Читать книгу Trzylecie - Stanisław Cat-Mackiewicz - Страница 7

Sojusznik naszego sojusznika

Оглавление

Z chwilą wybuchu wojny z Niemcami Sowiety stały się siłą faktu sojusznikiem Wielkiej Brytanii. Czy mogły wobec tego więzić tysiące i setki tysięcy naszych obywateli, utrzymywać nadal naszych oficerów i żołnierzy w obozach jeńców, zaludniać swe pustynie naszymi kobietami i dziećmi, powywożonymi z Polski? Nasza prasa oficjalna, zamiast trąbić ciągle twierdzenie, że nie możemy być w wojnie z Rosją, ponieważ jest ona sojusznikiem Wielkiej Brytanii, powinna była pamiętać, że to Rosja, jako sojusznik Wielkiej Brytanii, nie może być z nami w wojnie i że Rosja, jako napastnik, pierwsza powinna się zwrócić o rokowania pokojowe.

Tak czy inaczej, zwolnienie naszych jeńców, wypuszczenie Polaków z więzień musiało się stać nie tylko naturalnym żądaniem Anglii, ale i koniecznością dla rządu sowieckiego.

Czy jednak należało od razu po wybuchu wojny przystąpić do rokowań z władzą sowiecką i do jakich rokowań? Od chwili 17 września 1939 roku byliśmy z Sowietami w stanie wojny – wojnę zakańcza się normalnie traktatem pokojowym, do traktatu pokojowego usiłuje każda dyplomacja przystępować albo w najlepszej dla siebie koniunkturze, albo w razie klęski, by uratować to, co się uratować daje.

Otóż nasza wojna z Sowietami, rozpoczęta de iure i de facto w dniu 17 września 1939 roku, nie zakończyła się oczywiście zwycięstwem Polski nad Sowietami, ale także nie można powiedzieć, by zakończyła się w dniu 22 czerwca 1941 roku zwycięstwem Sowietów nad nami. Wręcz przeciwnie: od daty powyższej zaczyna się pochód wojsk niemieckich, który usunął wojska i władze sowieckie z polskiego terytorium.

Z kolei należy się zapytać, czy czerwiec 1941 roku był chwilą najdogodniejszą dla zawierania paktu z Rosją sowiecką. Sądzę, że na to należy odpowiedzieć wyrazem: nie. Sądzę, że im później byśmy ten traktat zawarli, tym lepsze moglibyśmy uzyskać warunki.

Anglicy, ten wspaniały naród, jedyny może naród na świecie umiejący tak doskonale rządzić i tak dalece narodową prowadzić politykę, Anglicy, ten naród, na polityce którego powinniśmy się zawsze wzorować, przyjęli oczywiście z otwartymi ramionami nowego sojusznika. Każdy nowy sojusznik Anglii w tej wojnie, ze względów aż nadto zrozumiałych, rozumnych i uzasadnionych, witany jest przez nich serdecznie i staje się natychmiast popularny. Była popularną Grecja, gdy zaczęła wojnę, była nią Jugosławia, teraz stały się Sowiety. Czy może być coś naturalniejszego z punktu widzenia angielskich interesów? Przecież Anglicy nie mieli ani Szkocji, ani Walii pod okupacją sowiecką.

Należało sobie więc zdać sprawę, że w czerwcu 1941 roku siadamy do rokowań nie tylko z państwem od nas silniejszym, nie tylko z państwem, które posiada jeszcze ogromną armię, podczas gdy my straciliśmy naszą armię na polach Polski, a później we Francji, i dziś mamy stosunkowo bardzo nieliczne oddziały, ale także z państwem, które jako sojusznik, nie tylko „nowy”, ale i „niespodziewany”, jest czymś dla Anglii w rodzaju solenizanta, czyli siadamy do rokowań z Sowietami w jak najgorszej dla nas koniunkturze.

Mimo tego jednak nie słyszałem głosów protestu wśród społeczeństwa polskiego, gdy p. premier Sikorski wygłosił w dniu 23 czerwca przez radio mowę, wypowiadając pokojową ofertę w stosunku do Sowietów. Ale przecież w tej mowie p. premier Sikorski w imieniu Polski bardzo twardo i bardzo godnie wypowiadał swe warunki. Gdybyśmy te warunki spotkali później w tekście umowy, nie byłoby wśród nas żadnego na ten temat oburzenia.

Niestety rokowania z Sowietami odbiegają od formuł wypowiedzianych przez premiera Sikorskiego w jego mowie z 23 czerwca i protesty, których z początku nie było, których nie było i potem przeciwko samej zasadzie umowy z Sowietami, zaczynają się budzić i powstawać.

Protesty te wypowiadają: a) członkowie rządu, b) polskie stronnictwa polityczne, w Londynie reprezentowane.

W dniu 25 lipca ustąpili z rządu ministrowie: spraw zagranicznych Zaleski, minister bez teki gen. Kazimierz Sosnkowski, minister sprawiedliwości Marian Seyda, a to na skutek niezgodności poglądów z premierem w sprawie projektowanej umowy polsko-sowieckiej.

Minister Sosnkowski, konstytucyjny następca obecnego prezydenta Rzeczypospolitej3, wytłumaczył powody swego ustąpienia w liście do „Daily Telegraph” z dnia 7 sierpnia, który brzmi, jak następuje:

Szanowny Panie. – W związku z artykułem pióra Pańskiego korespondenta dyplomatycznego pod tytułem Dwóch więcej Polaków złożyło dymisję – konflikt z powodu Rosji w wydaniu z dnia 2 sierpnia mam nadzieję, że pozwoli mi Pan poprawić pewne nieścisłości.

Nigdy nie byłem i nie jestem przedstawicielem arystokracji, a w rządzie zajmowałem stanowisko zastępcy prezesa Rady Ministrów i powierzona mi była ważna funkcja.

W młodości mojej walczyłem o wolność mojego kraju w szeregach Polskiej Partii Socjalistycznej w najbardziej trudnych warunkach konspiracji. Od chwili wybuchu wojny służyłem mojemu krajowi jako żołnierz, niezwiązany z żadną partią polityczną, a poglądy moje pozostały prawdziwie demokratyczne.

Chociaż nie jestem wielbicielem komunizmu, jednak w pełni doceniam konieczność zespolenia wszystkich dostępnych sił w walce przeciwko głównemu nieprzyjacielowi i przyczyna mojej rezygnacji wynikła z zupełnie odmiennych rozważań.

Mogę tylko powiedzieć, że chociaż szczerze pragnąłem porozumienia rosyjsko-polskiego, głosowałem przeciwko zawarciu układu w formie, w jakiej on został nam zaproponowany, nie z powodu uprzedzeń jakichkolwiek w stosunku do politycznego czy społecznego systemu Rosji, ale ponieważ uważałem, że układ ten zapoznaje pewne zasadnicze prawa mojego kraju, którego sprawa – wedle oświadczenia prezydenta Roosevelta – jest natchnieniem ludzkości.

Prawdopodobnie będzie Pan mógł uznać moje stanowisko, jeśli powiem, że zostałem głęboko wstrząśnięty, gdy następnego dnia po zawarciu paktu przeczytałem artykuł w jednym z kierowniczych pism brytyjskich, który występuje z poglądem, że „przewodnictwo w Europie Wschodniej może przypaść tylko Niemcom albo Rosji”, i zaleca twórcom przyszłego pokoju dzieło kongresu wiedeńskiego z roku 1815, który potwierdził rozbiory mojego kraju, jako wzór bardziej godny uwagi aniżeli traktat wersalski z roku 1919, który uznał niepodległość Polski.

Znamienne jest także ustąpienie ministra Zaleskiego, wielkiego przeciwnika polityki Becka, człowieka otoczonego prawdziwym szacunkiem korpusu dyplomatycznego całej Europy, wreszcie polityka bardzo ostrożnego i powściągliwego, któremu dotychczas zarzucano raczej ustępliwość niż porywczość lub maksymalizm żądań. Już choćby to ostatnie świadczy najgorzej o treści podpisanego układu.

Pan Marian Seyda, członek Stronnictwa Narodowego, był zawsze zwolennikiem porozumienia z Rosją, jak to sam zawsze w oficjalnych enuncjacjach podkreślał. A jednak nie mógł dać swojej zgody na takie porozumienie, jakie zostało zawarte.

Prasa rządowa polska w Londynie o ustąpieniu tych ministrów doniosła opinii publicznej z dużym ociąganiem.

Stronnictwo Narodowe złożyło dnia 28 lipca premierowi Sikorskiemu memoriał, nastrojony negatywnie wobec formuł, w które ubrany miał być pakt polsko-sowiecki.

W PPS w tymże czasie doszło do głosowania na „Komitecie Zagranicznym”. Należy tu wyjaśnić, że ze wszystkich stronnictw polskich jedynie Stronnictwo Narodowe jest reprezentowane na uchodźstwie przez swojego prezesa i przez prezesa swej Rady Naczelnej. Inne stronnictwa są tu reprezentowane jedynie fragmentarycznie. Członkowie CKW PPS (Centralnego Komitetu Wykonawczego Polskiej Partii Socjalistycznej) i członkowie Rady Nadzorczej tej partii oraz prezes sądu partyjnego połączyli się w ciało, które nazwali Komitetem Zagranicznym. Na Komitecie doszło w dniu 28 lipca do głosowania, przy czym czterech jego członków: Adamczyk, Lieberman, Grosfeld i Stańczyk, głosowało za układem, trzech członków: Ciołkosz, Ciołkoszowa i Tomaszewski – przeciw.

Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Pracy ustosunkowało się pozytywnie do układu.

W dniu 30 lipca 1941 o godzinie czwartej minut trzydzieści doszło do podpisania umowy polsko-sowieckiej.

Trzylecie

Подняться наверх