Читать книгу Samozwaniec. Tom 4 - Jacek Komuda - Страница 18

Die 10 julii n. st., 30 iunii st. st.
Plac Czerwony, Łubnoje Miesto
Wpół do jedenastej rano

Оглавление

Kat szarpnął za rubaszkę Szujskiego. Perły trysnęły na wszystkie strony. Obnażył mężczyznę, zdjął mu z głowy marmurkowy szłyk.

I teraz wszyscy zobaczyli dumnego kniazia takim, jakim był naprawdę. Bez szuby i kaftana; bez wielkiej czapy. Moskal był nagi. Duma i bogactwo opadły z niego razem z sukniami. Na szafocie stał pomarszczony, łysy starzec. Choć był skwar, Szujski dygotał, jakby chwytały go palce śmierci. Pofałdowany brzuch trząsł się, nagie ramiona pokryte rzadkim rudym włosem były koślawe i blade.


Kniaź już zrozumiał. Wyciągnął głowę jak żółw, kiedy Basmanow podał mu na dłoni chrest wysadzany rubinami.

Samozwaniec. Tom 4

Подняться наверх