Читать книгу Anatomia przypadku - Robert Krasowski - Страница 19

Wałęsa by się z panem nie zgodził. On lubił rywalizację w swoim otoczeniu.

Оглавление

To było widać. On intuicyjnie wychwytywał napięcie pomiędzy Geremkiem i Mazowieckim i chyba się bawił, widząc kolejne fale konfliktu. Nie wiem, na ile sprawiało mu przyjemność patrzenie na waśnie pomiędzy panami inteligentami, na ile czerpał satysfakcję ze śmiesznych zabiegów inteligentów o jego łaskę, a na ile prowadził przemyślaną grę polityczną. Podejrzewam, że i jedno, i drugie, i także trzecie. Co jakiś czas sobie kombinował, co może z tego wyniknąć dla niego, a na co dzień zwyczajnie go to bawiło. Myślę, że jeśli przy okazji decyzji o liście robił jakąś bardziej przemyślną politykę, to w tym sensie, że chyba intuicyjnie czuł, iż im węższa środowiskowo, im bardziej „geremkowska” będzie lista wyborcza, tym łatwiej znajdzie w przyszłości sojuszników do jej podważenia. Dzikie polityczne zwierzę siedzące w Wałęsie zawsze mu podpowiadało, kiedy coś budował: być może, chłopie, będziesz chciał jeszcze cały ten układ wywalić! Dlatego zresztą Wałęsa nigdy żadnego trwałego bytu politycznego nie zbudował. W tamtym sporze Geremek wykorzystał tę cechę Wałęsy na swoją rzecz. Mazowiecki myślał jednak bardziej „instytucjonalnie”, „państwowo”: chyba się obawiał przyszłej delegitymizacji całej polityki porozumienia z komunistami i dlatego chciał w nią wciągnąć szerszy krąg opozycjonistów. To sprawiało, przypuszczam, że obok swoich kolegów – zawodowych katolików politycznych – dopuściłby pewnie do Sejmu także niektórych chociaż radykałów antykomunistycznych. Tak w każdym razie sobie kombinowałem wtedy, gdy popierałem Mazowieckiego w Komitecie i przegrywałem razem z nim.

Anatomia przypadku

Подняться наверх