Читать книгу Anatomia przypadku - Robert Krasowski - Страница 14
Jak pan postrzegał horyzont rozpoczętej gry? O co w niej chodziło? O nieznaczną liberalizację systemu, o reformy ekonomiczne, o legalizację „Solidarności”, o udział we władzy?
ОглавлениеO odzyskanie niepodległości i zaprowadzenie rynkowego kapitalizmu. To było dla mnie dość jasne i całkiem nieskomplikowane. Ku pewnemu zdumieniu innych kandydatów i jakiejś części publiczności, tak właśnie przedstawiłem to w kampanii wyborczej, w krótkim przemówieniu, podczas krakowskiego wiecu Komitetu Obywatelskiego. To był zresztą dla dwudziestoparoletniego chłopaka nie lada moment: na rynku mojego Krakowa, z balkonu wieży ratuszowej, mówić do tysięcy ludzi o bliskiej niepodległości. Jak sen… Byłem pewien, że kluczem jest przejęcie parlamentu i doprowadzenie do wolnych wyborów. Ze wszystkich ustaleń Okrągłego Stołu tylko to jedno miało znaczenie. To był absolutny hit: wielka reprezentacja Komitetu Obywatelskiego w Sejmie. Długo nie mogłem uwierzyć, że to jest możliwe. To przecież oznaczało dużo więcej niż powrót do stanu z lat 1980–1981, kiedy legalnie działała „Solidarność”. To był powrót do ustroju z czasów Mikołajczykowskiego PSL, tyle że w odwróconym o 180 stopni politycznym i międzynarodowym kontekście. W czasie kiedy Gorbaczow rozkładał od wewnątrz Sowiety, Rosjanie przegrywali Afganistan, a Reagan wygrywał zimną wojnę, „Solidarność” w parlamencie – oznaczała wejście na nieuchronną drogę do niepodległości. A to, że druga izba zostanie wyłoniona od razu w drodze całkiem demokratycznych wyborów, to było niemal nie do uwierzenia. Realna polityka była już w zasięgu tak bliskim, że aż trudno było uwierzyć. Komuniści składali broń z łatwością, której nigdy bym się po nich nie spodziewał. Bez męstwa, bez klasy, tylko z nadzieją na rozkradnięcie wszystkiego, co się da. Wyjątkowo byle jaki upadek dyktatury!