Читать книгу Nic bez Boga nic wbrew Tradycji - Jacek Bartyzel - Страница 7

PRÓTASIS
Narodziny karlizmu
Kwestia dynastyczna jako przyczyna formalna karlizmu
Aspekt ideowo–polityczny

Оглавление

Co do tego, że pleito dinástico nie był wyłącznie sporem jurydycznym wokół prawa sukcesyjnego – tym bardziej zaś nie tylko konfuzją ambicji osobistych – lecz był głębokim pęknięciem na dwa w każdym calu przeciwstawne sobie światy ideowe, zgadzają się właściwie wszyscy, bez względu na przekonania polityczne (lub ich gorzej lub lepiej udawany brak): karliści, antykarliści i ci, którzy pragną uchodzić za „neutralnych”.

Starający się o „naukowy dystans” historyk współczesny (Julio Aróstegui) stwierdza bez wahania, że karlizm jest hiszpańską wersją europejskiego legitymizmu, lecz „w szerokim sensie” i z bogatą zawartością doktrynalną, reprezentując zawsze „obronę dawnego społeczeństwa o tradycji stanowej (estamental), porządku społecznego o inspiracji teokratycznej, gospodarki przedliberalnej, form kulturalnych i religijnych silnie podporządkowanych ideologicznemu [sic!] prymatowi Kościoła, zastrzeżeń wobec kultury miejskiej i oporu chłopstwa przed zmienianiem swoich tradycyjnych form życia”139.

Konserwatysta i katolik broniący katolicko–hiszpańskiej ortodoksji, ale karlizmowi wrogi z pozycji obrony „porządku ustanowionego” po Restauracji w 1874 roku z synem Izabeli («Alfonsem XII») jako „królem konstytucyjnym” – Marcelino Menéndez Pelayo (1856–1912) pisał: „po zgonie Ferdynanda VII starły się ze sobą twarzą w twarz dwie nieprzejednane partie (dos irreconciliables partidos), których wzajemna nienawiść zakrwawiła już poprzednią epokę”140. Mimo swej niechęci do karlizmu, Menéndez Pelayo podkreśla dobitnie, że główną przyczyną i motywacją wojen karlistowskich nie był ani interes dynastyczny, ani interes foralny, ani deklarowana i żarliwa (fervoroso) miłość do innego systemu politycznego, tylko „instynktowna reakcja uczucia katolickiego, brutalnie wyszydzonego (escarnecido), oraz szlachetnej odrazy (generosa repugnancia) do (…) morderców zakonników, złodziei i podpalaczy kościołów, handlarzy i kupców dóbr [kościelnych]”141. XX–wieczny tradycjonalista, ale też niekarlistowski legitymista, tylko afiliowany do frankizmu reprezentant nacionalcatolicismo – Vicente Marrero dookreśla ów podział w kategoriach politycznych: „Dwa wielkie prądy występują z pełną jasnością na początku XIX wieku w historii Hiszpanii: liberalny oraz naprzeciw niego ten, który nazywał się najpierw rojalizmem (realismo), a później karlizmem i tradycjonalizmem”142.

Karlista Melchor Ferrer nie poprzestaje na deskrypcji tendencji politycznych obu linii dynastycznych, lecz je wartościuje: linia „prawowita jest antyliberalna i antyrewolucyjna; żeńska liberalna i rewolucyjna”143. Obrońcy prawa sukcesyjnego z 1713 roku są rojalistami, ich adwersarze identyfikują się z zasadami rewolucji francuskiej. Don Carlos reprezentuje zatem nie tylko prawowitość, ale również „Monarchię czystą” (Monarquía pura), dążenie do „rekonstrukcji Hiszpanii Tradycyjnej (España Tradicional)”, obronę narodu hiszpańskiego (pueblo español) przed liberalizmem i bezreligijnością (irreligiosidad)”144. Bardzo podobnie opisuje tę dychotomię Gabriel Alférez, personifikując jednocześnie rozkład sił ideowych w samej rodzinie królewskiej i akcentując wiodącą rolę kobiet w obu „partiach”. Za „mózg” partii legitymistycznej uważa bowiem małżonkę Don Carlosa – Marię Franciszkę Portugalską (Dª María Francisca de Asís de Braganza y Borbón, 1800–1834) oraz jej starszą siostrę, Marię Teresę, księżnę de Beira (Dª María Teresa de Braganza y Borbón, princesa de Beira, 1793–1874), która zresztą kilka lat później zostanie drugą żoną owdowiałego Karola V, a po jego śmierci (i swojego najstarszego pasierba – Karola VI) odegra niezwykle ważną rolą w uratowaniu ideowej klarowności karlizmu. Spiritus movens partii liberalnej na dworze miała być natomiast – znana nam już z incydentu z Calomarde – księżna Ludwika Karolina, zamężna z najmłodszym bratem Ferdynanda VII, infantem Franciszkiem z Paoli (D. Francisco de Paula de Borbón y Borbón–Parma, 1794–1865) – notabene Wielkim Mistrzem Narodowego Wielkiego Wschodu Hiszpanii. Legitymiści, nazywani również od lat 20. apostólicos, bronią jedności katolickiej narodu i monarchii tradycyjnej, sojuszu Ołtarza i Tronu (Altar y Trono); liberałowie proklamują absolutną wolność człowieka, niepodlegającego normom religii i wypływającej z niej moralności, a ich koncepcja rządu ma fundament naturalistyczny, oparty o umowę obywateli (ciudadanos), według ich kryteriów partykularnych i racjonalistycznych145. Główny współczesny teoretyk karlizmu Miguel Ayuso potwierdza zdecydowanie: „karlizm nie był tylko fenomenem dynastycznym. Prawdopodobnie w pierwszych latach byłoby trudno wytyczyć granicę pomiędzy protestem legitymistycznym przeciwko temu, co uważamy za uzurpację, od całości ideałów, które były w jego tle i z którymi był on nierozerwalnie złączony”146. Sympatyzująca bez wątpienia z karlistami badaczka amerykańska – Alexandra Wilhelmsen wyjaśnia: „Aspekt polityczny konfliktu dynastycznego jest o wiele prostszy i dużo ważniejszy niż jurydyczny. Rojaliści skupili się wokół Karola, ponieważ wierzyli, że Infant podziela ich ogólną wizję świata. Liberałowie wsparli Marię Krystynę taktycznie, aby odsunąć Karola od tronu. Sądzili również, że uzyskanie korony przez córkę Krystyny, Izabelę, przysłuży się także im. Regentka byłaby wówczas zobowiązana oddać się w ich ręce, postępować pod dyktando politycznych innowatorów (innovadores)”147. Sojusz taktyczny okazał się jednak trwały i strukturalny, ponieważ po śmierci Ferdynanda VII cała władza polityczna i wojskowa przeszła w ręce niewielkiej grupy liberałów, pozbawionych oparcia w społeczeństwie148.

To dobry moment, żeby uściślić sens pojęcia stale używanego (i dopełniającego określenie dinastía usurpadora) przez karlistów w odniesieniu do rywalizującej z nimi linii, czyli „dynastia liberalna”. Byłoby bowiem grubą przesadą przypisywać wszystkim przedstawicielom tej linii jakichś pryncypialnie liberalnych przekonań. Liberalizm i aplikacja jego zasad do ustroju państwa po 1833 roku były w pierwszym rzędzie pułapką uzurpacji. Gdyby regentka chciała zachować ustrój tradycyjny, musiałaby przyznać, że tron nie należy się jej córce i ustąpić; żeby zachować władzę, musiała oprzeć się na kimś, kto będzie zainteresowany wspieraniem uzurpacji. Poparcie dworskiej kamaryli absolutystów–reformatorów było niewystarczające, bo nie reprezentowali oni żadnej siły społecznej, jedynym wyjściem był zatem sojusz z liberałami, którzy choć też stanowili zdecydowaną mniejszość w społeczeństwie, to jednak wyrażali jakiś nurt opinii publicznej i to taki, który posiada narzędzia kreowania skutecznej polityki, tworzą go bowiem ludzie wykształceni i piszący oraz wiedzący, czego pragną, do czego jeszcze dodać należy zdominowanie korpusu oficerskiego przez sympatyków liberalizmu zrzeszonych w lożach masońskich149. Zgodzić się zatem należy z Alferezem, iż Maria Krystyna potrzebowała poparcia liberałów, aby móc rządzić wbrew nastrojom większości kraju150. Mniejszościowy charakter reżimu konstytucyjno–liberalnego nie ulega bowiem żadnej wątpliwości. Potwierdzają go obserwatorzy zewnętrzni. Brytyjski ambasador Villiers konstatował: „wielka masa kraju jest karlistowska”151. Szkocki pisarz i filibuster Charles Frederick Henningsen (1815–1877), który przybył do Hiszpanii z nastawieniem wrogim do karlistów, zmienił zdanie przemierzając kraj od wioski do wioski i stykając się z campesinos, aż zaciągnął się do kawalerii karlistowskiego dowódcy Tomasa Zumalacárregui i walczył pod jego rozkazami, a po jego śmierci napisał jego pierwszą biografię152. XIX–wieczny historyk liberalny Modesto Lafuente y Zamalloa (1806–1866) przyznaje, że trzy czwarte społeczeństwa sympatyzowało z Don Carlosem i (religijno–politycznymi) zasadami, które on personifikował. Późniejszy juancarlista Suárez Verdeguer pisze wręcz, że nie można wątpić w sympatię, którą cały kraj okazywał sprawie Don Carlosa153.

Jeżeli rzeczą niebudzącą niczyich wątpliwości jest to, że spór personalno–dynastyczny przełożył się natychmiast na fundamentalny podział ideowo–polityczny, a nawet światopoglądowy, to nasuwa się pytanie, czy aspekt jurydyczny tego konfliktu – dotyczący wprost tego, co w doktrynie tradycjonalistycznej nazywa się prawowitością pochodzenia (legitimidad de origen) – w ogóle posiada jakieś samoistne znaczenie i rzeczywistą ważność dla walczących? Może jest on tylko hasłem, znakiem herbowym na tarczy, ułatwiającym identyfikację stronników, sygnałem trąbki wzywającego na pole bitwy, a nawet jedynie poręcznym pretekstem, który mógłby zostać bez wahania i żalu porzucony, gdyby konfiguracje polityczne ułożyły się inaczej, gdyby Walet i Dama w tym politycznym pasjansie reprezentowali inne barwy ideowe? To pytanie jest od dawna i nieustannie stawiane, a co więcej – odpowiedzi kategorycznie twierdzące zdają się nawet przeważać. Wzorcowa, pod względem dobitności w artykulacji tego poglądu, jest następująca wypowiedź cenionego i wpływowego ongiś historyka – politycznie związanego z establishmentem monarchii konstytucyjnej, a później frankizmu – IX markiza de Lozoya (Juan de Contreras y López de Ayala, 1893–1978): „Najważniejsza była kwestia zasad wyznawanych przez karlistów i krystynosów (cristinos). Gdyby infant Karol był liberałem, a królowa Krystyna zwolenniczką absolutyzmu, to apostolscy (apostólicos) skupiliby się wokół tej Pani, a liberałowie proklamowaliby prawa infanta”154.

Alexandra Wilhelmsen jest w tej kwestii znacznie ostrożniejsza, niemniej i ona stawia odnośnie do karlizmu tezę, iż „jest prawdopodobne, że był to jedyny europejski ruch legitymistyczny, w którym program polityczny zdaje się być ważniejszy od wierności (lealtad) królowi czy pretendentowi. I nie sądzę, ażeby inny utrzymał się w bycie jako siła polityczna po wygaśnięciu dynastii pretendentów155 – [a jest to] rzecz, która zdarzyła się w karliz-mie”156. Ta teza wymagałaby dokładniejszego zbadania, natomiast teksańska badaczka ma niewątpliwie rację zauważając, że hiszpański tradycjonalizm wykuł swoją podstawową myśl, zanim zaistniał problem dynastyczny. Z drugiej strony faktem jest też, że rojaliści walczyli wcześniej wytrwale w obronie króla, który ich wielokrotnie rozczarowywał, czyli oczywiście Ferdynanda VII, który pozwolił, aby rewolucja nabrała w Hiszpanii rozpędu i na koniec swoich dni obdarował kraj kryzysem konstytucyjno–dynastycznym. „Karliści – konkluduje Wilhelmsen – wyciągnęli z tego lekcję nieufności wobec monarchów słabych (débiles) wobec ruchów rewolucyjnych157.

Wyważone stanowisko Wilhelmsen jest nam zdecydowanie bliższe niż efektowne – a prawdę powiedziawszy: efekciarskie – spekulacje Lozoyi i jemu podobnych. Snucie hipotez w stylu: „co by było, gdyby okoliczności były inne”, w ogóle jest czcze i jałowe, w najlepszym wypadku stanowiąc intelektualne ćwiczenie z obszaru probabilistyki historycznej. Siłą i żywotnością karlizmu jest właśnie to, że jego przyczyna formalna (kwestia dynastyczna) i jego przyczyna materialna (kontynuacja i obrona tradycji religijno–politycznej las Españas) zjednoczyły się doskonale i natychmiastowo w akt istnienia. Oczywiście uprawnieni jesteśmy mówić, że tradycjonalistyczna treść ideowa karlizmu jest „ważniejsza” od formalnego legitymizmu pochodzenia, od norm prawa sukcesyjnego (które przecież mogą być, ale pod ściśle określonymi warunkami, modyfikowane), lecz jedynie w tym sensie, że cel panowania (dobro wspólne) i podporządkowanie panującego – jak to określały las Partidas Alfonsa Mądrego (Partida Segunda 2.1.5) – zasadom wiary i rozumu (fe y razón), są ponad normami regulującymi nabycie prawa do rządzenia; parafrazując św. Tomasza z Akwinu możemy powiedzieć, że nie królestwa istnieją dla praw, ale prawa są dla królestwa.

Spekulowanie na temat, co tradycjonaliści uczyniliby w wypadku, gdyby Don Carlos nie był tradycjonalistą, jest jednak przede wszystkim zupełnie zbędne dlatego, że wiemy, co uczynili faktycznie, kiedy problem taki zaistniał, i to dwukrotnie; za pierwszym razem, gdy drugi syn Karola V – Don Juan de Borbón y Braganza – prawowity formalnie następca swego starszego brata Karola VI od 1861 roku – okazał się liberałem i wolnomyślicielem; za drugim razem, ponad sto lat później, gdy starszy syn Ksawerego I, Don Carlos Hugo de Borbón–Parma y Bourbon–Busset, okazał się socjalistą. W jednym i drugim wypadku karliści wypowiedzieli im posłuszeństwo, ale nie uciekali się do kwestionowania zasad prawa sukcesyjnego, ani nie zaczęli nagle głosić, że normy tego prawa nie mają znaczenia, lecz skupili się wokół najbliższego księcia w porządku primogenitury (w pierwszym wypadku syna odstępcy od Tradycji, w drugim zaś brata) i zarazem spełniającego kryteria legitimidad de ejercicio, domagając się zarazem od tego, który posiadał pierwszeństwo w sensie legitimidad de origen, lecz utracił zdolność do wykonywania władzy, aby abdykował na rzecz sukcesora. Analogicznie zatem, w hipotetycznej sytuacji liberalnej skazy Don Carlosa legitymiści wcale nie byliby skazani na szukanie kruczków prawnych usprawiedliwiających podeptanie obowiązującego prawa sukcesyjnego i akceptację Sankcji Pragmatycznej wraz z jej konsekwencjami, tylko mogliby zwrócić się ku temu el varón, w kolejnych stopniach pokrewieństwa w obrębie Domu Burbońskiego, który spełniałby kryteria legitimidad de origenlegitimidad de ejercicio jednocześnie.

Można podać jeszcze jeden powód, dla którego lekceważenie znaczenia kwestii prawowitości dynastycznej dla karlistów jest bezpodstawne i nierozsądne. Według nich, wszystkie nieszczęścia Hiszpanii, na czele z jej „zcudzoziemszczeniem”, „europeizacją” i podkopywaniem Tradycji, zaczynają się od zainstalowania dynastii burbońskiej na tronie madryckim. O żadnym z Burbonów panujących w Hiszpanii (może z wyjątkiem Ferdynanda VI) do 1833 roku karliści nie mieli nic dobrego do powiedzenia. Mimo to jednak od prawie dwóch stuleci walczą pod banderą tej dynastii i w obronie praw jej przedstawicieli, co może zakrawać na paradoks. Gdyby zatem zasady legitymizmu pochodzenia były dla karlistów bez istotnego znaczenia, gdyby były zaledwie pretekstem, to ów paradoks byłby całkowicie niezrozumiały, a upór w dochodzeniu praw monarszych tych książąt byłby czymś irracjonalnym; o wszystkie inne zasady tradycjonalizmu można przecież bić się pod sztandarem jakiejkolwiek dynastii… albo i żadnej.

Przychylamy się wobec tego do stanowiska Fernanda Polo, który – czyniąc czytelną aluzję do Menendeza Pelayo (czego dowodzi użycie sformułowania sectores inconciliables) – zgadza się z twierdzeniem, iż konflikt dynastyczny był sporem doktryn politycznych, a nie personalnym, „mimo to nie należy popełniać błędu perspektywy i traktować XIX–wiecznej wojny o sukcesję jako fenomenu wyłącznie religijno–politycznego; jest oczywiste, że dominującym znakiem tych wojen był [sztandar] dynastyczny i doszłoby do nich również, gdyby Doña Isabel i Don Carlos byli oboje liberałami albo oboje tradycjonalistami”158. Chociaż podział ideowy faktycznie wystąpił, to nie należy zapominać, że proizabeliccy liberałowie też – choć bezpodstawnie – prezentowali się jako obrońcy średniowiecznej tradycji hiszpańskiej, jednak przewrotnie identyfikowali ją z liberalizmem, głosząc, że jest on restauracją historycznych wolności (libertades) Wieków Średnich i epoki Królów Katolickich, unicestwionych przez absolutyzm Domu Austriackiego i Burbońskiego. Delimitacja doktrynalna jest więc oczywista i natychmiastowa, lecz jej zaistnienie nie usprawiedliwia ani tej supozycji, że jeżeli nie byłoby kwestii sukcesyjnej, to nie wybuchłaby wojna domowa, ani tej, że spór dynastyczny nie musiałby zakończyć się walką zbrojną, gdyby nie zachodziła koincydencja między programami politycznymi rywali a ich pozycją w kolejności dziedziczenia.

Jeszcze lepiej wyważone jest stanowisko Alfereza, według którego wojny karlistowskie były bez wątpienia obroną zasad „legalności ustanowionej” (legalidad establecida), wszelako „wierność Księciu, który był inkarnacją porządku sukcesyjnego obowiązującego od wstąpienia na tron Burbonów, zakładała się na wierności ideom i zasadom, które wspomniany Książę reprezentował”159. Wojny te były zatem jednocześnie legitymistyczne i religijne, lecz ten drugi czynnik inspirował walczących z większą siłą. To, o co bili się karliści, można ująć syntetycznie w następujących punktach: (a) obrona religii katolickiej, apostolskiej, rzymskiej, jako panującej w państwie; (b) obrona władzy królewskiej, która może być określona jako absolutna, ale jednocześnie ograniczona przez zasady moralne religii katolickiej; (c) partycypacja narodu (pueblo) w rządzeniu, za pośrednictwem Kortezów tradycyjnych, bez których zgromadzenia się król nie może stanowić praw podstawowych; (d) uznanie przez króla fueros i przywilejów regionalnych i lokalnych, które monarcha musi respektować i zaprzysiąc je na początku swojego panowania160.

139

J. Aróstegui et al., op. cit., ss. 16–17.

140

M. Menéndez Pelayo, op. cit., s. 269.

141

Idem, Historia de los heterodoxos españoles, libro VIII, capítulo I, 1, cyt. za: M. Ayuso, Una visión contemporánea del Carlismo, [w:] M. Ayuso (ed.), op. cit., s. 16.

142

El tradicionalismo…, s. VII.

143

M. Ferrer, op. cit., s. 13.

144

Ibidem, s. 17.

145

G. Alférez, op. cit., s. 42.

146

M. Ayuso, op. cit., s. 15.

147

A. Wilhelmsen, op. cit., s. 164.

148

Zob. Ibidem, s. 165.

149

Skutkować to będzie także – nader wstydliwą z punktu widzenia liberalnych standardów – militaryzacją polityki w monarchii nowego typu.

150

G. Alférez, op. cit., s. 47.

151

Ibidem, s. 45.

152

Zob. C.F. Henningsen, The most striking events of a twelvemonth’s campaign with Zumulacarregui in Navarre and the Basque Provinces, J. Murray, London 1836.

153

Zob. F. Suárez, La formación de la doctrina política del Carlismo, IEP, Madrid 1946, ss. 74, 77–78, 81; G. Alférez, op. cit., s. 46.

154

Cyt. za: G. Alférez, op. cit., s. 45. Nie mamy żadnego dowodu na to, że polski narodowiec i autor reportażu z hiszpańskiej wojny domowej – Jędrzej Giertych czytał markiza de Lozoya, ale jest to bardzo prawdopodobne, ponieważ jego własna teza, iż gdyby Don Carlos wyznawał poglądy masońsko–liberalne, a otoczenie małoletniej Izabeli składało się z katolickich tradycjonalistów, to karliści znaleźliby jednak jakiś casus usprawiedliwiający odstąpienie od reguł prawa salickiego i zrezygnowaliby z formalnego legitymizmu dynastycznego, brzmi jak kalka tezy hiszpańskiego historyka – zob. J. Giertych, Hiszpania bohaterska, Warszawa 1937, ss. 146 i 319–321.

155

Jako że autorka nie rozwija tej myśli, możemy jedynie wyrazić przypuszczenie, że owa nieprecyzyjna fraza „wygaśnięcie dynastii pretendentów” dotyczy wygaśnięcia bezpośredniej linii prawowitych władców, pozbawionych lub niedopuszczonych do objęcia tronu. Lecz taka sytuacja zaistniała dotąd jedynie w Anglii i Szkocji wraz ze śmiercią Henryka IX/I (kardynała Yorku H.B. Stuarta) w 1807 roku oraz we Francji wraz ze zgonem Henryka V (hr. de Chambord) w 1883 roku. Sens porównania pomiędzy polityczną słabością tamtych legitymizmów po tych zdarzeniach, a nieustającą żywotnością karlizmu, pomimo analogicznego wygaśnięcia „dynastii karlistowskiej” w 1936 roku, jest natomiast zupełnie jasny i nie wymaga komentarza.

156

A. Wilhelmsen, La teoría del tradicionalismo político español (1810–1875): Realismo y Carlismo, [w:] S.G. Payne (Dir.), Identidad y nacionalismo en España contemporánea: el Carlismo, 1833–1975, ACTAS, Madrid 1996, s. 36.

157

Ibidem, s. 37.

158

F. Polo, op. cit., s. 47.

159

G. Alférez, op. cit., s. 47.

160

Ibidem, ss. 47–48.

Nic bez Boga nic wbrew Tradycji

Подняться наверх