Читать книгу Czarny łabędź. Jak nieprzewidywalne zdarzenia rządzą naszym życiem - Nassim Nicholas Taleb - Страница 26
HISTORIA NIE PEŁZA, LECZ POSTĘPUJE SKOKOWO
ОглавлениеJuż później, gdy pracowałem nad moją teorią postrzegania zdarzeń losowych, wracając pamięcią do wydarzeń z okresu wojny, zyskałem nieodparte przekonanie, że nasze umysły to cudowne maszyny do wyjaśniania rzeczywistości, które potrafią odnaleźć sens niemal we wszystkim i uzasadnić wszelkie możliwe zjawiska, ale są zasadniczo niezdolne pogodzić się z ideą nieprzewidywalności. Te wydarzenia były niewytłumaczalne, tymczasem inteligentni ludzie sądzili, że są w stanie je przekonująco wyjaśnić — po fakcie. Co więcej, im inteligentniejszy człowiek, tym lepiej brzmiały te wyjaśnienia. Jeszcze bardziej martwi fakt, że wszystkie owe przekonania i opinie wydawały się logicznie spójne i pozbawione sprzeczności.
Zatem jako nastolatek opuściłem miejsce o nazwie Liban, ale ponieważ zostawiłem tam wielu krewnych i przyjaciół, wciąż przyjeżdżałem w odwiedziny, szczególnie w okresach działań wojennych. Wojna nie toczyła się nieustannie: walki przerywane były kolejnymi „trwałymi” rozwiązaniami. W trudnych momentach czułem się bliższy swoim korzeniom i wracałem, żeby okazać wsparcie ludziom w kraju, przygnębionym emigracją rodaków — i skręcającym się z zazdrości na widok dwulicowych „patriotów”, którzy wyjeżdżali, szukając bezpieczeństwa ekonomicznego i osobistego, a wracali jedynie na wakacje w czasie sporadycznych przerw w konflikcie. Kiedy przebywałem poza Libanem, nie mogłem pracować ani czytać, wiedząc, że w kraju umierają ludzie, ale paradoksalnie w Libanie przejmowałem się wojną znacznie mniej i byłem w stanie bez wyrzutów sumienia oddawać się swoim zainteresowaniom intelektualnym. Co ciekawe, w czasie wojny ludzie sporo imprezowali i nabrali jeszcze większego upodobania do luksusu, przez co wizyty w kraju były dość atrakcyjne mimo toczących się walk.
Kilka trudnych pytań domagało się odpowiedzi. Jak można było przewidzieć, że ludzie, którzy uchodzili za wzór tolerancji, z dnia na dzień zmienią się w barbarzyńców? Skąd ta nagła wolta? Początkowo sądziłem, że w odróżnieniu od innych konfliktów wojna libańska była naprawdę niemożliwa do przewidzenia, a Lewantyńczycy są zbyt skomplikowaną rasą, żeby ich rozgryźć. Później, zastanawiając się nad wszystkimi ważnymi wydarzeniami historycznymi, powoli zacząłem zdawać sobie sprawę, że owa nieprzewidywalność nie była cechą jednostkową.
Lewant praktycznie na skalę masową produkował istotne zdarzenia, których nikt się nie spodziewał. Kto przewidział, że chrześcijaństwo stanie się dominującą religią w basenie Morza Śródziemnego, a później na całym Zachodzie? Rzymscy kronikarze tamtego okresu nawet nie odnotowali pojawienia się nowego wyznania — historyków chrześcijaństwa zdumiewa, że jego początki zostały przemilczane w ówczesnych tekstach. Najwyraźniej niewiele ważnych postaci tamtej ery traktowało poglądy heretyckiego na pozór Żyda dość poważnie, żeby uznać, że przejdzie on do potomności. Zachowała się jedna wzmianka o Jezusie z Nazaretu z tamtego okresu — w Wojnie żydowskiej Józefa Flawiusza — która mogła jednak zostać dodana później przez pobożnego kopistę. A co z konkurencyjną religią, która narodziła się siedemset lat później; kto mógł się spodziewać, że grupa jeźdźców w zaledwie kilka lat podbije rozległe tereny od subkontynentu indyjskiego po Hiszpanię, rozpowszechniając tam szariat? Ekspansja islamu (w trzecim wydaniu, że tak powiem) była nieprzewidywalna w jeszcze większym wymiarze niż rozwój chrześcijaństwa; wielu historyków analizujących tę kwestię jest zaskoczonych tempem zachodzących wówczas przemian. Na przykład Georges Duby wyraził swoje zdumienie tym, jak szybko blisko dziesięć wieków lewantyńskiego hellenizmu zostało przekreślone „jednym cięciem miecza”. Późniejszy kierownik tej samej katedry historii w Collège de France, Paul Veyne, jest autorem trafnego spostrzeżenia, że religie zdobywały popularność „jak bestsellery” — to porównanie wskazuje na nieprzewidywalność owego procesu. Tego rodzaju nieciągłości w chronologii zdarzeń nie ułatwiały historykom zadania: uważne studiowanie przeszłości w najdrobniejszych szczegółach nie pozwala czytać Historii w myślach; stwarza tylko złudne wrażenie, że się ją rozumie.
Historia i społeczeństwa nie pełzają. Rozwijają się skokowo. Kroczą od przełomu do przełomu, nie sygnalizując ich w istotny sposób. Mimo to my wszyscy (również historycy) lubimy wierzyć w przewidywalny, powolny, stopniowy postęp.
Uderzyło mnie poczucie, które odtąd już mnie nie opuściło, że jesteśmy jedynie ogromną maszyną do patrzenia wstecz, a ludzie potrafią wspaniale oszukiwać samych siebie. Każdy kolejny rok utwierdza mnie w przekonaniu o owym zniekształceniu percepcji.