Читать книгу Grzech - Max Czornyj - Страница 11

21 GRUDNIA
4

Оглавление

– Halo! Kto mówi?

– Nie chcę zrobić ci krzywdy.

– To ty, Michał? Nie wygłupiajcie się!

Michał Tarski był najlepszym przyjacielem Karola. To właściwie dzięki niemu się poznali. Dawniej grał w rugby, obecnie jako student drugiego roku medycyny zarzucił sport na rzecz nieustannej nauki. Mimo wszystko przyjaźń z boiska utrzymała się i obaj mężczyźni pozostali nierozłączni. Maria pamiętała, jak wyszli całą paczką „lekarskiego” do baru na miasteczku akademickim. Wtedy Michał zaprosił także Karola, który w przeciwieństwie do niego poświęcił naukę dla profesjonalnej gry w rugby. Chociaż na pewno nie było to duże poświęcenie. Od razu spodobały się jej jego wesoły sposób bycia, przeniesiona z boiska bezpośredniość i potężna sylwetka. Każda z tych cech wywoływała w niej teraz obrzydzenie. Dzisiejszego wieczoru spotkali się we trójkę, a Michał podprowadził ich na osiedle. Jedynie on mógł jej teraz robić idiotyczny dowcip.

– Michał?

– Nie znam żadnego Michała – oświadczył głos po drugiej stronie słuchawki.

– W takim razie kto mówi? – spytała zirytowana.

– Obserwowałem cię. Właściwie obserwuję cię od dawna.

– Znamy się?

Poczuła nieprzyjemny dreszcz na plecach.

– Nie sądzę, żebyś mnie kiedyś widziała.

– Jesteś idiotą. Rozłączam się.

– Nie rób tego, moja droga.

Głos był szorstki, stłumiony, jakby rozmówca starał się mówić możliwie cicho.

– Bo co?

– Bo mam ci do powiedzenia coś bardzo ważnego.

Ostatnie promile alkoholu musiały z niej już ulecieć. Znikły rozkojarzenie, zawroty głowy i lekkość nóg. Gwałtownie odpłynęła też senność. Zastąpiło ją dudniące, rozsadzające czaszkę pulsowanie krwi w skroniach.

– Co takiego?

– Przed chwilą nie byłaś taka konkretna.

– Nie rozumiem, co masz na myśli.

Nie rozumiała, ale podświadomość zacisnęła na jej gardle klamrę strachu.

– Doskonale widziałem, że nie chcesz konkretów. – Zdanie zakończył krótki, tłumiony śmiech. – Czyż nie?

– Rozłączam się, a jeżeli zadzwonisz jeszcze raz, zgłoszę to na policję.

– Nie zrobisz ani jednego, ani drugiego.

Maria szybkim krokiem przeszła do swojego pokoju. Nacisnęła włącznik górnego światła, ale żarówka jedynie mrugnęła i wypaliła się z cichym brzęknięciem. Dziewczyna nerwowo ponownie wcisnęła przycisk. Nic.

Światło lampki nocnej pozostawiało znaczną część pokoju w półmroku. Maria podeszła do biurka i drżącą dłonią otworzyła górną szufladę. Wyciągnęła z niej mały szwajcarski scyzoryk.

– Masz rację – powiedziała, zbierając się na odwagę. – Już teraz cię zgłoszę.

– I nie chcesz się dowiedzieć, co mam ci do powiedzenia?

– Nie interesuje mnie to, ty popaprańcu.

– Powinnaś zasłonić roletę.

Maria w jednej chwili doskoczyła do okna i wyjrzała na ulicę. Nie było na niej nikogo. Popatrzyła uważnie po zaparkowanych przy chodniku autach. Dwa SUV-y, stary porzucony fiat i taksówka ze zdjętym kogutem. Wszystkie wydawały się puste. Serce dziewczyny podchodziło do gardła, w wybijanym rytmie blokując jej przełyk. Gwałtownie, z podświadomym poczuciem bycia obserwowaną pociągnęła za sznurek rolety.

– Wspaniale, że się mnie słuchasz.

– Jeśli mnie podglądałeś, to też jest to przestępstwo.

– Jak na studentkę medycyny, znasz się wyjątkowo dobrze na prawie.

Maria mocniej ścisnęła słuchawkę telefonu. Chciała się rozłączyć, ale nie mogła. Jej dłoń wręcz przywarła do plastikowej obudowy aparatu.

– Teraz coś ci powiem. Na pewno jesteś tego ciekawa.

Głos urwał się i zamilkł. Dziewczyna słyszała jedynie trzeszczenie i ciche szuranie. W ułamku sekundy zrozumiała, że tylko pierwszy z odgłosów dobiega ze słuchawki. Szuranie słyszała tuż za sobą.

– Nie chciałem zrobić ci krzywdy.

Grzech

Подняться наверх