Читать книгу Samozwaniec. Tom 4 - Jacek Komuda - Страница 14

Die 10 julii n. st., 30 iunii st. st.
Plac Czerwony, Łubnoje Miesto, po dziesiątej

Оглавление

– Zawiniłem tobie, wielki kniaziu Dymitrze Iwanowiczu, caru gosudaru wsieja Rusi, ale zmiłuj się nade mną i odpuść mi głupstwo moje! – wołał żałośnie Szujski z Łubnego Miesta w stronę Frołowskich wrót i wyniosłych kopuł Kremla. Łzy ściekały po jego pomarszczonej gębie, ręce trzęsły się, ramiona dygotały, kiedy kat szarpnął go za sarafaniec, ale potem zreflektował się i najpierw rozwiązał wzorzysty pas.

Tłum wył i krzyczał. Wygrażał, bawił się. Nieczęsto od czasów Iwana Groźnego ścinano kniazia; wtedy zresztą publiczne kaźnie były tak częste, że lud trzeba było zapędzać pałkami i batogami.

Szujski rozglądał się rozpaczliwie po tłumie. Zobaczył car-puszkę stojącą opodal Łubnego Miesta; jakiś szut schował się do środka, wystawił gębę i wywalił blady język, pokazując jednocześnie kniaziowi figę.

Samozwaniec. Tom 4

Подняться наверх