Читать книгу Zatrzymać czas - Anna Sakowicz - Страница 10
8
ОглавлениеAgata stanęła przed wagą i przez chwilę rozważała, czy powinna psućsobie dzień. Wiedziała, że liczba, którą zobaczy, spowoduje ból głowy. A karnetu na siłownię jak nie miała, tak nie ma.
– Będziesz miła? – spytała, jednak w myślach usłyszała złośliwy głosurządzenia, które stwierdziło z satysfakcją, że na pewno gacie Agatywykonane są z ołowiu, więc nie ma co liczyć na łaskawość. – Raz siężyje.
Agata zamknęła oczy i zrobiła niewielki krok naprzód. Pod stopamipoczuła zimną szklaną taflę. Stała tak przez chwilę, próbując uspokoićoddech. Nie miała pojęcia, dlaczego tak się stresowała. Przecieżwiedziała, że jest gruba, i odczyt na wadze niczego nie zmieni. A jednakbała się, że za chwilę dostanie zawału serca, gdy spojrzy nawyświetlacz. Nieśmiało otworzyła jedno oko, potem drugie, by dokładniejprzyjrzeć się cyfrom.
– Do jasnej ciasnej! – zaklęła i natychmiast zeskoczyła z wagi. –Cholera, cholera, cholera!
Wsunęła szybko urządzenie pod szafkę. Miała ochotę je tam wkopać.
Złośliwa zdradziecka małpa!, krzyknęła w myślach.
Potem jednak spojrzała w lustro i złapała się za fałdkę na brzuchu.
Koło ratunkowe, pomyślała.
Stanęła bokiem. Dobrze, że tylko koło, bez kamizelki. Potem potrząsnęłaskórą. Najlepiej byłoby wyciąć albo pozbyć się tego w jakiś magicznysposób. Wiedziała jednak, że magicznych sposobów nie ma. Musi zacząććwiczyć. Zastanowiła się przez chwilę nad przyrządem, który nie pozwolijej wypluć płuc z wysiłku, a mimo wszystko będzie zbijał tkankętłuszczową. I nagle doznała olśnienia. Narzuciła na siebie szlafrok i poszła do pokoju. Szybko włączyła laptopa, jednak w tym momencie obudziłsię Tymek. Musiała pójść najpierw do synka.
– Co, maluszku? Masz mokro czy jesteś głodny?
Tymuś nie przestał jednak płakać. Nie odpowiedział też matce, co mudolega. Zaciskał piąstki zdenerwowany, że kobieta nic nie rozumie i nieprzynosi natychmiastowej ulgi.
Agata położyła go na przewijaku i wyciągnęła mu spod pupy napęczniałąpieluchę. Dokładnie wytarła skórę dziecka i pocałowała w goły brzuszek.
– No i cio, mój maluśku – zaszczebiotała. – Jak się ciujemy? Lepiej? –zaśmiała się. – Wiem, idiotycznie się odzywam. Obiecuję, że więcej niebędę.
Pocałowała synka w stópki. A potem założyła świeżą pieluszkę. Chłopiecuspokoił się i z ciekawością wodził wzrokiem za mamą. Pewnie głowił się,dlaczego jego matka sepleniła.
– To teraz jemy, nie? – Agata wygodnie usiadła w fotelu i przystawiłasynka do piersi. A kiedy chłopiec przestał kwilić i zaczął ciągnąćpierś, ona jedną ręką próbowała sprawdzić w telefonie, ile kosztujeporządne hula-hoop. Potem zamówiła największe, z wypustkami, i zadowolona pogłaskała synka po prawie łysej główce. – No, teraz to mamabędzie laska. Idzie do nas pogromca kół ratunkowych. – Uśmiechnęła siędo maluszka, który już zmrużył oczka. Próbowała zabrać mu sutek, alechłopiec od razu się obudził i po omacku szukał cycka. Musiała siępoddać i pozwolić mu na chwilę pieszczot. Potem już dobrze śpiącegosynka ponownie ułożyła w łóżeczku. Miała ochotę zadzwonić też do Emila.Nocował u rodziców, bo jego mama źle się poczuła i nie chciał ojcazostawiać samego. Po chwili Agata postanowiła napisać esemesa.
I jak sytuacja? Opanowana?
Odpowiedź przyszła piętnaście minut później.
Tak. U mamy był lekarz. Teraz jadę do biblioteki na trzy godziny, a potem będę w klubie. Przyjdziesz?
Postaram się.
A jak nasz potomek? – zażartował Emil.
Tęskni za tatą, trochę dziś marudzi – odpisała, wiedząc, że właśnie nataką odpowiedź liczył Emil. Uśmiechnęła się do telefonu.
Tymek miał szczęście, że trafił mu się taki ojciec, pomyślała.
Nie znała bardziej odpowiedzialnego człowieka. Los wiedział, co robi.Westchnęła i spojrzała w głąb łóżeczka. Synek spał. Spokojnie oddychał.Niczego mu nie brakowało.
– Stefka! – zawołała Agata, ale szeptem, by nie zbudzić Tymka. – Chodź,idziemy do kuchni na coś pysznego.
Suczka zeskoczyła z łóżka i poszła za swoją panią. Zatrzymała się przypustej misce i usiadła przed nią, jakby doskonale rozumiała słowa Agaty.
– Ty możesz jeść, bo jesteś szczupła dziewczynka, a twoja pani musizacisnąć pasa.
Agata wsypała do miski Stefki suchą karmę, a po chwili stanęła przedotwartą lodówką i spoglądała w jej wnętrze. Westchnęła na widokparóweczek i żółtego sera. Sięgnęła jednak po jogurt naturalny. Usiadłaprzy stole i powoli zaczęła jeść białą masę. Po każdej łyżce włożonej doust otrząsała się, jakby przełykała coś niezwykle kwaśnego.
– Bleee – powiedziała. – Tak się nie da żyć…