Читать книгу Zatrzymać czas - Anna Sakowicz - Страница 16
14
ОглавлениеKiedy Pola zobaczyła rodziców, wiedziała, że zaraz zaczną się kłopoty.Mama miała rumieńce, a to świadczyło o tym, że jest podekscytowana.Zapewne powodem ekscytacji był zapowiedziany ślub jej córki. Nikt w rodzinie nie spodziewał się, że wyjdzie za mąż, w dodatku szybciej niżjej siostra.
– Dziecko! – krzyknęła od progu Wanda, zapominając na chwilę, że Polanie może nagle wyskoczyć z łóżka i pobiec do drzwi. – Dlaczego ty takdługo nie otwierasz?
– Mamo! Jest wcześnie rano.
– No tak, bo przecież ojciec zaraz do apteki idzie – odpowiedziała,jakby odwiedzanie córki wcześnie rano było czymś najzwyczajniejszym w świecie.
– Coś się stało? – spytała Pola, spoglądając na tatę, który w przeciwieństwie do żony wyglądał zupełnie beztrosko. Mrugnął do córkiporozumiewawczo, że ma się nie przejmować, a tylko brać dzielnie naklatę wymówki i pomysły mamy.
– Jeszcze nic, ale przecież do wesela zostało mało czasu – powiedziałazatroskana. – Mów, w czym ci pomóc. Kiedy jedziemy po sukienkę? I pokażmi listę gości.
– Mamo! – Pola parsknęła śmiechem. – Spokojnie. Jestem dorosła i sama toogarnę. Wy będziecie gośćmi. Wesela nie będzie, tylko małe przyjęcie.
– Dziecko, ale co ciotki powiedzą? Zaraz ludzie też zaczną gadać. A przecież mamy dwie córki i naszym obowiązkiem jest wyprawić wam wesela.
Pola poprosiła, żeby rodzice usiedli. Ustawiła wózek naprzeciwko nich i jeszcze raz spokojnie zaczęła tłumaczyć, jak rozumie obowiązki rodziców.Zapewniła ich, że spisali się najlepiej, jak mogli, ale teraz jest jużdorosła i sama powinna podejmować wszelkie decyzje. Te o weselu i ślubieteż.
– Ale…
– Mamo, nie ma „ale”, pozwól mi zrobić to po swojemu. Bardzo cię proszę– dodała spokojnym głosem. – Zapewniam cię, że zaprosimy obie babcie i ciocię Lodzię. Nawet Adasia. – Uśmiechnęła się do mamy. Lubiła wnuczkacioci i z przyjemnością zaprosi go na obiad razem z jego babcią Lodzią,która przecież była jedyną siostrą Wandy Żółtaszek.
– A sukienka?
– Chcesz wybrać ze mną? – spytała, spoglądając na mamę. Wydała się jejstarsza niż zwykle. Naprawdę przejęła się ślubem córki. Włosy naskroniach mocno jej posiwiały, a sińce pod oczami świadczyły o tym, żesłabo spała.
– A mogę?
– Jasne – odparła, głaszcząc mamę po dłoni. – Pojedziemy któregoś dniawe trzy. Ty, Agata i ja. Bez facetów.
To zapewnienie częściowo uspokoiło Wandę. Chciała uczestniczyć wewszystkich przygotowaniach do ślubu. Trudno się jej było pogodzić, żemaleńka Pola jest dorosłą kobietą, która w dodatku całkowicie odcinałapępowinę. Pociągnęła nosem. Nie chciała się rozpłakać. Na szczęściesytuację rozładował Gustaw.
– Ile potrzebujesz pieniędzy? – spytał bez ogródek, czym rozbawił córkęi żonę.
– Tato… Damy sobie radę. Oboje zarabiamy.
– Córciu, nie odbieraj nam przynajmniej tego – powiedział spokojnie. –Chcemy w tym mieć swój udział. Finansowy również. Ksiądz pewnie…
– Nie będzie kościelnego – przerwała mu Pola, a Wanda o mało się nieudusiła, bo nagle wstrzymała powietrze.
– A słusznie – odparł tata, najwyraźniej bardzo zadowolony. – To, coteraz się wyrabia z tymi…
– Guciu! Ja cię bardzo proszę! Uszanuj moje słabe serce i nie zaczynajpolitykować!
– Ty masz słabe serce? – zaśmiał się, jednak nie kontynuował tematu.Wiedział, że na tym tle kompletnie się z Wandą nie zgadzają. Ich poglądyw ostatnich latach mocno się rozjechały.
Po chwili Gustaw włożył rękę do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął z niej kopertę. Położył ją na kolanach córki i zaznaczył, że nie przyjmujesłów sprzeciwu. Pola westchnęła. Domyślała się, że musi przyjąć tępomoc, by nie urazić rodziców. Podziękowała, a potem mocno ichprzytuliła. Zawsze wiedziała, że miała najlepszą rodzinę pod słońcem.Pragnęła stworzyć kiedyś taką samą dla swojego dziecka, niezależnie odtego, czy je urodzi, czy adoptuje. A jak żadna z tych opcji nie wyjdzie,został jej jeszcze siostrzeniec, dla którego będzie najfajniejszą ciotkąna świecie.