Читать книгу Grzech - Max Czornyj - Страница 18

21 GRUDNIA
11

Оглавление

Patolog zmarszczył łysinę, wzmagając jedynie panujące napięcie. Sztywnym krokiem podszedł do biurka i nie siadając, oparł się o blat. Przez chwilę zastygł w tej pozycji, wreszcie się wyprostował i założył ręce za plecy.

Komisarz parsknął zirytowany.

– Przestań odgrywać Hamleta i mów wreszcie.

– Rzeczywiście zrobiłeś się nerwowy.

– Jestem lekko poirytowany. Nerwowy będę, jeżeli zaraz nie odpowiesz na moje pytanie.

Lekarz zatrzymał się pośrodku gabinetu.

– Zawał mięśnia sercowego – obwieścił krótko.

– Zawał mięśnia sercowego? – ze zdziwieniem powtórzył za nim komisarz.

– Zawał mięśnia sercowego.

– Mówiłeś, że nie miała żadnych zmian wewnętrznych.

– Tę jedną ciekawostkę postanowiłem zachować na koniec. Tym bardziej że poza tym szczegółem naprawdę była okazem zdrowia.

– Zawał kojarzy mi się z miażdżycą, objadaniem się tłustym żarciem i brakiem kwasów omega trzy.

Patolog pokręcił z dezaprobatą głową.

– Zawał to martwica spowodowana stanem niedokrwienia – wyjaśnił fachowym tonem. – Dochodzi do niego poprzez zwężenie bądź całkowite zamknięcie naczyń wieńcowych doprowadzających krew do mięśnia sercowego. Najczęstszą przyczyną są zmiany miażdżycowe, ale groźny skurcz naczyń wieńcowych może nastąpić również z innych przyczyn.

– Jakie to mogą być przyczyny?

Lekarz przygryzł wargę, zastanawiając się, czy powinien mówić o czymś, co nie jest diagnozą medyczną. Właściwie czemu nie? Ze względów czysto naukowych, nawet nie teoretycznych, ale praktycznych, było to możliwe.

– Na przykład gwałtowny, niepohamowany stres. Bezgraniczny strach…

* * *

Gawiński poprowadził komisarza piętro niżej, do chłodni. Kiedy byli na klatce schodowej, sierżant Banach poinformował go telefonicznie, że właśnie przyjechał Robert Wolski.

– Każcie mu zaczekać przed chłodnią – rozkazał oschle Deryło. – Jak będę gotowy, to go wezwę.

– Zrozumiane.

Komisarz był przekonany, że Banach strzelił właśnie obcasami. Podążył za patologiem i cierpliwie czekał, aż ten wygrzebie z kieszeni fartucha klucze. Nigdy nie lubił tego miejsca. Mimo że w rzeczywistości pachniało w nim środkami czyszczącymi, czuł mdłości. Zupełnie jakby podświadomie wyczuwał zapach śmierci.

Zamek zgrzytnął i patolog pchnął metalowe drzwi.

Kiedy weszli do środka, światło po kilku mrugnięciach zapaliło się automatycznie. Jarzeniówki wydawały z siebie nieprzyjemne bzyczenie.

Pomieszczenie miało kilkanaście metrów kwadratowych. Na jego dłuższej ścianie umieszczono otwory do szuflad chłodniczych, a przy krótszej stał wysoki metalowy regał. Patolog podszedł do niego, przez chwilę lustrował szereg tabliczek, wreszcie wysunął jedną z głębokich szuflad. Wyjął z niej duże tekturowe pudełko.

– To jej rzeczy.

Postawił karton na krześle przy regale. Wyciągnął z niego zawinięte w przezroczystą folię adidasy, sportowe skarpetki, dresy Nike i czarne majtki. Komisarz ostrożnie wziął każdy z pakunków i uważnie im się przyjrzał. Ubrania nie były na pierwszy rzut oka zakrwawione, ale będą musieli je dokładnie zbadać specjaliści. Miał nadzieję, że znajdą jakiekolwiek ślady tego świra.

– To wszystko? – zapytał, zerkając w stronę pudełka.

– Niezupełnie. – Lekarz pochylił się, wyciągając z niego jeszcze jedno foliowe zawiniątko. – Jak zawsze najlepsze zostawiłem na koniec.

– Co takiego?

– Miała to wciśnięte w dłonie. Między innymi dlatego połamał jej palce.

Komisarz popatrzył na pokazany przedmiot i dopiero po chwili zrozumiał, co to jest.

– Cholera jasna!

Grzech

Подняться наверх