobieta pokręciła głową.

– Podłoga zimna. Ciągnie od niej bez przerwy. Nie ściągajcie.

– Nie słyszała pani o pielgrzymce? – zagaił Wiktor. – W telewizorze na pewno mówili.

– Nic nie mówili, bo od kiedy zmienili te cyfry… to… te zmiany zrobili, to nie mam żadnego sygnału. Trzeba coś dokupować, a ja nie wiem co i z czym to wszystko… na co komu takie rzeczy?

– Takie czasy – odparł solidarnie Forst.

– Tak… takie czasy. Fiks.

– To w radiu powinni mówić.

– A powinni – potaknęła. – Dziw, że w Maryi nic nie podali.

Olga odetchnęła. W Radiu Maryja na pewno wspomnieli o zabójstwie z Giewontu, ale prawdopodobnie nie zająknęli się nawet na temat dwójki uciekinierów. Zresztą nawet gdyby tak było, nie podaliby przecież rysopisów.

– Ty, chłopcze, pójdziesz na górę – powiedziała, wskazując wzrokiem strych. – A ty, drogie dziecko, będziesz spała w dużym pokoju, obok mojej sypialni. Wstaję jak kur zapieje, to was pewno też pobudzi. Dam wam jeszcze ciepłego mleka na sen. Nikt nie powinien spać bez… a ja mam swojskie, nie te wasze miejskie homogenizowane. Od Aneczki.

– Ach tak… – odparł z uznaniem Forst.

Zaraz potem zasiedli przy stole. Cerata kleiła się do łokci, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. Byli bezpieczni. Przynajmniej na kilka godzin.

Ekspozycja

Подняться наверх