Читать книгу Zatrzymać czas - Anna Sakowicz - Страница 17
15
ОглавлениеZaraz po wyjściu Emila do pracy Agata wstała z łóżka i na palcachprzeszła do drugiego pokoju. Nie chciała obudzić Tymka. W nocy wstawałado niego kilka razy, więc była szansa, że teraz pośpi, a ona będziemogła poćwiczyć, wziąć prysznic i nakarmić psa. Na szczęście Stefkazostała już wyprowadzona przez niezastąpionego Emila.
– No… – westchnęła, biorąc do ręki hula-hoop. Wiedziała, że będziebolało, ale postanowiła się nie poddawać po pierwszej próbie. Weszła w środek koła i podniosła je na wysokość bioder. Sprawdziła, czy mawystarczająco dużo miejsca wokół. Potem gwałtownym ruchem zakręciłaprzyrządem. Skóra zapiekła, ale kobieta zacisnęła zęby i wprawiła w ruchbiodra. Starała się złapać rytm. – Rany Julek – syknęła z bólu i wtedyhula-hoop opadło, a ona w ostatniej chwili chwyciła je, by nie narobiłohałasu. – Noż, w mordę jeża! – zaklęła i rozmasowała brzuch. Bolało jakcholera. Dzisiaj chyba jeszcze bardziej niż za pierwszym razem.Poczytała jednak w internecie, że z czasem skóra się uodporni. Ważne,żeby przetrzymać pierwsze dni.
Agata znów wprawiła hula-hoop w ruch. Tym razem trudniej było jejzachować rytm, bo ból utrudniał skupienie na ćwiczeniu. Zacisnęłapięści.
– Boli, boli, boli – powtarzała pod nosem, ale chciała wytrzymać chociażminutę. Rzuciła okiem na zegar wiszący na ścianie.
Pieprzone wskazówki, warknęła w myślach. Jak się człowiek spieszy, tognają na złamanie strzałek, a jak trzeba, by zasuwały, pykają sekundę zasekundą w tempie ukwiału, jednego z najwolniejszych zwierząt świata.Podobno osiągały zawrotną prędkość dwóch centymetrów w godzinę. Todokładnie tak samo jak jej zegar dzisiaj.
Znów syknęła z bólu. Bezlitosna wskazówka pokazała, że minęło zaledwiepiętnaście sekund.
Szesnaście, siedemnaście, odliczała w myślach.
– Boziu kochana – jęknęła. – Trzydzieści dwa, trzydzieści trzy…Szybciej, kurka frak!
Zacisnęła zęby i zamknęła oczy. Pomyślała, że tak może będzie łatwiejwytrzymać wieczny ból. A gdy podniosła powieki, okazało się, że zostałojej jeszcze dziesięć sekund kręcenia biodrami. Spróbowała odliczaćgłośno, ale rytm od razu został zaburzony i hula-hoop o mało nie spadłona podłogę. Wznowiła odliczanie w myślach. Pięć, cztery, trzy, dwa,jeden… Zatrzymała koło.
– Noż, wątła mątwa – jęknęła. – Cholerstwo! – Rozmasowywała brzuch, niemogąc ustać w miejscu. Chodziła po pokoju, jakby ruch miał zmniejszyćból. Kilka razy podskoczyła. – Kurwa mać! – rzuciła wreszcie dosadnie.Od razu lepiej się jej zrobiło, gdy soczyste przekleństwo wybrzmiało w powietrzu. A Tymek jak na ustalone hasło nagle się rozpłakał w głos. Niebyło więc czasu na użalanie się. Agata pobiegła do synka, a Stefkapoderwała się z podłogi i rzuciła się w pogoń za swoją panią.
– Co, synuś? – szepnęła i wzięła dziecko w ramiona. – Kochane mojemaleństwo. Mamusia nie przeklina, coś ci się przesłyszało. – Wtuliła w niego twarz. Pachniał mlekiem i czymś, czego nie umiała nazwać. Ale z pewnością był to najpiękniejszy zapach świata. Słodycz pomieszana z tymnienazwanym czymś wypełniła jej nos. – Jaki słodziaczek jesteś –szepnęła i pocałowała go w pulchny policzek. – Skarbek mamusin.Zgłodniałeś, nie? A jak Polak głodny, to zły. Bardzo dobra reakcja.Tylko nie przesadź – powiedziała, siadając w fotelu. Poszukałanajwygodniejszej pozycji i podsunęła zdenerwowanemu maluchowi pierś.Nastała cisza. Agata odetchnęła z radością. Uwielbiała ten moment. Tymekbył przy niej. Czuła jego oddech, jego zapach, a wokół panowała idealnacisza.
Macierzyństwo bywało piękne, pomyślała.
Po chwili poczuła coś mniej przyjemnego. Nachyliła lekko głowę i wciągnęła powietrze.
– Oż, bracie – powiedziała do synka. – Walnąłeś jak stary.