Читать книгу Samozwaniec. Tom 4 - Jacek Komuda - Страница 20

Die 10 julii n. st., 30 iunii st. st.
Plac Czerwony, Łubnoje Miesto
Prawie jedenasta

Оглавление

– Nieeeee... – jęczał Szujski, który jeszcze chwilę temu dygocącymi ustami ucałował chrest. – Nieeee...

– Kładź głowę, kniaziu – mruknął kat. – Im szybciej, tym lepiej.

Szujski przeżegnał się. Raz, drugi, trzeci. Bił się w piersi z rozmachem, mamrotał coś pod nosem.

– Pomóżcie mu. – Basmanow skinął na braci.

Dymitr i Iwan położyli ręce na ramionach Wasyla. Pchali go łagodnie, pozwolili, by złożył kędzierzawą głowę na drewnianym pniaku.

Kat popluł w dłonie. Wziął topór. Ostrze uniosło się wysoko, ponad kopułami soboru Wasyla Błogosławionego. Nad basztami Frołowską, Nikolską, Borowicką, Troicką i wieżą Iwana Wielkiego.

Samozwaniec. Tom 4

Подняться наверх