Читать книгу Dzieje Mongolii - Baabar - Страница 13
Lud jeźdźców
ОглавлениеCechą, która odróżniała koczowników nie tylko od Chińczyków, lecz także od innych społeczeństw osiadłych, była ich „kultura jeździecka”. Nikt nie wie, czy nomadyzm wymagał udomowienia konia, czy też jego udomowienie dało początek koczowaniu. Chociaż udomowiony koń był znany w całej Eurazji i północnej Afryce, to chyba nie ma na świecie narodu, który by darzył to zwierzę takim uczuciem jak koczownicy Azji Środkowej. Dla nich koń był niezastąpioną potrzebą życiową, towarzyszem i orężem w walce.
Koczownicy kochają swe konie. W 1594 roku chiński podróżnik, Siao Te-heng, napisał:
Dobytek barbarzyńców składa się wyłącznie z krów, owiec, psów, koni i wielbłądów, ale oni przywiązują się do nich bardziej niż ludzie Południa do swych pól i zbiorów. Dobre konie kochają bardziej niż inne zwierzęta. A kiedy ujrzą dobrego konia, gotowi są dać za niego trzy lub cztery inne konie. Kiedy zaś posiądą go, obdarzają go pieszczotami... [3, 15].
Koczownicy wyhodowali nadzwyczaj odporną, na wpół dziką rasę, która była przystosowana do surowego klimatu i niedostatku pożywienia. Idea, że taki, czyli Equus przewalski (nazwany tak od nazwiska Przewalskiego, rosyjskiego geografa i podróżnika, który pierwszy opisał to zwierzę), jest przodkiem dzisiejszego konia nie jest udowodniona. To, że taki ma 66 chromosomów, podczas gdy koń ma ich 64 dowodzi, że te dwa zwierzęta należą do różnych gatunków [92, 90]. To był Equus gmelini lub tarpan, dziki koń, który żył na rozległym stepie euroazjatyckim aż do XIX wieku, a którego koczownicy udomowili pięć lub sześć tysięcy lat temu [115, 492–494].
Bez konia koczownik nie może być koczownikiem. Ciągnący się na tysiące kilometrów mur, który Chińczycy zbudowali na północy, by się odgrodzić od koczowników, stanowił w gruncie rzeczy osłonę nie przed ludźmi, lecz przed ich końmi. Wysoki mur, który ludzie mogliby jakoś przekroczyć, był nie do przebycia dla konia. A koczownik nie potrafi się przemieszczać bez konia. Tak więc Wielki Mur był w rzeczywistości barierą wzniesioną przeciwko koniom.
Z powodu swego uzależnienia od konia koczownicy wnieśli kilka ważnych przyczynków do cywilizacyjnego rozwoju człowieka. Wynaleźli spodnie jako ubiór najwygodniejszy do jazdy konnej. Ponieważ najlepiej strzelało się łucznikowi z pozycji z grzbietu konia, nomadzi wymyślili strzemię. Także sanie – wygodnie było przewozić na nich niezbyt ciężkie ładunki. Były one w powszechnym użyciu u koczowników podczas ich wypraw wojennych. Koczownicy, zaopatrzeni w lekkie i niewielkie sanie, mogli bez trudności wędrować miesiącami, latem lub zimą, przez wysokie góry i rozległe stepy.
Koczownicy żyli i umierali na grzbiecie konia, na bezkresnych pustynnych stepach, gdzie liczba zwierząt domowych była wielokrotnie większa od liczby ludzi. Rozwijana od dzieciństwa zręczność w kierowaniu koniem była jedną z ważnych okoliczności, które przyczyniły się do ich sukcesów militarnych. I chyba żaden inny lud nie mógłby ich prześcignąć w trafianiu z grzbietu konia do ruchomych celów. Łuk koczowników, wykonany z drewna i kości, był lekki i zajmował niewiele miejsca, a jego rozpiętość była dwukrotnie większa od rozpiętości jego europejskiego odpowiednika [156, 29].
To właśnie styl życia koczowników – swobodny i ruchliwy – stał się przyczyną bardzo osobliwych stosunków, jakie się ukształtowały na płaszczyźnie militarnej między nimi a Chińczykami. Ponieważ mieszkańcy Południa byli przywiązani do swoich zasiewów i pól, trudno było im porzucić ziemię i ratować się ucieczką przed zagrożeniem z północy; w istocie było to niemożliwe, biorąc pod uwagę otaczające ich morze. Tymczasem północni koczownicy, uzależnieni od Chin, jeśli chodzi o różnorodne towary, zboża itp., zawsze kierowali wzrok na południe, rozważając, czy wdawać się w pokojową wymianę towarów, czy po prostu najechać i plądrować. Kiedy Chiny niezbyt im zagrażały, paśli swe stada na rozległych stepach tuż poza Wielkim Murem. Jednakże w chwilach, gdy Chiny wzmacniały siły zbrojne i stawały się agresywne, koczownicy ratowali się ucieczką przez stepy, na odległość tysięcy kilometrów na zachód i na północ. Podczas gdy wieśniacy patrzyli na siebie jako na nierozłącznie związanych z ziemią, koczownicy nie byli przypisani do jakiegoś jej szczególnego skrawka, i kiedy ich położenie ulegało pogorszeniu z przyczyn naturalnych lub z powodu wrogów, mogli przenieść się do niewiarygodnie odległych miejsc i czuć się tam jak w domu. Niezwykła wytrzymałość ich koni i styl życia „wierzchem” jeszcze bardziej podnosiły ich zdolność do takich wędrówek. I nie było ważne, jak silni stawali się Chińczycy; mogli oni tylko czasowo osłabić koczowników, nigdy jednak nie byli zdolni do ustanowienia całkowitej kontroli nad nimi. W razie potrzeby koczownicy mieli na swe schronienie bezkres sąsiedniej Syberii i taką samą przestrzeń do odzyskania. Poza tym, chociaż Chińczycy najeżdżali półpustynię Gobi i stepy, nie widzieli żadnego pożytku z tych jałowych ziem. I dlatego, chociaż cesarz Wu Ti (ok. 100 r. p.n.e.) i cesarz He Ti (ok. 100 r. n.e.) zadali koczownikom ciężki cios, wdzierając się na ich terytorium, to w końcu wycofali się, nie ustanawiając tam chińskiego panowania.