Читать книгу Łapa w łapę - Andrzej Łapicki - Страница 20

Оглавление

20 czerwca 2012 r.

Za kilka dni robię z Wojciechem Kępczyńskim wywiad do sierpniowego wydania „Pani”. Będziemy rozmawiać o fenomenie musicalu i najnowszej premierze Teatru Roma. Jak myślisz, od czego powinnam zacząć?

Zapytaj, dlaczego poświęcił się musicalowi. Nie oceniam jego osiągnięć niewątpliwych, ale ciekawi mnie to, bo był moim studentem na wydziale aktorskim warszawskiej PWST. I to studentem obiecującym. Nie ujawniał w szkole swoich zamiłowań muzycznych. O ile Jerzy Połomski popisywał się swoim tenorem, on nigdy nie śpiewał, nie pamiętam też, żeby szczególnie angażował się w jakieś imprezy muzyczne. Stąd moje zdziwienie, iż nagle znalazł swoje miejsce, i to bardzo fachowe, właśnie w teatrze muzycznym.

Pod koniec września odbędzie się w Romie premiera „Deszczowej piosenki”. Jesteś jej ciekaw?

Wiesz, Gene Kelly zaśpiewał ten numer wyjątkowo dobrze, jego wykonanie przeszło do historii. Nie wiem, kto dzisiaj ten sukces mógłby powtórzyć. Tak… To jest piękna melodyjka.

Wiesz, że film, którego Kelly jest współreżyserem, ma już ponad pięćdziesiąt lat?

I co mu to szkodzi?

Jesteś jego fanem?

Ba! Oczywiście. Amerykanie umieją robić musicale najlepiej na świecie, przecież oni to wymyślili.

Trwają właśnie egzaminy do warszawskiej Akademii Teatralnej imienia Aleksandra Zelwerowicza. Dzisiaj dowiedziałam się, że na wydział aktorski startuje tysiąc czterystu kandydatów, w tym tysiąc sto dziewczyn.

Śmieszne to jest. I każdy myśli, że będzie świetny.

Skąd tak duże zainteresowanie?

Bo to jest łatwy chleb. Poza tym szalona popularność. Ludzie bardzo chcą być popularni, występować w telewizji i tak dalej. Aktorstwo jest do tego prostą drogą. Takie są czasy.

Ilu przeciętnie wybiera się studentów?

Nie wiem, jak jest teraz, ale za moich czasów rocznik liczył około dwudziestu osób.

Pół na pół?

Z przewagą chłopców. Powiedzmy: trzynastu chłopców, siedem dziewczyn.

Dlaczego?

Ponieważ autorzy piszą sztuki tak, że jest więcej ról męskich.

A parytet?

Jaki parytet? To przecież nie jest Sejm.

Czemu w tym roku nie zgodziłeś się być członkiem komisji egzaminacyjnej?

To jest jedna z najbardziej męczących czynności – przesłuchiwać te setki czy tysiące kandydatów i ich odrzucać.

Przecież nie mówisz im tego w oczy, odczytują wynik na tablicy.

Ale wiedzą, kto siedział w komisji.

Racja. Pamiętam, że na moim egzaminie siedziały Joanna Szczepkowska i Zofia Kucówna.

No widzisz. Ja od dawna nie brałem udziału w egzaminach, właśnie z powodu tego potwornego fizycznego zmęczenia. Trzeba mieć uwagę nieustannie napiętą. To niezwykle trudne.

Pójdziesz na premierę „Deszczowej piosenki”?

Żeby usłyszeć jedną dobrą melodię?

Łapa w łapę

Подняться наверх