Читать книгу Prześcignąć swój czas - Maciej Petruczenko - Страница 35
Artystka na pół gwizdka
ОглавлениеMama cieszyła się, że trenuję, bo doceniała wartość ruchu, przedtem zaś żadnym sposobem nie potrafiła mnie nakłonić do jakichkolwiek ćwiczeń lub zabaw. A skoro z nauką w szkole nie miałam najmniejszych nawet kłopotów, nic nie stało na przeszkodzie, by kontynuować przygodę ze sportem. Kopyto był człowiekiem z natury wesołym. Umiał nawiązywać kontakt z młodzieżą. Doskonale pamiętam pierwsze obozy treningowe, na które wyjeżdżałam pod jego egidą. Odbyły się w Kluczborku i Inowrocławiu. Co ciekawe, w tej pierwszej miejscowości uczestniczący w treningach zawodnicy i zawodniczki zażyczyli sobie zorganizowania we własnym gronie teatru. No i wystawiliśmy „Hamleta” w przeróbce… Jeremiego Przybory, a ja przypomniałam sobie zajęcia teatralne w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki i znowu zagrałam postać Ofelii.
Po pierwszych treningach w Polonii ustanowiłam trzy rekordy Polski młodziczek: 1,58 m w skoku wzwyż, 5,73 m w skoku w dal i 11.9 s na 100 metrów. Pamiętam, że gdy w Warszawie biłam ten drugi rekord, za radą Kopyty rozbieg odmierzałam sobie sznurkiem. W związku z tym przez dłuższy czas przychodziłam na stadion z całą szpulką.
Ze współpracy z Kopytą byłam bardzo zadowolona, ale on zrezygnował nagle z pracy w Polonii, automatycznie zostawiając naszą grupę. I wtedy przeszłam pod opiekę Andrzeja Piotrowskiego, zaczynając treningi na stadionie Akademii Wychowania Fizycznego na Bielanach. Dojazd na miejsce zajęć stał się trochę dłuższy, ale wciąż był tak samo wygodny. Wystarczyło wsiąść niemal pod samym domem w tramwaj numer 15.
Będąc juniorką, bardzo szybko prześcignęła na bieżni seniorki z krajowej czołówki sprintu.
Pod okiem nowego fachowca przeszłam już na specjalistyczny trening sprinterski i trzeba przyznać, że współpracując z Piotrowskim do 1966 roku, osiągnęłam w biegach krótkich klasę światową, chociaż po części zajmowałam się też nadal skakaniem w dal. Piotrowski wyprowadził mnie na szerokie wody lekkoatletyki. Przede wszystkim dołączyłam do warszawskiej grupy szybkobiegaczek kadry narodowej, w której trenowały najbardziej z nas doświadczona Marysia Piątkowska, dwie inne równie rutynowane zawodniczki – Celina Gerwin i Halina Krzyżańska oraz Ela Bednarek, Ela Twardowska, znana później pod nazwiskiem Kolejwa, poznanianka Bożena Woźniak, Teresa Gierczak, później Nowak, Urszula Świderska i Ewa Kłobukowska, a dołączała do nas na obozach Halina Górecka z Górnika Zabrze. Z dwiema ostatnimi przyszło mi już rok później biec po złoty medal olimpijski w sztafecie 4x100 metrów. Nawet po wielu latach stwierdzam, że jeśli chodzi o dobór talentów, to skład tej grupy był wprost znakomity, jakkolwiek część z niej stanowiły płotkarki będące jednocześnie świetnymi sprinterkami – czyli Piątkowska, Krzyżańska, Bednarek, Woźniak, Świderska, Gierczak.
Bardzo szybko zaczęła występować w pierwszej reprezentacji Polski, zakładając koszulkę z białym orłem.