Читать книгу NOS4A2 - Joe Hill - Страница 63

Żwirowy podjazd

Оглавление

Po południu matka znowu zajmowała się motocyklem.

Niebo miało kolor migreny. Raz zagrzmiało. Było to przeciągłe dudnienie, jakby ciężka ciężarówka przejeżdżała po żelaznym moście. Wayne czekał na deszcz.

Nie przyszedł.

– Czy kiedyś chciałaś adoptować harleya-davidsona zamiast urodzić dziecko? – zapytał ją.

– Byłby tańszy w utrzymaniu – odparła. – Podaj mi tę szmatę.

Podał.

Wytarła ręce i umieściła skórzane siodełko nad nowiutkim akumulatorem, po czym wsiadła na motor. W obciętych dżinsach i za dużych czarnych butach motocyklowych, z tatuażami na rękach i nogach ani trochę nie wyglądała na osobę, którą ktoś mógłby nazywać mamą.

Przekręciła kluczyk i włączyła zapłon. Cyklop otworzył oko.

Postawiła stopę na dźwigni rozrusznika, podskoczyła i nacisnęła całym ciężarem ciała. Silnik kichnął.

– Na zdrowie – powiedział Wayne.

Vic spróbowała jeszcze raz. Silnik zrobił wydech, wyrzucił z rur kurz i liście. Wayne’owi się nie podobało, jak mama całym ciężarem ciała naciska na dźwignię. Bał się, że coś pęknie. Niekoniecznie w motocyklu.

– Śmiało – zachęciła cichym głosem. – Oboje wiemy, dlaczego młody cię znalazł, więc miejmy to za sobą.

Znowu kopnęła w starter, i jeszcze raz, włosy opadły jej na twarz. Rozrusznik zagrzechotał, a silnik zdobył się na słabe, krótkie, dudniące pierdnięcie.

– Nic nie szkodzi, jeśli nie ruszy – powiedział Wayne. Nagle ten pomysł zupełnie przestał mu się podobać. Wydał się czymś, co widywał, kiedy był mały. Szalonym pomysłem obłąkanej matki. – Zajmiesz się nim później, dobrze?

Nie zwracała na niego uwagi. Podniosła się, postawiła but na dźwigni rozrusznika.

– Ruszajmy na poszukiwanie, suko – powiedziała i nacisnęła. – Mów do mnie.

Silnik zadudnił. Brudny dym wystrzelił z rur. Wayne o mało nie spadł ze słupka ogrodzenia, na którym siedział. Hooper odskoczył i szczeknął ze strachu.

Matka dodała gazu i silnik ryknął. Hałas był przerażający. I ekscytujący.

– CHODZI! – krzyknął.

Pokiwała głową.

– CO MÓWI? – wrzasnął.

Spojrzała na niego spod ściągniętych brwi.

– POWIEDZIAŁAŚ, ŻEBY DO CIEBIE MÓWIŁ. CO MÓWI? NIE ZNAM JĘZYKA MOTOCYKLOWEGO.

– WIO, SILVER – odparła.


– DAJ MI MÓJ KASK! – ryknął Wayne.

– TY NIE JEDZIESZ.

Wrzeszczeli do siebie, żeby się słyszeć we wstrząsającym powietrzem dudnieniu silnika.

– DLACZEGO NIE?

– TO JESZCZE NIE JEST BEZPIECZNE. NIE POJADĘ DALEKO. WRÓCĘ ZA PIĘĆ MINUT.

– CZEKAJ! – krzyknął Wayne i podniósł palec. Odwrócił się i pobiegł do domu.

Słońce było zimnym białym krążkiem, prześwitującym przez warstwę niskich chmur.

Vic chciała jechać. Potrzeba ruszenia w drogę świerzbiła, doprowadzając ją do szaleństwa, trudna do zignorowania jak ukąszenie komara. Chciała wyjechać na autostradę, przekonać się, ile może wycisnąć z motoru. Co może znaleźć.

Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Jej syn wybiegł, niosąc kask i kurtkę Lou.

– WRÓĆ ŻYWA, DOBRZE?

– TAKI JEST PLAN – odkrzyknęła. Włożyła kurtkę i dodała: – NIEDŁUGO WRÓCĘ. NIE MARTW SIĘ.

Pokiwał głową.

Świat wokół niej wibrował, wprawiony w ruch mocą silnika: drzewa, droga, niebo, dom, wszystko trzęsło się wściekle, zagrożone rozsypką. Już obróciła motocykl przodem w stronę drogi.

Włożyła kask na głowę. Nie zapięła kurtki.

Tuż przed zwolnieniem hamulca jej syn pochylił się przed motorem i podniósł coś z ziemi.

– CO? – zapytała.

Podał jej – klucz, który wyglądał jak zakrzywiony nóż, z wybitym słowem TRIUMPH. Skinęła głową na znak podziękowania i wsunęła go do kieszeni szortów.

– WRÓĆ – powiedział.

– BĄDŹ TUTAJ, GDY WRÓCĘ.

Potem uniosła nogi, wrzuciła jedynkę i pojechała.

W chwili, gdy ruszyła, świat przestał się trząść. Ogrodzenie z drągów przesuwało się po jej prawej stronie. Pochyliła się, gdy skręcała na drogę, czując się jak we wchodzącym w zakręt samolocie. Miała wrażenie, że koła nie stykają się z asfaltem.

Wrzuciła dwójkę. Dom został za nią. Ostatni raz rzuciła okiem przez ramię. Wayne stał na podjeździe, machając ręką. Hooper wybiegł na jezdnię, patrząc za nią dziwnie bezradnie.

Vic dodała gazu i wrzuciła trzeci bieg. Triumph skoczył i musiała mocno ścisnąć kierownicę, żeby nie spaść. Przez głowę przemknęła jej myśl, wspomnienie koszulki, którą miała przez jakiś czas: JEŚLI MOŻESZ TO PRZECZYTAĆ, LEPIEJ ODPADNIJ.

Rozpięta kurtka chwytała powietrze i wydymała się wokół niej. Vic wpadła w niską mgłę.

Nie widziała pary blisko osadzonych reflektorów, jarzących się słabo we mgle.

Wayne też ich nie widział.

NOS4A2

Подняться наверх