Читать книгу Prześcignąć swój czas - Maciej Petruczenko - Страница 23

Przy 60-stop­nio­wym mro­zie

Оглавление

W Kijo­wie, gdzie orga­ni­zo­wana była pełna ewa­ku­acja lud­no­ści, udaje się im wsiąść do pociągu towa­ro­wego – trans­por­tu­ją­cego nor­mal­nie bydło – i wraz z tysią­cem innych ucie­ki­nie­rów jedzie 30 dni przez tereny zamiesz­kałe przez różne narody połu­dniowo-wschod­niego ZSRR. Docie­rają do Tasz­kientu (Uzbe­ki­stan), o któ­rym opo­wia­dał mu w dzie­ciń­stwie ojciec, który w 1910 roku odby­wał tam służbę woj­skową. Z uwagi na olbrzymi napływ ucie­ki­nie­rów z wielu okrę­gów ZSRR jadą dalej do odda­lo­nego o 300 kilo­me­trów mia­sta – Samar­kandy. Tam, jako stu­denci, dostają moż­li­wość cza­so­wego zamiesz­ka­nia w domu aka­de­mic­kim i roz­po­czy­nają poszu­ki­wa­nia pracy. Jakub dostaje ją w bro­wa­rze, jako elek­tryk. Do jego obo­wiąz­ków należy nad­zór nad sprzę­tem, insta­la­cjami elek­trycz­nymi i maszy­nami elek­trycz­nymi nie­zbęd­nymi mię­dzy innymi w urzą­dze­niach chłod­ni­czych i w miej­sco­wej elek­trowni. W wielu rejo­nach, m.in. połu­dniowo-wschod­niego ZSRR, można było spo­tkać ludzi pocho­dzą­cych z daw­nej inte­li­gen­cji car­skiej Rosji, prze­sie­dlo­nych przez wła­dzę radziecką. Byli to ludzie cie­kawi, naj­czę­ściej dobrze wykształ­ceni.

W listo­pa­dzie 1941 roku otrzy­muje zawia­do­mie­nie o sta­wie­niu się w komen­dan­tu­rze woj­sko­wej z oso­bi­stymi rze­czami w związku z przy­dzia­łem do bata­lio­nów pracy. Po dzie­się­cio­dnio­wej podroży pociąg (esze­lon) dociera do małego osie­dla w rejo­nie Cze­la­biń­ska na Sybe­rii. Z zewnątrz ktoś wybił szybę, na sku­tek czego, przy sil­nym mro­zie (–40 stopni), Jakub dostaje zapa­le­nia ucha i natych­miast zostaje prze­trans­por­to­wany do szpi­tala. Po 10 dniach kura­cji wycho­dzi. W tym cza­sie więk­szość ludzi dostała już przy­działy do pracy w Cze­la­biń­sku w zakła­dach CZ.T.Z. (Cze­la­bin­skij Trak­tor­nyj Zawod) – który prze­sta­wił się na pro­duk­cję woj­skową. Jakub zostaje w osie­dlu, gdzie pra­cuje jako elek­tryk przy nad­zo­rze nad sie­cią insta­la­cji wyso­kiego napię­cia zasi­la­jącą zakłady CZ.T.Z. Praca była bar­dzo ciężka. Przy mro­zach docho­dzą­cych do minus 60 stopni pękały prze­wody wyso­kiego napię­cia i trzeba było napra­wiać je, nacią­ga­jąc cięż­kie prze­wody na wyso­ko­ści 15 metrów nad zie­mią. Pobyt w tym obo­zie trwał do połowy 1944 roku.

W wyniku poro­zu­mień, zawar­tych pomię­dzy Rzą­dem Pol­skim w Moskwie a stroną radziecką, zaist­niała moż­li­wość opusz­cze­nia obozu. Jakub – korzy­sta­jąc z tej sytu­acji – zwal­nia się z obozu i wraca z powro­tem do Uzbe­ki­stanu, do Samar­kandy. Zaczyna pra­co­wać jako elek­tryk w przed­się­bior­stwie „Kisz­misz­nyj Zawod” – Zakład zaj­mu­jący się susze­niem rodzy­nek. Sytu­acja panu­jąca ówcze­śnie w zakła­dzie była dziwna. Rodzynki były poszu­ki­wa­nym „towa­rem”. Czę­sto zda­rzały się kra­dzieże rodzy­nek z zakładu. Wyno­sili je pra­cow­nicy w swo­ich kie­sze­niach. Były to małe ilo­ści „towaru”. W momen­cie wykry­cia braku spo­rej ilo­ści towaru wzma­gała się kon­trola, a potem śledz­two, które zazwy­czaj koń­czyło się zsyłką win­nych do obo­zów. Praw­dziwe jed­nak kra­dzieże były w więk­szo­ści doko­ny­wane przez kie­row­nic­two zakładu. Wywo­żono wów­czas towar całymi wor­kami, natu­ral­nie bez kon­troli. W tym okre­sie Jakub poważ­nie cho­ruje. Zapada na tyfus brzuszny zwany tutaj „pol­skim tyfu­sem”, naj­czę­ściej koń­czą­cym się zgo­nem. Rosja­nie lub miej­scowa lud­ność wycho­dzili ze szpi­tala po 2 tygo­dniach. Jest w szpi­talu, z któ­rego po wielu tygo­dniach wycho­dzi sil­nie osła­biony.

Prześcignąć swój czas

Подняться наверх