Читать книгу Anatomia przypadku - Robert Krasowski - Страница 10
Do kogo z elity ówczesnej opozycji młody antykomunistyczny radykał z Krakowa miał największe zaufanie?
ОглавлениеDo bardzo antywałęsowskiego Romaszewskiego – mojego pierwszego nauczyciela polityki. Do Jana Józefa Lipskiego, który na Żytniej ostro przeciwstawił się Geremkowi i Mazowieckiemu. Także do Kuronia i Michnika, traktowanych przez komunistów jako „elementy antysocjalistyczne”. Zwłaszcza w przypadku Michnika głęboko imponujące było jego zachowanie w więzieniu, odmowa emigracji, sławny list do Kiszczaka i ostrożność względem kapitulanckich knowań episkopatu. On mi się wtedy jawił jako człowiek broniący i rozumu, i honoru, zachowujący się w sposób politycznie racjonalny, nie wchodzący w pakty z władzą z poziomu więźnia. Stąd moje zaskoczenie na Żytniej, gdy Michnik najostrzej wyrażał potępienie dla solidarnościowych radykałów i domagał się poszukiwania patriotów wśród komunistów. Byłem natomiast nieufny wobec postawy politycznej biskupów i ich doradców z kręgu Stelmachowskiego, Stommy. Podejrzewałem ich, że są gotowi do legitymizowania władzy bez spełnienia przez nią nawet minimalnych warunków. Kościelna prawica tamtego czasu generalnie nie wydawała mi się godna zaufania. Widziałem w nich ludzi nie rozumiejących dziejącej się wielkiej polityki i w dodatku pozbawionych męstwa, jakoś zdumiewająco minimalistycznych. Nie, nie chodzi o zdradę, bardziej o przyduszenie rozumu politycznego bagażem uległości i strachu. Nie zmieniłem zresztą zdania do dzisiaj, zwłaszcza po tym, jak parę miesięcy później to właśnie środowisko pomogło wybrać Jaruzelskiego na prezydenta, co – jak wiemy – miało się stać praprzyczyną wszystkich późniejszych nieszczęść politycznych obozu solidarnościowego. Tezy Michnika mogły mnie dziwić, nawet niepokoić, ale wiedziałem przynajmniej, że on się nie boi, ale myśli.