Читать книгу Samozwaniec. Tom 4 - Jacek Komuda - Страница 19

Die 10 julii n. st., 30 iunii st. st.
Kreml, Granowita Pałata
Zaraz będzie jedenasta

Оглавление

– Jedyne, co mogę radzić Waszej Carskiej Mości – rzekł zimno Buczyński – to postępować, jak nakazuje rozsądek, a nie serce. Śmiem twierdzić, że wasza miłość powrócił na tron dzięki szczęściu, pracy i poświęceniu. Zatem jest w takim samym położeniu jak ci książęta, którzy osiągają władzę z małym trudem, lecz z dużo większym utrzymują się przy niej. Lecą oni na skrzydłach do celu, więc w drodze nie napotykają przeszkód, wszystkie one występują dopiero później, kiedy już usadowili się na tronie.

– Machiavelli – warknął Dworycki. – Łotr, szelma i kiep. Poznaję tę jarmarczną retorykę. Żadnych zasad! Żadnych praw! Moralność godna bydlęcia.

– Szujski jest właśnie taką przeszkodą – ciągnął niezrażony Buczyński. – Trzeba go usunąć. Wyrządzić krzywdę. Dużą. Ale cóż, krzywdy powinno się wyrządzać wszystkie naraz, aby krócej doznawane, mniej krzywdziły. A dobrodziejstwa świadczyć trzeba po trosze, aby lepiej smakowały. Dopraszam się łaski, kniaziu, zniszcz Szujskich. Do końca, nie wybieraj mniejszego zła. Ludzie mszczą się za małe zniewagi, za duże nie mogą. Pokaż, że jesteś prawdziwym, nie malowanym carem.

– Dość! – uciął Dymitr. – Wasyl Szujski da głowę. Tak zdecydowała Duma. Wola książąt i bojarów. Zresztą jest już za późno. Znudziliście mnie, mości panowie, długimi przemowami. Muszę zażyć nieco ruchu. I powietrza.

Dydyński aż zadygotał. Czyżby ślad po jego stryju miał zasypać śnieg, rozwiać wiatr, miało wypalić słońce?

Samozwaniec. Tom 4

Подняться наверх